Wcześniejsza spłata kredytu to okoliczność, której banki nie lubią. Najlepszy klient to taki, który bez przerwy jest zadłużony, a jedną spłaconą pożyczkę zamienia na drugą. Wciąż jednak zdarzają się kredytobiorcy, którym udaje się oddać pożyczone pieniądze przed terminem określonym w harmonogramie. I tym samym uwolnić się od pętli długów.
W takim przypadku bank powinna spotkać podwójna przykrość – od spłaconej przed terminem części kapitału nie może naliczyć odsetek (kredyt staje się krótszy, a więc i tańszy), zaś bank powinien zwrócić klientowi proporcjonalną część pozostałych kosztów przypisanych do pożyczki, o ile koszty te związane są z długością okresu spłaty.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wcześniejsza spłata kredytu. Bank nie chce oddać części prowizji. Bój idzie o 20.000 zł!
I ten ostatni punkt bardzo często ostatnio jest przedmiotem sporów.
„Byłam posiadaczem kredytu gotówkowego w Alior Banku. Kredyt rozłożony był na 12 lat, ale udało mi się go spłacić dużo wcześniej. Po rozliczeniu kredytu napisałam do banku z prośbą o proporcjonalny zwrot prowizji, którą bank pobrał. Otrzymałam odpowiedź iż, jest to niemożliwe, gdyż jest to koszt, który nie jest związany z okresem kredytowania. Chodzi o dość wysoką kwotę ok. 20.000 zł, której nie chciałabym oddać bankowi bez walki”
– napisała do mnie pani Monika. Zanim czytelniczka mi się poskarżyła, użyła w rozmowie z bankowcami mnóstwa innych argumentów. W tym najważniejszego: wspólnej interpretacji art. 49 Ustawy o kredycie konsumenckim, którą przedstawili Rzecznik Finansowy i Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Interpretacja ta mówi, że w przypadku wcześniejszej spłaty kredytu konsumenckiego następuje obniżenie wszystkich zobowiązań, które zostały wliczone w całkowity koszt pożyczki. Ma to nastąpić niezależnie od ich charakteru i niezależnie od tego, kiedy koszty te zostały faktycznie poniesione przez kredytobiorcę.
Pani Monika przekonywała w piśmie skierowanym do Alior Banku, że w jej przypadku prowizja została doliczona do kwoty kredytu (czyli była skredytowana), przez co powiększyła podstawę do obliczania rat kapitałowo-odsetkowych. Czyli była związana z okresem trwania umowy (bo de facto bank naliczał od niej odsetki).
Jak bank argumentował odmowę? Pracownicy Aliora odpisali, że nie przychylają się do argumentacji Rzecznika Finansowego i Prezesa UOKiK (odważne, nie powiem), gdyż ich zdaniem prowizja miała charakter bezzwrotny oraz „w żadnej mierze nie jest powiązana, ani uzależniona od okresu obowiązywania umowy”. A poza tym prowizja „jest wynagrodzeniem banku za jednorazowe czynności związane z rozpatrzeniem wniosku kredytowego”.
Prowizja kredytowa: opłata za jednorazową czynność czy element „uzupełniający” oprocentowanie?
Problem nie jest niestety jednostkowy. Rzecznik Finansowy rocznie przyjmuje kilkaset podobnych skarg. O ile zwykle kredytodawcy nie wymagają zapłaty odsetek za niewykorzystany okres kredytu, to często nie obniżają, ani nie zwracają pobranych wcześniej różnego rodzaju kosztów za jednorazowe czynności lub usługi (np. opłat przygotowawczych, administracyjnych).
A tymczasem sprawa jest tu (a w zasadzie powinna być) prosta jak drut. Przykładowo, jeśli koszty początkowe (opłaty, prowizje, koszty ubezpieczenia) związane z rocznym kredytem wyniosły 1200 zł, a został on spłacony po sześciu miesiącach, to konsument-kredytobiorca powinien otrzymać z powrotem 600 zł.
Według Rzecznika Finansowego, skoro przepis mówi, że trzeba obniżyć całkowity koszt kredytu, to musi to dotyczyć nawet tych kosztów, które kredytobiorca poniósł jeszcze przed spłatą kredytu. Wiadomo przecież, że prowizja – odkąd wprowadzono ustawę antylichwiarską – jest elementem zarobku banku takim samym, jak oprocentowanie. W sytuacji, gdy prowizja nie została zapłacona z góry, tylko – jak w przypadku pani Moniki – skredytowana i wrzucona w raty, w ogóle trudno mówić o innej interpretacji.
Ustawa o kredycie konsumenckim pozwala natomiast bankowi na wpisanie do umowy kredytowej prowizji za spłatę kredytu przed terminem. I to jest jedyny patent, który pozwalałby „ukarać” klienta za to, że przed terminem wycofuje się z umowy kredytowej.
Zdaniem Rzecznika Finansowego skoro do ustawy trafił ten sposób „ratowania” finansów banku, to jest tym bardziej oczywiste, że wszystkie inne koszty kredytu w przypadku wcześniejszej spłaty powinny być proporcjonalnie zwracane.
Tak banki do końca zniszczą swój wizerunek
Kto to wytłumaczy bankowym nielotom? Zarówno w omawianym tu przypadku klientki Aliora, jak i w przypadku wielu innych klientów banki idą w zaparte. To krótkowzroczna strategia, bo klient tak potraktowany – abstrahując od tego, że niektórzy kredytobiorcy mogą pójść do sądu i ewentualnie wygrać – poczuje się okradziony i będzie uważał kredytodawców za naciągaczy.
Jaki to problem dla banków, by wpisywać do umów kredytowych prowizję za wcześniejsze rozwiązanie umowy i stosować interpretację mówiącą o proporcjonalnym zwrocie wszystkich kosztów kredytu przy jego wcześniejszej spłacie? Czy naprawdę tak trudno być przejrzystym?
Działając w ten sposób bankowcy na pewno nie poprawią swojego, i tak nadwątlonego, wizerunku. A w XXI wieku mając wizerunek naciągacza znacznie trudniej robi się interesy z klientami detalicznymi, bo ów zły wizerunek jest perfekcyjnie szybko rozpowszechniany za pomocą mediów elektronicznych, społecznościowych, blogerów i influencerów.