11 czerwca 2023

Banki chcą uniknąć kolejnej fali pozwów o kredyty. I robią to po bankowemu. KNF, UOKiK i Rzecznik Finansowy mówią: nie tędy droga! A którędy?

Banki chcą uniknąć kolejnej fali pozwów o kredyty. I robią to po bankowemu. KNF, UOKiK i Rzecznik Finansowy mówią: nie tędy droga! A którędy?

Czego najbardziej boją się banki? Ryzyka prawnego. Ale pod tym zgrabnym zwrotem ukrywa się strach przed konsekwencjami tego, jak przez lata traktowały swoich klientów. Jak tego uniknąć w przyszłości? Bankowcy wpadli na sprytny – ich zdaniem – pomysł i chcą wypracować wzorzec umowy kredytowej. Ale szefowie KNF, UOKiK i zastępca Rzecznika Finansowego przyszli z trzema wiadrami zimnej wody. Czy to zadziała?

Rynek kredytów hipotecznych zaczął rozkręcać się na poważną skalę od początku lat 2000. A pierwszym wielkim hitem sprzedażowym były kredyty frankowe – w różnych odmianach. Po kilku latach prawdziwego eldorado dla sektora bankowego, deweloperów i kredytobiorców przyszedł wielki kryzys finansowy, załamanie kursu złotego i zawieszenie dalszego udzielania kredytów walutowych.

Zobacz również:

Musiała minąć kolejna dekada, by początkowo wyśmiewana w mainstreamie ekonomiczno-politycznym idea pozwów o unieważnienie tych kredytów, nabrała rozpędu. Dzisiaj nikt – poza najbardziej zatwardziałymi obrońcami z sektora bankowego – nie kwestionuje już, że pomysł długoterminowego produktu finansowego, który konsumentom służy do zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, który stanowi największą pozycję w domowym budżecie i w którym całe ryzyko walutowe przeniesiono na słabszą stronę tego stosunku prawnego – był pomysłem ze wszech miar złym.

I banki płacą dzisiaj za takie działania wysoką, choć zasłużoną cenę. Przez ostatnie dwadzieścia lat, tym pechowcom (lub szczęśliwcom), którym nie było dane zaciągnąć kredytu w walucie obcej, oferowano finansowanie zakupu mieszkania z oprocentowaniem opartym na zmiennej stopie procentowej WIBOR (i to głównie w mniej korzystnym dla klientów modelu rat stałych). A ta generalnie przez dwie dekady spadała – z kilkunastu procent na początku XXI wieku do niemal zera w 2020 i 2021 r.

Wszystko zmieniło się pod koniec 2021 r., gdy gwałtowne podwyżki stóp procentowych sprawiły, że raty kredytów wystrzeliły w górę, a zachęcone tym, jak ułożyło się orzecznictwo w sprawach frankowych, pewne środowiska i kancelarie prawne zaczęły kwestionować także kredyty WIBOR-owe. I choć dzisiaj wydaje się to raczej naciąganiem łudzonych uwolnieniem od długu klientów na pozwy i ekspertyzy prawne, nie dam sobie ręki uciąć, że na jakimś etapie ktoś nie dogrzebie się rzeczywiście jakichś systemowych nieprawidłowości.

Czy jest uzasadnione, czy nie – spraw sądowych o kredyty przybywa, zaufanie do sektora bankowego maleje, a ryzyko prawne – rośnie. To zaś kosztuje banki więcej niż tylko koszt faktur od prawników.

Na Europejskim Kongresie Finansowym trwała żywiołowa dyskusja na temat tego, jak powinien wyglądać „kredyt hipoteczny 3.0”. To znaczy taki, który będzie bezpieczny dla… no właśnie, już na tym etapie pojawiły się rozbieżności. Dlaczego? Bo banki chcą tę sprawę załatwić po bankowemu.

Przeczytaj też: „Ugoda lepsza niż proces” – banki przygotowują się na niekorzystny wyrok w TSUE i próbują zachęcić frankowiczów do ugód. Czy mają szansę?

Propozycja banków: wzorzec umowy i opłaty

Jaką propozycję przyniosły na EKF banki? Po pierwsze – wzorzec standardowej umowy kredytowej. Po drugie – opłaty za przedterminową spłatę kredytu. Jednak to z tego pierwszego projektu przedstawiciele sektora byli najbardziej dumni.

O co chodzi? Tak jak we wstępie – banki chcą uniknąć „ryzyka prawnego”. To znaczy, nie chcą przegrywać w sądach z klientami, gdy ci pozwą ich o łamanie praw konsumenta. Jak tego uniknąć? Ano bardzo prosto. Wystarczy wypracować ujednolicony wzorzec umowy kredytowej, napisany prostym językiem, z ustalonym zakresem przekazywanych informacji i scenariuszem komunikacji z klientem – a potem dać go do zatwierdzenia odpowiednim organom: KNF, UOKiK, Rzecznikowi Finansowemu.

I z takim glejtem już żadne pozwy bankom niestraszne – nawet gdyby sprawa trafiła przed europejskie sądy, państwo polskie z całą swoją potęgą i powagą stanie po stronie banków.

