1 września 2022

Inflacja zaszalała: nie da się jej już przewidzieć, ani zrozumieć. Oto cztery niebezpieczne rzeczy, które stały się z inflacją tego lata. Jakie wnioski?

Inflacja zaszalała: nie da się jej już przewidzieć, ani zrozumieć. Oto cztery niebezpieczne rzeczy, które stały się z inflacją tego lata. Jakie wnioski?

Inflacja się nie zatrzymuje. Wbrew oczekiwaniom ekonomistów i bankowych analityków w sierpniu wcale nie spadła, ale poszła mocno w górę – aż do 16,1%. Co to oznacza dla naszych portfeli? Że inflacja staje się coraz bardziej nieprzewidywalna. I nie tylko. Oto cztery wnioski po najnowszych – dość zatrważających – danych o inflacji

A miało być tak pięknie. W lipcu inflacja wzrosła tylko o 0,1 pkt proc. (a wstępne dane pokazywały nawet stabilizację na poziomie 15,5%), widać było, że ceny paliw na stacjach spadają, a duża część ekonomistów zaczęła przewidywać hamowanie wskaźnika.

Zobacz również:

Rzeczywistość zweryfikowała te prognozy. GUS pokazał w środę odczyt 16,1%, o 0,5 pkt proc. wyższy niż za lipiec. Co rosło najmocniej? Na razie mamy wstępne dane, ale wynika z nich, że nośniki energii (węgiel, gaz, prąd, ciepło) zdrożały aż o 40% w porównaniu z sierpniem poprzedniego roku. Żywność poszła w górę o 17,4%, a paliwa o 23% (choć względem lipca staniały o 8%). Oto cztery wnioski, które wynikają z tych – dość zaskakujących – danych o inflacji.

1. Inflacja stała się nieprzewidywalna. Płyniemy pełną parą w gęstej mgle

Tego, że inflacja wyrwała się spod kontroli banku centralnego i rządu, chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje. Ale wszystko wskazuje na to, że procesy kształtujące ceny w gospodarce także nie mieszczą się już w modelach makroekonomicznych. A to jest poważny problem. Dlaczego?

Po pierwsze dlatego, że jeśli nawet bank centralny, z najlepszym ponoć aparatem analitycznym, nie jest w stanie przewidzieć inflacji, to na czym chce bazować swoją politykę? Po drugie ten sam problem mają banki komercyjne, które na tych prognozach opierają swoje działania.

Z prognoz zebranych przez PAP Biznes wynika, że żaden z dużych banków nie zakładał takiego obrotu sprawy. Najwięksi pesymiści przewidywali inflację na poziomie 15,7%, a więc leciutki wzrost z 15,6% w lipcu. Na rynku panowało przekonanie, że wzrosty inflacji rzeczywiście się kończą. A jeśli na tych przewidywaniach oparte zostały decyzje finansowe, to możemy za chwilę na rynku zobaczyć gwałtowne dostosowanie do nowych realiów.

Co robić w takiej niepewności? Wydaje mi się, że lepiej lokować oszczędności w mniej ryzykownych instrumentach. Jeśli dynamika cen miałaby nie spowalniać, to nadal bardzo atrakcyjne pozostają obligacje indeksowane inflacją. Atrakcyjne to nie znaczy, że na pewno pomogą z inflacją wygrać, trzeba to raczej traktować jako ograniczanie strat.

Co to oznacza dla naszych oszczędności? Tuż po publikacji odczytu zareagowały obligacje. Rentowność 10-letnich papierów wzrosła prawie o 0,3 pkt proc. Osłabił się trochę złoty, ale jednak wrócił do wcześniejszych poziomów. Zobaczymy, czy wzrośnie WIBOR, który ostatnio ustabilizował się prawdopodobnie w oczekiwaniu na koniec cyklu podwyżek stóp procentowych.

2. Inflacja stała się nieracjonalna. Czeka nas „recesflacja”?

Czy daliśmy się uwieść przez premiera Morawieckiego i prezesa Glapińskiego ich opowieściom o „putinflacji” i zewnętrznych źródłach drożyzny? Paliwa zaczęły tanieć, notowania surowców i żywności na światowych rynkach wróciły do poziomów sprzed wybuchu wojny, a inflacja jak galopowała, tak galopuje.

Ekonomiści w oparciu o wstępne dane oszacowali inflację bazową na około 10%. Inflacja bazowa to wskaźnik, który pokazuje, o ile rosną ceny w gospodarce, jeśli wyjmie się z nich żywność i energię – czyli teoretycznie te najbardziej zmienne kategorie, które są zależne od czynników globalnych.

