Firmy na różne sposoby próbują przetrwać i urządzić się w warunkach wysokiej inflacji. Na przykład operatorzy telekomunikacyjni zaczęli wprowadzać do umów inflacyjne klauzule waloryzacyjne. A jedna z firm od terminali płatniczych zafundowała swoim klientom nową opłatę za… gotowość systemową
Inflacja jest jak wirus. Najpierw zaraża i doprowadza do rozpaczy. Ale prędzej czy później każdy próbuje z tym walczyć. Dla wielu osób strategią obrony jest po prostu zaciskanie pasa, wydawanie mniej, kupowanie tańszych zamienników. Inni próbują walczyć z inflacyjnym wirusem, walcząc o wzrost wynagrodzenia.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Firmom też rosną koszty działalności. Presja płacowa, a więc w tym przypadku żądania podwyżek uzasadnionych inflacją, to tylko kolejny – po wzroście np. cen energii – element kosztotwórczy. Przedsiębiorcy mogą obniżyć marże, pogodzić się z niższym zyskiem albo w ogóle zapomnieć o jakimkolwiek zarobku. A gdy są już pod ścianą, tracą płynność, bo koszty przewyższają przychody, ratunkiem jest podniesienie cen towarów lub usług.
Klauzule waloryzacyjne w umowach z teleoperatorami
Inflację bardzo szybko zobaczyliśmy w sklepach, w opłatach związanych z mieszkaniem, na stacjach benzynowych, u usługodawców, w warsztatach samochodowych itd. Ale część dużych firm miała pewien problem z przerzucaniem wyższych kosztów na klientów.
Mam tu na myśli np. banki, choć oczywiście nie dotyczy to kredytobiorców, którym raty wzrosły nawet dwukrotnie w wyniku wyższego wskaźnika WIBOR. Natomiast w ubiegłym roku nie byliśmy świadkami spektakularnego wzrostu opłat za konta osobiste, karty debetowe czy korzystanie z bankomatów. Dopiero pod koniec ubiegłego roku jeden z banków poinformował o zmianie cennika (in minus dla klientów), który wejdzie w życie od marca 2023 r.
Inny sposób na amortyzowanie wpływu inflacji znalazły firmy telekomunikacyjne. Zaczęły wprowadzać do umów tzw. klauzule waloryzacyjne, zwane też indeksacyjnymi. To nic innego jak prawo do podniesienia ceny w przypadku, gdy inflacja rośnie. Biznes zna takie klauzule nie od dziś, a konsumenci mogli się z nimi spotkać np. w umowach z deweloperami. Ale do połowy zeszłego roku nie miały one szerszego zastosowania.
Najpierw Orange Polska, a później T-Mobile, zaczął wpisywać (do nowych i przedłużanych umów) wspomniane klauzule. W regulaminie Orange pojawił się zapis, zgodnie z którym operator daje sobie prawo do podwyższenia cen usług w trakcie trwania umowy, jeśli średnioroczna inflacja „wykaże zmianę cen o co najmniej 3,5 proc. w stosunku do poprzedniego roku”.
Nagle klauzule waloryzacyjne zaczęły dotyczyć milionów konsumentów, a Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zaczął im się przyglądać. Nie widzi w nich nic złego, pod warunkiem że ich działanie jest zrozumiałe dla klientów.
Agent wprowadza opłatę za gotowość systemową
Umowa z klauzulą waloryzacyjną jest w pewnym sensie ukrytą podwyżką, wprowadzoną tylnymi drzwiami. Klienci muszą być przygotowani na wzrost opłat. O innej „ciekawej” podwyżce opowiedział mi nasz czytelnik. Pan Jacek jest drobnym przedsiębiorcą, jego działalność ma charakter sezonowy. Akceptuje płatności bezgotówkowe, a więc jest klientem agenta rozliczeniowego. To firma, która instaluje terminale płatnicze i rozlicza transakcje bezgotówkowe. Na polskim rynku działa kilkunastu agentów.
Do tej pory przedsiębiorcy musieli liczyć się dwoma rodzajami opłat. Pierwsza to koszt dzierżawy terminalu płatniczego – z reguły kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Druga to prowizje od każdej transakcji bezgotówkowej. Ich wysokość zależy od wielu czynników, m.in. skali działalności, ale też od rodzaju karty, którą płaci klient. W ubiegłym roku panu Jackowi doszła trzecia opłata.
„Mam problem z firmą Polskie ePłatności, od której zdecydowałem się wydzierżawić terminal płatniczy w pierwszym roku za darmo. Lecz kiedy chciałem zamknąć umowę, okazało się, że czas minął i muszę korzystać, mimo zawieszonej działalności, dodatkowo przez rok, oczywiście płacąc za niego. I w porządku, przegapiłem termin, będę płacił”
– opowiada czytelnik. O ile przełknął cenę „gapowego”, o tyle nie może pogodzić się z podwyżką, o jakiej się dowiedział.
„Niestety po czwartym miesiącu opłat okazało się, że moje opłaty wzrosły o sto procent, ponieważ firma w kwietniu 2022 r. opublikowała na swojej stronie komunikat, który mówi o pobieraniu od akceptanta opłaty miesięcznej za gotowość systemową w wysokości 30 zł netto. O fakcie tym dowiedziałem się dopiero na infolinii, kiedy zadzwoniłem zapytać o wysokość faktury.”
Faktycznie, w kwietniu 2022 r. firma Polskie ePłatności rozesłała do klientów dokument, który na pierwszy rzut oka wygląda jak broszura informacyjna. Najpierw firma chwali się osiągnięciami czy poczynionymi inwestycjami. Nieco dalej w piśmie pojawia się kluczowa informacja:
„Nowa rzeczywistość, w której się znaleźliśmy, regulacje Polskiego „Nowego Ładu”, rosnąca inflacja i niestabilność na rynku walut wymagają od nas ciągłych nakładów prac, inwestycji i umiejętności szybkiego reagowania, aby dostosować systemy do nowych realiów i zapewnić Państwu ciągłość procesów rozliczeniowych.”
Takie wprowadzenie z daleka pachnie podwyżką. Agent rozliczeniowy informuje o wprowadzeniu opłaty miesięcznej za „gotowość systemową”. Klient zapłaci opłatę za gotowość systemową w wysokości 30 zł netto, jeśli wartość transakcji bezgotówkowych będzie niższa niż 5000 zł, 15 zł – jeśli obroty kartowe znajdą się w przedziale 5000 – 10 000 zł. A jeśli będą wyższe niż 10 000 zł, firma nie pobierze opłaty.
Czy coś to Wam przypomina? Podobny model od lat stosują banki, oferując warunkowo darmowe konta czy karty. Jeśli nie chcemy płacić miesięcznego abonamentu, musimy w danym okresie rozliczeniowym wykonać określoną liczbę transakcji bezgotówkowych lub wydać kartą czy BLIKiem określoną kwotę.
Czytaj maile od usługodawców
Opowiedziałem o klauzulach waloryzacyjnych i opłacie za gotowość systemową nie tylko dlatego, żeby uczulić Was na potencjalnie nowe, wprowadzane tylnymi drzwiami opłaty. Pan Jacek, kiedy dowiedział się, że przegapił termin wypowiedzenia umowy, a w dodatku musi teraz płacić więcej (bo również za gotowość systemową), najpierw szukał sposobu, by z umowy w jakiś sposób się wymiksować. Niestety, podpisując umowę, raczej na pewno wyraził zgodę na to, by firma przesyłała mu informacje o zmianach, w tym o zmianie cennika, za pośrednictwem specjalnego panelu. Niech to będzie nauczką dla nas wszystkich.
Firmy zapewne będą próbować zmieniać umowy, podwyższać ceny, uzasadniając je wzrostem inflacji. Jeśli nie chcecie się niemile zaskoczyć wyższymi rachunkami, uważniej niż zwykle czytajcie to, co wysyłają do Was usługodawcy. Teoretycznie macie wybór – jeśli nie akceptujecie zmian, macie prawo odstąpić od umowy. Jeśli nie zrobicie nic, wyrażacie milczącą zgodę na zmiany, czyli na podwyżki.
Jeśli spotkaliście się z innymi sposobami podwyższania cen „tylnymi drzwiami”, podzielcie się nimi w komentarzach.
Zdjęcie tytułowe: Pixabay