Niedawno były w telewizji reklamy jednej z firm windykacyjnych – Ultimo. Mężczyzna siedzi w łódce i marzy o tym, żeby ktoś spełnił jego marzenie, którym jest oczywiście pozbycie się długów. Znienacka pokazuje się uśmiechnięty pan w marynarce, zachęcający do spełnienia tego marzenia. „Zadzwoń do nas i spłacaj dług w dogodnych ratach”. Wcześniej w ten sam sposób komunikował się ze swoimi „podopiecznymi” Kruk.
Widać, że firmy windykacyjne osiągnęły już taką skalę działalności, że zaczynają stosować te same sposoby docierania do „klientów”, co np. sprzedawcy telefonów: „zadzwoń, skorzystaj z promocji, bo potem będzie za późno”. Czy warto do nich zadzwonić? Co zaproponować? Jak po raz kolejny nie dać się nabrać? Tę notkę kieruję do osób walczących z długami, które otrzymały list od firmy windykacyjnej.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
List od windykatora: lepiej otworzyć, niż nie otworzyć
Gdy dzwonią albo piszą do ciebie ściagacze długów, pierwszą myślą jest nie odbierać telefonu i nie otwierać listu. To normalne, też tak mam, gdy dostaję informację, że nie spłaciłem jakiejś raty, albo podejrzewam, że zrobił mi zdjęcie fotoradar, a w skrzynce jest list z gatunku „sądowych”. O takich sprawach nikt nie lubi myśleć i ja też bardzo łatwo odkładam je na później, odsuwam od siebie i staram się o nich zapomnieć. Niestety, stosunkowo rzadko zdarza się, żeby problem sam się rozwiązał, zwykle do mnie wraca. Pisma z firmy windykacyjnej też lepiej otworzyć i zmierzyć się z problemem.
To najważniejszy krok. Później będzie już z górki. Długi mają miliony ludzi, kłopoty z ich spłatą – też miliony. Ani my pierwsi, ani ostatni. Każdemu się mogło zdarzyć. Znam mnóstwo ludzi, którym udało się w ciągu kilku lat wyjść z długów, czasem dość poważnych. Otwieramy więc list i ustalamy o jaką kwotę chodzi. Niezależnie od tego czy jest duża, czy mała – sprawa jest do załatwienia. tym ludziom od windykacji też zależy, żeby to „pozamiatać” i odhaczyć kolejnego „pacjenta”.
Sprawdź czy dług jest przedawniony
Jeśli dług, z którym przychodzą do Ciebie windykatorzy jest „starszy” niż 10 lat, a po drodze nie zdarzyło się nic, co by zatrzymało bieg przedawnienia, to sąd może pozwolić, żebyś nie płacił. Są różne terminy przedawnienia długów, w zależności od tego za co należały się pieniądze, których nie spłaciłeś. I tak: dług z tytułu debetu na koncie przedawnia się po dwóch latach, tak samo, jak niezapłacone rachunki za telefon. Jeśli nie zapłaciłeś mandatu, też po dwóch latach dług się przedawnia. Jeśli nie zapłaciłeś czynszu lub składki ubezpieczeniowej – przedawnienie wybawi Cię po trzech latach. To samo tyczy się długów z tytułu karty kredytowej, pożyczki, kredytu (licząc od dnia, w którym miałeś obowiązek spłacić). Długi potwierdzone przez sąd przedawniają się po 10 latach.
Czy jeśli dług jest przedawniony, nie powinieneś go spłacać? Cóż, w sądzie masz szansę, że orzeknie on przedawnienie, ale od tego dług nie zniknie. Nie będzie można go dochodzić prawnie, ale będzie nadal obciążał Twoją kartotekę w biurach informacji gospodarczej (np. może utrudnić wzięcie pożyczki, albo telefonu na abonament). Decyzja co robić należy do Ciebie. Jeśli nie zamierzasz spłacać – poinformuj o tym firmę windykacyjną. Ona pójdzie do sądu, sąd ustali, że dług się przedawnił (uważaj żeby nie przegapić rozprawy, bo jak nie podniesiesz zarzutu przedawnienia to sąd może dług „przyklepać”) i będziesz miał to za sobą.
Najpierw plan, potem negocjacje
Z długami trzeba walczyć kompleksowo. Najważniejszą przyczyną, która sprawia, że się nie udaje, jest brak konsekwencji i zwykłe bałaganiarstwo. Zabieramy się za jeden dług, a drugi w tym czasie eksploduje. Przestajemy spłacać ten, który ogarnialiśmy i tracimy wiarygodność. Trzeba zabrać się za to systematycznie. Spisać wszystkie długi, miesięczne raty (w tym te proponowane przez windykatora), okres pozostały do spłaty poszczególnych długów oraz warunki (oprocentowanie). A następnie skonfrontować te wszystkie rzeczy z dochodami.
