Czy kłopoty amerykańskich banków utrudnią tamtejszemu bankowi centralnemu walkę z inflacją lub wręcz ją przerwą? Odpowiedzi na to pytanie oczekiwali w ostatnich dniach nie tylko inwestorzy, ale też posiadacze akcji oraz depozytów w bankach oraz ci, którzy przechowują swoje oszczędności w walutach lub w złocie. I doczekaliśmy się odpowiedzi. Co chciał nam powiedzieć Jerome Powell, szef amerykańskiego banku centralnego? I co to oznacza dla naszych pieniędzy?
Amerykański bank centralny bardzo stanowczo – dużo bardziej niż np. nasz NBP – walczy z inflacją. I ma na tym polu znacznie większe sukcesy. W USA inflacja spadła z 9% do 5% rocznie, spada też inflacja bazowa, czyli ta, którą najtrudniej pokonać (w Polsce ona wciąż rośnie i wynosi 12%). Wygrana z inflacją w USA mogłaby rozpocząć nową epokę dobrej koniunktury w gospodarce światowej, o ile nie przyniosłaby nadmiernych kosztów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niestety koszty właśnie nadeszły. Rachunek bankom centralnym zaczynają wystawiać banki, które uginają się pod ciężarem obligacji rządowych kupionych w czasach niskich stóp procentowych, których wycena drastycznie spadła i uczyniła banki niesamowicie wrażliwymi na odpływ depozytów. Pierwsze konsekwencje już mamy: upadek Silicon Valley Bank i Signature Bank, chwieją się dwa kolejne banki.
Fed stanął w rozkroku. Najpierw słowa, potem czyny?
W tej sytuacji podjęte właśnie przez Fed decyzje to nie są „zwykłe” podwyżki stóp procentowych. To w pewnym sensie drogowskaz dla całej światowej gospodarki, wszystkich inwestorów, posiadaczy aktywów (akcji, obligacji, depozytów, walut). Walczymy z inflacją nadal – ryzykując dalsze turbulencje, co prawda nie na rynku pracy czy w gospodarce realnej, ale za to w bankach – czy na razie odpuszczamy?
Dane makroekonomiczne wskazywały na to, że Fed będzie kontynuował ostrą walkę z inflacją, ale ostatnie turbulencje w sektorze bankowym zachwiały wszystkim. Fed podwyższył stopy procentowe, ale w mniejszym stopniu, niż wskazywały na to prognozy sprzed kilku tygodni – o 0,25 pkt proc., do przedziału 4,75-5%. Jeszcze trzy tygodnie temu inwestorzy w USA i na świecie obstawiali podwyżkę o 0,50 pkt proc.
Czy to oznacza, że Amerykanie odpuszczają walkę z inflacją? Chyba nie, bo choć decyzja w sprawie stóp procentowych jest ostrożna, to wypowiedzi Jerome’a Powella, szefa Fed, już takie łagodne nie są. Widać, że Fed znów – jak na samym początku walki z inflacją – chce zadziałać słowem, ograniczając do minimum czyny. Pytanie, czy to się uda.
Jerome Powell powiedział na konferencji prasowej po ogłoszeniu decyzji, że członkowie Rezerwy Federalnej rozważali wstrzymanie podwyżek stóp w obawie o sytuację sektora bankowego, ale ostatecznie komitet otwartego rynku FOMC jednogłośnie zatwierdził decyzję o podniesieniu stóp ze względu na dane o inflacji i silnym rynku pracy.
Ale Powell zadeklarował jednocześnie, że podwyżki stóp procentowych będą kontynuowane, jeśli podwyższona inflacja pozostanie problemem w USA jeszcze przez cały obecny i przyszły rok. Dodał, że Fed nie ma obecnie w swoim scenariuszu żadnych obniżek stóp procentowych. A jeszcze kilka miesięcy temu analitycy snuli rozważania, że może za rok, za półtora Fed zacznie stopy obniżać. Po upadku kilku banków te spekulacje jeszcze się nasiliły.
Wątpliwości inwestorów zostały po decyzji Fed rozwiane. Podstawowe zadanie Fed to zobowiązanie do utrzymywania przez bank centralny stabilnych cen. Ale słabsza, niż się spodziewano, reakcja Fed to sygnał, że stabilność systemu finansowego w USA jest dla Fed również bardzo istotna. Trudno, żeby nie była, w końcu bez banków i pieniądza kredytowego najpotężniejsza na świecie gospodarka nie byłaby tam, gdzie jest.
Tak obecnie wygląda relacja wysokości stóp procentowych największych banków centralnych po ostatniej podwyżce Fed:
Banki wytrzymają, ale kredyty pozostaną drogie. Nie tylko w USA?
Co o tym wszystkim myśleć? Zdecydowanego zwrotu akcji nie ma, jest konserwatywna, ostrożna decyzja, która stara się wyważyć „za i przeciw” w obecnej sytuacji gospodarczej Stanów Zjednoczonych. Komunikat po posiedzeniu Rezerwy Federalnej zawiera dość łagodne sformułowania i nie ogranicza się jedynie do często analizowanych wskaźników makroekonomicznych z zakresu inflacji, rynku pracy i wzrostu gospodarczego.
