Złoty zalicza w ostatnich miesiącach solidne umocnienie względem dolara. W ostatnich dniach również się umacnia. Czy to bardziej zasługa Polski czy wina USA? Jak prawdziwy Polak nie mogłem się ucieszyć, że mi się poprawia, i z zawiścią sprawdziłem, czy przypadkiem sąsiadom nie jest lepiej. I mam mieszane uczucia. Dlaczego czeska korona od lat wypada lepiej od złotego, a węgierski forint gorzej? Analizuję
Ochrona oszczędności przed inflacją jest niełatwym zadaniem i często sukces nie zależy od nas. Poziom trudności wyżej znajduje się zadanie polegające na utrzymaniu wartości naszego majątku w twardej walucie. Możemy część pieniędzy lokować w dolarach, ale wycena mieszkania, bieżących środków na życie, gromadzonej emerytury itd. – wszystko to jest liczone w walucie krajowej.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Mieszkańcy jednych krajów mają jednak łatwiej od innych. Od czego to zależy? Polska, Czechy i Węgry – z punktu widzenia globalnego inwestora – są pod wieloma względami bardzo podobne. Ta sama geografia, bliskość strefy euro, podobne gospodarki. A jednak ocena, jaką rynki wystawiają koronie, złotemu i forintowi jest różna.
Co więcej, różnicę widać także w rządowych obligacjach. Czym jest rentowność obligacji? Z rynkowego punktu widzenia to wyznacznik długoterminowej stopy procentowej. Krótkoterminowe ustala bank centralny, natomiast po wycenie rządowego długu można oceniać, jakiego kierunku inwestorzy spodziewają się w kolejnych latach.
Im więcej pozostaje czasu do dnia wykupu obligacji, tym większe znaczenie ma też ryzyko kredytowe, czyli mówiąc inaczej – ryzyko niewypłacalności. Nawet jeśli polityka rządu jakiegoś kraju nam się nie podoba, to jednak zbankrutować państwo w ciągu dwóch lat naprawdę nie jest łatwo.
Dlatego też obligacje z tzw. krótkiego końca (roczne, dwuletnie) są mocniej związane ze stopami procentowymi. Natomiast kupując te 10-letnie (które należą do najbardziej płynnych instrumentów na rynku), inwestorzy muszą już brać pod uwagę dodatkowe ryzyko.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ różnicę w poziomie długoterminowych obligacji można wyjaśnić na dwa sposoby: rynek może się spodziewać, że stopy procentowe w jednym kraju będą wyższe niż w drugim (czyli inflacja też będzie tam wyższa) lub też ryzyko niewypłacalności takiego rządu w horyzoncie najbliższej dekady jest większe. Te dwa czynniki się nie wykluczają.
Postanowiłem więc sprawdzić, jakie czynniki mogą wpływać na postrzeganie przez inwestorów złotego i polskich obligacji na tle czeskich i węgierskich odpowiedników.
Pierwszy podejrzany: inflacja
Ostatnie trzy lata podzieliłem na trzy okresy. Pierwszy to pandemia (czyli 2020 r.) – kiedy nic nie działało tak jak wcześniej. Inflacja była podwyższona, ale jeszcze generalnie w ryzach celu banków centralnych. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że lockdowny i zmiana modelu życia, zakupów i pracy powodowały, że standardowy model mierzenia inflacji nie odzwierciedlał rzeczywistości.
Dlaczego? Koszyk inflacyjny, czyli struktura wydatków przeciętnego konsumenta, jest aktualizowany co roku, jednak zmiany w nim następują powoli – tak samo jak nasze zwyczaje zakupowe. W pandemii doszło jednak do sytuacji, gdy całe sekcje towarów i usług miesiącami nie były dostępne: bilety do kina i posiłki w restauracjach nadal wliczały się do inflacji, chociaż nikt ich nie kupował – bo nie mógł.
Od początku 2021 r. zaczyna się jednak coś dziać. Inflacja w Polsce i na Węgrzech zaczyna uciekać w górę, a ta w Czechach jeszcze się trzyma. Na gołych liczbach sytuacja odwraca się na przełomie 2021 i 2022 r. Przez ponad pół roku to nasi południowi sąsiedzi notują najwyższą inflację.
Trzeba jednak pamiętać, że początek 2022 r. był też momentem, w którym i Polska, i Węgry uruchamiają programy „tarcz antyinflacyjnych”, które sztucznie zaniżają ceny. U nas się to odbyło przez obniżki podatków i dopłaty, a na Węgrzech poprzez urzędowe regulacje cen. I krótkoterminowo zadziałało.