Zazwyczaj takie pomysły recenzujemy samodzielnie, siląc się na błyskotliwe porównania, cięte riposty i inne chwyty retoryczne. Ku mojemu zaskoczeniu, tym razem do retorycznej roboty wzięli się przedstawiciele instytucji państwowych. Zaczął od drobnej złośliwości przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, Jacek Jastrzębski:

„Jeżeli czytam i słyszę, że banki postanowiły przygotować uzgodniony projekt umowy w celu przedłożenia do zatwierdzenia regulatorom i że jednym z celów tego ćwiczenia jest napisanie umowy prostym językiem, żeby klient go rozumiał, to ja mogę zapytać – dlaczego dopiero teraz? Bo to już dawno powinno zostać zrobione”

– napomniał zadowolonych z siebie przedstawicieli sektora. A potem zaczęła się poważniejsza „orka”. Uwagi Jastrzębskiego można sprowadzić do trzech punktów.

Po pierwsze, banki nie rozumieją, na czym polega problem z kredytami hipotecznymi. Że to nie jest produkt finansowy jak każdy inny. To umowy bardzo długoterminowe, o szczególnym znaczeniu społecznym i gospodarczym. Nad czym powinna przebiegać dyskusja? Nad tym, jaki model finansowania potrzeb mieszkaniowych powinien obowiązywać w Polsce – wzorzec umowy to już tylko technikalia.

Po drugie, to nie sformułowanie umów doprowadziło do skutecznego zakwestionowania kredytów frankowych. Wzorzec umowy nie zapobiegłby kwestionowaniu konstrukcji stawki WIBOR ani jej wbudowaniu w kredyty na zmiennej stopie. Clou problemu jest podział ryzyka między klientem a bankiem. Zrzucenie całego ryzyka walutowego na klienta było błędem. Czy tak samo jest z ryzykiem stopy procentowej?

Przewodniczący KNF stwierdził, że być może jest pewna grupa klientów, którzy też „nie powinni mieć możliwości wzięcia tego ryzyka”. To znaczy, że bazowym modelem kredytu hipotecznego powinna być stała stopa procentowa – i to raczej w dłuższej perspektywie niż 5 lat.

Po trzecie, celem opracowania wzorca umowy kredytowej – jako zwieńczenia procesu szerokich konsultacji nad modelem kredytowania rynku mieszkaniowego – powinno być stworzenie akceptowalnych i przez społeczeństwo, i przez sektor bankowy reguł, a nie ochrona interesu kredytodawców.

„Ale to nie jest tak, że jak zrobimy ten wzorzec umowy, to nam to rozwiąże wszystkie problemy, bo będzie glejt od instytucji państwowych, że to, co banki robią, to jest OK. I nawet jeśli będą kiedyś stały przed sądami europejskimi, to będzie za nimi państwo stało jako ten, kto ten model zatwierdzał”

– ostrzegł Jacek Jastrzębski.

Przeczytaj też: Banki żyją w swoim świecie? Ciągle łudzą się, że problem kredytów frankowych zniknie. Rozwiewam trzy złudzenia, które ma sektor bankowy

Nie będzie powrotu do pięknych lat 90.

Dużo mniej dyplomatycznie – choć w tym samym duchu – wypowiedział się Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Zagroził, że jeśli ideą, która stoi za opracowaniem wzorca umowy kredytowej, jest zapewnienie bankom bezpieczeństwa „w strzyżeniu klientów” (to cytat!), to kierowana przez niego instytucja się w ten proces nie włączy. Stwierdził, że banki zachowują się tak, jakby uważały, że ich biznes byłby świetny, gdyby nie ci klienci, którzy wszystko psują.

„Nieraz mam takie wrażenie, że propozycje, które tu padają – wzorzec umowy, kwestia klauzul modyfikacyjnych, kwestia modyfikacji podejścia do abuzywności – to wszystko prowadzi do tego, by ten biznes uporządkować i powrócić do tych pięknych lat 90., gdy tak dobrze się realizowało te zadania [o których mowa była na innym panelu – przyp. MJ], czyli maksymalizacja krótkoterminowych zysków”

– skonstatował. Jednak oprócz rzucania złośliwości i chwytliwych powiedzonek, Chróstny starał się wyjaśnić, gdzie leży być może jedyny naprawdę skuteczny sposób na uniknięcie roszczeń w przyszłości.

Sedno leży w podejściu banków – czyli usługodawców – do własnych klientów. Dzisiaj ani konsumenci nie ufają bankom, ani banki konsumentom. Rozwiązaniem nie może być więc szukanie prawnych haczyków, które pozwolą się przed klientami bronić. Banki muszą zmienić sposób myślenia i zacząć się zastanawiać, jak wygenerować dla kredytobiorców wartość, która sprawi, że oni sami staną się „ambasadorami” tych instytucji.

Czy Polacy biorą kredyty mieszkaniowe z radości? Raczej nie. Jest to niestety przykra konieczność. Właściwie jedyne, czym banki obecnie konkurują, jest wysokość marży i długość listy dodatkowych klauzul pisanych drobnym druczkiem.

