W czerwcu ceny były średnio o 15,5% wyższe niż przed rokiem – podał właśnie GUS. Inflacyjny rekord należy do opału, który w ciągu roku zdrożał aż o 122%. A ja – jak co miesiąc – sprawdzam prywatny koszyk inflacyjny. Ile może wynieść inflacja w lipcu?
Pod koniec miesiąca GUS podaje wstępny odczyt za dany miesiąc. Na ostateczne dane musimy poczekać mniej więcej do połowy kolejnego miesiąca. Zdarzają się korekty wstępnego szacunku, ale zwykle są one nieznaczne. I tak właśnie było z inflacją w czerwcu. Początkowo GUS podał, że wyniosła ona 15,6%, po czym skorygował odczyt do 15,5%.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Publikacja ostatecznych danych zawiera też więcej szczegółów, a więc o ile drożały lub taniały poszczególne produkty i usługi. W czerwcu ceny tylko dwóch kategorii były niższe niż przed rokiem. Chodzi o sprzęt telekomunikacyjny oraz opłaty radiowo-telewizyjne.
Co zdrożało najbardziej? Nie pamiętam już, który polityk obozu rządzącego zachęcał Polaków do zbierania chrustu, żeby mieli czym ogrzać się zimą. Jeśli tak dalej pójdzie, Polacy będą musieli wcielić tę ponurą radę w życie. Inflacyjny rekord należy bowiem do opału, którego cena w ciągu roku wzrosła aż o 122%.
O ponad 42% zdrożał gaz do kuchenek, o 43,4% olej napędowy, o 47,3% benzyna, a o 55,7% gaz do samochodów. W czerwcu więcej o 40,7% musieliśmy wydać na zorganizowane wycieczki zagraniczne, a na tłuszcze roślinne 42,4% więcej. Wśród towarów i usług, które w ciągu roku podrożały o co najmniej 30%, znalazły się: mąka (38%), mięso wołowe (32,3%), mięso drobiowe (34,7%), masło (30,6%) oraz cukier (39,3%).
Inflacja w lipcu: tańsze paliwo, droższa żywność
Ja tradycyjnie próbuję wyprzedzić GUS, badając prywatną inflację. Co miesiąc zaglądam do pobliskiego supermarketu, do piekarni i na stację benzynową i spisuję ceny kilkudziesięciu produktów.
Zawsze podkreślam, że moja metoda badania inflacji nie jest doskonała, ale pozwala przynajmniej wyłapać inflacyjny trend, który jest zbieżny z tym, co później podaje GUS (przynajmniej do tej pory tak było).
W poniżej tabelce znajdziecie ceny obowiązujące w połowie czerwca oraz w lipcu. Jak widzicie, ceny większości produktów się nie zmieniły. Spadły ceny większości warzyw i owoców. Ale najistotniejszy jest spadek cen paliwa, bo wpływa ono na ceny innych towarów. O ile w czerwcu za litr benzyny płaciłem 7,94 zł, to obecnie jest już ona po 7,52 zł.
A jeśli skorzystamy z promocji na stacjach benzynowych, rachunek za paliwo może być niższy o 30 gr na litrze. Marne to pocieszenie, jeśli przypomnimy sobie, że jeszcze niedawno 6 zł za litr było psychologicznym progiem, od którego zaczynała się paliwowa drożyzna.
Istotnie podrożały natomiast dwie kategorie z mojej listy. Pierwsza to piwo (o prawie 17%). Druga to kawa. W czerwcu 500-gramowe opakowanie kawy ziarnistej kosztowało blisko 30 zł, a teraz aż 46 zł. To wzrost o ponad 53%. Musiałem jeszcze raz zajrzeć do sklepu, żeby sprawdzić, czy się nie pomyliłem, ale błędu nie było. Kawa w moim sklepie zyskała miano „półkownika”. W żargonie przedstawicieli handlowych to towar, który słabo schodzi, bo jest piekielnie drogi.
Przeczytaj też: Aż trzy rekordy na rynku depozytów! Czy wreszcie doczekaliśmy się licytacji banków o nasze oszczędności? I czy to potrwa dłużej?
Zmiana sklepu to nawet 30% oszczędności
Spisuję jednostkowe ceny produktów, ale porównuję też koszt całego koszyka zakupowego i na jego podstawie obliczam prywatną inflację.
Ile wyniosła inflacja w lipcu? Za cały koszyk, a więc żywność i paliwo zapłaciłbym 640,9 zł, czyli o 1,1% mniej niż w czerwcu. Jeśli wezmę pod uwagę tylko żywność, to w lipcu zapłaciłem 265 zł, o 17,1% więcej niż w poprzednim miesiącu. Samo paliwo staniało o 5,3%.
W komentarzach pod poprzednimi tekstami o mojej prywatnej inflacji często zarzucacie mi – pisząc delikatnie – że jestem nierozsądnym konsumentem, bo przepłacam. Mam świadomość, że sklep, w którym regularnie sprawdzam ceny, nie należy do najtańszych. Gabarytowo to supermarket, ale większość klientów robi tu drobne, niezbędne zakupy, podobnie jak ja.
Zresztą do śledzenia inflacji nie ma znaczenia, ile coś kosztuje, ale to, jak zmieniają się ceny w czasie. Ale w tym miesiącu postanowiłem pogłębić „inflacyjne śledztwo”. Pojechałem do hipermarketu Auchan, żeby przekonać się, o ile mniej zapłacę za mój koszyk zakupowy. Starałem się porównać produkty dokładnie tych samych marek, które monitoruję w „,moim sklepie”. Tylko w kilku przypadkach musiałem do analizy wziąć inny produkt.
I co się okazało? Przypomnę, że w moim sklepie za zakupy spożywcze zapłaciłbym 265 zł. Ten sam koszyk w hipermarkecie kosztowałby mnie 175 zł, a więc aż o 34% mniej! To oczywisty dowód na to, że oszczędności należy szukać, robiąc zakupy w tańszych sklepach. Za miesiąc sprawdzę nie tylko, o ile „mój sklep” jest droższy od hipermarketu, ale do koszyka wrzucę zamienniki analizowanych produktów, czyli tzw. marki własne.