Indeks WIG20 zaliczył przed chwilą najniższe notowanie od roku, a indeks szerokiego rynku WIG „zniszczył” wszystkie zyski, które osiągnął od stycznia. Polskie akcje należą do najmniej pożądanych w Europie. Tymczasem na innych rynkach panuje hossa i nastrój oczekiwania na niższe stopy procentowe oraz przyspieszenie gospodarki. Co się dzieje? Czyżby inwestorzy światowi obawiali się inwestować pieniądze w polskie akcje ze względu na coraz głośniejsze odgłosy wojny? A może chodzi zupełnie o coś innego?
Polska giełda jest w tym roku wyraźnie słabsza od giełd z regionu. Licząc od początku roku, indeks szerokiego rynku WIG w zasadzie wcale nie urósł, podczas gdy niemiecki DAX poszedł w górę o 14%, czeski PX o 19%, a węgierski BUX o 30% (stan na wczoraj). Czy to wina Donalda Trumpa?
- Czym różni się oszczędzający Niemiec lub Francuz od Polaka? Jakie rodzaje lokat bankowych chwytają nas za serce? Niemiecka aplikacja to sprawdziła [POWERED BY RAISIN]
- Co z dobrymi czasami, które miały nadejść dla funduszy inwestujących w obligacje? Które fundusze warto wybierać? Nieoczywiste rady eksperta [POWERED BY UNIQA TFI]
- Tak Szwajcarzy walczą o dostęp do gotówki. Co do sekundy mierzą czas dostępu każdego obywatela do najbliższego „wodopoju”. Banki, poczta, bankomaty… [POWERED BY EURONET]
Węgrzy mogą w tym roku cieszyć się z drożejących akcji, podobnie Czesi, a nawet Niemcy, którym przecież nie wiedzie się najlepiej, gdyż recesja ich nie opuszcza, a nad ich sektorem motoryzacyjnym i energetyką zbierają się coraz ciemniejsze chmury. Tymczasem na giełdzie nad Wisłą nastroje są minorowe. Indeks szerokiego rynku WIG stoi w okolicy zera, licząc od początku stycznia, a WIG20 – czyli indeks najbardziej płynnych i największych polskich spółek – staje się przedmiotem kpin i żartów.
Zawsze nim był, ale fakt, że znów jest na poziomie, na którym był w 1999 r., czyli ponad ćwierć wieku temu, nie zachęca do inwestowania. Od zawsze kulą u nogi indeksu WIG20 są spółki z udziałem Skarbu Państwa, jednak słabości z 2024 r. tylko składem indeksu wytłumaczyć się nie da.
Notowania WIG20 od 1998 r.
Źródło: Stooq
Co powoduje, że ceny polskich akcji są w tym roku tak żenująco niskie? Czy inwestorzy opuszczają z kapitałem warszawski parkiet w obawie o eskalację konfliktu w Ukrainie i przybliżenie się go do naszych granic? A może są także i inne czynniki przez które polskie akcje – po krótkiej euforii na fali zmiany władzy i oczekiwań na bardziej sprzyjające rynkowi podejście – znów popadły w niełaskę?
Odgłosy wojny w Ukrainie, ale to nie wszystko
Giełda generalnie stara się antycypować to, co wydarzy się w przyszłości (jeśli już reaguje na bieżące wydarzenia, to muszą one być nieoczekiwane i spektakularne). Jednym z najważniejszych wydarzeń ostatnich lat w naszym regionie, które miało wielki wpływ na warszawską giełdę w 2022 r., była agresja rosyjska na Ukrainę. Ona wciąż trwa i przybiera ostatnio na sile, a coraz większą rolę odgrywa w niej oczekiwanie na to, co zmieni się w NATO.
Po wygranej Donalda Trumpa w wyścigu do Białego Domu istnieje prawdopodobieństwo przyspieszenia trendu wycofywania się USA z roli „globalnego policjanta”. Trump jest znany ze sceptycznego podejścia do NATO, i z tego że nie darzy wielką sympatią prezydenta Ukrainy, za to jakby większą darzy Władimira Putina. Pisaliśmy o tym niedawno w „Subiektywnie o Finansach”. Wielu komentatorów i analityków wskazywało od dawna, że inwestorzy kupujący aktywa w Europie obawiają się zwycięstwa Trumpa w kontekście prognoz dla trwającego konfliktu na Wschodzie.