Nie tędy droga. Przy takim budowaniu relacji, w której klient ma poczucie, że bank czyha na każde jego potknięcie, że za każde omsknięcie, opóźnienie czy zagapienie będzie musiał płacić – będzie w naturalny sposób tak samo traktował swojego wierzyciela. I gdy tylko pojawi się okazja, żeby ugrać coś pozwem – zrobi to.

Jak to by miało wyglądać w praktyce? Prezes UOKiK odpowiada: trzeba uświadomić sobie, w jakim momencie rynkowym jesteśmy. A jesteśmy prawdopodobnie na szczycie, jeśli chodzi o stopy procentowe w perspektywie najbliższych lat. Banki powinny dzisiaj się zastanowić, jak poradzą sobie z tym, że za trzy czy pięć lat klienci będą chcieli zrefinansować kredyty na stałą stopę zaciągane przy wysokim oprocentowaniu i przejść na zmienną.

Można pomstować, że to nieetyczne, że kredytobiorcy powinni pokornie dziękować bankom, że dostali możliwość sfinansowania mieszkania – ale rzeczywistość jest taka, że klienci będą szukali lepszych dla siebie rozwiązań (nawet jeśli ta „lepszość” będzie krótkoterminowa). I wybór jest prosty: albo dzisiaj banki wypracują wizję tego, jak rynek hipoteczny ma wyglądać za 10 lat i do tej wizji przekonają konsumentów, albo kształt relacji w tym zakresie ustalą sądy.

Przeczytaj też: Jacek Jastrzębski przedstawia plan KNF na franki: najpierw niech banki przedstawią porządne ugody, a potem… Będzie frankowa ustawa czy nie?

Wzorzec umowy bankom nie pomoże

Słyszeliście pewnie wiele razy argument banków, że klienci, podpisując umowę kredytu (czy to walutowego, czy zmiennoprocentowego), godzili się na ryzyko rynkowe, więc nieuczciwe jest, że chcą się wycofywać z umów, gdy to ryzyko się zmaterializowało. W ciekawy sposób tę piłeczkę odbił Paweł Zagaj, zastępca Rzecznika Finansowego.

Wcześniej prezes UOKiK stwierdził, że banki przegapiły moment, w którym zmieniło się podejście do praw konsumenta w Unii Europejskiej. Zagaj to sprostował, przypominając, że przepisy dyrektywy unijnej, na podstawie której frankowicze doprowadzili do masowego unieważniania umów, obowiązują już od 30 lat.

Tak więc nie ma mowy o zmianie prawa czy podejścia do ochrony konsumenta. Zarówno przepisy, jak i orzecznictwo TSUE w tej sprawie było ugruntowane już od dawna, gdy banki w Polsce zaczynały wciskać ludziom kredyty frankowe. Zastępca RF przypomniał, że połowa spraw dotyczących kredytów hipotecznych, które rozpatruje TSUE, pochodzi z Polski.

Sprawy z krajów tzw. starej UE pojawiają się sporadycznie. A to świadczy o tym, że problem nie leży w zmianie przepisów – bo wówczas spory prawne byłyby równo rozłożone po wszystkich krajach Unii – ale w specyfice działalności polskiego sektora bankowego.

A skoro tak, to znaczy, że banki, konstruując w taki, a nie inny sposób, mieszkaniowe kredyty indeksowane do walut obcych, brały na siebie ryzyko późniejszych pozwów. A ono się właśnie realizuje. Idąc za własną radą, banki powinny więc pokornie płacić, co jest należne ich kontrahentom, a nie wykręcać się jakimiś ugodami.

Odpowiedź banków? Dokładnie taka, jak można się spodziewać

Wizję przyszłości kredytów hipotecznych nakreślił Piotr Mazur, wiceprezes PKO BP. Jak to ma wyglądać? Podstawową opcją, dla zdecydowanej większości klientów, ma być kredyt na stałą stopę procentową na okres 10-15 lat, zatwierdzony i chroniący przed pozwami wzorzec umowy, dopłaty od państwa (a jakże!). A do tego zmiana w przepisach o kredycie mieszkaniowym, która będzie pozwalała bankom na pobieranie opłaty za przedterminową spłatę kredytu.

Dlaczego banki chcą kasować kredytobiorców za wcześniejsze zakończenie umowy? Ponieważ przy kredycie o stałym oprocentowaniu, banki muszą zabezpieczyć ryzyko zmian stopy procentowej na cały jego okres. A to jest dla banku koszt, który pokrywają sobie z odsetek. Jeśli jednak kredytobiorca spłaciłby zobowiązanie wcześniej, to bank musi wziąć na siebie koszt tego zabezpieczenia na resztę pierwotnego czasu obowiązywania umowy.

Co mogą zrobić kredytodawcy, by ten koszt pokryć? Albo „rozsmarować” go po wszystkich kredytach hipotecznych – wtedy cząstkę płaciliby wszyscy, niezależnie od tego, czy chcą skorzystać z uprawnienia do wcześniejszej spłaty, czy nie. Albo naliczać opłatę tylko tym, którzy rzeczywiście to zrobią.

Obecne przepisy nie pozwalają bankom na pobieranie opłat za „rekompensatę” kosztów przy wcześniejszej spłacie. Banki postulują – a w czasie tego panelu na kongresie starały się namówić szefa KNF do zaakceptowania tej propozycji – by prawo do takich rekompensat wpisać do ustawy. Ten jednak nie tylko się nie dał, ale jeszcze zaproponował przedstawicielom sektora bankowego zejście na ziemię.