A to oznacza, że nawet gdyby żywność przestała drożeć, ropa i gaz się ustabilizowała (i złoty przestał osłabiać), to i tak zostaniemy z dwucyfrową inflacją. Co ją napędza? Nadmierny popyt. Nadmierny względem tego, co gospodarka jest w stanie wyprodukować.

Skąd się ten popyt bierze? W dużej części z dosypywania przez rząd kolejnych dziesiątków miliardów złotych z przeznaczeniem na konsumpcję. Jeśli gospodarstwom domowym przybywa pieniędzy szybciej, niż przybywa na rynku tego, co można za nie kupić – to nie ma szans, inflacja musi rosnąć. Dałoby się to zahamować, gdyby te nadwyżki zostały przeznaczone na oszczędności, a nie konsumpcję. Ale realne stopy zwrotu są w tej chwili ujemne na przytłaczającej większości instrumentów.

Nawet 12-letnie rodzinne obligacje skarbowe kupione w sierpniu 2021 r. w drugim roku odsetkowym dają 17%. To netto odrobinę więcej niż inflacja, ale trzeba przecież uwzględnić jeszcze podatek Belki! Oczywiście, te 17% właściciel obligacji zarobi między sierpniem 2022 r. a sierpniem 2023 r., jednak kto zagwarantuje, że za rok inflacja spadnie, skoro jej szczyt był już ogłaszany tyle razy?

Co więcej, wydawało się, że spowolnienie gospodarcze pomoże w zwalczeniu inflacji. GUS podał w środę także dane o wzroście PKB. I chociaż w ujęciu rocznym II kwartał wypadł nieźle (plus 5,5%), to w porównaniu z I kwartałem polska gospodarka jest na minusie o 2,1%! To pierwszy taki spadek od II kwartału 2020 r., czyli od wybuchu pandemii.

A więc gospodarka hamuje, a inflacji to nie rusza. I to jest chyba najbardziej przerażający wniosek. Bo oznacza on, że nie wystarczy spowolnienie do opanowania cen. Potrzebne jest potężne tąpnięcie z bezrobociem i bankructwami. A na to chyba nikt nie jest gotowy.

Czytaj też: Wzrost cen zżera nam pensje, ale dane pokazują, że… nie zaczęliśmy jeszcze oszczędzać na zakupach! Ostatnia szansa, by wziąć sprawy w swoje ręce

3. Inflacja stała się niekontrolowalna. Czy NBP może coś zrobić? I czy chce?

Przez cały cykl zacieśniania polityki pieniężnej, począwszy od października 2021 r., NBP nie chciał zdradzić, co zamierza robić. Pierwsza podwyżka była całkowitym szokiem dla ekonomistów i inwestorów. A prezes Glapiński rezolutnie chwalił się, że celowo wprowadzał wszystkich w błąd: „wczoraj RPP podniosła stopy procentowe ku pewnemu zaskoczeniu rynku. Chcieliśmy, aby tak się to odbyło” – mówił na konferencji.

W kolejnych miesiącach NBP nie chciał nawet zadeklarować, że wszedł w cykl podwyżek, a pytania o kolejne decyzje zbywał stwierdzeniami typu: „nie wiem, co zrobimy w tej sprawie za miesiąc” (kwiecień 2022 r.).

W międzyczasie doszło do wielkiej zmiany w filozofii komunikacyjnej największych banków centralnych świata. Zarówno Europejski Bank Centralny i amerykańska Rezerwa Federalna przyznały się, że czasy są wyjątkowo nieprzewidywalne i że trzeba na razie zawiesić politykę forward guidance, czyli komunikowania ścieżki stóp procentowych.

Ale wtedy właśnie prezes NBP uznał, że przyszedł moment, by w końcu podzielić się ze światem doprecyzowaną wizją polityki pieniężnej w najbliższych miesiącach. Preludium mieliśmy w czasie słynnego już wywiadu na sopockim molo, a dwa dni temu ukazał się wywiad z Adamem Glapińskim, w którym zapowiedział jeszcze tylko jedną lub dwie podwyżki o 0,25 pkt proc. na najbliższych posiedzeniach.

I ta wizja pozostała aktualna całe dwa dni, aż do dzisiejszego odczytu danych, który stawia pod mocnym znakiem zapytania hamowanie inflacji.

