Kamil Stoch wyrasta na największą gwiazdę polskich sportów zimowych. Takiego naszego śnieżnego Lewandowskiego. W swojej – dość niszowej, ale też spektakularnej i relatywnie popularnej (jak na sport zimowy) konkurencji osiągnął rzeczy wielkie.
Jest mistrzem świata indywidualnie (z 2013 r.) i drużynowo (z 2017 r.), zdobywcą Pucharu Świata (w sezonie 2013/14), złotym medalistą zimowych igrzysk olimpijskich (w Soczi, 2014 r.) oraz dwukrotnym zwycięzcą najważniejszego turnieju skoków narciarskich – Turnieju Czterech Skoczni (2017 i 2018 r.).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
A teraz dołożył dodatkowy laur – jako drugi zawodnik w ponad 65-letniej historii Turnieju Czterech Skoczni (po Svenie Hannavaldzie, który dokonał tego w 2002 r.) wygrał wszystkie cztery konkursy cyklu. Tego nie dokonał nawet Adam Małysz! Stoch ma już na koncie swojej kariery 26 zwycięstw w konkursach Pucharu Świata (oraz 51 miejsc na podium) i pod tym względem już mieści się w dziesiątce najbardziej utytułowanych herosów w historii swojego sportu (powoli dogania Adama Małysza). A przecież Stoch jeszcze nie kończy kariery, ma raptem 30 lat i jeszcze przez klka zapewne poskacze.
Czytaj też: Czy sukcesy sportowe łączą się z gospodarczymi? Porównujemy medale i PKB. Zaskakujące?
Przeszedł do historii Turnieju Czterch Skoczni i zarobił… nędzne 210.000 zł. Są protesty!
Jego sukcesy oraz status „Lewandowskiego polskich sportów zimowych” każą zajrzeć mu do kieszeni i… odrobinę się sfrustrować. Wiadomo, że pieniądze to nie wszystko i że nikt nie skacze dla kasy, ale… okazuje się, że bycie bohaterem popularnego sportu zimowego daje dość małe pieniądze w relacji do osiąganych sukcesów. Za historyczny wyczyn w Turnieju Czterech Skoczni pan Kamil zainkasuje raptem 60.000 franków szwajcarskich – po 10.000 za każdy konkurs i 20.000 „szwajcarów” za zwycięstwo w całej imprezie.
Po obecnym kursie to daje jakieś 212.000 zł, czyli kwotę pozwalającą spłacić raptem jeden nieduży kredyt frankowy. Wiecie na jaki adres pisać w tej sprawie, do Zębu ;-). Pan Kamil jest jednym z nielicznych Polaków, których musi martwić spadający kurs franka… Turniej Czterech Skoczni – nawet przy tak bezprecedensowym zwycięstwie, jakie osiągnął Stoch – daje wynagrodzenie porównywalne z jedną dniówką Lewandowskiego.
Zresztą nie dalej, jak kilka dni temu byli mistrzowie skoków, w tym Martin Schmitt, zażądali, by nagrody w tej dyscyplinie sportu przestały być upokarzająco niskie. Nawet ten samochód Audi, który jest prezentowany przez telewizornię przy każdej transmisji, nie jest nagrodą dla zwycięzcy, tylko tak sobie stoi, dla jaj i reklamy.
Oczywiście: jeśli zebrać wszystkie konkursy i możliwe do zdobycia laury to w skokach można zarobić niezłe pieniądze. Konkursów w sezonie jest ponad 30, a nagrody dostaje się nie tylko za zwycięstwa. W tym sezonie Stoch i tak jednak ma już na koncie prawie 370.000 zł. To nie jest najgorsza wypłata.
W zeszłym sezonie, który Stoch zakończył w Pucharze Świata na drugim miejscu, jego finansowy „urobek” wyniósł mniej więcej milion złotych. Z nagród za konkursy uzbierał 175.000 franków, a dodatkowo jeszcze 20.000 franków nagrody za wygrany Turniej Czterech Skoczni i 30.000 euro za zwycięstwo w cyklu Raw Air (turniej w Skandynawii odbywający się blisko końca sezonu). Inni nasi czołowi skoczkowie – Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Maciej Kot – „uzbierali” przez cały sezon po 250.000-500.000 zł. Na głowę.
Tutaj czytaj: O zeszłorocznych zarobkach polskich skoczków
Ile skoczkowie zarabiają latając, a ile reklamując?
Takich udanych i obfitych w nagrody – na konkursy i za turnieje – lat w karierze Kamila Stocha było kilka. W 2012 r. kończył Puchar Świata na piątym miejscu, rok później na trzecim, potem był pierwszy (w 2014 r.). Potem były dwa chudsze lata, aż przyszedł 2017 r. i znów drugie miejsce na świecie. Każdy z trzech najbardziej „tłustych” sezonów przynosił po mniej więcej milionie złotych w nagrodach. Dodając jakieś „drobne”, które musiał zarobić przez trzy lata, gdy mieścił się w Pucharze Świata w pierwszej dziesiątce (ale poza podium), ani chybi podniósł ze skoczni już ponad trzy miliony złotych.
A do policzenia są jeszcze przecież sukcesy olimpijskie w Soczi. Za każdy złoty medal Polski Komitet Olimpijski zapłacił panu Kamilowi 120.000 zł premii, a 60.000 zł dorzucił Polski Związek Narciarski. Do tego doszła nagroda Ministerstwa Sportu za wybitne osiągnięcia sportowe – 32.000 zł za każdy złoty medal. I emerytura olimpijska (tutaj więcej na jej temat). W sumie na złotych medalach olimpijskich Kamil Stoch zarobił ponad 400.000 zł. Za miesiąc kolejne igrzyska w Korei Południowej. I znów będzie okazja, by rozbić bank.
Poza kasą podniesioną ze skoczni tak znany zawodnik musi też swoje zarabiać na kontraktach sponsorskich. Jego kombinezon upstrzony jest logotypami (Grupa Azoty, Grupa Lotos, Renault, Sixt, 4F), jednak są to sponsorzy związku narciarskiego, prawdopodobnie za prezentowanie tych logotypów skoczek nie otrzymuje żadnych pieniędzy. Kamil Stoch ma jednak indywidualne kontrakty reklamowe. prawdopodobnie największy z firmą Atlas (eksponowaną na kasku i czapce zawodnika). Ile może być wart? Ludzie od marketingu mówią, że między pół miliona a milionem złotych rocznie. A może i więcej?
Czytaj też: Sport i pieniądze. Ile zarabiają najbardziej znani polscy sportowcy? Radwańska, Lewandowski, Stoch…
Czytaj też: Co można by mieć zamiast Neymara? Największą prywatną wyspę świata, albo 20 lat w…
Mistrz skoków może „wyciskać” 2,5 mln zł rocznie
W sumie więc Kamil Stoch w świetnym roku na skoczni – takim, w którym mieści się w trójce najlepszych zawodników na świecie – może zarobić milion złotych. Z kontraktów ze sponsorami – prawdopodobnie drugie tyle (to bardzo ostrożne szacunki, bo Stoch to już dzisiaj bardzo silna marka, wielbiona przez miliony i za miliony ;-)). Zwycięstwa na olimpiadach to opcja zarobienia kolejnego pół miliona złotych.
Podobnie sprawy wyglądały w przypadku Justyny Kowalczyk, naszej najlepszej biegaczki na nartach. W najlepszych latach za same tylko zwycięstwa w Pucharze Świata zgarniała po 900.000 zł, za wygrany Tour de Ski – 150.000 zł, a jej trzy kontrakty reklamowe warte były 2 mln zł rocznie. Roczne zarobki pani Justyny oscylowały więc wokół 3 mln zł.
Czytaj też: Ile zarabia najlepiej zarabiający kopacz polskiej tzw. ektraklasy piłkarskiej? To się w głowie nie mieści…
A Adam Małysz? Za czasów kariery na nartach pewnie sprawy wyglądały podobnie, jak w przypadku Stocha, ale potem pan Adam przez kilka lat ścigał się w rajdach. A wtedy jego roczny dochód szacowano już nie na 2 mln zł, lecz na 6-7 mln zł, z czego lwia część to były owoce kontraktów z Red Bullem, Generali i Sony, a także premie za występy na dużych rajdach. Ostatnio Orzeł z Wisły osiadł w Polskim Związku Narciarskim.
Czytaj też: Jak to możliwe? Małysz więcej wart bez nart
Czytaj też: Ile jest warta polska reprezentacja w najpopularniejszym sporcie? I ile premii dostaje za sukces?
Kamil Stoch i emerytura pod palmami. Już za pięć lat?
Wróćmy do pana Kamila. Jeszcze pewnie przez kilka lat polata, a potem będzie wiódł życie wczesnego emeryta. Po zdobyciu złotych medali w Soczi pytany przez niemieckich dziennikarzy o emeryturę był łaskaw oświadczyć, że nie zamierza skakać tak długo, jak Noriaki Kasai, który srebrny medal w Soczi zdobył w wieku 41 lat. „Mam nadzieję, że za 15 lat będę leżał na pięknej, piaszczystej plaży i będę korzystał ze sportowej emerytury” – powiedział Stoch. Podsmowanie jego występów w Soczi znajdziesz tutaj
Jeśli dobrze inwestuje te dwa miliony złotych, które otrzymuje za każdy z mistrzowskich sezonów (a miał ich do tej pory w karierze trzy, zanosi się na czwarty) i każdy milion, który zapewne udawało mu uskładać w kilku bardzo dobrych, lecz niemistrzowskich sezonach – już za kilka lat będzie mógł wieść żywot rentiera.
Lub biznesmena, bo wraz z żoną stworzył firmę projektującą odzież sportową. Pod marką „Kamiland” Stochowie projektują ubrania i gadżety sportowe. Życzymy powodzenia, bo pan Kamil, poza wszystkim, to równy gość.
zdjęcie tytułowe: PolskieRadio.pl, PAP/EPA/Angelika Warmuth