„Raty, rabaty, proste pożyczanie” – Citibank wrócił w ostatnich tygodniach do promowania swojej flagowej karty kredytowej, czyli Citi Simplicity. Podobnie jak przed rokiem przekonuje, że karta to opcja prostego, łatwego pożyczania na warunkach wcale nie gorszych, niż te, które można otrzymać u konkurencji oferującej zwykłe kredyty gotówkowe bądź wystawiającej raty dostępne bezpośrednio w sklepach z elektroniką lub sprzętem RTV czy AGD.
Najnowsze reklamy karty Citi Simplicity trafiają w punkt, pokazując na szybkich obrazkach wszystkie przewagi kredytu w karcie w stosunku do innych form zapożyczania się. Widzimy klientów na „polowaniu” w sklepie w sezonie wyprzedaży. „Ostatnia sztuka 50% taniej!” – słyszymy komunikat przez megafon. Ludzie rzucają się do punktu sprzedaży ratalnej, ale nie mają szans w starciu z „natychmiastową zdolnością kredytową” posiadaczy karty kredytowej Citi.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Tak Citibank promował karty kredytowe w poprzednim sezonie
Karty kredytowe budzą skrajne emocje. Jedni konsumenci je kochają jako możliwość płacenia za zakupy pieniędzmi banku, a inni nienawidzą i mówią, że to wyjątkowo mało przyjazny, pełen pułapek „nośnik” kredytu. To po części stereotyp, bo dziś już karty kredytowe są znacznie bardziej „ucywilizowane” pod względem prowizji, niż kiedyś. Co oczywiście nie znaczy, że każdemu z Was poleciłbym pierwszą z brzegu kredytówkę. Co to to nie.
Karty kredytowe oferują więcej niż kiedyś możliwości, jak np. opcję wykonania przelewu z rachunku karty (gdy np. musimy pilnie zapłacić jakiś rachunek, a ROR świeci pustką, zaś debet już wykorzystany), czy rozłożenia zakupów na raty (dzięki tej funkcji kredytówka nie jest tylko nośnikiem kredytu na krótki termin).
Oczywiście: to wszystko kosztuje (od przelewów i rozkładania na raty banki często biorą prowizje), a dodatkowo w niektórych kartach występuje jeszcze „abonament”, czyli miesięczna albo roczna opłata za sam fakt, że klient ma plastik w portfelu. Ale rola kredytówek w manewrowaniu domowym budzetem i jego płynnością też jest niebagatelna – dzięki nim nie trzeba np. trzymać dużego „osadu” na koncie osobistym.
Czy Citibank nie przegina w reklamie?
Czy Citibank nie przegina, przekonując nas w reklamach do brania kart kredytowych i obiecując „raty, rabaty i proste pożyczanie”? Przekaz jest zresztą podkręcony, bo citibankowcy dokładają do standardowych zachęt jeszcze opcję ekstra, czyli „pierwszą pożyczkę gratis”. A w zasadzie jej kartowo-ratowy odpowiednik. Wiecie, że nie lubię „pierwszej gratis”, więc za prześwietlanie reklamy Citibanku bardzo się przyłożyłem.
Citibank obiecuje, że kto w promocji weźmie kartę, będzie mógł w ciągu najbliższych dwóch miesięcy rozłożyć jedną transakcję na bezpłatne raty (takie z RRSO wynoszącym 0%). A więc biorę kartę z limitem np. 10.000 zł, kupuję ekspres do kawy za 1.200 zł i rozkładam ten zakup na maksymalnie 12 rat po 100 zł. Fajnie? Fajnie. Ale co potem? Czy zwabiony w ten sposób nie wpadnę w jakieś kartowe pułapki?
Rozkminka nie jest łatwa, bo jedyne co było dla mnie absolutnie jasne po lekturze tabeli opłat i prowizji to to, że nie ma żadnych opłat za posiadanie karty. Czyli bank – po zbadaniu mojej wiarygodności – przyzna ją nie pobierając ani żadnej opłaty na start, ani prowizji rocznej, ani comiesięcznego abonamentu. I to niezależnie od tego czy będę karty używał czy nie.