Skoro tak, to można by przyjąć, że inwestorzy bardzo uważnie obserwowali sondaże odnoszące się do szans kandydatów na prezydenta USA. Co ciekawe, właśnie od okolic połowy lipca – gdy po słynnym zamachu zaczęły rosnąć notowania Trumpa – WIG zaczął słabnąć w stosunku do innych giełd naszego regionu. A już na stałe „rozjechał się” z nimi od początku września. Dokładnie 19 listopada, gdy minęło 1000 dni od rozpoczęcia wojny na Ukrainie, WIG20 zanotował najniższy poziom od roku i znalazł się niemal tak nisko, jak tuż po ataku Rosji na Ukrainę.
Notowania WIG, DAX, BUX i PX w 2024 r.
Źródło: TradingView
Być może strach przed wojną – a w każdym razie przed inwestowaniem w kraju, który może być bezpośrednio narażony na konsekwencje jej ewentualnego rozszerzenia – ma znaczenie dla decyzji inwestorów dotyczących tego, gdzie lokują swoje pieniądze. Ale z drugiej strony nie było w ostatnim czasie ani jednej sesji, w której skala spadków przekraczałaby 3%. A to oznacza, że nikt w panice nie wyprzedaje polskich akcji i nie ewakuuje pieniędzy bez względu na koszty.
Po drugie, nie widać znaczącego słabnięcia złotego do innych walut, co miało miejsce w 2022 r., gdy Rosja zaatakowała kraj ze stolicą w Kijowie. Pamiętamy przecież chyba wszyscy, jak kurs dolara w kilka miesięcy urósł z 4 zł do 5 zł, a przed kantorami stały kolejki ludzi w panice kupujących obce waluty. Trudno dziś doszukiwać się analogii do tamtej sytuacji. Wtedy rzeczywiście wśród inwestorów panowała duża obawa.
Notowania USD/PLN – 5 lat
Źródło: TradingView
Zachowanie złotego podpowiada nam, że choć odgłosy wojny mogą być czynnikiem, który wpływa na decyzję o unikaniu zakupów polskich akcji, to jednak należy też poszukać innych czynników słabości warszawskiej GPW. Zwłaszcza, że rentowność polskich obligacji – inny parametr mierzący skalę obaw inwestorów przed przyszłością – w ostatnich dniach raczej spada (w przypadku 10-letnich inwestorzy żądają 5,6% rocznie). Gdyby inwestorzy spodziewali się wplątania Polski w wojnę – z pewnością mielibyśmy wzrost rentowości obligacji, a nie jej spadek.
Inwestorzy zagraniczni rozczarowani. Pozbywają się (nie)tanich akcji
A może czynnik wojenny i „trumpowy” trzeba uzupełnić o czynnik „polityczny”? Gdy jesienią 2022 r. warszawska giełda przypominała powojenne zgliszcza, nagle pojawili się kupujący z zagranicy. Poszły wielkie zlecenia kupna polskich akcji od zarządzających gigantycznymi funduszami – to widać po tygodniowych i miesięcznych „świecach” na wykresach notowań WIG czy WIG20 z tamtego okresu. Dlaczego wtedy zagranica rzuciła się na polskie akcje? I dlaczego dziś się już nie rzuca?
Moim zdaniem z dwóch powodów. Primo: wtedy akcje były niezwykle tanie. Generalnie polski rynek giełdowy jest zazwyczaj w gronie najtańszych na świecie, jeśli mierzymy to choćby wskaźnikiem C/Z (cena do zysku). Wtedy jednak było niesamowicie wprost tanio. Wskaźnik C/Z dla WIG20 spadł wczesną jesienią 2022 r. w okolice 6,5. To był poziom nie widziany od 15 lat, czyli od dna wielkiego krachu finansowego.
Profesjonalni zarządzający po prostu musieli w końcu zdecydować się na wykorzystanie tej wielkiej przeceny, do jakiej doszło na polskiej giełdzie wskutek kiepskiej jakości zarządzania spółkami przez politycznych nominatów poprzedniej władzy.
Notowania WIG20 P/E (C/Z) – 20 lat
Źródło: Stooq
Secundo: wtedy w perspektywie pojawiała się zmiana władzy w Polsce. Co prawda do wyborów parlamentarnych pozostawał jeszcze rok, ale – jak wiemy – giełda lubi antycypować wydarzenia, a poprzednia ekipa rządząca nie należała do ulubieńców inwestorów. Może i ich zbytnio nie odstraszała, ale z pewnością nie byli nią zachwyceni. Utrzymywanie dobrych relacji z USA pomagało, jednak szkodził konflikt z Komisją Europejską (oraz brak liberalnych reform ekonomicznych, za to forsowanie pro-socjalnych rozwiązań).
