Fintechy miewają ciekawe sposoby dotarcia do młodych klientów. Zamiast namawiać ich do założenia „darmowego konta z nielimitowanymi przelewami” (bleeee…) jeden z nich oferuje… starter z limitowaną edycją karty płatniczej z najnowszego kinowego hitu, czyli ze Spider-Manem. Czy to jest dobry patent na wywołanie hype’u wokół tak mało „seksownego” produktu, jakim jest konto rozliczeniowe do zakupów i przelewów?
Jak namówić młodego człowieka do tego, żeby założył w danej instytucji finansowej konto, wziął kartę, ściągnął aplikację mobilną i zaczął tego wszystkiego używać? Można mu zaoferować „dużo monet”, czyli zwracać przez kilka miesięcy część kasy, którą wyda na zakupy. Ale to po pierwsze dużo kosztuje, a po drugie niekoniecznie bywa skuteczne. A koszt pozyskania aktywnego klienta to coraz ważniejsza pozycja w bilansach banków i fintechów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na ciekawy pomysł wpadł Cinkciarz.pl, czyli globalny fintech polskiego pochodzenia, który od dawna jest znany z niesztampowej komunikacji i marketingu. Otóż wymyślili, że skoro jedyną fizyczną emanacją usługi, którą oferują, jest karta, to ta karta musi być przedmiotem pożądania i czymś ekskluzywnym dla tych, do których Cinkciarz.pl chce dotrzeć.
Zamiast więc wydawać pieniądze na money-back, zapłacili (zapewne też niemałe sumy) za… licencję do używania wizerunku bohaterów najnowszego hitu kinowego Sony Pictures Animation – filmu „Spider-Man: Poprzez multiwersum”. I stworzyli dwa produkty, które można kupić jako startery w sklepie internetowym fintechu bez zakładania konta. I oczywiście – jeśli ktoś ma taką wolę – później zarejestrować na nowym koncie lub powiązać z już istniejącym. Bo te karty docelowo jednak mają służyć do płacenia.
Karty są piękne, kolorowe, wyraziste. Ja akurat nie połknąłem nigdy bakcyla Marvela, ale domyślam się, że dla wielbicieli filmów Spider-Man i innych supermanów taka karta może być czymś, czego będą używali chętniej niż zwykłego kawałka plastiku.
Pomysł ze starterami sprzedawanymi w różnych miejscach (np. w sklepach spożywczych czy na stacjach paliw) nie jest nowy, natomiast zwykle banki sprzedają w ten sposób rachunki osobiste z kartą (wirtualną lub fizyczną, ale niespersonalizowaną) jako commodity, czyli usługę podstawową. A Cinkciarz.pl postanowił sprzedawać same karty, niepowiązane z rachunkiem. W momencie zakupu taka karta jest kawałkiem plastiku, którego wyjątkowość polega na tym, że kart o takim wizerunku będzie w obrocie niewiele.
No i sam koncept „zamawiasz teraz, rejestrujesz się później’ też dość dobrze wpisuje się w młodzieżowe trendy, w których długie formularze rejestracji, wpisywanie licznych danych oraz weryfikacja tożsamości online nie są tym, co tygrysy lubią najbardziej. Dlatego pomysł Cinkciarza opiera się na tym, że kupujesz piękną, limitowaną, w pewnym sensie kolekcjonerską kartę i to ona ma być przedmiotem pożądania, dobrem ekskluzywnym i limitowanym.
Jak już coś takiego w ręku masz, to jakoś przebolejesz traumę rejestrowania się w usłudze finansowej, która z definicji nie jest sexy (chociaż akurat w fintechach, gdzie ta rejestracja przebiega w całości w aplikacji mobilnej, jest to doświadczenie relatywnie mniej bolesne niż kiedyś zakładanie konta w oddziale tradycyjnego banku).
Karta, która w momencie jej sprzedaży nie jest jeszcze środkiem płatniczym, może być też prezentem dla młodego człowieka, fana produkcji Marvela i filmów Spider-Man. Kartę kupuje się jako niespersonalizowaną, można poprosić o jej wysłanie na dowolny adres, a nawet (to się wciąż rzadko zdarza w polskiej branży finansowej) do paczkomatu.
I – biorąc pod uwagę ceny, które widzę w sklepie Cinkciarza (44,99 zł za kartę plus dostawa) – spodziewam się, że spora część kart będzie sprzedawana właśnie na prezent, być może przez osoby już używające aplikacji Cinkciarz.pl, np. dla swoich dzieci, które rozjeżdżają się właśnie na wakacje i nieuchronnie wchodzą w tryb „drogie pieniążki prześlijcie rodzice”.
Pomysł Cinkciarza na sprzedaż kartowych starterów dość dobrze „widzi się” z wakacyjnymi funkcjami jego kart, o których już w „Subiektywnie o Finansach” pisałem. Nie chodzi tylko o to, że są to karty wielowalutowe (czyli na całym świecie można nimi płacić bezspreadowo – ja ostatnio kartę Cinkciarz.pl dość mocno eksploatowałem podczas krótkiego urlopu we Francji). Karty Cinkciarza są jednymi z nielicznych w Polsce, które można legalnie udostępnić innej osobie. Wówczas ta osoba może czasowo korzystać z naszej karty i do określonego poziomu z naszego salda (np. dziecko na wyjeździe wakacyjnym z kumplami).
Taki sposób sprzedawania usług – poprzez kreowanie zainteresowania modnym wizerunkiem karty płatniczej – to wciąż rzadkość na polskim rynku finansowym. W pewnym stopniu hype wykorzystuje mBank, wypuszczając karty cobrandowe z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Niektóre fintechy poszły w ekskluzywność i wydają wybranym klientom karty metalowe. mBank i Alior Bank mają też karty gamingowe. Cinkciarz poszedł w ekskluzywność i modne tematy pop-kulturowe.
I kto wie, czy to nie jest właściwa droga, by pozyskiwać klientów wśród młodszego „elektoratu”. Młodzi też potrzebują usług finansowych, tylko być może inaczej „opakowanych” i bliższych temu, czym się interesują i co ich fascynuje. Ciekaw jestem, jak wypadnie eksperyment Cinkciarza, zwłaszcza w obliczu rozpoczętych wakacji.
Czytaj też: Jak kupować dolary i euro, żeby nie wpaść w pułapkę cenową? Oto system, który chroni przed wahaniami
——————————————
Niniejszy artykuł jest częścią cyklu edukacyjnego „Można sprytniej”, którego Partnerem (merytorycznym oraz komercyjnym) jest pochodzący z Polski globalny fintech Cinkciarz.pl