Oczywiście nie jest też tak, że każdemu dadzą tę kartę – trzeba spełnić co najmniej kilka warunków: wiek 21 lat, dochód netto minimum 1200 zł, zatrudnienie w obecnej firmie minimum trzy miesiące, a jeśli prowadzę firmę to muszę mieć staż przynajmniej dwuletni. No i oczywiście nieskalana opinia w BIK oraz biurach informacji gospodarczej.
Jasne jest też, że oprocentowanie standardowego kredytu w karcie – czyli jeśli nie rozkładam zakupu na raty i nie oddam całego salda w ciągu 20 dni dostarczenia wyciągu – wynosi 10%. Wtedy od całego salda do spłaty, które się roluje z miesiąca na miesiąc (trzeba tylko zwrócić jego minimalną część) bank nalicza owe 10%. A jeśli transakcję rozłożę na raty? To też jest 10% odsetek w skali roku (nie licząc tej pierwszej, „darmowe” transakcji).
Czytaj też: To ostatnia rzecz, której moglibyśmy spodziewać się po bankach. A jednak się dzieje! A dlaczego?
Citi Simplicity: rzeczywiście bez prowizji?
A dalej zaczynają się schody. W tabeli prowizji czytam, że prowadzenie planu spłaty „Komfort” kosztuje 20-30 zł miesięcznie (w zależności od tego czy klient rozłożył transakcję z bazowego limitu, czy z podwyższonego. Czytam też, że jest „prowizja za przelew gotówki na raty w ramach planu spłat ratalnych”. Czy to jest de facto prowizja za przyznanie rat?
Gdyby istniała prowizja za uruchomienie rat, to karta Citi Simplicity traciłaby jeden ze swoich najpoważniejszych atutów. Zwróciłem się z tym pytaniem do Citibanku w Polsce i dowiedziałem się, że…
„Od kwoty transakcji rozłożonej na raty bank nalicza odsetki w wysokości 10%. To jedyny koszt w przypadku transakcji bezgotówkowych rozkładanych na raty – bank nie pobiera żadnych innych opłat, ani prowizji. Widoczne w Tabeli Opłat prowizje i opłaty dla planów spłat „Komfort” mogą być naliczane w przypadku innych rodzajów transakcji – bank oferuje posiadaczom kart możliwość dokonania przelewu gotówki i rozłożenia go na raty”
Krótko pisząc: warto uważać, bo tabela prowizji do karty Citi Simplicity zawiera mnóstwo różnych rzeczy, ale te najprostsze, najbardziej standardowe czynności związane z kartą są bez opłat. A więc sama karta jest bezwarunkowo darmowa, oprocentowanie kredytu zawsze wynosi 10% w skali roku (niezależnie od formy tego kredytu), zaś przy rozłożeniu wybranej transakcji na raty – co można zrobić całkiem zdalnie, za pomocą aplikacji mobilnej – Citi nie nalicza żadnych prowizji.
W tym kontekście flagowa karta Citi rzeczywiście może być lepszą opcją, niż raty w sklepie. Z jednej strony pieniądz jest do wykorzystania natychmiast (nie trzeba zawierać żadnej umowy ratalnej, a tylko zapłacić i kliknąć „rozłóż na raty”), z drugiej strony nie ma dodatkowych prowizji – tylko oprocentowanie, które mniej więcej mieści się w dolnych granicach średniej rynkowej.
Czytaj też: Jak wykorzystać kartę kredytową do zarządzania domowym budżetem i… do wyjścia z długów? Polecam te patenty!
Wiadomo, że karta kredytowa ze swej natury jest jakoś-tam niebezpieczna. Użyć jej łatwo, a potem bank przyjdzie z propozycjami – a to rozłożenia na raty, a to zwiększenia limitu wydatków. Dość łatwo przyzwyczaić się do posiadania długu w karcie i tu tkwi największa pułapka. Nawet dość tania karta, jaką jest Citi Simplicity, może okazać się pętlą założoną na szyję klienta.