Czy NBP ma jakiś wpływ na inflację? Ostre podwyżki stóp procentowych doprowadziły do załamania akcji kredytowej, zwłaszcza w segmencie mieszkaniowym. Firmy mają problem z pozyskiwaniem finansowania, emisje obligacji korporacyjnych się zatrzymały, na GPW nie weszła w tym roku jeszcze żadna nowa spółka (poza kilkoma przenosinami z NewConnect). A inflacja nie zwalnia.

Z drugiej strony, rząd doraźnie łagodzi skutki wyższych stóp procentowych – na przykład wprowadzając wakacje kredytowe. Gdyby mogli po nie sięgnąć tylko ci najbardziej potrzebujący, to miałoby to sens. Ale efekt jest taki, że korzystają z nich tysiące dobrze sobie radzących kredytobiorców, którzy zaoszczędzone pieniądze mogą przeznaczyć na nadpłatę kredytu albo konsumpcję.

Problem jednak w tym, że nie ma chyba znaczenia, czy NBP może coś zrobić. Bo nawet jakby mógł, to nie ma ochoty. „Nie chcemy na siłę tłumić gospodarki zbyt wysokimi stopami procentowymi utrzymywanymi za długo” – powiedział Glapiński w przywoływanym już wywiadzie sprzed dwóch dni. W styczniu deklarował zaś, że „nie jesteśmy skłonni zapłacić ceny masowego bezrobocia” za zwalczenie inflacji.

To dość twórcza interpretacja mandatu NBP, mówiąc delikatnie. Ustawa o NBP stwierdza, że „podstawowym celem działalności NBP jest utrzymanie stabilnego poziomu cen”. Druga cześć mandatu to wcale nie jest dbanie o niskie bezrobocie czy zrównoważony wzrost gospodarczy, ale wspieranie polityki gospodarczej rządu, pod warunkiem, że nie ogranicza to podstawowego celu NBP.

Taka konstrukcja jest specjalnie zaprojektowana, by bank centralny mógł być bezwzględny w swoich działaniach i nie przejmować się innymi czynnikami. Wygląda jednak na to, że dla obecnego kierownictwa NBP to walka z inflacją nie może przeszkadzać we wspieraniu rządu.

4. Inflacja staje się nie do zwalczenia. I zostanie z nami na długo

W takich warunkach wydaje się nieuchronne, że inflacja zostanie z nami na dłużej. Na dużo dłużej. Skoro nikomu nie zależy na prawdziwej walce z nią, trzeba liczyć, że zrobią to za nas inni. Być może strefa euro i USA tak mocno schłodzą swoje gospodarki, że recesja ogarnie cały świat – a wtedy ceny zaczną spadać i w Polsce.

Szkoda tylko, że nie będzie nas stać nawet na te przecenione dobra, bo będziemy starali się wiązać koniec z końcem. A nawet gdyby jakimś cudem inflacja zaczęła spadać – ale nie z 16% na 12%, tylko tak solidnie, w okolice celu inflacyjnego – czeka nas jeszcze rachunek za „niską” inflację obecnie.

Bo przecież nadal funkcjonują rządowe Tarcze antyinflacyjne, które w głównej mierze sprowadzają się do obniżenia VAT i akcyzy na żywność, paliwa, energię i nawozy. A kiedyś trzeba będzie te podatki ponownie podnieść. To zaś oznacza skokowy wzrost cen. Kiedy rząd się na to zdecyduje? Żaden moment nie będzie dobry, a każdy miesiąc obowiązywania kosztuje budżet miliardy złotych.

A może się mylę, może to tylko czarnowidztwo i sianie defetyzmu? Może inflacja zacznie spadać, gospodarka się zachwieje, ale utrzyma na nogach, rynki energii i surowców się ustabilizują, zrestartowane elektrownie atomowe i szybko powiększone moce w OZE przywrócą tani prąd, a pieniądze z Unii rozkręcą inwestycje. Jak myślicie?