W kwietniu 2024 r. – po niespełna dwóch latach hossy i wzroście indeksu WIG o 50% oraz wskaźnika WIG20 o jakieś 35-40%, parametr C/Z dla tego ostatniego indeksu doszedł aż do poziomu ponad 21 – a to już relatywnie dużo. Z tych mniej więcej pułapów zawracał i rozpoczynał bessę zarówno w 2017 r., jak i w 2019 r. Co prawda na początku 2021 r. wskaźnik C/Z doszedł aż do poziomu 30, ale to był już rekord wszechczasów. Wiosną 2024 r. inwestorzy po prostu doszli do wniosku, że jest już na GPW dość drogo – jak na standardy polskiej giełdy, oczywiście.
Poza tym, w tym roku daje się odczuć rozczarowanie inwestorów nową ekipą rządzącą. Koalicja 15 października wiele obiecywała, ale do tej pory niewiele zrobiła. Ze 100 konkretów na 100 dni rządów (lista Koalicji Obywatelskiej) zrealizowanych zostało tylko około 30. Z przeprowadzonego kilka tygodni temu sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski wynikało, że 51,4% badanych uważa, iż rząd Donalda Tuska nie wywiązuje się z wyborczych obietnic.
Ekipa premiera Donalda Tuska zdaje się być „administratorską”, a nie reformatorską, żadnych liberalnych reform na horyzoncie nie widać, za to deficyt budżetowy ma sięgnąć w 2025 r. aż 289 mld zł. Słynny neoliberalny ekonomista Leszek Balcerowicz poświęcił całą jesień na wystąpienia i wywiady w których grzmiał: „w polityce gospodarczej i fiskalnej nie widzę różnicy między rządem PiS a rządem Tuska”. A inwestorzy oczekiwali właśnie zmian – lepszego zarządzania spółkami, uporządkowania polityki podatkowej, wprowadzenia mechanizmów pozwalających firmom szybciej zarabiać pieniądze.
Z tego też powodu, giełdzie warszawskiej brakuje „konia pociągowego” – narracji, która by ją napędzała i czyniła akcje atrakcyjnymi. Gdy bowiem inwestorzy patrzą w przyszłość, w 2025 r., to co widzą? Kraj administrowany przez ostrożną władzę, która tkwi w skomplikowanej sytuacji geopolitycznej. Kraj z niezbyt nowoczesną i już nie tak rączą jak jeszcze niedawno gospodarką, która może zacząć kuleć przez problemy gospodarcze Niemiec, z którymi wciąż ma mocne więzy, a z pewnością będzie mieć narastający, poważny problem demograficzny.
Jeśli mowa o braku pozytywnej narracji, to trzeba także wspomnieć o tym, że „lokomotywy wzrostu”, jakimi były banki i spółki deweloperskie od jesieni 2022 r. do wiosny 2024 r, straciły rozpęd. Indeks WIG-banki od początku 2024 r. jest tylko 6% na plusie, bo mimo iż sytuacja fundamentalna pożyczkodawców jest bardzo dobra, to rynek już dyskontuje cykl obniżek stóp (a niskie stopy to nie jest dobre środowisko dla banków, lepszym są wysokie).
Z kolei indeks WIG-Nieruchomości co prawda jest na 22% plusie, ale to już nie ten pęd wzrostowy co w 2023 r., a momentum zostało wytracone głównie przez brak na horyzoncie kolejnych programów dopłat do kredytów.
Inwestorzy mają powody do narzekania
W dodatku wielkie rozczarowanie w związku z rządem Tuska spotyka inwestorów indywidualnych. Od lat utyskują oni na 19-procentowy podatek Belki od zysków kapitałowych. W Ogólnopolskim Badaniu Inwestorów przeprowadzanym co roku przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych jest on wskazywany zawsze jako jedna z dwóch największych „kul u nogi” inwestorów operujących na GPW. Wiele oczekiwano po dojściu do władzy liberalnej ekonomicznie, przynajmniej deklaratywnie, Koalicji Obywatelskiej.
Szef resortu finansów Andrzej Domański obiecywał obniżkę podatku Belki od 2025 r., ale dosłownie przed chwilą zmienił zdanie i mówi już o 2026 r. Wciąż utrzymuje, że „ten podatek zostanie ograniczony”, choć dodaje, że „całkowitej likwidacji podatku od zysków kapitałowych nie będzie”. A może za kilka miesięcy dowiemy się, że jednak podatek Belki zostanie ograniczony dopiero od 2027 r., albo od 2028? No cóż, widać że nowej ekipie rządzącej trudno jednak pozbyć się kilku miliardów złotych wpływów budżetowych (w 2023 r. z tytułu tegoż podatku „zarobił” 9 mld zł).
