Sankcje nakładane na Rosję w odpowiedzi na inwazję na Ukrainę mają na celu wyniszczyć rosyjską gospodarkę i skłonić Rosjan do powiedzenia „nie” reżimowi Putina. Czy odcięcie Rosjan od „zachodniego” stylu życia i konsumpcji coś da? I ile zachodnie koncerny będzie kosztowało opuszczenie rosyjskiego rynku?
Kanał Nexta opublikował na Twitterze filmik pokazującego „rosyjskiego patriotę”, który w reakcji na zachodnie sankcje roztrzaskuje młotkiem iPada. Dzieło zniszczenia kończy jego syn. Zapewne wśród Rosjan znajdzie się wielu bojkotujących zachodnie towary w reakcji na sankcje ekonomiczne nakładane przez Zachód. Ale jest sporo Rosjan, którzy nie zamierzają niszczyć swoich telefonów, bojkotować zachodnich restauracji czy nie kupować importowanych produktów. Lubią je i zdążyli się do nich przyzwyczaić. Zasadne jest więc pytanie, czy w ramach sankcji nakładanych na Rosję powinno się wywrzeć presję na zachodnie koncerny, by wyszły z Rosji.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Skala dotychczasowych sankcji jest precedensowa – od uderzenia w system finansowy Rosji (zamrożenie rezerw walutowych, odcięcie od systemu SWIFT), poprzez zamrożenie projektów energetycznych (np. inwestycja NordStream2), po personalne uderzenie w rosyjskich oligarchów. Francja rozważa wręcz konfiskatę majątków osób czerpiących korzyści z kolaboracji z reżimem Putina. Podobne działania zapowiedziała też Wielka Brytania.
Myślę jednak, że „dwór Putina” na takie działania (może nie aż w takiej skali) był mniej lub bardziej przygotowany. Sankcje muszą zaboleć przede wszystkim „zwykłych” Rosjan i mają ich skłonić do wywiezienia Putina i jego świty na taczkach. Temu mają służyć już wprowadzone sankcje. Zablokowanie rezerw walutowych uderzyło w rubla, choć rosyjski bank centralny jeszcze się broni. Więcej na ten temat przeczytacie w tekście Maćka Samcika.
Przeczytaj też: Wróciłem spod ukraińskiej granicy. Jak pomagać ukraińskim uchodźcom, żeby para nie poszła w gwizdek? Pomyśl, by efektywnie wydać pieniądze
Uderzyć w „zachodni” styl życia Rosjan
Coraz częściej mówi się jednak o tym, by odciąć Rosjan od zachodniego stylu życiu. Nie chodzi tylko o tych Rosjan, których stać luksusowe życie w Wielkiej Brytanii, Francji czy Hiszpanii, ale też tych, którzy smakują „zachodu” w Rosji. Chodzi o to, by zachodnie koncerny wycofały się z prowadzenia biznesu w Rosji.
To mogłoby przynieść dwa skutki. Pierwszy, którego efekty widoczne byłyby w dłuższej perspektywie, mógłby zadziałać psychologicznie. Do Rosjan, którzy nie będą mogli już napić się coca-coli, czy zjeść hamburgera w McDonald’s, zacznie docierać, że ich kraj staje się drugą Koreą Północną – krajem z silną armią, ale biedną i odizolowaną. Ale skutek może być też ekonomiczny. Zachodnie firmy działające w Rosji dają miejsca pracy. Zamknięcie biznesów w Rosji mogłoby więc wywindować wskaźnik bezrobocia, a więc wpisałoby się w pakiet innych ekonomicznych sankcji nakładanych na Rosję.
Nie można oczywiście powiedzieć, że Rosja jest rajem dla inwestorów zagranicznych, zwłaszcza po pierwszej inwazji na Ukrainę, która zakończyła się aneksją Krymu. W latach 2014-2020 napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Rosji sięgnął blisko 140 mld dol., podczas gdy w poprzednich siedmiu latach przekroczył 385 mld dol. Co ciekawe, największymi inwestorami zagranicznymi w Rosji są firmy kojarzone z rajami podatkowymi takie jak Cypr czy Luksemburg. Do Rosji z reguły wraca kapitał wcześniej z niej wytransferowany, by po powrocie mógł korzystać z dodatkowej ochrony jako właśnie kapitał zagraniczny.
Ile przychodów zachodnie koncerny wyciskają z Rosji?
Decyzja o wyjściu zagranicznych firm z Rosji z ich punktu widzenia oczywiście nie jest łatwa. Biznes często nie ma współczucia na ludzką tragedię. Liczy się zysk, a prezesi koncernów czują za sobą oddech inwestorów. Rosjanie musieli pożegnać się z płatnościami kartami MasterCard i Visa (kartami w tych systemach płaci 75% Rosjan), odcięci są też od płatności aplikacjami Apple Pay i Google Pay. Koncern Apple zdecydował też o zamrożeniu sprzedaży swoich produktów na rynek rosyjski. Nie ma w Rosji swoich sklepów. Rosjanie mogli kupować produkty „z jabłuszkiem” przez internet lub za pośrednictwem innych sklepów.
Z informacji opublikowanych przez Bloomberg (serwis powołuje się na raport JPMorgan Chase) wynika, że np. przychody koncernu Coca-Cola z rynku rosyjskiego i ukraińskiego sięgają aż 21% globalnych obrotów. W 2021 r. McDonald’s miał w Rosji 847 restauracji i 108 na Ukrainie, a przychody z tych dwóch rynków sięgnęły 9%. Przychody największego konkurenta Coca-Coli – PepsiCo wygenerowane w Rosji i Ukrainie wynoszą 4,4%. W ubiegłym roku przychody z rynku rosyjskiego wyniosły ok. 3,4 mld dol. Producent papierosów – Philip Morris International – uzyskuje łącznie ok. 8% przychodów w Rosji i na Ukrainie.
W Rosji obecne są też znane marki kosmetyczne. Np. koncern Coty, właściciel takich marek jak CoverGirl, Rimmel i Max Factor, z rynku rosyjskiego i ukraińskiego uzyskuje ok. 3% przychodów, a Estee Lauder (również z tych dwóch rynków) – 2,7%. Taki sam poziom przychodów te dwa rynki generują firmie Herbalife, a koncernowi Kimberly-Clark 2,8% (większość przychodów pochodzi z rynku rosyjskiego). W zachodni styl życia Rosjan mogą uderzyć też decyzje koncernów motoryzacyjnych. Np. General Motors zapowiedział wstrzymanie dostaw do Rosji. Rocznie eksportuje do tego kraju ok. 3000 samochodów.
Wyprowadzka tych firm z Rosji i – siłą rzeczy – wstrzymanie działalności na Ukrainie może oznaczać spadek przychodów rzędu 3-10%. Wkrótce przekonamy się, czy dla szefów koncernów ważniejsze są zyski czy solidarność z narodem ukraińskim.
Źródło zdjęcia: Pixabay