W listopadzie oficjalna inflacja „okopała” się na poziomie 6,6%. Ile wyniesie w grudniu? Dane GUS poznamy pod koniec miesiąca, a ja tradycyjnie poszedłem na zakupy, żeby spisać ceny i wyprzedzić GUS. Co wynika z moich danych? Świąteczna drożyzna, a może niespodzianka?
Ale ten czas leci. Mijają właśnie dwa lata od powstania w „Subiektywnie o Finansach” autorskiej rubryki, w której pokazuję moją prywatną inflację. Co miesiąc, mniej więcej w połowie miesiąca biegam po okolicznych sklepach i spisuję ceny kilkudziesięciu produktów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Zwykle ostatniego dnia miesiąca Główny Urząd Statystyczny podaje wstępne dane o inflacji za dany miesiąc, a na ostateczne dane musimy poczekać do połowy kolejnego miesiąca. Moją prywatną inflacji mogę więc pochwalić się z wyprzedzeniem.
Oczywiście nie mierzę jej tak, jak robi to GUS. Moją prywatną inflację należy określać raczej jako monitoring cen. Mimo tego prawie zawsze udawało mi się wyłapać inflacyjny trend, a wiele razy „trafiałem w dziesiątkę” – moje dane pokrywały się z danymi ogłoszonymi chwilę później przez GUS.
Przeczytaj też: Inflacja spada, ale oprocentowanie depozytów też jest coraz niższe. Czy najlepsze bankowe lokaty są w stanie wygrać z inflacją?
Moja prywatna inflacja. Czas na zmiany
W ciągu tych dwóch lat ta rubryka miała wielu krytyków. W komentarzach pod artykułami pisaliście, że przyjąłem zbyt wąską „próbę badawczą”, że niewłaściwie dobrałem produkty, albo że struktura mojego koszyka zakupowego odbiegała od tego, jaki stosuje GUS. Co jednak mnie bardzo cieszy, projekt zyskał też fanów. Pewnego razu nasz naczelny Maciek Samcik zapytał: „Maciek, kiedy będziesz miał dane inflacyjne, bo czytelnicy się niecierpliwią?”.
Raz zdarzyło się, że moje dane zyskały bardzo praktyczny wymiar. Napisał do mnie czytelnik – przedsiębiorca. Miał na pieńku z kontrahentem, bo ten nie zapłacił mu za dostarczone produkty. Wystosował wezwanie do zapłaty, ale z uwzględnieniem wzrostu cen w ciągu kilku miesięcy. Musiał jednak oprzeć się na twardych danych. Wezwanie sformułował na bazie moich danych.
Uznałem jednak, że po dwóch latach czas na zmiany. Projekt prowadziłem w okresie szalejącej inflacji. W lutym 2023 r. obserwowaliśmy inflacyjne maksimum – wskaźnik cen przekroczył 18% w skali roku. W październiku i listopadzie inflacja wyniosła już „tylko” 6,6% w porównaniu z analogicznymi miesiącami 2022 r. Dynamika inflacji opada, ale wiele wskazuje na to, że jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa i dalej drenować będzie nasze portfele, choć w mniej dotkliwy sposób.
Dlatego nie porzucam projektu „prywatna inflacja”, a dla „fanów” tej rubryki mam dwie wiadomości: dobrą i… dobrą. Nadal będę monitorował ceny jak dotychczas, a więc spisywał ceny blisko 30 produktów w kilku sklepach. Pokaźne archiwum pozwala mi bowiem mierzyć wzrost lub spadek cen nie tylko w skali miesiąca, ale też w dłuższym horyzoncie.
Ale od stycznia zakres badania znacząco się poszerzy. To druga dobra wiadomość. Dziś mniej więcej połowę mojego koszyka stanowi żywność, drugą połowę paliwo. W nowej odsłonie znajdzie się trzy razy więcej produktów spożywczych. Ponadto włączę do analizy produkty, których nie konsumuję, np. mięso, które w koszyku inflacyjnym GUS jest pozycją numer jeden, jeśli chodzi o żywność.
Będę monitorował produkty z kategorii kosmetyki i chemia gospodarcza. Wezmę też pod lupę kilkanaście różnego rodzaju usług, np. cenę wizyty u fryzjera, bilety do kina, kawę w wybranej kawiarni, koszt programów komputerowych, które subskrybuję, karnet na basen czy usługi medyczne i transportowe.
Jaka może być inflacja w grudniu?
Na nową „inflację Bednara” zapraszam mniej więcej w połowie stycznia. A tymczasem zobaczmy, co działo się z cenami w grudniu. Jak podał GUS (i jak już wspomniałem) oficjalna inflacja w listopadzie zatrzymała się na poziomie 6,6%. Jakiej inflacji należy spodziewać się w grudniu?
Z mojej analizy wynika, że należy spodziewać się niewielkiego spadku cen w skali miesiąca. Wpływ na to będzie miała cena paliwa. W listopadzie litr benzyny „95” kosztował 6,49 zł, w grudniu 6,44 zł, a więc mamy spadek o 0,8%.
Ostatnio wiele pisałem o cenach pieczywa (to druga po mięsie pod względem wagi pozycja w koszyku produktów spożywczych GUS). Branża od jakiegoś czasu alarmuje, że obecne ceny pieczywa są zamrożone m.in. przez regulowane ceny gazu dla przemysłu piekarniczego. Prędzej czy później pieczywo zdrożeje. W moim koszyku w grudniu nieznacznie zdrożała bułka sznytka – z 1,1 do 1,18 zł, czyli o 7,3%.
O ponad 10% względem listopada zdrożały też ogórki i pomidory, choć to akurat naturalne zjawisko w sezonie zimowym. Za to o ponad 18% tańsze są cytryny. O prawie 3% spadła ceny wody mineralnej, a o prawie 6% – cena masła. Rekordzistą spadków był natomiast cukier. W listopadzie kilogram w moim sklepie kosztował 7,99 zł, w grudniu 6,49 zł, czyli o 18,8% mniej. Ceny pozostałych produktów się nie zmieniły.
Po spakowaniu wszystkich produktów spożywczych do koszyka, jego wartość w grudniu to 327 zł, o 0,3% mniej niż w listopadzie. W ujęciu rocznym za ten sam zestaw muszę zapłacić aż o prawie 13% więcej. Jeśli chodzi o paliwo, zatankowanie 50-litorwego baku w grudniu kosztowało mnie 322 zł, o 0,9% mniej niż w listopadzie i 3,3% mniej niż w grudniu 2022 r.
Zdjęcie tytułowe: Maciej Bednarek