„Komitet przewiduje, że pewne dodatkowe zaostrzenie polityki pieniężnej może być właściwe w celu osiągnięcia nastawienia polityki pieniężnej, które będzie wystarczająco restrykcyjne, aby z czasem przywrócić inflację do 2%.”
To sformułowanie jest łagodniejsze od wcześniejszych stwierdzeń zawartych w komunikatach Fed, które wskazywały, że „bieżące podwyżki” byłyby odpowiednie do obniżenia inflacji. Zarówno w komunikacie Fed, jak i w wypowiedzi Jerome’a Powella na konferencji prasowej – tutaj transkrypcja konferencji prasowej na stronie Fed – pojawia się bardzo silne zapewnienie o stabilności systemu bankowego. Konsekwencje upadków banków mają być widoczne głównie w polityce kredytowej banków.
„Amerykański system bankowy jest zdrowy i odporny. Niedawne wydarzenia prawdopodobnie spowodują zaostrzenie warunków kredytowych dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw oraz odbiją się na działalności gospodarczej, zatrudnieniu i inflacji. Zakres tych skutków jest niepewny. Komitet pozostaje bardzo wyczulony na ryzyka inflacyjne.”
Powell podkreślił, że walka z inflacją jeszcze się nie skończyła, a „proces sprowadzania inflacji z powrotem do 2% ma przed sobą długą drogę i prawdopodobnie będzie wyboisty”. Jego elementem będzie pogorszenie dostępu konsumentów do kredytu.
Wszyscy, którzy zastanawiali się, jaki wpływ na decyzje banku centralnego będzie miała kwestia kryzysu banków regionalnych, upadku Silicon Valley Bank i Signature Bank, wciąż trudna sytuacja First Republic Bank i konieczność gigantycznego wsparcia depozytów w zagrożonych bankach przez Fed – co znalazło swój wyraz w znacznym powiększeniu sumy bilansowej Fed – otrzymali opinię, że jest „za wcześnie”, aby powiedzieć, jaki wpływ będzie miał kryzys bankowy na gospodarkę.
Dylemat, na który zwracały od dwóch tygodni rynki finansowe, czy kontynuować bezwzględną walkę z inflacją, która nie chce szybko spadać, czy chronić gospodarkę, a przede wszystkim sektor bankowy, który w ostatnich dwóch tygodniach doznał dużych zawirowań, został nierozstrzygnięty. Ale Fed odbiera nadzieję, że na świecie wróci era taniego kredytu (albo chociaż trochę tańszego).
Czytaj też: Czy banki centralne na swiecie odwołają alarm z powodu wysokiej inflacji?
Czytaj też: Dolar traci. Czy oszczędzanie w amerykańskiej walucie może przestać być w modzie?
Walka z inflacją będzie trudniejsza, niż się wydawało?
Jest jeszcze inny wniosek z decyzji Fed oraz z tego, co mówił prezes amerykańskiego banku centralnego. Dane z amerykańskiej gospodarki pokazują, że walka z inflacją będzie trudniejsza, niż się wydaje. Owszem, ona spadła z poziomu 9%, ale uporczywie utrzymuje się na relatywnie wysokim poziomie. Niższa dynamika wzrostu cen pod koniec 2022 r. została osiągnięta w dużym stopniu dzięki spadkom cen surowców energetycznych, a więc nie ma pewności, że to efekt trwały. Obecnie wskaźnik cen konsumpcyjnych w USA wygląda tak:
Natomiast wskaźnik inflacji PCE (Personal Consumption Expenditures, indeks cen wydatków na konsumpcję osobistą), „ulubiony” wskaźnik Fed, na który bank centralny najczęściej powołuje się w swoich komunikatach i projekcjach, jest o 5,4% wyższy niż rok temu. Właśnie te dane skłoniły Jerome’a Powella na początku marca, jeszcze przed upadkiem Silicon Valley Bank, do ostrzeżenia świata, że stopy procentowe prawdopodobnie wzrosną bardziej niż wtedy oczekiwano.
Jakie są dziś przewidywania dotyczące stóp procentowych w USA? Wiemy już, że nie ma widoków na ich obniżenie, ale czy mogą dalej rosnąć? To by oznaczało trudny dylemat dla innych regionów świata, bo wysokie stopy procentowe w USA „wysysają” pieniądze z reszty świata. Polska, której bank centralny liczy na to, iż nie będzie musiał już podnosić stóp procentowych, nie jest tutaj wyjątkiem.
Ścieżka stóp procentowych – składnik projekcji inflacyjnej publikowany przez Fed – wskazuje na szczytową stopę procentową Fed na poziomie 5,1% (tyle ile w grudniu). Wskazuje to, że większość członków Rezerwy Federalnej oczekuje jeszcze tylko jednej podwyżki stóp.