Już od lipca inflacja z intensywnego wspinania się przeszła w „płaskowyż”… w Czechach. Polska musiała poczekać na to jeszcze kilka miesięcy, do jesieni 2022 r., natomiast Węgrzy… czekają na płaskowyż nadal. Obecnie jednak sytuacja w Polsce i Czechach wydaje się zbliżona.
Zharmonizowany wskaźnik cen konsumpcyjnych (HICP) obliczany przez Eurostat, który jest miarą inflacji, która pozwala na porównania między poszczególnymi krajami członkowskimi, pokazuje nawet, że wzrost cen w Polsce jest nieco niższy niż w Czechach, jednak różnice są niewielkie. A w nieco dłuższej perspektywie oba wskaźniki poruszają się mniej więcej zgodnie.
Z inflacyjnego punktu widzenia nie ma więc wielkich różnic między Polską a Czechami. To nie wyjaśnia nam więc, dlaczego czeska korona jest więcej warta w oczach inwestorów niż polski złoty.
Drugi podejrzany: stopy procentowe
W czerwcu 2021 r., banki centralne w Czechach i na Węgrzech zobaczyły, że inflacja rośnie (dane za maj pokazywały 2,7% w Czechach i 5,3% na Węgrzech), a prognozy wskazywały, że tempo szybko samo nie wyhamuje i zaczęły podnosić stopy procentowe.
Prezes Glapiński miał wtedy „na koncie” inflację 4,6%, ale uspokajał, że tylko „egzotyczne” banki centralne zacieśniają politykę. Za trzy miesiące doda słynne stwierdzenie, że podnoszenie stóp byłoby „szkolnym błędem” (przy inflacji 5,6%). A miesiąc później sam zacznie nadganianie w polityce pieniężnej.
Tak jak wcześniej zaczęli cykl podwyżek, tak też i go wcześniej skończyli. Od czerwca 2022 r. stopy procentowe w Czechach się już nie zmieniają – główna wskaźnik zatrzymał się na 7%. W tym samym mniej więcej czasie prezes Glapiński na molo w Sopocie zdradzał przyszłość polityki pieniężnej NBP (ustalanej ponoć w oparciu o na bieżąco analizowane dane przez kolegialną Radę Polityki Pieniężnej), która wypełniła się co do joty, gdy we wrześniu 2022 r. RPP po raz ostatni, jak dotąd, podniosła stopy do poziomu 6,75%.
Co będzie dalej? Być może trzeba poczekać, aż się zrobi naprawdę ciepło i „zapolować” na spacerującego po jakimś kurorcie prezesa NBP, by dowiedzieć się na pewno. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można jednak założyć, że kolejne podwyżki ani w Polsce, ani w Czechach raczej się nie wydarzą.
Prędzej czy później stopy zaczną spadać – może jeszcze pod koniec tego roku, może w przyszłym. Mało prawdopodobne jest też, by polityka polskiego i czeskiego banku centralnego jakoś bardzo od siebie odbiegały. Być może jednak będzie nudniejsza, a druga bardziej kwiecista w komunikacji, jedna bardziej przewidywalna, druga miotająca się od Sasa do lasa – ale w dłuższej perspektywie – podobna.
A Węgry? Poszły swoją drogą. Inflacja nie zatrzymała się tam na kilkunastu procentach, a bank centralny z Budapesztu pokazał, że woli raczej wyższy procent – bo tam stopa sięgnęła 13% przy inflacji przekraczającej 25%. Co ciekawe, podwyżki skończyły się dokładnie w tym samym momencie, co w Polsce… A 25 kwietnia bank centralny Węgier dokonał… obniżki jednej ze stóp procentowych. Przedwczesna zapowiedź końca walki z inflacją doprowadziła walutę Węgier na skraj załamania.
Przeczytaj też: Węgrzy ogłosili: „koniec podwyżek stóp”. I się zaczęło. Bank centralny rzuca koło ratunkowe tonącemu forintowi. Czy złoty pójdzie tą samą drogą?
Podobnie jak przy inflacji, poziomy stóp procentowych mogą tłumaczyć różnicę w wycenie między tym, jak wyceniana jest czeska korona i forint, ale już nie między koroną a złotym. Kolejny fałszywy trop.