„Trudno jest przejść do porządku dziennego nad tym, jakie mamy środowisko makro i że jednak są oczekiwania, że w perspektywie pięciu czy trzech lat stopy będą spadały. Podjęcie przez kogokolwiek takiej decyzji, że banki będą mogły rekompensaty do umów wpisywać jest mało realistyczne”

– powiedział dyplomatycznie przewodniczący Jastrzębski. Co, moim zdaniem, miało równoważność z: „chyba żeście do szczętu rozum stracili, skoro nie dość, że na górce stóp procentowych sprzedajecie ludziom kredyty na stałą stopę, zawieszacie udzielanie tych na zmienną, a do tego chcecie blokować klientom możliwość wcześniejszej spłaty i liczycie, że znajdzie się w Sejmie partia, która to poprze”. Proszę mnie poprawić, jeśli źle to odebrałem.

Zresztą podobnie tę kwestię podsumował Paweł Zagaj, zastępca Rzecznika Finansowego. Skonstatował bowiem, że z punktu widzenia bezpieczeństwa – i banków, i klientów – lepszy jest nawet nieco droższy produkt, ale z przewidywalnymi warunkami. A projektowanie kredytu, w którym w momencie zgłoszenia chęci wcześniejszej spłaty, kredytobiorca otrzymuje wyliczenie, ile musi dodatkowo „zrekompensować” bankowi – prosi się o kolejną falę pozwów.

Przeczytaj też: Oprocentowanie kredytów ostro w dół? Koniec marzeń o spadku cen nieruchomości? Kredyty na stały procent pułapką? Sensacyjne prognozy z rynku terminowego

Organy państwa robią to, co do nich należy? Mnie przekonują

Miałem przez lata wiele zastrzeżeń do działań Komisji Nadzoru Finansowego czy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Po tej konferencji nabrałem jednak do nich zdecydowanie większego szacunku. Jacek Jastrzębski wypadł rzeczywiście jak osoba, która dba o długoterminową stabilność sektora finansowego, a Tomasz Chróstny trochę jak szeryf, który nie obawia się starcia z mocnym przeciwnikiem w interesie konsumentów.

Z dyskusji, w które się wsłuchiwałem płynie dość jednoznaczny obraz, który jednak nie jest zaskoczeniem: banki zamknięte we własnym gronie, we własnej bańce, cały czas nie mogą pojąć, co się właściwie stało. Nadal liczą, że „ryzyko prawne” kredytów frankowych jakoś zniknie, że moralne uniesienie elit spowoduje, że klienci wycofają się z roszczeń (padły nawet słowa o „instrumentalnym” wykorzystywaniu, „nadużywaniu” praw przez konsumentów).

Ponieważ sektor bankowy nie dostrzega w tej całej historii ani krztyny winy po swojej stronie, nie jest w stanie przedstawić innej propozycji niż kolejne zabezpieczenia przeciw własnym klientom. Wygląda na to, że to urzędnicy państwowi lepiej rozumieją zarówno nastroje społeczne, trendy rynkowe, jak i potrzebę długoterminowego planowania – niż najlepsi menedżerowie z kluczowego dla całej gospodarki sektora.

Życzenia mam dwa. Po pierwsze, żeby do banków dotarło, że nie robią łaski gospodarce, że ją finansują, a klient ma być partnerem, a nie przeciwnikiem. A po drugie, żeby twarda postawa instytucji państwowych nie kończyła się na konferencyjnych panelach, ale znalazła urzeczywistnienie w działaniach. Pierwszy raz od dawna nabrałem zaufania, że tak się może zdarzyć.

Przeczytaj też: Bankowcy straszą, że kolejne obciążenia „zabijają” ich odporność na kryzysy. A najbliższy być może już za rogiem. Co będzie, jeśli ludzie przestaną spłacać kredyty?

Źródło zdjęcia: Major Tom Agency/Unsplash

Subscribe
Powiadom o
55 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
No Name
1 rok temu

Troszkę z innej beczki, ale może się komuś przydać. Kilka uwag – ciekawostek co do inwestowania w dzieła sztuki, czyli o globalnych dochodzeniach-śledztwach. Mówi się, że to krwawe działa sztuki, bo ich obrót finansuje terroryzm (tak się formalnie zakłada, zwłaszcza jeśli handel ma miejsce przed spodziewanymi zamachami). A przestępcy wysyłają je w przeróżny sposób jako np. ozdoby ogrodowe-przesyłka. Policji pomagają studenci archeologii. Złodzieje i pośrednicy handlują w internecie. Na aukcjach przymykają oko. Dużo jest perełek u szejków. Np. skradziony koziorożec z Jemenu był wystawiony na aukcji przez szejka. Jak nie ma dany artefakt info o poprzednim właścicielu, to mu sie… Czytaj więcej »

jsc
1 rok temu
Reply to  No Name

Nie zrobiłeś żadnego wielkiego odkrycia… od dawna wiadomo, że antyki to razem z bronią i narkotykami są top czarnego rynku. I co najśmiejsze w czasach Zimnej wojny CIA robiło w narkotykach (np. afery Air America i Contras), a koledzy ze wschodu w artefaktach bogactwa (np. afery Żelazo i Zalew).