Oddech ulgi w NBP po decyzjach Fed? Polscy ciułacze spokojniejsi
Po decyzji Fed dolar osłabił się do innych walut, także do złotego. Cena dolara osiągnęła poziom z maja-czerwca ubiegłego roku. Z czego to wynika? Dolar był bardzo silny, gdy Fed „uciekał” innym bankom centralnym w podwyższaniu stóp procentowych. Ale teraz zanosi się na to, że już zbyt długo „uciekać” nie może, żeby nie zmasakrować sektora bankowego (jego ratowanie oznaczać będzie dodruk pieniędzy i powrót inflacji).
Zapowiedź możliwych dalszych podwyżek stóp procentowych (czyli „działanie słowem”) przy jednoczesnym ostrożnym postępowaniu (mniejsza podwyżka stóp, niż można się było do niedawna spodziewać), a także brak dalszych wyraźnych podstępów w walce z inflacją i zapowiedź, że nie ma co liczyć na łatwiejszy dostęp do kredytów – to trochę oddala marzenia o hossie na rynkach akcji. Może to i dobra wiadomość – wciąż nie jest za późno, by wsiąść do tego pociągu, o ile ktoś uważa, że ostatecznie inflacja zostanie przez banki centralne pokonana.
Inwestorzy będą zapewne sceptycznie nastawieni do sektora bankowego, mimo ostatnich wzrostów po otrząśnięciu się rynków z kłopotów Credit Suisse. Ale wymuszona fuzja z UBS nie zamyka sprawy. Credit Suisse może mieć w swoich szafach sporo trupów i niewyjaśnionych dotąd pozycji w bilansie, więc inwestorzy raczej będą ostrożni.
Dolar co prawda słabnie, ale może to być dobry moment do zakupu „zielonego”, jeśli okaże się, że kryzys bankowy się rozszerza, a sytuacja gospodarcza powoli zaczyna przypominać stagflację (czyli nie udaje się opanować inflacji, a gospodarka coraz bardziej słabnie). Nie jest to dziś podstawowy scenariusz, ale skoro Fed odbiera nadzieję na spadek stóp procentowych w najbliższym czasie, to ryzyko takiego rozwoju wydarzeń nieco rośnie.
O tym, że ostatnie decyzje Fed są postrzegane jako efekt „związanych rąk” banku centralnego, świadczy solidny zwrot w stronę inwestycji uznawanych za „bezpieczną przystań”, czyli w stronę złota. Kłopot w tym, że ten kruszec jest bardzo drogi, a popyt nań, zgłaszany przez banki centralne, może osłabnąć.
Dla Polski ostrożniejsza polityka Fed może oznaczać kupienie czasu na spadek inflacji. To, czego często obawiali się ekonomiści, to szybki wzrost stóp procentowych za Oceanem – do poziomu zbliżającego się do naszej głównej stopy referencyjnej, która od pół roku zatrzymała się na poziomie 6,75%. Prognozy rynkowe z początku marca ustawiały docelowy poziom głównej stopy procentowej Fed powyżej 6%.
Co by to oznaczało? Inwestorzy kupujący aktywa na rynkach wschodzących oczekują premii w postaci dużo wyższych stóp procentowych np. oprocentowania obligacji skarbowych. Przy niewielkiej różnicy inwestycja staje się nieopłacalna (ryzyko większe niż potencjalny zysk), bo dochodzi jeszcze potężny czynniki ryzyka w postaci zmiennego kursu walutowego.
Złoty należy do walut bardzo płynnych i o bardzo zmiennym kursie, więc inwestorzy zagraniczni nigdy nie wiedzą, po jakiej cenie uda im się sprzedać aktywa na naszym rynku. Dla zachęty potrzebują sporo wyższych stóp procentowych niż na tzw. rynkach bazowych.
Ostrzejsza polityka pieniężna Fed skłoniłaby zapewne również EBC do podążania śladem Ameryki, więc stopy procentowe w strefie euro mogłyby jeszcze mocniej iść w górę, a to z kolei odbiłoby się na złotym, który mógłby się mocniej osłabić. Z kolei osłabienie złotego to kłopoty z obniżaniem inflacji w Polsce (duża jej część jest „importowana” z zagranicy).
W tym kontekście decyzje Fed są korzystne dla ciułaczy trzymających pieniądze w polskich bankach (i obawiający się ich dewaluacji w relacji do „twardych walut”) oraz dla kredytobiorców – widmo konieczności „ratunkowego” podnoszenia stóp procentowych w ślad za decyzjami innych banków centralnych w ramach „wojny walutowej” jest mniejsze.
————
CHCESZ TAKICH HISTORII? ZAPISZ SIĘ NEWSLETTER „SUBIEKTYWNIE O ŚWI(E)CIE”:
Jeśli lubisz czytać o tym co słychać w świecie wielkich finansów globalnych, przyłożyć ucho do pokojów, w których obradują szefowie banków centralnych, dowiedzieć się co słychać w największych korporacjach, sprawdzić wieści z rynku walut, surowców, akcji i obligacji – zapisz się na poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.
————
Źródło zdjęcia: Unsplash