Co łączy coca-colę z kawą i czekoladą? To produkty, które w lutym w moim koszyku zakupowym zdrożały w największym stopniu. I to o kilkadziesiąt procent w skali miesiąca. Co z pozostałymi produktami i ile może wynieść oficjalna inflacja w lutym 2023 r.?
Oficjalne dane o inflacji w lutym poznamy dopiero w połowie marca. Zwykle już pod koniec danego miesiąca GUS podawał tzw. wstępny odczyt, a w połowie następnego miesiąca publikował ostateczne dane. To przesunięcie związane jest z aktualizacją koszyka inflacyjnego.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Większość ekonomistów zgodna jest co do tego, że właśnie luty ma być inflacyjnym szczytem. Np. ekonomiści Santander Banku przewidują, że inflacja sięgnie nawet 19%, po czym nastąpić ma era stopniowego hamowania dynamiki wzrostu cen. Przypomnę, że po spadku dynamiki cen pod koniec ubiegłego roku (listopad: 17,5%, grudzień: 16,6%), w styczniu inflacja znowu przyspieszyła do 17,2%, choć to też są wstępne dane.
Co natomiast słychać w mojej „prywatnej inflacji”, a ściślej – comiesięcznego monitoringu cen wybranych produktów? Co na jego podstawie można wywróżyć na temat lutowej inflacji?
Przeczytaj też: Kolejne banki zapowiadają podwyżki opłat za konta i karty. Czy mocno uderzą po kieszeniach? I ile wynosi inflacja usług bankowych?
Inflacja w lutym 2023 r. Drożały towary „luksusowe”
Od stycznia 2022 r. co miesiąc spisuję ceny kilkudziesięciu produktów spożywczych w „moim” sklepie, cenę paliwa na pobliskiej stacji benzynowej i ceny pieczywa w lokalnej piekarni.
Co przyniósł luty? Mam kilka dobrych wiadomości dla mojego portfela (i być może Waszych) i kilka cenowych zaskoczeń. Dobrą informacją może być to, że cena benzyny – choć wzrosła w lutym względem stycznia – to nieznacznie. W ubiegłym miesiącu litr „95” kosztował 6,74 zł, w luty był o 4 gr droższy.
W miejscu stanęły też ceny pieczywa i nabiału. Spadki i wzrosty zaobserwowałem w przypadku cen warzyw i owoców, ale to produkty sezonowe i takie wahania nie są czymś niezwykłym. Np. cebula zdrożała aż o ponad 50%, za to staniały ogórki o 70%.
Co mnie zaskoczyło? Z 25 do 30 zł wzrosła cena na myjni samochodowej. Spodziewałem się, że usługodawcy, jeśli zaserwują podwyżki, to w styczniu. Poza tym zdrożały towary „luksusowe” i nie pierwszej potrzeby. Mamy na myśli coca-colę, którą monitoruję do śledzenia wpływu podatku cukrowego na ceny napojów. Półlitrowa butelka w styczniu kosztowała 5,59 zł, a w lutym aż o złotówkę więcej, czyli o niespełna 18%. Trudno wyjaśnić aż taki wzrost, bo wspomniany podatek wszedł w życie z początkiem 2021 r.
W górę mocno poszła również cena czekolady. Wedlowska tabliczka o masie 90 gramów podrożała w ciągu miesiąca z 5,49 zł do 6,19 zł, czyli o 13%. Ale największym szokiem była dla mnie cena kawy. Półkilogramowe opakowanie kawy ziarnistej w styczniu kosztowało 45,99 zł, w lutym aż 64,99 zł. Wzrost wyniósł więc ponad 41%. Kawowca nie można hodować wszędzie, poza tym jest to roślina podatna na zmiany klimatu. Kawowa inflacja nie jest więc czymś nowym i dziwnym, ale taki skok ceny to – przyznacie – rozbój w biały dzień.
O ile droższy w lutym był mój koszyk zakupowy? W styczniu za wszystko, a więc żywność, paliwo i myjnię zapłaciłbym 650 zł, w lutym o 15 zł więcej. Inflacja mojego koszyka wyniosła 2,3%. Jeśli wziąć pod uwagę tylko produkty żywnościowe, była już wyższa – 4,2%. Samo paliwo podrożało o 0,6%.
Wzrosty nie są więc porażające. W ubiegłym roku zdarzało się, że moja miesięczna inflacja sięgała nawet 10%. Przerażające jest natomiast, ile wyniosła moja prywatna inflacja, a ściślej – wzrost wartości koszyka zakupowego w skali roku.
Cały koszyk (paliwo, myjnia, żywność) podrożał o 34%, żywność o 40%, a paliwo o 28%.
Analizując mój koszyk zakupowy, mogę pokusić się o stwierdzenie, że oficjalna inflacja w lutym będzie wyższa niż w styczniu, ale raczej nie będzie to mocny cios.
Jeśli promocja, to bez gwiazdek i haczyków
Czytelników, którzy nie mogą uwierzyć w tak wysokie ceny, uspokajam, że w „moim” sklepie kupuję tylko najpotrzebniejsze produkty, bo jest on niebywale drogi. W sieciowych marketach wspomnianą kawę można kupić za ok. 40 zł.
Zmieniając osiedlowy sklep na hipermarket, ten sam koszyk zakupowy może być tańszy nawet o jedną trzecią. A jeśli przerzucimy się na zamienniki, czyli tzw. marki własne, będzie jeszcze taniej. Choć w obecnych czasach trzeba być szczególnie wyczulonym na sklepowe sztuczki – manipulowanie gramaturą czy wielkością opakowania. Sklepom chodzi w tym wszystkim o to, by sprzedać mniej za tę samą cenę i żeby klient nie zorientował się, że został zrobiony w konia.
No i warto polować na promocje, które nigdy wcześniej nie odgrywały tak istotnej roli jak obecnie. Tak przynajmniej wynika z raportu przygotowanego przez sieć Kaufland pt. „Jak kupują Polacy”. Promocje mogą być skonstruowane na wiele sposobów, ale Polacy lubią proste akcje, bez gwiazdek.
„Ulubiona promocja Polaków polega na prostym obniżeniu ceny. I nie mówimy o obniżce rzędu 5 czy 10%, tylko od razu 20, a najlepiej 50%. Promocja nie powinna być powiązana z innymi mechanizmami, na przykład że klient musi coś wcześniej kupić za 100 zł”
– mówi Marcin Łojewski z Kaufland Polska. Z badania wynika też, że 60% polskich konsumentów chce oszczędzać na jedzeniu, 40% kupuje niedrogie lub tańsze produkty, zaś 38% wybiera markę własną, będącą aktualnie w promocji.
OBEJRZYJ TEŻ WIDEOPORADNIK Z PRZYKŁADAMI… SHRINKFLACJI:
Źródło zdjęcia: Maciej Bednarek