Inwestorów spotkał także zawód po niezbyt udanej ofercie publicznej Żabki, która zaangażowała sporo kapitału, odciągając go od innych spółek. Sieć dyskontów weszła na warszawski parkiet budząc wielkie nadzieje, bo w końcu była to największa oferta od jesieni 2020 r., gdy debiutowało Allegro. Wartość oferty publicznej Żabki wyniosła 6,45 mld zł. Wycena jednej akcji w ofercie wyniosła 21,50 zł, tymczasem obecnie wycena akcji jest w okolicach 18,5 zł.
Problemem jest to, że Żabka została wysoko wyceniona przez sprzedających – jej wskaźnik C/Z tuż po debiucie sięgał 45, gdy dla porównywalnego Dino wynosi 27, a w przypadku Jeronimo Martins (Biedronka) – tylko ok. 17. To oznacza, że oczekiwania wobec wzrostu zysków Żabki są znacznie wyższe, niż wobec wymienionych konkurentów. Pytanie czy spółka będzie potrafiła je „dowieźć”.
Notowania spółki Żabka
Źródło: Stooq
Ten nawracający marazm GPW i nieudane debiuty, nie przynoszące pewnych zysków, wpływają na negatywną atmosferę wokół giełdy jako miejsca lokowania kapitału. Polacy wolą kupować mieszkania („betonowe złoto”), a także obligacje i jednostki funduszy dłużnych. W pierwszych 10 miesiącach 2024 r. do takich funduszy klienci wpłacili o 27 mld zł więcej, niż wypłacili, podczas gdy z akcyjnych wypłacili 326 mln zł więcej, niż wpłacili – wynika z danych portalu Analizy.pl.
Fundusze dłużne są absolutnym hitem na polskim rynku zbiorowego inwestowania, i to pokazuje, jak bardzo Polacy lubią te gwarantowane (przynajmniej w teorii) procenty. A przypomnijmy, że gdy w 2007 r. panowała (do pewnego momentu) wielka hossa na GPW, babcie kupowały w bankowych okienkach fundusze akcyjne – tak było, nie zmyślam.
Podsumowując, kilka czynników składa się na to, że polskie akcje w tym roku mają – delikatnie mówiąc – problem ze wzrostem wyceny i dorównaniem sąsiadom. Tutaj chodzi nie tylko o wygraną Donalda Trumpa i o odgłosy (coraz głośniejsze, nie wahajmy się tego przyznać) wojny na Wschodzie, choć oczywiście to są bardzo ważne części składowe tego zjawiska. Ale, niestety, przyczyny niskich wycen polskich akcji są głębsze.
Czytaj też o inwestowaniu w obligacje: Wyniki funduszy inwestujących pieniądze klientów w obligacje były niezłe od dobrych dwóch lat. Ale jakie będą przez kolejne dwa lata? Po wygranej Donalda Trumpa w wyborach trochę się zmieniło jeśli chodzi o prognozy dla inflacji i stóp procentowych. Czy warto jeszcze wsiadać ze swoimi pieniędzmi do tego pociągu? Radzi Paweł Mizerski, wiceprezes UNIQA TFI.
Czytaj też o kondycji polskiej gospodarki: Najbardziej kontrowersyjny w budżecie państwa na przyszły rok jest duży wzrost zadłużenia i dziury budżetowej, ale wielka rewolucja kryje się gdzie indziej. Dzięki zmianie przepisów podatkowych państwo dostanie mniej pieniędzy, ale do samorządów trafi w przyszłym roku o 25 mld zł więcej niż w tym. Zaś w kolejnych 10 latach będzie to łącznie dodatkowe 350 mld zł. Nie doceniana, ale ważna zmiana priorytetów w budżecie państwa może dużo zmienić wokół nas. O kondycji państwowej kasy, zmniejszaniu dziury budżetowej, inwestycjach i gonieniu Niemiec – mówi Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska.
——————————-
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
——————————
ZAPLANUJ ZAMOŻNOŚĆ Z SAMCIKIEM
Myślisz, że nie masz szans na żywot rentiera? Że masz za mało oszczędności? Że za mało zarabiasz? Że nie umiał(a)byś dobrze ulokować pieniędzy, gdybyś je miał(a)? W tym e-booku pokazuję, że przy odrobinie konsekwencji, pomyślunku i, posiadając dobry plan, niemal każdy może zostać rentierem. Jak bezboleśnie oszczędzać, prosto inwestować i jak już teraz zaplanować swoje rentierstwo – o tym jest ten e-book. Praktyczne rady i wskazówki. Zapraszam do przeczytania – to prosty plan dla Twojej niezależności finansowej. Polecam też trzy inne e-booki: o tym, jak zrobić porządek w domowym budżecie i raz na zawsze wyjść z długów, jak bez podejmowania ryzyka wycisnąć więcej z poduszki finansowej i jak oszczędzać na przyszłość dzieci.
———————–
Żródło okładki: Unsplash