Aplikacja McDonald’s, czyli ile jesteś wart. McDonald’s mocno promuje w reklamach swoją aplikację mobilną, za pomocą której można zamawiać w wygodny sposób kanapki, wrapy, sałatki… i całe to wysokokaloryczne dobro od największej na świecie sieci barów szybkiej obsługi zwanych szumnie „restauracjami”. Sprawdziłem, co dostaje McDonald’s dzięki temu, że korzystam z jego aplikacji i… ile mnie to kosztuje
W końcu i ja ściągnąłem na smartfon aplikację McDonald’s, według Appstore najpopularniejszą aplikację do zamawiania jedzenia w Polsce (przed Pyszne.pl i KFC, Wolt i Uber Eats). Nie znalazłem łącznej liczby jej pobrań w Polsce we wszystkich sklepach mobilnych, ale Google Play podaje, że została ściągnięta ponad 100 mln razy. Nie zbiera zbyt dobrych ocen (1,4 w sklepie Google Play i 2,4 w AppStore), klienci się skarżą, że się często zacina. Ale wśród znajomych małolatów jest bardzo popularna.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie, żebym miał głęboką potrzebę wyróżnienia akurat tej sieci barów fast-food (bo jak już coś mam w telefonie, to znaczy, że jest ważne w moim życiu), ale widziałem u różnych małolatów, że aplikacja McDonald’s jest w tej grupie wiekowej dość popularna. Swoje zrobiły wagony pieniędzy wydanych na jej reklamę (już rok temu miała 127 mln użytkowników, z czego 40 mln nowych – jeśli w zeszłym roku powtórzyła sukces, to jest aplikacją-potworem).
Aplikacja McDonald’s: ma być szybciej i wygodniej. Czy jest?
Jakie daje praktyczne korzyści? I czego chce w zamian? Oczywiście podstawą mają być specjalne oferty – możliwość zjedzenia kanapki z frytkami i napojem za 10 zł czy opcja zbierania punktów, by po jakimś czasie móc najeść się za darmo. Jest też geolokalizacja, dzięki której można łatwo znaleźć najbliższego McDonald’sa oraz kupony zniżkowe na zamówienia z dostawą za pomocą takich usług jak Pyszne, Uber Eats czy Wolt (obecnie można dostać dwa razy po 10 zł przy zamówieniu za ok. 30 zł, a więc zniżka jest solidna).
To wszystko może działać na osoby o ograniczonym budżecie, ale z mojego punktu widzenia główny sens posiadania tej aplikacji kryje się gdzie indziej – w możliwości oszczędzania… czasu. Jestem człowiekiem, który wciąż ma za mało czasu i chętnie go oszczędza, skracając oczekiwanie, stanie w kolejkach.
Aplikacja McDonald’s: czy mogłaby mnie podniecić? Wyobrażałem ją sobie tak, że zamawiam w niej różne rzeczy, płacę podpiętą kartą albo usługą płatniczą w smartfonie, podjeżdżam do okienka i odbieram gotowe zamówienie, które jest gotowe o określonej godzinie. I z grubsza to tak właśnie działa, choć nie można się umówić na odbiór o określonej godzinie w określonym okienku, co jest słabe.
Czytaj też o aplikacjach do… dawania napiwków: czy to niepotrzebne nikomu narzędzia do rozwiązywania problemów, które nigdy nie powinny wystąpić?
Ale McDonald’s wychodzi ze skóry, by doświadczenie użytkowników z używania aplikacji były możliwie jak najlepsze. Jeśli nie na etapie zamawiania (użytkownicy narzekają, że aplikacja czasem się zawiesza w trakcie składania zamówienia lub – co gorsze – w momencie płatności), to przynajmniej na etapie realizacji już złożonego zamówienia. Przetestowałem ten proces trzy razy w różnych miejscach w Polsce i za każdym razem zadziałał prawidłowo.