Źródło zdjęcia: geralt/Pixabay

Subscribe
Powiadom o
45 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Jakub
2 lat temu

Zdziwieni? a nawet jeszcze po 3k na gospodarstwo nie zaczęli wypłacać

Admin
2 lat temu
Reply to  Jakub

A zaczną wypłacać po 3k na osobę, a nie na gospodarstwo, bo się podobno okazało przy wnioskach o dodatek węglowy, że w jednym mieszkaniu są cztery oddzielne gospodarstwa domowe i każde wnioskuje o 3k ;-). Jak to możliwe, że tacy durnie siedzą w ministerstwach i to wymyślają 😉

Mario
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Tu mamy hit z Rybnika – miejscowy OPS otrzymał 4 wnioski od gospodarstw, które zajmują pomieszczenie o powierzchni nieprzekraczającej… 40 metrów kwadratowych!”

https://www.rybnik.com.pl/wiadomosci,hit-w-malym-mieszkaniu-o-dodatek-weglowy-wnioskuja-4-gospodarstwa,wia5-3266-53214.html

Konrad
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Podobno już poprawione. Durnie, bo u nich wszystko na kolanie pisane, na szybko.

Jacek
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Dawno temu już się zorientowałem, że ta szajka stosuje taktykę współrozkradania Polski polegającą na uczynieniu wspólnikami tego procederu jak najwięcej obywateli. Dlaczego? Demokratycznie daje PiSowi szansę na utrzymanie poparcia roszczeniowego elektoratu, a gdyby mimo wszystko utracili większość i ktoś wreszcie ich rozliczył, to wszystkich dojących budżet przecież nie zamkną.

Matt
2 lat temu

Ja widzę na razie czarno, inflacja zacznie rosnąć szybciej, dolar poleci na 6-7 zł, NBP spanikuje i podniesie stopy na powiedzmy 15 lub więcej %, wypłynie fala bankructw firm i osób prywatnych, banki zaczną upadać, bezrobocie ponad 20%.

Admin
2 lat temu
Reply to  Matt

Zgoda, w czarnym scenariuszu to będzie tak wyglądało. Ale Turcja nie upadła, ani Argentyna. A mają inflację rzędu 70%. Następuje szybkie biednienie ludzi, ale nie ma twardego defaultu

Racjonalny
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Następuje topnienie oszczędności (i tym samym utrata kapitalu) – akurat Turcja przy bardzo wysokiej inflacji ma niskie stopy procentowe. To oznacza,że oszczędności topnieją,a więc i kapitał jest coraz mniejszy, następuje ucieczka kapitału w dobra trwałe (nieruchomosci), złoto czy w waluty zagrani zne…a więc nie ma inwestycji…brak inwestycji generuje brak rozwoju,bezrobocie,stagnację,itp. Czyli mamy replay z PRLu – rozkręcenie inflacji żeby zapełnić budżet, która przekształciła się w hiperinflację. Jak wyglądały inwestycje od mniej więcej roku 1980 to wszyscy wiemy – praktycznie ich nie było…społeczeństwo zbiednialo na tyle,że w latach 90tych wystarczyła kwota będąca równowartością ceny średniej klasy auta,aby zostać właścicielem całej fabryki… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  Racjonalny

Tyle, że przy 70-80% inflacji już chyba wzrost cen nieruchomości nie nadąży

Grzegorz
2 lat temu
Reply to  Matt

Zgadzam się z opinią. Jak już wcześniej pisałem na taką chorobę musi przyjść gorączka która ja wyleczy albo ewentualnie będzie sztuczne podtrzymanie choroby przez znacznie dłuższy czas.
Wtedy będzie to choroba przewlekła, która jak wiadomo dla pacjenta jest docelowo znacznie gorsza i wyniszczającą.
Takie medyczne porównanie ale myślę że dobrze odzwierciedla sytuację 😉

Admin
2 lat temu
Reply to  Grzegorz

Zgadza się

karpiofil
2 lat temu

Inflacja bazowa 10%. Realne stopy na głębokim minusie. Powszechna akceptacja dla podnoszenia cen bo wojna i prąd drożeje. Czy kiedykolwiek wcześniej zdarzyło się, że z tak wysokiej inflacji jakiś kraj wyszedł bez recesji i bezrobocia?

Admin
2 lat temu
Reply to  karpiofil

Wydaje mi się, że nie. Nie znam takiego przypadku. Ale teraz mamy erę dodruku pieniądza bez ograniczeń, więc teoretycznie możemy manewrować podażą pieniądza i delewarować gospodarkę stopniowo

Wojtek
2 lat temu

A ja jestem dobrej myśli. Mam dziwne przeczucie, że jesteśmy już blisko dna. Zostaje tylko usiąść na ławeczce w kształcie Polski i czekać na wybory. Mam tylko nadzieję, że tym razem po zmianie władzy, na poważnie weźmiemy się za rozliczanie rządzących. I to nie polityczne, ale karne.