————
CHCESZ TAKICH HISTORII? ZAPISZ SIĘ NEWSLETTER „SUBIEKTYWNIE O ŚWI(E)CIE”:
Jeśli lubisz czytać o tym co słychać w świecie wielkich finansów globalnych, przyłożyć ucho do pokojów, w których obradują szefowie banków centralnych, dowiedzieć się co słychać w największych korporacjach, sprawdzić wieści z rynku walut, surowców, akcji i obligacji – zapisz się na poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.
————
Trzeci podejrzany: politycy
Skoro nie inflacja i nie stopy procentowe, to może decydująca jest ta druga grupa czynników – związanych z ryzykiem kraju? Sprawdziłem więc, jak wiarygodność Polski, Czech i Węgier oceniają agencje ratingowe.
Na międzynarodowym rynku liczą się właściwie głównie trzy najważniejsze: Fitch, Moody’s i S&P Global Ratings. Jak w ich rankingach wypadają kraje naszego regionu? Porównałem ocenę wiarygodności spłaty długoterminowego zadłużenia w walucie obcej – bo w ten sposób można mieć wspólny punkt odniesienia dla państw, które posiadają własną walutę.
Polska ma ocenę A- w Fitch i S&P (to siódmy najwyższy poziom) oraz A2 w Moody’s (szósty poziom). Czechy natomiast dostały rating AA- i Aa3, czyli czwarty najwyższy, porównywalny z Hongkongiem, Izraelem czy Wielką Brytanią.
Dużo gorzej wypadają Węgry, które mają BBB w Moody’s i Baa2 w Fitch, co jest o 2-3 poziomy niżej niż Polska i jedynie jeden poziom powyżej granicy między ratingiem inwestycyjnym (czyli generalnie bezpiecznym) a spekulacyjnym, a w S&P od stycznia 2023 r. ocenę BBB-, która jest już właśnie na tej granicy.
Zaczyna się to więc układać w jakąś całość. Widać pewną korelację między oceną wiarygodności kredytowej kraju a wyceną jego waluty i obligacji. Na co jednak składa się taki rating? Zmiennych jest wiele: dane makroekonomiczne, deficyt budżetowy oraz dług publiczny, ale także „miękkie” dane, które pokazują na jakość instytucji państwowych.
Dlaczego to ważne? Ostatnie lata szczególnie mocno pokazały, że na wiele wydarzeń gospodarczych rządy nie mają wpływu. Jednak to od siły instytucji tego państwa zależy, jak skutecznie na przeciwności zareagują i czy będą w stanie działać zgodnie z długoterminowymi celami, czy jednak ulegną korupcji i pokusie chodzenia na skróty dla krótkoterminowych zysków.
Jak zmierzyć jakość instytucji? Tego zadania podjął się Bank Światowy, tworząc WGI, czyli Worldwide Governance Indicators – w wolnym tłumaczeniu Ogólnoświatowe Wskaźniki Rządzenia. Co roku każde państwo na świecie jest oceniane (o ile to możliwe) w sześciu kategoriach:
- Voice and Accountability, czyli jak silny jest głos obywateli i na ile mogą oni pociągnąć do odpowiedzialności polityków;
- Political Stability and Absence of Violence/Terrorism – stabilność polityczna, napięcia społeczne, etniczne, terror i przemoc
- Government Effectiveness – skuteczność administracji państwowej w egzekwowaniu prawa, dostarczaniu usług publicznych, jakość aparatu biurokratycznego
- Regulatory Quality – jakość regulacji, wolność gospodarcza, ochrona konsumentów, obciążenia podatkowe i prawne
- Rule of Law – praworządność, walka z przestępczością, szybkość systemu sądownictwa, zaufanie do wymiaru sprawiedliwości
- Control of Corruption – korupcja, jej postrzeganie, akceptowanie i zwalczanie przez organy władzy, zaufanie do polityków
Agencje ratingowe mocno opierają swoje oceny na tych wskaźnikach. Idę o zakład, że wielu polityków o tym nie wie. A szkoda, bo gdyby wiedzieli, że ich nieprzemyślane projekty ustaw, zatrudniani krewni i znajomi po spółkach i urzędach czy bezmyślne spory z Unią Europejską przekładają się na niższe wskaźniki WGI, a przez to niemal bezpośrednio na wyższe oprocentowanie polskiego długu – może by się dwa razy zastanowili.
Jak wypadamy w tych rankingach w porównaniu z Czechami i Węgrami? Na tym etapie pewnie już Was nie zaskoczę. Zresztą, spójrzcie na wykres. Średnia z sześciu składników (w skali od -2,5 do +2,5 pkt) dla Czech to około 1,0 pkt, a dla Polski i Węgier około 0,5 pkt.