McDonald’s daje kilka sposobów szybkiego kupowania kanapek. Pierwszy to oczywiście McDrive, czyli zamawianie i odbieranie posiłków bez konieczności wysiadania z samochodu. Są też samoobsługowe kioski w barach, dzięki którym można uniknąć stania w kolejce do manualnych kas. W każdym z tych przypadków trzeba odczekać od kilkudziesięciu sekund do kilku minut na przygotowanie zamówienia. Jest szybko, ale nie błyskawicznie.
Aplikacja mobilna jest trzecią wygodną opcją, a jej zaletą jest to, że zamówienie można złożyć (i opłacić) awansem. Testowałem zarówno odbieranie zamówienia w okienku McDrive, jak i na specjalnym miejscu na parkingu. Błyskawicznie jest tylko przy okienku McDrive, bo opcja z parkingiem wymaga podania numeru miejsca, na którym stoję. A tego miejsca nie jestem w stanie z wyprzedzeniem podać – mogę to zrobić dopiero, gdy już na tym parkingu jestem.
Tutaj widziałbym pewien potencjał do innowacji. Gdybym mógł to miejsce zarezerwować z wyprzedzeniem i podjechać o określonej godzinie – byłoby wygodniej. No, ale to wymagałoby technologii limitowania dostępu do miejsc parkingowych – jakichś szlabanów, które byłyby otwierane za pośrednictwem aplikacji w smartfonie klienta. Chyba zbyt dużo rzeźbienia, żeby się opłaciło.
Punkty lojalnościowe: jaką zniżkę dostanę?
Tak czy siak – aplikacja „dowozi” pewne korzyści na poziomie finansowym i niefinansowym. Co prawda oferty promocyjne – jak zauważyłem – są takie same i w aplikacji, i w barze. W aplikacji widziałem za to zniżki za skorzystanie z usług dostawy takich jak Glovo czy Uber Eats (10-15 zł). Dzięki aplikacji mogę gromadzić punkty w tempie 10 pkt za każdą wydaną złotówkę (kupując w automacie albo przy kasie też dorzucają punkty, o ile zeskanuję aplikację).
Małe frytki „należą się” za darmo po zebraniu 650 pkt (czyli po wydaniu 65 zł). Cena „komercyjna” to 8,9 zł, co oznacza, że jeśli co ósme frytki są gratis. A więc w „komercyjnej” cenie 1,3 zł jest kosztem programu lojalnościowego. Sztandarowa kanapka BigMac „kosztuje” 2450 pkt, czyli trzeba najpierw wydać 245 zł, żeby dostać za punkty kanapkę wartą 20,5 zł. W tym przypadku co trzynasty burger może być za punkty.
Krótko pisząc: aplikacja McDonald’s robi tak, że dostaję 7-12% zniżki odroczonej do zebrania wystarczającej liczby punktów. Ale to, co McDonald’s dostaje w zamian, jest wielokrotnie większą korzyścią dla korporacji. Przede wszystkim – możliwość komunikowania się z klientami za pomocą powiadomień push. Jeśli te komunikaty będą dobrze zaadresowane, to mogą stymulować ludzi do zamawiania kanapek znacznie skuteczniej niż reklamy telewizyjnej.
Punkty lojalnościowe to jedna część korzyści, a drugą są kupony na tańsze zakupy. Można trafić zestaw, który „normalnie” kosztuje ok. 30-35 zł w cenie 18-20 zł w ramach takiego właśnie kuponu. Tutaj zniżka jest większa, niż w ramach punktów lojalnościowych, wynosi nie 7-12%, lecz 20-30%.
Jak sieć barów szybkiej obsługi może wykorzystać fakt, że jej klienci dostaną do łapki aplikację i w zamian za 10% zniżki będą trzymani na krótkiej smyczy? Nie wiem, czy słyszeliście, ale McDonald’s wprowadził w zeszłym roku funkcję lokalizowania i śledzenia klientów. Firma zadeklarowała, że stara się dowiedzieć, gdzie znajdują się użytkownicy aplikacji, by usprawnić obsługę w restauracjach.