Admin
2 lat temu
Reply to  Wojtek

Będziemy blisko dna jak zaczną działać mechanizmy, które rząd próbuje wyłączyć, tzn. jeśli ceny wysokie, to zwijamy popyt. Wtedy inflacja obniża się pod własnym ciężarem

Mario
2 lat temu
Reply to  Wojtek

Ok. Zgoda. Roliczajmy. Moim zdaniem najpierw powinniśmy sprawy ekonomiczno-gospodarcze uporządkować, a potem rozliczać, bo rządzącym zabraknie czasu i siły do pracy. Na twarde rozliczanie jest drugą kadencja, kontynuacja pierwszej. Dotychczas rządy działały na zasadzie „każdy każdego rozlicza”, skupiali się na osobistych wojnach, a nie na tym do czego zostali powołani, czyli służbie narodowo, aby nam, Polakom żyło się lepiej, a nie coraz gorzej, coraz bardziej nas dojeżdżają

Jacek
2 lat temu
Reply to  Wojtek

Już kiedyś PO miała rozliczać PiS z afer i pamiętamy, że wyszło z tego wielkie nic. Niestety masowy mord Polaków w dobie koronapaniki był skwapliwie wspierany przez przytłaczającą większość posłów i nie zostaną oni nawet rozliczeni politycznie przez wyborców.

Adam S.
2 lat temu
Reply to  Jacek

Prawda 🙂

Raider
2 lat temu

Baśń o koniku polnym i mrówce. Dla pisowskiego konika polnego nadchodzi po długim lecie zima. Pewnie niektórzy wyborcy pisu jej nie przeżyją, ale jest to ryzyko, na które PiS jest gotów.

Admin
2 lat temu
Reply to  Raider

Jeszcze walczy. Jest zapowiedź 14 emerytur na stałe i 15-tej w gratisie 😉

Mario
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Nie emerytur, a „świadczeń dodatkowych”. Panie Macieju, nie powielajmy propagandy PiS, tzn. „kłamstwo powielone kilka razy, staje się prawdą*. To nie są emerytury

Admin
2 lat temu
Reply to  Mario

Fakt, pouczenie przyjęte

E.G
2 lat temu

Spójrzmy jak rozumuje psuj Kaczyński. Drukowanie i rozsypywanie na lewo i prawo pieniędzy może zapewnić wygraną, ale jeżeli do reszty zniszczy gospodarkę i Pis przegra, to też wygrał bo państwo w ruinie odziedziczy opozycja i trzeba będzie wprowadzić bolesne reformy. To podniesie notowania Pis który ludowi dawał, nie zabierał i wtedy pojawi się dla Pis szansa na wygraną w następnych wyborach. Pisowskie zawsze musi być na wierzchu. Tego typu bawienie się państwem w imię partyjnych interesów Pisu jest hańbą ocierającą się o zdradę kraju .

Admin
2 lat temu
Reply to  E.G

To prawda, każdy scenariusz dla PiS jest dobry. Jak wygra wybory, to zacznie ratować gospodarkę (na Węgrzech Orban tak robi – tam już stopy powyżej 10% i nikt się nie przejmuje, że bezrobocie wzrośnie). A jak przegra – to będzie opowiadał, że za jego czasów takiej biedy nie było. I za cztery lata spróbuje wrócić. Pytanie czy znajdzie się tylu Polaków, którzy w to uwierzą.

T-1000
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

On już dziś się nie nadaje do sprawowania władzy a co dopiero za 4 lata???

E.G
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Niestety poparcie Pis na dziś to 30 %. Co trzeciemu Polakowi podoba się inflacja , zima bez ogrzewania i ciepłej wody , wytruta Odra , rezygnacja KPO , kupczenie głosami posłów za posady dla rodzin , jednowładztwo Kaczyńskiego, brak nadzoru nad systemem bankowym Polski, przygotowywanie społeczeństwa do wyjścia z UE, TVP jako tuba propagandowa Pis i wiele wiele innych .Krótko mówiąc co 3 Polak to idiota.

Admin
2 lat temu
Reply to  E.G

Zimy bez ogrzewania jeszcze nie było 🙂

Grzegorz
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Jak tak dalej pójdzie to może się okazać że za obecnej kadencji jeszcze ta bieda się pojawi i nie będą mieli na kogo zwalić winy. Chociaż pewnie jak zwykle jakiegoś wroga winowajcę znajdą.