W skali całego świata Czechy są w okolicach 82 centyla (czyli 18% krajów świata ma wyższe oceny), zaś Polska i Węgry – 66 centyla. Smutne jest to, że jeszcze w 2015 r. byliśmy z Czechami niemal porównywalni. Od tego czasu oni poszli lekko w górę, a my mocno spadliśmy.
Zaufanie to najcenniejsza waluta. Warta miliardy
Jaki z tego morał? Ja widzę dwa. Morał inwestycyjno-oszczędnościowy jest taki, że każdy wynik trzeba odnieść do jakiegoś benchmarku. Możemy cieszyć się z umocnienia złotego – nasz majątek w twardej walucie jest warty nieco więcej. Jednak polska waluta nie jest jedyną, która zyskuje w ostatnim czasie. Ba! Są takie, które zyskują mocniej.
Przekładając to na inne aspekty inwestowania – nie należy poprzestawać na sprawdzeniu nominalnego wzrostu naszych akcji czy obligacji. Jeśli na przykład jednostki funduszu, w który zainwestowaliśmy, zarobiły 5%, to warto sprawdzić, jak to plasuje się na tle konkurencji. A jeśli wypadł lepiej – to z czego wynika ta przewaga i czy ma ona szansę się utrzymać na dłuższą metę. Jeśli wypadł gorzej – gdzie leży problem.
Morał polityczno-gospodarczy jest taki, że programy partii politycznych mogą w najbliższym czasie mocniej ciążyć na kursie złotego niż publikacje GUS. Gorączka przed jesiennymi wyborami będzie rosła z każdym miesiącem, licytacje na obietnice reform będą postępowały.
Jeśli rynki uwierzą, że ten, kto prowadzi w sondażach wyborczych może w jakiś sposób poprawić pozycję Polski w rankingach WGI, a tym samym podnieść zaufanie do naszych obligacji i waluty w długim terminie, złoty może dostać dodatkowej siły. A jeśli nie… no cóż, na zdraví!
———————————–
ZOBACZ OKAZJOMAT SAMCIKOWY: Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
———————————–
POSŁUCHAJ NASZYCH PODCASTÓW:
Ekipa „Subiektywnie o Finansach” co środę publikuje nowy odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” (w skrócie: FST). Rozmawiamy o tym co nas zbulwersowało albo zaintrygowało w minionym tygodniu i zapowiadamy przyszłe sensacje wokół naszych portfeli. Do tej pory ukazało się 130 odcinków podcastu, zaprosiliśmy też kilkudziesięciu gości.
Poza cotygodniowym podcastem możesz też posłuchać tekstów z „Subiektywnie o Finansach” czytanych przez ich autorów. Ten cykl podcastowy nazywa się „Subiektywnie o Finansach do słuchania” (w skrócie: SDS). Wszystkie podcasty znajdziesz pod tym linkiem, a także na wszystkich popularnych platformach podcastowych w tym Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, Overcast, Amazon Music, Castbox, Stitcher)
————
MACIEJ SAMCIK POLECA PORZĄDNE OFERTY:
>>> Prosto i tanio inwestuj w porządnych funduszach inwestycyjnych TFI UNIQA. W ramach programu „Tanie oszczędzanie” można kupić fundusze inwestujące na całym świecie bez opłat dystrybucyjnych. Opłata za zarządzanie wynosi – dla niektórych funduszy w ramach „Taniego oszczędzania” – 0,5% w skali roku. Żeby założyć konto „Tanie oszczędzanie” i zacząć inwestować pieniądze przez internet – kliknij w ten link. W TFI UNIQA konto IKZE ma Maciek Samcik.
>>> Waluty obce kupuj po dobrych kursach na Cinkciarz.pl. „Subiektywnie o Finansach” poleca fintech Cinkciarz.pl, oferujący m.in. usługę portfela walutowego. Na Cinkciarz.pl kupisz dolary i euro – i kilkadziesiąt innych walut – po bardzo dobrych kursach, w ofercie są też karty walutowe. Dostępna jest fizyczna karta (15 zł za wydanie, bez opłat za obsługę) lub wirtualna karta (za darmo, służy do płatności w internecie oraz zbliżeniowych płatności telefonem czy zegarkiem). Zarejestruj się tutaj i przetestuj portfel walutowy Cinkciarz.pl, łatwiej już nie będzie.
Źródło zdjęcia: Maciej Bednarek