Pod koniec czerwca mogliście przeczytać mój inflacyjny raport z pobytu w nadmorskich Dębkach. Teraz sprawdziłem, o ile więcej trzeba zapłacić w Kołobrzegu za tradycyjne dania: ryby, frytki, gofry czy lody. Czy w tym roku z Kołobrzegu przywozicie paragony grozy?
Pierwszy tegoroczny inflacyjny raport z Dębek był trochę nietypowy. Zwykle jeżdżę tam co roku, ale w 2022 r. coś pokrzyżowało mi plany. Dlatego porównałem ceny z tego roku z cenami z 2021 r., czyli sprawdziłem inflację w skali dwóch lat. W tym okresie ceny w Polsce wzrosły średnio mniej więcej o 30%.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
A jak było z cenami w Dębkach? Tym, którzy nie czytali albo już nie pamiętają tego porównania, przypomnę: większość „kulinarnych atrakcji” zdrożała w skali porównywalnej do oficjalnego wskaźnika cen, czyli o 30-40%. Dużym zaskoczeniem in plus był koszt najmu apartamentu, który w ciągu dwóch lat zwiększył się zaledwie o 8%, a więc grubo poniżej wskaźnika inflacji. Wyjątkiem na mojej liście były zapiekanki czy hamburgery, których ceny mocno odkleiły się od średniej (wzrost o 50-70%).
Raport inflacyjny z Dębek kryje się za tym linkiem. O nadmorskiej inflacji opowiadam też w wideofelietonie:
Cenowe triki w nadmorskim menu
Ale mam dla Was drugą porcję inflacyjnych danych dzięki mojej żonie, która niedawno na chwilę wyskoczyła do Kołobrzegu i spisała dla czytelników „Subiektywnie o Finansach” ceny w kilkudziesięciu knajpkach z rybami, restauracjach i cukierniach. Znam kołobrzeskie ceny z ubiegłego roku, a więc mogę pokazać inflację w skali roku.
Kołobrzeg z Dębkami łączy to, że jest nadmorskim kurortem, ale jego specyfika jest inna. To znacznie większa miejscowość, w dużym stopniu nastawiona na niemieckich turystów. Standardem jest, że prawie wszędzie wisi menu w obu językach – polskim i niemieckim. A skoro mówimy o niemieckim, a więc zamożniejszym kliencie, nikogo nie powinno dziwić, że ceny są z reguły wyższe niż np. w kameralnych Dębkach.
Ale nas i tak interesują nie tyle ceny, ile ich wzrost. Zobaczmy więc, w jakim stopniu skala kołobrzeskiej inflacji zbieżna jest z oficjalną inflacją obliczaną przez GUS. W lipcu wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wyniósł 10,8%.
Ciekawostką może być to, że w niektórych kołobrzeskich lokalach gastronomicznych nie ma okrągłych cen. Np. za hot doga trzeba zapłacić nie 14 zł, a 13,90 zł. Ten trik doskonale znamy ze sklepów, w których na co dzień robimy zakupy, ale np. nie spotkałem się z taką praktyką w Dębkach. Czyżby kołobrzescy przedsiębiorcy przestraszyli się gniewu turystów? Więcej o trikach sklepów (nie tylko o tzw. magicznej dziewiątce) przeczytacie w tym artykule.
Paragony grozy z Kołobrzegu – o ile wzrosły w skali roku?
Przejdźmy zatem do porównania cen. Jak już wspomniałem, moja żona zrobiła zdjęcia w ok. 50 lokalach gastronomicznych, zarówno przy głównym deptaku, jak i nieco dalej od największego skupiska turystów. Ceny tych samych dań czy produktów musiałem więc uśrednić, bo zdarzało się, że cenowy rozstrzał był spory.
Tradycyjnie zaczynam od popularnego zestawu: ryba smażona, frytki, surówka i piwo. Za 100 g fileta z dorsza trzeba w Kołobrzegu zapłacić od 15 do 18 zł. W ubiegłym roku średnio 13 zł. Mówimy więc o wzroście cen na poziomie nawet 38%. Rok temu zestaw surówek kosztował 8 zł, w tym co najmniej 11 zł. To też wzrost o 38%. Porcja frytek to koszt nawet 17 zł. W ubiegłym roku ceny wahały się między 12 a 15 zł. Inflacja na frytkach to nawet 42%.
Za pół litra piwa z kija w ubiegłym roku liczono sobie 10-11 zł, w tym sezonie 13-15 zł, a więc cena złotego trunku podskoczyła nawet o 50%. Dorsz wędzony? Kilogram kosztuje w tym roku 52 zł, w ubiegłym kosztował 39 zł. Cena wzrosła więc o 33%. Za najprostszą składnikowo pizzę margheritę (32 cm średnicy) trzeba w tym sezonie zapłacić od 27 do prawie 34 zł, w 2022 r. cena wynosiła od 24 do 29 zł. Licząc za pizzę 28 zł w tym roku i 24 zł w ubiegłym, inflacja wynosi 17%.
Wspomniałem już, że w przypadku Dębek w górę mocno poszły ceny m.in. hamburgerów, ale w Kołobrzegu jest inaczej. W tym roku to wydatek rzędu 15-16 zł, a w zeszłym roku średnio 17 zł. Cena jest więc o kilka procent niższa. Ale to wyjątek. Rok temu na hot doga trzeba było wydać ok. 11 zł, w tym od 14 do 18 zł, co oznacza „hotdogową” inflację na poziomie 27-64%.
Mocno zdrożały też zapiekanki. Bułka z serem i pieczarkami w rozmiarze XXL rok temu kosztowała średnio 17 zł, w tym roku od 22 do 30 zł. Inflacja wynosi więc od 29 do 76%. O kilka złotych zdrożały też kebaby: podawany na talerzu z 36 do 39 zł, a w bułce z 25 do 27 zł. W obydwu przypadkach jest to wzrost o 8%.
I na koniec deser. Rok temu za włoskiego loda liczono sobie 6-8 zł, w tym roku najczęściej 11 zł. To co najmniej 38% więcej. Nie zdrożały natomiast gofry. Za suchego w ubiegłym sezonie trzeba było zapłacić 6-8 zł, obecnie prawie we wszystkich kołobrzeskich cukierniach kosztuje 8 zł.
O ile w przypadku cen w Dębkach (i to liczonych w skali dwóch lat) nieuczciwością byłoby mówienie o paragonach grozy, to w przypadku Kołobrzegu jest to uzasadnione. Za większość nadmorskich przyjemności trzeba zapłacić o co najmniej 30% więcej niż rok temu. A przypomnę, że średnia inflacja w skali roku to niespełna 11%.
Nie wiem, ile w ubiegłym sezonie kosztował w Kołobrzegu pieczony kurczak. Ale i tak nie miałbym z czym tej ceny porównać, bo z powodu wysokich cen gazu w tym roku kurczaka… nie pieką. Myślę, że to zdjęcie jest dobrym podsumowaniem kołobrzeskiej drożyzny, ale pokazuje też, że wysokie ceny nie są (albo nie zawsze są) efektem chciwości przedsiębiorców.
Źródło zdjęć: Ula Szczepankowska-Bednarek