Spłaty długów nie powinny przekraczać 40% Twojego domowego budżetu, więc tak je zaplanuj, żebyś miał z czego żyć. Zgłoś się do wierzycieli z prośbą rozłożenia długów na dłuższe raty, spróbuj w pierwszej kolejności pozbyć się tych, które są najwyżej oprocentowane, jeśli masz jakieś możliwości podwyższenia sobie najtańszego długu, to spłać nim ten najdroższy. Kredyt konsolidacyjny też wchodzi w grę, ale uważaj, żeby się nie dać wrobić w jeszcze droższy kredyt (oprocentowanie może być niskie, ale sprawę może położyć prowizja lub ubezpieczenie). Najlepiej dopiero po zaplanowaniu tych wszystkich porządków zabierz się za list od windykatora.
Jak negocjować z windykatorem?
Nieważne czy napisał do Ciebie Kruk, czy Ultimo, czy Best, albo jakiś inny windykator – wszyscy mają jeden cel – dogadać się z Tobą, żeby nie trzeba było iść do sądu i wynajmować komornika (jest drogi). W Twoim interesie jest wykazać dobrą wolę i ugrać jak najwięcej. Im starszy dług, tym bardziej elastyczny będzie windykator. Za stare długi ściągacze wierzytelności dostają od banków, firm telekomunikacyjnych i innych wierzycieli tylko 10-20% ich wartości. Za w miarę nowe długi płacą więcej, więc mniej chętnie odpuszczają.
Większą szansę będziesz miał jeśli sam złożysz propozycję ugodową i dobrze ją umotywujesz. Powiedz, że masz takie a takie dochody, tyle a tyle obciążeń i jesteś w stanie płacić tyle a tyle miesięcznie. Nie zaszkodzi zasygnalizować, że poważnie rozważasz ogłoszenie upadłości konsumenckiej (nawet jeśli to będzie blef, windykatorzy czasem miękną, obawiając się, że sąd „przyklepie” redukcję długu). Bądź miły, nie próbuj brać windykatora na litość, zapewniaj na każdym kroku, że o niczym innym w życiu nie myślisz, tylko jak zrobić mu dobrze. Jeśli będziesz konkretny i życzliwy – a propozycje złożysz realne i sensowne – na pewno na tym wygrasz.
Ile możesz ugrać?
W zamian za obietnicę uregulowania długu w rozsądnej perspektywie możesz walczyć o pewne bonusy. Warto się o nie potargować. Punktem wyjścia dla windykatora będzie taka restrukturyzacja, w której on łaskawie umorzy karne odsetki narosłe od czasu, kiedy dług stał się przeterminowany. Darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, ale radzę powalczyć o więcej. Ale oczywiście musisz mieć asy w rękawie. Tak, jak w każdych negocjacjach, nie warto od razu wykładać wszystkich kart na stół. Zacznij od propozycji spłaty niższych rat, niż te, na które byłoby Cię stać. Potem powiedz, że mógłbyś rozważyć pewne zwiększenie rat (a tym samym szybsze rozliczenie długu), ale brakuje Ci motywacji. Tą motywacją mogłoby być ścięcie jeszcze części „regularnych odsetek”. Westchnij ciężko i daj windykatorowi chwilę na refleksję (tak, oni też czasem są w stanie osiągnąć ten stan ;-)).
Drugim asem w rękawie (o ile masz jakieś zapasy gotówki) może być zgłoszenie pomysłu, że może byś zdobył jakąś kasę na spłacenie jednorazowo jakiejś części długu, tak na dobry początek współpracy z windykatorem. Nie licz, że rozpłacze się ze wzruszenia, ale powinno go to skłonić do jakichś cięć w kwocie zadłużenia. Jeśli nie będzie w stanie się posunąć – Ty też bądź twardy. Nie czuj się jak petent, jemu tak samo zależy, jak Tobie. Granicą, której przekroczenie będzie dla Ciebie już pewnym sukcesem, jest odpuszczenie przez windykatora wszystkich należnych odsetek i „zejście” poniżej nominalnej kwoty długu. Tak, to już byłoby coś.
Dług to tylko pieniądze. Nie daj sobie zrujnować życia!
Pamiętaj, że długi nie są niczym nadzwyczajnym, wstydliwym, ani czymś, co jest końcem świata. Życie jest długie i naprawdę szkoda czasu na to, żeby się gryźć. Wszystko da się załatwić – jeśli dług jest horrendalnie duży, to zawsze możesz zacząć wszystko od nowa i ogłosić upadłość konsumencką. Jeśli jest do spłacenia w perspektywie kilku lat – warto podjąć próbę. Na pewno nie warto tracić czasu na trzymanie głowy w piasku. Po drugie zaś: pamiętaj, że nie jesteś żadnym petentem. Jeśli nie oddasz pieniędzy, windykatorzy być może nic nie zyskają, a przecież zapłacili za twój dług. Im też zależy i jeśli zobaczą, że jesteś nastawiony na rozwiązanie sprawy – na pewno się dogadacie. Grunt to mówić do drugiej strony językiem korzyści – Ty zarobisz, ja zarobię, wszyscy będą do przodu