No Name
1 rok temu
Reply to  jsc

Nie zakumałeś nic a nic mojego wpisu… Do tej wyliczanki należy dodać organy etc. A 3-literkowe robiły i robią w tej 'branży’, bo to gry i kombinacje operacyjne, eksperymenty etc., a nie tylko hajs.

E.G
1 rok temu

Kto wymyślił kredyty frankowe? Ten złodziejski biznes objął wiele państw . Który bank i i którzy bankowcy ,po nazwiskach proszę .

Admin
1 rok temu
Reply to  E.G

Wydaje mi się, że chciwość go wymyśliła. Oraz rząd PiS (ten poprzedni :-))

Wanda
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Kredyt miał być szeroko dostępny! O to przecież chodziło, żeby masy miały większą zdolność kredytową.
A banki się dostosowały i wymyśliły jak na tym zarabiać, żeby miały więcej kredytobiorców do strzyżenia, zaciągających zobowiązania w walutach obcych (taka pozycja krótka na PLN na 30 lat w momencie gdy PLN był najmocniejszy w historii)
😉

Admin
1 rok temu
Reply to  Wanda

Dokładnie tak

DLW
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

A nie przypadkiem były prezydent Wałęsa: „a ja mu wtedy mówię: wpisz pan tam te franki”?

Pawel
1 rok temu

Rzeczywiście to ciekawe, zwłaszcza KNF bo wcześniej jego wypowiedzi o „niesprawiedliwości” wygranych kredytów w CHF co wymaga interwencji ustawodawcy go w moich oczach dyskwalifikował właśnie jako człowieka nie rozumiejącego problemu polskiego sektora bankowego oraz znaczenia umów i prawa i dla banków i dla konsumentów. Dzis mówi trochę inaczej. Ale każdy kto choć trochę zna polski rynek bankowy wie dobrze ze PL banki to są podmioty nastawione wyłącznie na szybki zysk (te lata 90) i dyskusja o jakieś specjalnej roli dla gospodarki odbywa się tam wyłącznie w kontekście jakiś dopłat czy innej ochrony jaką państwo może im zapewnić przed konsumentem. Owszem… Czytaj więcej »

Magdalena
1 rok temu
Reply to  Pawel

Bardzo trafna propozycja z tym wyciąganiem konsekwencji dla zarządów banków. Obecnie KNF jest kompletnie obojętny na to, że kilka banków jest w dziesiątkach tysięcy powtarzalnych sporów z klientami i pomimo, że zna orzecznictwo w tych sprawach, rutynowo odmawia przyznania racji w trybie reklamacji. Większość z nich praktycznie zawsze wnosi apelację pomimo że szansa na wygraną banku oscyluje w ok. 1% (a w konkretnej sprawie często w okolicy zera) i łączy się z kosztami liczonymi w dziesiątkach tysięcy (5% WPS, czyli Wielkości Przedmiotu Sporu). Nadal kilka banków składa także masowo skargi kasacyjne, choć to instrument raczej nadzwyczajny i kosztowny. Banki nie… Czytaj więcej »

Jagna
1 rok temu
Reply to  Pawel

Moim zdaniem UOKiK tez przespał temat. setki tysięcy umów z abuzywnymi zapisami w obiegu od kilkunastu lat.
A mozna bylo nakładać maksymalne kary przewidziane za praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów i tak rok w rok, dopoki umowy sa w obiegu. Kasa szlaby do budżetu. bankom bardziej zależaloby na dogadywaniu się z klientami niż wcześniej. Niestety zasada marchewki w przypadku banków nie działa.

Piter
1 rok temu

Ciekawy art. W zasadzie udzielanie kredytów ze stałą stopą na górce powoduje, że ta górka to lokalna dolina. Ze zmienną to pazerność banków gwarantuje cykliczny wzrost wysokości kredytów, karanie kredytobiorców wyższymi ratami lub reszty społeczeństwa inflacją. Stała stopa z prowizją za wcześniejszą spłatę to jak wyższy rachunek w restauracji za to że nie dojedliśmy do końca. Może zmiana podejścia i badanie zdolności kredytowej banku do udzielenia kredytu, a nie klienta do jego spłaty? Chodzi o sytuację w której banki konkurują ze sobą na stałej stopie w całym okresie i jeden drugiemu aby podebrać klienta oferuje niższą marżę ;-P

Admin
1 rok temu
Reply to  Piter

Może być też tak, że banki generalnie będą udzielały kredytów hipotecznych tylko w ostateczności – jak będą miały znanego klienta i wysoki wkład własny. Już teraz część z nich generalnie „jedzie” na kredytach gotówkowych.

jsc
1 rok temu

Kwestia perspektywy czasowej… kredyty gotówkowe zaciąga się zazwyczaj na kilka lat czy wręcz miesięcy, a hipoteczne na kilkadziesiąt… ergo jest co się kumulować.