Działa to w taki sposób, że technologia geofencing wyznacza obszar, w którym – działając w imieniu najbliższego baru – wysyła powiadomienia do osób, które znajdą się „w zasięgu”. Jeśli dana osoba wejdzie w obszar działania technologii, dostaje wiadomości w formie powiadomień push. Przeważnie są to zachęty do zakupów i informacje o promocjach.
McDonald’s twierdzi, że śledzenie lokalizacji klientów ma usprawnić obsługę tych z nich, którzy składają zamówienia online i odbierają je w restauracji. Dzięki temu, gdy dana osoba znajdzie się w pobliżu restauracji, pracownicy zaczną przygotowywać kanapkę, żeby była gotowa natychmiast po przyjeździe klienta. Na razie ten patent jest stosowany w 100 wybranych miejscach w Stanach Zjednoczonych.
Jaką wiedzę posiądzie aplikacja McDonald’s?
Zatem jest tak: klient z aplikacją może dostawać spersonalizowane oferty promocyjne, dopasowane do jego profilu „zainteresowań” (ja jeszcze takich nie odebrałem, ale się ich spodziewam). Jeśli kupuję najczęściej kanapki z kurczakiem, to dostanę właśnie na nie największe zniżki. Jeśli lubię lody, to właśnie lodami będą mnie kusić przez powiadomienia push.
Za pomocą geofencingu będą wiedzieli, blisko której restauracji się znajduję i nie będą wysyłali tych powiadomień „w ciemno”, lecz na pewniaka, wiedząc, że jestem w najbliższej okolicy (np. w promieniu trzech minut z buta). Klienta anonimowego zamieniają na takiego, o którym wiedzą, co lubi i blisko którego baru się przemieszcza.
I to wszystko w zamian za 10% rabatu w punktach, którego w dodatku część klientów nie odbierze, bo punkty, które przyniesie aplikacja McDonald’s, po roku wygasają (a statystycznie ok. 20% punktów lojalnościowych na rynku idzie „do piachu” przez zapomnienie o nich przez ich posiadaczy).
W polityce prywatności aplikacja informuje polskich klientów, że może pozyskiwać dane osobowe, „gdy odwiedzasz nasze restauracje, korzystasz z naszych witryn internetowych lub aplikacji mobilnych”. Informacje, które korporacja uzyska „mogą być łączone z informacjami pozyskiwanymi automatycznie oraz z innych źródeł”. Np. dołączenie do aplikacji karty płatniczej może pozwolić McDonald’sowi łączyć profil klienta z informacjami, które otrzymuje od dostawców usług płatniczych.
Aplikacja może wykorzystywać adres e-mail, numer telefonu, wiek, dane kontaktowe, informacje demograficzne, dane transakcyjne (w tym na temat nabywanych produktów, cen, metod płatności oraz szczegółów płatności), informacje o ulubionych produktach i usługach.
McDonald’s lojalnie uprzedza, że czasem może korzystać z „metod automatycznego pozyskiwania informacji”, aby pozyskiwać informacje z systemu komputera lub urządzenia mobilnego klienta. I że chodzi ciasteczka (cookies), lokalne obiekty wspólne (LSO) oraz sygnalizatory sieciowe (web beacons).
McDonald’s może pozyskiwać też inne informacje o klientach: adres IP urządzenia, typ telefonu i jego ustawienia, aktywność w sieci związaną z korzystaniem przez klienta z innych witryn internetowych, aplikacji i mediów społecznościowych.
