Po wstrzymaniu świadczenia usług sprzedaży prądu przez dwóch dużych pośredników ich klienci co prawda nie zostali pozbawieni elektryczności, ale płacą za nią kilkukrotnie więcej. Teraz okazuje się, że ci, którzy chcieliby podpisać nowe, tańsze umowy, mają z tym problem. Wpadli w pułapkę, z której nikt nie chce ich wydobyć
Odkąd w 2007 r. wprowadzono możliwość zmiany sprzedawcy prądu, nie było tak dużej „awarii”: 7 września Energia dla Firm, a kilka dni potem Energetyczne Centrum przestały świadczyć usługi sprzedaży prądu swoim klientom. W sumie miały 113.000 klientów, z czego 100.000 indywidualnych.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Co poszło nie tak? Wzrosły cen energii elektrycznej na Towarowej Giełdzie Energii – w ciągu roku o połowę – średnio z ok. 150-180 zł za megawatogodzinę do ok. 300 zł za megawatogodzinę. To tam zaopatrują się w prąd hurtownicy, którzy mogą go potem odsprzedawać klientom detalicznym. Ale jeśli nieumiejętnie zarządzają zakupami – nie kupili taniego prądu na zapas w pierwszej połowie roku – wpadają w ciężkie straty.
Energetyczne Centrum i drogi prąd z rezerwowej taryfy
Wcześniej, w maju tego roku, kilku innych sprzedawców również zrezygnowało ze świadczenia usług, ale zrobili to w bardziej cywilizowany sposób, czyli zachowując terminy wypowiedzeń. Dzięki temu klienci mieli czas na znalezienie sobie nowej oferty.
Ci, którzy korzystali z usług Energetycznego Centrum i Energii dla Firm, nie mieli na to czasu. Obie firmy zerwały umowy z dnia na dzień. Według państwowej procedury ich klienci wpadli więc automatycznie w taryfy rezerwowe. Co to takiego?
Żeby nikt nie został odcięty od elektryczności w razie nieprzewidzianych zdarzeń, gdy alternatywny sprzedawca przestaje świadczyć usługi, klienci trafiają do sprzedawcy rezerwowego. Zwykle powinien on być określony w umowie ze sprzedawcą „pierwotnym” – a jeśli go nie ma, to formalnie za ciągłość dostaw odpowiada dystrybutor, czyli grupa energetyczna, która jest właścicielem linii wysokiego napięcia, przyłączy i licznika. Dzięki temu klient ma pewność, że którejś jesiennej nocy nie będzie musiał spędzić przy świeczkach.
Problemem są jednak ceny w taryfach rezerwowych – każda firma ma swoje, a ponieważ nie podlegają one taryfowaniu przez URE bywają horrendalne, zwykle są wyższe o kilkanaście-kilkadziesiąt procent, niż te „normalnie”.
Szczegółowy cennik opublikowaliśmy tutaj.
W oczekiwaniu na wyrok, czyli ile wskaże faktura rezerwowa?
Większość dużych firm sprzedających prąd zaproponowało ofiarom Energetycznego Centrum transfer do nich, ale bez jakichś szczególnych promocji. Chociaż zdarzają się wyjątki – firma Fortum zaproponowała „osieroconym” klientom promesę obniżki cen prądu o jedną piątą w stosunku do najtańszej oferty na rynku. I bon do Biedronki.
Czytaj też: Zmiana taryf na prąd to tylko kwestia czasu. Zdradzamy sposoby, jak się bronić przed podwyżkami!
Zdezorientowani klienci mogą dzwonić pod numer (42) 206 87 22. Tam dowiedzą się jaka jest ich sytuacja, ile teraz będą płacili za prąd i co robić, żeby uciec „spod noża”. Część klientów feralnych firm zajmie się tym tematem pwnie dopiero, gdy dostaną nowe rozliczenie i wyższy rachunek. Wtedy przyjdzie chęć natychmiastowej zmiany sprzedawcy prądu.
Okazuje się, że to nie będzie wcale takie łatwe. Jeden z czytelników donosi nam, że zmiana sprzedawcy i ucieczka z taryfy rezerwowej może być po prostu… niemożliwa z powodów formalnych. O co dokładnie chodzi?
„Klienci, którzy podpisali umowy niedawno, jeśli nie otrzymali kopii umowy podpisanej przez Energetyczne Centrum nie mają najmniejszych szans na zmianę operatora. Każdy z operatorów rezerwowych do „przepisania” umowy na siebie wymaga numeru umowy z Energetycznym Centrum. Zatem „kontrakt” na drogi prąd i gaz z taryfy rezerwowej stał się bezterminowy. W moim mieście nawet Rzecznik Praw Konsumentów nie potrafił „nakreślić szkicu” prawnych działań jakie należy podjąć aby rozsupłać ten węzeł gordyjski”
Obraz jaki się wyłania jest niepokojący, bo po pierwsze prawdopodobnie większość klientów nie wie, że trafiło do taryf rezerwowych, a po drugie nawet gdy już chcą się z nich wykaraskać, to mogą mieć pod górkę. Bo nowy sprzedawca zażąda umowy lub faktury od starego, a tej klient może nie mieć (bo Energetyczne Centrum mu jej nie zdążyło wysłać).