Last edited 1 rok temu by jsc
Wanda
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Napiszcie państwo artykuł o tym jakim cudem gospodarka rozwijała się od początku XIX w. bez nadzoru finansowego, komisarzy unijnych, banków centralnych, stop bankowemu bezprawiu, kancelarii frankowych itd. Jakim cudem ludzie brali drogie kredyty i spłacali je – powiększając swój dobrobyt i bogacąc się. Nie było wówczas w umowach klauzul abuzywnych? 😉 W każdym razie nie negowano faktu, że za korzystanie z cudzego kapitału trzeba płacić. A kredyt nie powinien być ani tani ani dostępny dla każdego. Potem wszedł socjalizm z chorymi postulatami równości stron (banku i kredytobiorcy). Albo się ma własne pieniądze albo trzeba pożyczać od kogoś na warunkach bardziej… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  Wanda

Pełna zgoda. Choć liberalizm jednak miał duże skutki uboczne – wypchnął kilka milionów ludzi z popegeerowskich wsi na margines. A może i więcej, populiści gdzieś złowili te kilkanaście milionów głosów

Wanda
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Prawdziwy liberalizm to nie zdąrzył skrzydeł rozwinąć. W tym sensie racje maja frankowicze, że to są pseudo banki. Bo 100 lat temu umowa musiała bardziej zabezpieczyć bank – w końcu ryzykował kapitałem swoich wspólników. Do dziś się ostały chyba tylko w Szwajcarii małe rodzinne banki z konstrukcją prawną, w której Wspolnicy są całym swoim majątkiem odpowiedzialni za bank. W US czy UE to komedia, banki rżną kredytobiorców, pieniądz mają nie swój ale kredytowy, ryzyk żadnych bo w ostateczności rząd i nadzór uratują przed bankructwem, a zyski z rżnięcia płyną do właścicieli. Od czasu do czasu jakaś kara od nadzoru pomniejszy… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  Wanda

Zamiast konkurencji jest nadzór. Niestety znacznie mniej skuteczny

Admin
1 rok temu
Reply to  Piter

Fajne porównanie z tą prowizją za niedojedzenie posiłku w restauracji 😉

Beata
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Te porównanie nie jest do końca trafne, bo za ten „niedojedzony” posiłek klient zapłaci całość (tzn. nawet jak nie zje do końca płaci za cały posiłek), a przy kredycie hipotecznym przy wcześniejszej spłacie Klient nie płaci całości tylko płaci za okres który „wykorzystał”. Jakby porównywać wcześniejszą spłatę do tego posiłku to by było coś w stylu, że Klient zjadł część posiłku, resztę oddał i zapłacił za tyle co zjadł;)

Admin
1 rok temu
Reply to  Beata

No, ale jak doliczyć tę opłatę za wcześniejszą spłatę…

Fan
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Raczej nie za niedojedzenie, ale za zjedzenie przed czasem ????

Admin
1 rok temu
Reply to  Fan

I strawienie 😉

Irek
1 rok temu

Panie redaktorze, coś mi w tym zdaniu nie pasuje 🙂
„Organy na robią to, co do nich należy?”

Admin
1 rok temu
Reply to  Irek

Robią, robią i w końcu narobią 😉

jsc
1 rok temu

Nie męczy was sytuacja, w której jak sami przyznajecie, niby mamy nadzór, ale pójść do banku to jakby pójść na kryptogiełdę?

Admin
1 rok temu
Reply to  jsc

Nie ma kryptogiełdę, tylko na forex, to dużo bezpieczniejsze 😉

jsc
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Niech będzie i forex… z brokerem na pełnym zalewarowaniu.

Last edited 1 rok temu by jsc
RAFAL
1 rok temu

Najlepiej być nic nie kumatym .Brać na stałą przy wysokich stopach ,a na zmienną przy niskich . A później to to prawnika i abuzywne . To ,że jest to jakaś podstawowa potrzeba człowieka to nie ma wogóle nic do rzeczy . A to ,że jest to jeden z najwyższych wydatków to tym bardziej trzeba się zastanawiać . Ale cóż Jesicki , Brajany ,chciałyby głownie nic nie myśleć ,szpanować apartamentami i tatuażami .

Admin
1 rok temu
Reply to  RAFAL

Nihil novi. Jakiś czas temu Maciek Jaszczuk na licznych przykładach pokazał, że w Polsce bycie odpowiedzialnym jest nieracjonalne :-):
https://subiektywnieofinansach.pl/najwieksze-grzechy-finansow-osobistych-jak-ich-nie-popelniac/

RAFAL
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Mam 52 lata i jestem już może dziadersem ale już od kilku lat mam takie właśnie spostrzeżenia . Dziwi mnie też jedno. Gdzie Ci ludzie pracują i jaką pracę wykonują , z czego się utrzymują , skoro przy tak ważnych decyzjach idą z ,, owczym pędem,, ( tak było z frankami ) . Musi to być chyba naprawdę rutynowa i nie wymagająca kreatywności i analizy praca . Albo wszystko na zasadzie … jakoś to będzie .