„Nasze usługi online i technologie wykorzystywane w restauracjach umożliwiają nam pozyskiwanie informacji określających precyzyjną lokalizację Twojego urządzenia mobilnego lub komputera dzięki geolokalizacji oraz technologiom takim jak GPS, Wi-Fi, Bluetooth lub metoda określania odległości od masztu sieci telefonii komórkowej”
McDonald’s pociesza, że „w przypadku większości urządzeń mobilnych i systemów komputerowych” można wycofać zgodę na pozyskiwanie tych informacji korzystając z ustawień urządzenia lub przeglądarki internetowej. Ale ostrzega, że w przypadku niektórych usług online oraz technologii wykorzystywanych w restauracjach, brak dostępu do informacji na temat lokalizacji może uniemożliwiać ich prawidłowe działanie.
Ile McDonald’s płaci, żeby móc mnie śledzić? Niedużo
Kupuję BigMaca za 20,5 zł i dostaję 2 zł rabatu. W zamian za te 2 zł oni wiedzą o mnie tyle, że ten rabat zwróci im się już przy pierwszym moim dodatkowym wydatku. Np. gdy, przechodząc nieopodal baru, dostanę informację, że mają dla mnie specjalną ofertę i ponawigują do celu. Zamiast wydawać setki tysięcy złotych na billboardy przy drogach, reklamy w radiu, banery w internecie – wystarczy dać mi 2 zł rabatu. Tanio, naprawdę tanio.
Oczywiście nie muszę być podatny na te zabiegi, ale wtedy w obroty wezmą mnie marketingowcy i zaczną – za pomocą big data i sztucznej inteligencji – „macać” moją jaźń, żeby znaleźć jakiś punkt zaczepienia, coś, co mnie przekona do skorzystania z jakiejś promocji. A aplikacja McDonald’s im w tym pomoże, bo dostarczy wiadomości potrzebnych do ustalenia, gdzie mnie połechtać.
Czytaj też: Czy zdrowa żywność musi być droga? 15 zasad, które sprawią, że twój portfel nie schudnie tak, jak ty
zdjęcie tytułowe: McDonald’s
POSŁUCHAJ „FINANSOWYCH SENSACJI TYGODNIA” O KLIMACIE. Zmiany klimatyczne sprawiają, że proces przechodzenia z „czarnej” do zielonej energii wydaje się nieunikniony. Ale czy w ostatnim czasie transformacja energetyczna nie wrzuciła wstecznego biegu? Przewodnikami po zielonych zmianach są Adam Hirny, dyrektor departamentu wsparcia transformacji energetycznej i Marta Jedlińska, dyrektorka departamentu CSR i zrównoważonych finansów w Banku BNP Paribas. Zaprasza Maciek Samcik
ZOBACZ NOWĄ WIDEOROZMOWĘ SAMCIKA:
POSŁUCHAJ NOWEGO ODCINKA SAMCIKOWEGO PODCASTU: W 197. odcinku podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” rozmawiamy o nadciągającej fali podwyżek cen usług bankowych, o kontrowersjach wokół fuzji Orlenu z Lotosem, o patodeweloperce i jej szkodliwym wpływie na nasze życie oraz na poziom życia w okolicy, a także o tym, ile mogła wynieść inflacja w styczniu, o kłopotach klientów linii lotniczych oraz o tym, ile w tym roku zapłacimy za pączka. Zapraszają Maciek Samcik i Maciek Bednarek.
DO POCIĄGU, TRWAMWAJU, AUTOBUSU I PARKOWANIA POLECAM MPAY. To najwygodniejsza i najbardziej ergonomiczna aplikacja do miejskiej mobilności i nie tylko. Pozwala płacić za bilety na kolejkę miejską, metro, autobusy i tramwaje, pociągi Intercity, za prywatne parkingi i autostrady.
Ma planer podróży, doładowania telekomunikacyjne i rozrywkowe (VOD, platformy z grami). Pozwala wypłacić gotówkę w oddziale poczty, zrobić przelew, wykupić ubezpieczenie, zaciągnąć pożyczkę oraz opłacić comiesięczne rachunki za prąd, gaz, telefon, internet i kablówkę oraz czynsz do wspólnoty mieszkaniowej. mPay znajdziesz w sklepie z aplikacjami mobilnymi Apple, Android i Gallery (Huawei).