S-O-S – gdzie jest numer PPE? Bez niego faktycznie może być problem
Poprosiliśmy największych sprzedawców prądu o komentarz do tego, co napisał czytelnik. Do tej pory odpowiedział Tauron i Innogy:
„Problem może leżeć w tym, że odbiorca – udając się do nowego sprzedawcy – nie ma umowy, aby móc z niej odczytać dane swojego numeru identyfikacyjnego, tzw. PPE. A ten numer jest potrzebny do zgłoszenia do OSD (dystrybutora energii) nowej umowy. Energetyczne Centrum miało obowiązek zamieścić ten numer na umowie, ale też np. na fakturach. Jeśli było inaczej, odbiorca powinien udać się do OSD (dystrybutora energii) i uzyskać informację o swoim numerze PPE. Na terenie, na którym działa Tauron Dystrybucja alternatywnym sposobem jest odszukanie numeru licznika w swoim przyłączu energetycznym, które również może posłużyć jako identyfikator przy zgłoszeniu”
Co na to Innogy?
innogy Polska nie wymaga od Klientów, którzy zgłaszają chęć przejścia z umowy rezerwowej u innego sprzedawcy na umowę standardową w ramach oferty innogy, podawania numeru kontraktu zawartego z dotychczasowym dostawcą energii lub gazu. Aby podpisać nową umowę z innogy Polska, Klient powinien podczas wizyty w Centrum Obsługi Klienta lub za pośrednictwem infolinii, podać nazwę przedsiębiorstwa z którym zawarta jest umowa rezerwowa oraz dane identyfikacyjne własne i dane identyfikacyjne punktu poboru energii , a następnie wraz z konsultantem innogy wybrać ofertę najbardziej odpowiadającą jego potrzebom. Po dokonaniu tych formalności rozpoczyna się standardowa procedura zmiany sprzedawcy, która trwa 21 dni roboczych.
Jeśli jednak przyjąć tok rozumowania nakreślony przez przedstawicieli firm numerek z umowy lub faktury nie musi być niezbędny do „przepisania” umowy na nowego sprzedawcę. Dlaczego więc niektóre firmy energetyczne informują klientów, że albo numer PPE z umowy albo z transferu nici? Osoba związana z rynkiem energetycznym – pragnąca pozostać w cieniu – tak nam powiedziała o tym co się teraz dzieje:
„Może to wynikać z nadgorliwości firm energetycznych, które chcą na podstawie dotychczasowej umowy mieć pewność, że wszystko się zgadza w papierach. Może być tak, że jakiemuś klientowi tylko wydaje się, że był klientem Energetycznego Centrum, a tak naprawdę miał umowę z inną firmą, z którą wszystko jest w porządku. Ale też nie wykluczam, że może dochodzić do nadużyć. Jeśli firma energetyczna, która widzi, że klient jest u niej w bardzo drogiej taryfie rezerwowej, ma złą wolę, to może celowo utrudniać rozwiązanie tych umów. I liczyć, że zdezorientowany klient zostanie u niej na dłużej, na taryfie rezerwowej. Klienci powinni pamiętać o swoich prawach – chce wypowiedzieć umowę, to ją wypowiadam i nie oglądam się na to co mówi pani na infolinii czy w biurze obsługi”
Gdzie szukać informacji? Duża luka w prawie
Klienci nie wiedzą do kogo się zgłosić. Skąd mają czerpać informacje? W ślad za zaprzestaniem działalności EC i Energii dla Firm nie poszedł żaden oficjalny komunikat – list polecony do klientów, czy informacja na stronie Urzędu Regulacji Energetyki. Jedyna informacja to ta stronie pechowych firm i na ich profilach na Facebooku. Jeden z naszych rozmówców twierdzi, że…
„Firmy, które automatycznie przejmują klientów na taryfy rezerwowe nie informują aktywnie o nowych ofertach – wolą sprzedawać klientom prąd po zawyżonych cenach”
Teoretycznie sprzedaż rezerwowa powinna trwać dwa miesiące. Ale jeśli klient się zagapi, to może w niej tkwić nawet i bezterminowo. Dlatego nie powinniśmy ulegać i nawet jeśli nowy sprzedawca wymaga podania numeru starej umowy, to jest to bezpodstawne. Adresatem wypowiedzenia umowy rezerwowej powinnna być spółka obrotu, a nie dystrybucyjna.
Potem wybieramy nowego sprzedawcę i z nim podpisujemy nową umowę. Dalej to on działa w naszym imieniu, o ile daliśmy odpowiednie pełnomocnictwa. Ale jeśli chcemy wszystko mieć pod kontrolą, to możemy formalności dopełnić sami – w tym celu musimy zacząć od powiadomienia spółki dystrybucyjnej o zawarciu nowej umowy sprzedaży. Niedawno opisaliśmy jak krok po kroku wygląda zmiana sprzedawcy prądu. Teoretycznie tego momentu zawarcia nowej umowy ze sprzedawcą OSD w ciągu 21 dni powinien być gotowy żeby nas bez problemu „przepisać”.
źródło zdjęcia: PixaBay