Admin
1 rok temu
Reply to  RAFAL

No dobra, ale kto miał nas nauczyć rozsądnego, długoterminowego myślenia? Od jakichś 400 lat mniej więcej raz na pokolenie była wojna, hiperinflacja, wymiana pieniądza albo zmiana granic (i waluty). Moi rodzice patrzą na mnie jak na kosmitę, jak im mówię o długoterminowym oszczędzaniu i tylko przypominają co się stało z pieniędzmi, które oszczędzali na moją przyszłość w polisach posagowych PZU i książeczkach mieszkaniowych PKO. My mamy wdrukowane – z powodu historii naszego Narodu – po pierwsze kombinowanie, po drugie omijanie systemu (a nie wspólne budowanie go), a po trzecie myślenie z dnia na dzień (jak tu przeżyć), a nie co… Czytaj więcej »

RAFAL
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

A na starych to ja już dawno wogóle nie patrzę . Takie homosovieticusy . Ale sobie fajnie przeżyli życie . Nie napracowali się ,domówki itp. Niewiele mi przekażą ,ale z tego co widzę że niewiele ich to obchodzi . To pokolenie jak łto nazywam ,,hipisów,, . Stary jak zakładalismy z zoną firmę w 90 – tych latach to mówił ,że będę ,,siedział,, .A teraz całkiem niezłe emeryturki – razem ok 8 tysi . I kolejny dowód na to ,że nie ma co za dużo myśleć i się starać .

Zbigniew Zero
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Trafiona analiza Panie Macieju. Ja w ostatnich przypływach empatii (najwidoczniej się starzeję i zaoblają mi się poglądy) dodałbym że żeby móc dokonywać analiz rzeczonych wyżej decyzji trzeba sobie stworzyć ku temu warunki. Otóż – trzeba mieć siłę woli, która wg znanych mi badań jest mięśniem. Zużywa się i z czasem traci moc. Jeśli pracujemy w pracach które wymagają wiecznego zmuszania się do wykonywania obowiązków, jeśli nasze życie polega na zapieprzaniu na autopilocie to jedyne na co nas będzie stać mentalnie to przełączanie się między platformami streamingowymi. Mam 30 lat i patrzę na swoich rówieśników, kolegów i koleżanki z dawnych lat… Czytaj więcej »

jsc
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

A i tak dziwnym trafem Śląsk na początku XX w. uchodził za bogaty region i to w skali całej Europy.

Marcin
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

A ktoś powinien nas uczyć? Ja finansami domowymi zacząłem się zajmować dopiero w wieku 32 lat, gdy zostałem z synem na urlopie rodzicielskim (a że przy okazji przyszła wyższa inflacja, to tym bardziej skłoniło mnie do oszczędzania). Nie mogę narzekać na zarobki mniej więcej od 2019 r. jest to kwota dużo powyżej średniej krajowej. Ale dopiero od lutego 2022 r. zacząłem interesować się obligacjami, akcjami, etefami itd. Nikt mnie wcześniej nie namawiał do oszczędzania. Nikomu też nie mam za złe, że mnie nie nakierował. Obecnie zbieram na 2 mieszkanie, troszkę inwestuje, dokształcam się w tym kierunku…sam. I sam sobie zarobię… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  Marcin

Ogólnie rzecz biorąc, to tam, gdzie ludzie mają dużo pieniędzy – sami się uczą jak je inwestować

Ppp
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Pełna zgoda. Tylko, że nie można kopać leżącego, a potem mówić, że on sam się położył ze swojej własnej winy. Banki tak właśnie robiły, teraz spotyka je za to kara – i bardzo dobrze!
Pozdrawiam.

Raider
1 rok temu
Reply to  RAFAL

Jak to gdzie pracują. Taki Mrosi z Bydgoszczy naprzyklad dla resortu. A kredyt brał bo on zbawca narodu rodzinę ratuje przed wynajmem. Taki był dziany i bogaty. A teraz się cieszy bo sprawa w sądzie i mieszkanie za darmo.

Wanda
1 rok temu
Reply to  RAFAL

Bo dzisiejsi kredytobiorcy urodzili się wczoraj, żyją dzisiaj i g ich obchodzą stosunku gospodarcze, historia ekonomii, myślenie w terminie kilkadziesiąt lat do przodu. Ma być kredyt i ma być tani i mają być mieszkania. Dzięki temu, że jest tani kredyt ceny nieruchomosci są w kosmosie. W związku z czym będą pożyczać na 40 lat i kupować klitki 60 metrowe. I to jest postmodernistyczny dobrobyt. Zakredytowani po uszy w mieszkankach. Tak jak pan pisze – jakoś to będzie. W najgorszym wypadku rząd dodrukuje, dokapitalizuje banki, zagwarantuje depozyty, otworzy linie swapowe w CHF czy EUR. Weźmie się kancelarie frankową czy „wiborową” i… Czytaj więcej »

Martyna
1 rok temu
Reply to  RAFAL

Władzy absolutnie nie zależy na edukacji finansowej obywateli, jeszcze zrozumieją jak są okradani i nie połkną kiełbast wyborczej. Kiedys załapałam się na świeżo wprowadzone podstawy przedsiębiorczości (notabene własnie likwidowane) i co z tego skoro prowadził je włefista który tej przedsiębiorczości w życiu na oczy nie widział. I tak to właśnie wygląda, różne instytucje przekonują że edukacja finansowa jest potrzebna ale w praktyce robią wszystko żeby jej uniknąć.