Olek
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Jak opozycja wygra wybory, to musi się zebrać i szybciutko powsadzać pisowców do więzień, i to na znacznie dłużej niż cztery lata, to problemu z kolejnymi wyborami nie będzie 🙂

Admin
2 lat temu
Reply to  Olek

Branża deweloperska odetchnie. Może rynek mieszkań padnie na pysk, ale rynek budowy więzień będzie w rozkwicie. A i projektantom wnętrz coś skapnie, bo najwyżsi dostojnicy państwa PiS będą zapewne postulowali o bardziej luksusowe cele 😉

Roman
2 lat temu
Ppp
2 lat temu

Jak realna stopa procentowa zbliża się do -10%, to nie ma czego przewidywać, obserwować czy kontrolować – po prostu trzeba drzeć stopy do góry. Bogatsze banki centralne mogłyby jeszcze interweniować na rynkach walutowych, ale to nas nie dotyczy.
Bezrobocie wynosi tym momencie 4,9% i SPADA (od Stycznia z 5,5% na 4,9%) – zatem tym bym się nie przejmował. Z wielu źródeł słychać raczej narzekania na brak pracowników.
Pozdrawiam.

jsc
2 lat temu
Reply to  Ppp

(…)Bezrobocie wynosi tym momencie 4,9%(…)
W sytuacji, gdy ok. 40% nie ma prawa do rejestracji… to te dane są bardzo rzetelne.

SirAdi
2 lat temu

A ja uważam, że przeceniacie rolę rządu średniego kraju i jego banku centralnego we wpływie na obecną sytuację. Wręcz śmiem twierdzić, że „dodruk” pożądanego na świecie dolara i tym samym wypychanie części inflacji poza USA, ma większy wpływ na inflację w Polsce, niż „dodruk” mało pożądanej globalnie złotówki.

T-1000
2 lat temu

Otwieram popcorn i obserwuje, aż to wszystko w końcu pierdyknie…

Jan
2 lat temu

Panowie pomóżcie bo ręcę opadają…czy to już definitywny moment na zamianę całej gotówki w pln na USD i CHF? Zamieniam małymi kwotami od kilku miesięcy w oczekiwaniu na lepszy kurs ale jest coraz gorzej a pracowałem na to latami ….

Admin
2 lat temu
Reply to  Jan

Za chwilę będzie o tym tekst 🙂

Konrad
2 lat temu

Aż strach iść teraz np w obligacje 4-letnie. Można się nie doczekać odsetek inflacyjnych po 2 roku, bo uznają, że rząd nie stać na wypłatę :/
No chyba, że dodrukują jak będzie trzeba.

Lukasz
2 lat temu

Witam, Dopiero stram się zbierać wiedzę ekonomiczną, aby lepiej móc rozumieć to co się dzieje. Dlatego proszę o wyrozumiałość, lecz nurtuje mnie jedna wątpliwość. Na podstawie wszystkiego co do tej pory przeczytałem spodziewałbym się, że wyceny obligacji skarbowych długoterminowych powinny spaść po ogłoszeniu wyższej inflacji. Mechanizm którego bym się spodziewał to w skrócie wyższy odczyt inflacji wpływa na wyższe stopy procentowe, a te są tendencja do wyżej oprocentowanych nowo emitowanych obligacji. Jako efekt końcowy spodziewałbym się niższej wyceny starych obligacji długoterminowych jako tych niżej oprocentowanych, a więc potencjalnie mniej atrakcyjnych. Prosze o skorygowanie mojego myslenia. Gdzie popełniam blond w zrozumieniu… Czytaj więcej »

Admin
2 lat temu
Reply to  Lukasz

Dobrze Pan myśli i to się zapewne zdarzy. To nastąpi w momencie, gdy wszędzie zacznie inflacja spadać, a u nas nie

jsc
2 lat temu

(…)recesflacja(…)Po co te słowotwórstwo jak jest już stagflacja?

Admin
2 lat temu
Reply to  jsc

Recesflacja to taka gorsza stagflacja

jsc
2 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Czyli jest takie słowo… a gdzie mogę zobaczyć definicję?

Admin
2 lat temu
Reply to  jsc

Na „Subiektywnie o finansach”.

Andre
2 lat temu

Znaleźli świetny dla nich sposób na częściową dewaluację długu i zdobycie dodatkowych pieniędzy na kiełbasę wyborczą. Dodatkowych bo wysoka inflacja powoduje większe wpływy do budżetu. A wszystko kosztem zubożenia obywateli.
Wybory już blisko, więc trzeba spodziewać się jeszcze większego rozdawnictwa, dodruku i niszczenia pieniądza.
Po nich choćby potop..

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu