Do sklepów Google i Apple’a trafila aplikacja BeamUp, która chce w niecodzienny sposób podbić nasze portfele. Apka ma być „centrum sterowania” subskrypcjami, oferować spersonalizowane usługi i ułatwiać nasze rozliczenia ze znajomym. O ile pierwsze dwie funkcje to strzał w dziesiątkę, trzecia nie musi przynieść sukcesu
Mieć dużo klientów, znać ich zwyczaje zakupowe i podsuwać im na tyle atrakcyjne i dobrze spersonalizowane oferty, by nie byli w stanie się im oprzeć – to dziś cel wszystkich nowych graczy walczących o uwagę konsumentów. A w jeszcze większym skrócie: wejść nam do smartfonów i zrobić na tym biznes. Łatwo powiedzieć, ale w świecie, w którym jesteśmy w stanie poświęcić uwagę tylko kilku, kilkunastu aplikacjom mobilnym (a chętnych są setki i tysiące) – jest to niełatwe wyzwanie. Trzeba skusić klienta nadzwyczajną korzyścią lub niespotykaną funkcjonalnością.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niedawno opisywałem polski serwis społecznościowy Shumee, który zaczął od prostego konceptu „wypowiedz się i poddaj swoją myśl pod głosowanie”, ale już pojawiają się w nim oferty rabatów przyznawanych w zamian za „szumienie” o nich w sieci. Innym konceptem jest usługa MAM, która kusi potencjalnych użytkowników opłacaniem za nich części comiesięcznych rachunków, o ile tylko będą kupowali rzeczy we wskazanych sklepach – na razie internetowych, a potem też realnych.
Czytaj: Szumisz i masz, czyli tak w XXI wieku będą nam płacić za lojalność
W obu przypadkach „towarem” jest nie tylko nasze „jestestwo”, ale i wiedza, jaką zdobywają operatorzy usług o tym co lubimy, co kupujemy, czym się chwalimy. Czy będą ją w stanie właściwie wykorzystać – to już inna sprawa. Banki to wszystko (klientów i wiedzę o ich zwyczajach zakupowych) mają od lat, a użytku z tego zrobić nie potrafią.
Pomocna dłoń dla bankowców: I jak tu nie kochać takiego banku? Pamięta o wszystkim, nawet o urodzinach twojej żony
Dziś wchodzi na rynek kolejna aplikacja, która chce przyciągnąć naszą uwagę i transakcje. To BeamUp. Docelowo ma to być przyjazne miejsce w naszych smartfonach, za pomocą którego będziemy kupowali i korzystali z różnych usług – można tu można kupić bilety na imprezy organizowane przez Eventim, bilety do kin, abonamenty Showmaxa, Eleven Sports, czy Player.pl, albo „wejściówki” do e-książkowej aplikacji Storytel.
Dlaczego mielibyśmy kupować te usługi za pomocą aplikacji, a nie bezpośrednio u tych usługodawców? BeamUp obiecuje trzy korzyści: po pierwsze uprości zakup tych usług. Będzie mniej skomplikowany i taki sam dla każdej z usług (przez co kupowanie będzie mniej stresujące – nie będzie trzeba do każdej usługi przypinać np. karty płatniczej). Docelowo do wszystkich kupionych za pomocą BeamUp usług będzie ten sam login i hasło. Albo po prostu będzie się potwierdzało logowanie palcem, tzw. touch ID.
Czytaj też: I ty zostaniesz subskrybentem. Świat przechodzi na abonament, ale my wciąż mamy opory. Dlaczego?
Druga rzecz to personalizacja zakupów. W BeamUp twierdzą, że jak już dobrze poznają swojego użytkownika (a jak go chcą poznawać – o tym za chwilę), to wykorzystają posiadaną technologię – w którą podobno zainwestowano dużo grosza – do tego, żeby każdemu dobierać po kilka usług, które najbardziej go zainteresują. A te usługi „rozbierać” na mniejsze klocki, by klient mógł sobie „uszyć” usługę pod swoje potrzeby.
Szefowie firmy całkiem słusznie zauważają, że tak naprawdę nikt nie chce mieć w smartfonie „portalu” z 500 ofertami partnerskimi, bo wybieranie i poszukiwanie najlepszych usług nas zwyczajnie męczy. Chcemy mieć jak w Netfliksie – jeśli spodobała nam się jedna rzecz, to podsuwają nam podobną, a nie wszystko co mają „na stanie”. W BeamUp ma być podobnie. A docelowo mają nam podsuwać także specjalnie urzeźbione dla nas pakiety usług z różnych kategorii.
Wszystko pięknie, ale skąd wziąć na tyle dokładne dane o klientach, by móc dobierać im usługi „pod klucz”? W tym celu BeamUp ma funkcję płatnościową, tzn. elektronicznej portmonetki, którą można zasilić przelewem (wkrótce także pay-by-linkiem) lub przypiąć do niej kartę płatniczą (działa to tak, jak w Uberze, robi się tej karcie zdjęcia i wpisuje kod CVV). Z „konta” w BeamUp będzie można płacić za usługi znajdujące się na internetowych „półkach” tej aplikacji. BeamUp chce nas skłonić, byśmy się rozliczali za pomocą tej aplikacji za różne rzeczy (czyli oferuje przelewy peer-to-peer).
Według Pawła Trockiego, szefa BeamUp, w bardzo wielu sytuacjach potrzebujemy oddawać sobie pieniądze. Np. kupuję bilet do kina dla siebie i znajomych, a oni muszą mi oddać kasę. Albo idziemy na lunch czy do kawiarni i jedno z nas płaci za wszystkich. Albo idziemy na koncert i wspólnie się bawimy, a potem trzeba się policzyć. BeamUp ma funkcjonalność rozdzielenia płatności pomiędzy wielu uczestników aplikacji (podobno jest pierwszą usługą w kraju, która to ma).
Dzięki split payment BeamUp chce się „wbić” w nasze codzienne płatności i poznać nasze zwyczaje. Z jednej strony będzie wiedział jakie usługi kupujemy z jego „półek”, a z drugiej strony – dzięki opcji płatnościowej – dowie się np. jaką muzykę lubimy, jak często chodzimy do restauracji, jak imprezujemy. Apka w najbliższej przyszłości ma mieć funkcję „zwoływania” imprez oraz eventów i wpłacania na nie składek.
I co powiecie? Opcja, by stworzyć aplikację, która będzie „zarządzała” w prosty sposób różnymi usługami i subskrypcjami, które kupimy, jest na pewno dobrym pomysłem. Sam mam sześć usług VOD i szlag mnie trafia, bo logując się do każdej muszę podawać inne hasło i login, a przy rejestracji do każdej z osobna musiałem podpiąć kartę. Jeśli w dodatku aplikacja będzie podsuwała mi to, co może mnie zainteresować – na pewno się nie obrażę.
Bardziej sceptyczny jestem jeśli chodzi o zdobywanie informacji o użytkownikach drogą „transakcyjną”. Od tej strony BeamUp jest po prostu nieco bardziej rozwiniętym PayPalem, jeszcze jedną elektroniczną portmonetką. Paweł Trocki uważa, że nie doceniam funkcji split payment – jego zdaniem to może być hicior wśród młodych użytkowników, do których ma trafić aplikacja.
Z mojego punktu widzenia to nie jest coś, bez czego nie mogę się obyć. Jeśli ktoś mnie zaprasza na kawę, to nie widzę potrzeby, żeby się z nim od razu rozliczać. Ewentualnie pchnę mu przelew BLIK-iem albo zaproszę na kawę następnym razem. Nie wiem czy używałbym tego typu aplikacji do rozliczeń ze znajomymi – mam na to kilka sprawdzonych patentów. Ale, fakt, jestem już stary. Dwudziestolatkowie chodzą na piwo i do kina oraz na koncerty znacznie częściej, niż ja i może ta funkcja im się przyda.
Być może prawdziwym hitem byłoby połączenie Shumee (czyli aplikacji z rozwiniętymi funkcjami społecznościowymi) z BeamUp (apką mającą funkcje rozliczeniowe i chcącą być centrum autoryzacji). W BeamUp funkcji społecznościowych trochę mi brakuje i może to być rzecz, która sprawi, że to przedsięwzięcie będzie kulało. Bo bez dużej liczby danych transakcyjnych nie da się zbudować spersonalizowanej oferty. A to właśnie ona ma być podstawą w budowaniu lojalności klientów.
Chociaż… może wystarczy do tego tylko funkcja „centrum sterowania subskrypcjami”? Wiem, że BeamUp na poczatku przyszłego roku chce uruchomić interfejs (tzw. open API), który pozwoli „przypinać się” do półek z usługami każdemu, kto będzie chciał coś zaoferować użytkownikom serwisu.
źródło ilustracji: BeamUp