Admin
1 rok temu
Reply to  Martyna

Oczywiście, że populiści uwielbiają rządzić narodem głupim niż mądrym

mardom
1 rok temu
Reply to  RAFAL

Wszędzie. Na różnych stanowiskach, od najniższych do wysokich.

RAFAL
1 rok temu
Reply to  mardom

To właśnie nieustannie mnie zadziwia. Część to może po znajomości ma robotę. ? Większość nadaje się zresztą tylko do zakuwania na pamięć , bez jjakichkolwiek refleksji . Ogólnie większość i tak wykonuje tzw. gówno pracę .

Fan
1 rok temu
Reply to  RAFAL

Też jestem 50+. Kiedyś po prostu ludzie mieli zaufanie do instytucji. Szczególnie do takich jak bank, lekarz, kościół, urzędy itp… Jeżeli lekarz wydawał diagnozę i zalecał leczenie, człowiek się do niej stosował, jeżeli urząd wydawał decyzję – tak samo. Jeżeli przedstawiciel banku mówił, że najlepszą opcją będzie właśnie kredyt frankowy – ludzie mu ufali, bo mieli to zaufanie wpojone od pokoleń… mówiło się przecież : pewne jak w banku. I na tym zaufaniu obywateli do instytucji zbudowano przekręt na kredytach frankowych.

Hiacynth
1 rok temu

Będąc adwokatem diabła, to banki, jak i w sumie wszystkie inne przedsiębiorstwa, raczej z tym wzorem umowy po prostu chcą mieć przejrzyste, jednoznaczne i przewidywalne prawo do którego mają się stosować. Abstrahując od słuszności wyroków sądów, w większości są to interpretacje bardzo ogólnikowych przepisów. Na które w normalnej sytuacji nikt nie zwrócił uwagi… Łatwo jest być mądrym po szkodzie.

W ostateczności banki są instytucjami odpowiedzialnymi za zarządzanie ryzykiem. Jeśli ryzyko związane z danym produktem jest niemożliwe do oszacowania, najrozsądniejszym podejściem jest zrezygnowanie z oferowania tego produktu klientom.

Admin
1 rok temu
Reply to  Hiacynth

Ma Pan sporo racji, natomiast skłonność do tego, żeby ktoś zrobił jeden wzór umowy i zagwarantował, że nie da się go podważyć, jest jednak pójściem na łatwiznę

Radek
1 rok temu

Do tej uczciwej umowy kredytowej proponuje dołożyć: w przypadku problemów ze spłatą oddaje klucze do mieszkania…pardon, apartamentu 😉 i jestem rozliczony z bankiem na zero.
Tylko jakoś dziwnym trafem tego banki w swej uczciwości nie chcą przyjąć, ale dopłaty za spłaty to już tak. Myślę, że co najmniej kilku z tych prezesów mogłoby się odnaleźć na deskach kabaretów, bo żarty mają naprawdę przednie 😀

Admin
1 rok temu
Reply to  Radek

W USA tak jest, ale za cenę wysokiego wkładu własnego

Platnik500
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

A w sumie, to jak jest w USA?
Ktoś mógłby przedstawić jak tam wygląda rynek kredytów hipotecznych…

Admin
1 rok temu
Reply to  Platnik500

To jak niebo i ziemia, nie wiem czy ludzie w Polsce chcieliby słuchać takich wieści, tylko by im się przykro zrobiło. Stała stopa na 10 lat, zasada „klucze za kredyt”…

axad
1 rok temu

A przypomina sobie ktoś jak to wyglądało w roku około 2006? Kredyty frankowe to była jedyna opcja na kupno mieszkania, bo kredyty w pln były nie do obsłużenia dla singla, czy też dla osoby mającej na utrzymaniu całą rodzinę. Nie istniał i nie istnieje jakiś sensowny rynek wynajmu, ceny są abstrakcyjne, ludzie byli po prostu głodni możliwości zamieszkania w „swoim” mieszkaniu. Nie było innej sensownej alternatywy, a wszyscy wokół namawiali do zaciągnięcia kredytu frankowego (łącznie z Panem Maciejem). Wszystkie kalkulacje pokazywały że da się to obsłużyć, takie trendy, wykresy itd też mi pokazywano w ramach zachęty do skorzystania z franka,… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  axad

Gdyby kredyt frankowy był dzisiaj w ofercie, to też by był hitem. Koszt pieniądza jest mniej więcej taki, jak wtedy

Roman
1 rok temu

Kluczowe jest to, co zostało wspomniane w tekście: banki w Polsce od lat pracują na swoją złą reputację stawiając sobie krótkoterminowe cele dot. zysków i potem menedżerowe zatrudniani w danym banku na 2-3-5 lat robią wszystko, aby cel osiągnąć. Kredyty hipoteczne to piątek koło u wozu przy takim sposobie prowadzenia biznesu, bo kluczowy zysk dla banku ma się rozegrać w ciągu tych kilku lat – nikogo nie interesuje zysk za 30 lat, bo klienta trzeba wydoić tu i teraz, żeby na koniec okresu rozliczeniowego cyferki się zgadzały. Ze wzorem umowy kredytowej jest dokładnie to samo: jest problem teraz, więc teraz… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu