Nowy rok powitamy z kilkoma nowymi podatkami, między innymi z tym od opakowań plastikowych. Docelowo podniesie to koszt każdego produktu, jaki kupujemy w plastikowym opakowaniu, kubeczku czy innej (plastikowej) formie. Wszystko po to, żeby zmniejszyć ilość odpadów wykonanych z tworzyw sztucznych. Czy podatek od plastiku ma choćby okruchy sensu?
Z plastikiem mamy od lat poważny problem. Choć to tworzywo, które w teorii można poddać recyclingowi, to w praktyce tylko kilka procent tego materiału jest odzyskiwane. A ten pozostawiony sobie plastik trafia często do mórz i oceanów. Szacuje się, że do 2050 r. w oceanach może być więcej plastiku niż ryb.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Stąd różne odgórne rozwiązania. Takie jak wprowadzany w Polsce podatek od plastiku. Pytanie, czy takie rozwiązania powinny być akurat wprowadzane w formie dodatkowych opłat dla konsumentów, którzy często i tak nie mają wyboru, więc podatek nie zmieni ich decyzji konsumenckich.
Podatek od plastiku: co czeka nas w 2024 r.?
Wraz z początkiem roku zostaną wprowadzone opłaty od produktów jednorazowego użytku oraz od opakowań, w których wydawane jest jedzenie czy napoje. I te opłaty odczujemy w swoich portfelach. Konkretnie będzie to dodatkowe 20 gr za kubki na napoje i 25 gr za pojemniki na żywność.
Tyle więcej będziemy płacić, jeśli będziemy kupować produkty czy napoje pakowane w jednorazowe opakowania. Pojawiła się również lista produktów, które z nowym rokiem w ogóle mają zniknąć z obrotu i są to m.in. jednorazowe sztućce, talerze, słomki oraz pojemniki i kubki z polistyrenu ekspandowanego.
Nowe obowiązki zostaną też nałożone na przedsiębiorców. Będą oni musieli prowadzić ewidencję wprowadzanych na rynek opakowań. Z kolei producenci narzędzi połowowych będą musieli osiągać określony poziom zbierania narzędzi połowowych do recyclingu. W 2024 r. będzie to wagowo 5%, ale ten poziom będzie sukcesywnie wzrastał i w 2030 r. ma osiągnąć 30%. Przedsiębiorcy będą musieli również zapewnić swoim klientom alternatywę dla jednorazowych opakowań.
Dodatkowe 20-25 gr nie wydaje się jakoś szczególnie wygórowaną opłatą. Przy zamawianiu jedzenia online wiele firm od dawna nalicza opłaty za opakowanie plastikowe, choć nie jest to działanie w trosce o środowisko, lecz bardziej rekompensata za to, że firma najpierw sama za to opakowanie musiała zapłacić. Jeśli ktoś kilka razy w tygodniu zamawia jedzenie na wynos i zdarza mu się co kilka dni kupić kawę na wynos, to w skali roku zapłaci dodatkowo minimum kilkadziesiąt złotych.
Pytanie, czy nowe opłaty nałożone na konsumentów faktycznie rozwiążą problem nadmiaru plastiku, który zanieczyszcza nasze środowisko. Z jednej strony ma to sens. Od kiedy płacimy za jednorazowe reklamówki, to faktycznie coraz więcej osób zaczęło korzystać z toreb wielorazowych.
W wielu sklepach można też kupić woreczki wielokrotnego użytku na warzywa i owoce. Nawet te woreczki są często wykonane z plastiku, ale rzeczywiście są trwałe, więc można ich używać nawet przez kilka lat. Nie wiemy oczywiście, czy zmianę zmotywowały nowe opłaty czy większa troska o środowisko.
Czytaj też: Dbanie o środowisko czy zwykła ekościema?
Z drugiej strony rezygnacja z jednorazowego opakowania, gdy chcemy zamówić jedzenie na wynos lub kawę, to chyba bardziej skomplikowana sprawa niż noszenie w torebce czy w samochodzie na stałe wielorazowej torby na zakupy.
Chronić planetę i nie obciążać konsumentów?
Wg wytycznych ustawy przedsiębiorcy powinni zapewnić klientom alternatywę dla jednorazowych opakowań. Ciekawe, jak będzie ta alternatywa wyglądała. Czy klient będzie mógł wybrać np. szklane opakowanie zwrotne, z którym będzie mógł potem wrócić po kolejną dostawę jedzenia czy za takie opakowanie będzie musiał zapłacić 10-15 zł. Bo jeśli konsument będzie miał do wyboru dopłacić 25 gr za plastik lub kilkanaście złotych za bardziej ekologiczne rozwiązanie, to pewnie i tak wybierze tę pierwszą opcję.
Dlatego bardzo ciekawi mnie, jak firmy w rzeczywistości podejdą do całego zamieszania z podatkiem. Czy potraktują to jak zwykłą daninę, którą mają płacić klienci, czy faktycznie dadzą swoim klientom możliwość rezygnacji z plastikowych opakowań. Obserwując dotychczasowe działania wielu firm, raczej mam mało optymistyczne przewidywania. Poniżej kilka przykładów z życia, które chyba najbardziej mnie irytują, a które można dość łatwo zmienić, żeby faktycznie wyeliminować plastik.
Pakowanie kilku produktów w plastikowe opakowanie. To standardowa praktyka wielu sklepów spożywczych. Jest to szczególnie irytujące w przypadku warzyw i owoców, które właściwie nie potrzebują już żadnego opakowania. Czasem klient nie ma wyboru i musi kupić naraz 3 sztuki papryki czy pół kilo marchewek, bo tak są one zapakowane.
Takie rozwiązanie to prosty trik, który zmusza klientów do tego, żeby kupili większą ilość danego produktu, czyli zostawili więcej pieniędzy w sklepie. W efekcie produkujemy więcej śmieci oraz powstaje ryzyko, że ten nadmiar marchewek czy innych produktów wyląduje w koszu. Najbardziej absurdalną sytuacją są oczywiście pojedyncze ogórki czy inne warzywa owinięte plastikiem.
Utrudnianie klientom korzystania z wielorazowych opakowań. Kilka razy zdarzyło mi się zamówić zakupy online z dowozem. Z samej usługi byłam bardzo zadowolona, ale przeraziła mnie liczba toreb, jakie zostały mi po takich zakupach. Wprawdzie były one papierowe, teoretycznie łatwiejsze do recyclingu, ale nie zmniejsza to liczby powstałych śmieci.
Ponadto zakupy były zapakowane w taki sposób, że jeśli pakowałabym te zakupy sama, zużyłabym opakowań o połowę mniej. Tymczasem moje produkty były schludnie zapakowane w torby, w których pozostawało jeszcze wiele wolnej przestrzeni. Przy okazji kolejnych zakupów zapytałam, czy te torby mogę zwrócić. Nie były one zniszczone ani brudne, więc dla firmy teoretycznie powinna to być dodatkowa korzyść, niestety nie było takiej opcji.
Taki sam przypadek dotyczy wielu innych sklepów, w których można kupić coś na wagę. Choć są kawiarnie, które zachęcają do przychodzenia z własnym kubkiem, to w wielu miejscach obsługa nie zgodzi się na zapakowanie do własnego opakowania, tłumacząc to sanepidem. Czy rzeczywiście nie spełnia to wymogów sanepidu? Być może, ale w takim razie należałoby się przyjrzeć temu, czy rzeczywiście w każdej sytuacji jest uzasadnione.
Zakupy pakowane w ogromne kartony. Kolejny przykład na bezsensowne użycie plastiku (i nie tylko) to przeskalowane przesyłki kurierskie. Niedawno zamawiałam pewien lek z apteki i, żeby nie płacić za przesyłkę, zamówiłam go do punktu odbioru w samej aptece. Myślałam więc, że w ogóle zostanie on mi wydany bez dodatkowego opakowania. Tymczasem do kartonu, jaki otrzymałam w aptece, zmieściłabym co najmniej 8 sztuk paczek zakupionego przeze mnie leku. Pusta przestrzeń w środku została wypełniona folia bąbelkową.
Dodatkowe opakowania kosmetyków i nie tylko. Wiele produktów kosmetycznych możemy kupić bez dodatkowego opakowania, czyli np. krem kupujemy w oryginalnym opakowaniu beż żadnego dodatkowego kartonika. Ale wciąż wiele firm decyduje się na dodatkowe opakowanie. Pół biedy, jeśli jest ono w pełni papierowe, gorzej, jeśli ten kartonik jest pokryty na stałe folią. Takie opakowanie nie nadaje się do recyklingu, bo jest zbitką dwóch tworzyw – plastiku i papieru.
Bezużyteczne gadżety reklamowe. Smycz do kluczy pewnie była całkiem atrakcyjnym towarem kilkanaście lat temu. Dziś chyba nikt już nie ma ochoty przetrzymywać ani smyczy, ani nadmiaru breloczków z logo różnych firm w domu. Tymczasem smycze, breloczki i inne plastikowe gadżety wciąż są standardem na różnego typu konferencjach czy imprezach organizowanych przez miasta. Po co nam to wszystko?
Mikrokosmetyki w hotelach. Coraz więcej hoteli pod prysznicami umieszcza duże dozowniki na szampon i żel. Jednak wciąż w wielu obiektach turystycznych klient na wejściu dostaje mini wersję tych kosmetyków. Do tego dochodzi jeszcze malutki balsam do ciała i mini mydło również opakowane w plastik. I choć takie buteleczki wyglądają bardzo estetycznie, to jest to zupełnie nieefektywne rozwiązanie. Takie opakowania, często jeszcze w połowie pełne lądują w śmietnikach.
Próbki kosmetyków. Pewnie narażę się tym wielu osobom, bo próbki kosmetyków to często dobry sposób na sprawdzenie danego produktu przed zakupem pełnowartościowego kosmetyku. Niestety firmy kosmetyczne, szczególnie sklepy internetowe, w swoich paczkach do klientów wrzucają po kilka próbek kosmetyków, których klienci w ogóle nie potrzebują, a w efekcie po kilku latach przetrzymywania ich w szafce po prostu je wyrzucają.
Co zamiast tego? Kilka razy w drogerii internetowej spotkałam się z ciekawym rozwiązaniem – kupując pełnowartościowy produkt, mogłam wybrać to, czy w ogóle chcę dostać jakąkolwiek próbkę i miałam kilka opcji do wyboru. Dostałam więc opcję na darmowy test wybranego produktu, ale nikt nie zasypał mnie niepotrzebnymi próbkami.
Sam podatek od plastiku być może nie jest złym pomysłem. Nie możemy bezkarnie ładować plastiku do środowiska i nie ponosić tego konsekwencji. Jednak wszelkie opłaty powinny być wprowadzane w taki sposób, żeby klient miał możliwość ich uniknięcia. Tak, żebyśmy „byli karani” dodatkową opłatą tylko wtedy, gdy generujemy dodatkowe śmieci z własnej winy.
Jeśli skończy się na tym, że klienci będą płacili podatek od plastiku bez możliwości wyboru, będą po prostu zmuszeni do płacenia tych dodatkowych kilkunastu groszy bez jakiejkolwiek alternatywy, to niewiele się zmieni.
A jakie jest Wasze zdanie? Podatek od plastiku zmniejszy realne zużycie tego tworzywa?