Wakacje w tym roku będą oczywiście droższe niż w zeszłym. Planując urlop pewnie zastanawiacie się – jechać za granicę czy postawić na polskie morze, góry lub Mazury? O ile zdrożeją noclegi w Polsce? Gdzie i kiedy jest najtaniej? Ile kosztuje pokój w Ustce, a ile w Rimini? Sprawdzam ceny hoteli
Drożeje wszystko. Żywność, paliwa, ubrania, mieszkania, samochody i strzyżenie włosów. Inflacja dotknęła też usług, na korzystanie z których mamy ochotę szczególnie w ciepłe, letnie miesiące. O ile zdrożały wycieczki i noclegi? Gdzie to sprawdzić?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Zaczynam od danych GUS. Jakie trendy pokazują kwietniowe dane? Przede wszystkim silny wzrost cen wycieczek. Inflacja w turystyce zorganizowanej jest wyższa od średniej i przekracza 19% w porównaniu z ubiegłym rokiem. A może to efekt tego, że rok temu wychodziliśmy z mrocznej zimowo-wiosennej pandemii, program szczepień dopiero się rozkręcał, przekraczanie granic wiązało się ze sporymi utrudnieniami i nie bardzo wiadomo było, czy w ogóle warto coś rezerwować?
Zorganizowany wypoczynek w Polsce jest droższy średnio „tylko” o niecałe 14%, zaś za wyjazd „w świat” zabulimy o 24% więcej! W kwietniu ceny krajowej turystyki zorganizowanej są wyższe o 3,6% niż w marcu, a zagraniczne – o ponad 10%! Jeśli chcecie udać się na wczasy z touroperatorem, to chyba lepiej się pospieszyć.
Sam organizujesz sobie urlop? Nie mam dobrych wiadomości
Dane GUS na temat hoteli niestety nie są już tak szczegółowe. W miesięcznym raporcie o inflacji podana jest tylko ogólna kategoria: restauracje i hotele (wzrost o 14% przez rok). Sięgnąłem więc do Eurostatu, gdzie znalazłem bardziej precyzyjne informacje. I wychodzi na to, że Polska jest raczej w górnej połowie tabeli, jeśli chodzi o tempo, w jakim rosną ceny hoteli.
Już w marcu (danych za kwiecień jeszcze nie ma) noclegi w Polsce były o 14% droższe niż rok wcześniej. Jak wypadamy na tle reszty UE? Średnia dla 27 państw to 12,6%. Najmocniej w górę idzie zakwaterowanie w Hiszpanii (32%), Chorwacji (20,4%) i Szwecji (20,4%). Na drugim końcu jest Malta, gdzie wzrost cen hoteli sięga tylko 2,2%, a także Rumunia (3,9%) i Niemcy (5,5%).
Zdrożało, to zdrożało – trudno, nic na to nie poradzimy. Pytanie jest ważniejsze – gdzie hotele są najtańsze? Tutaj niestety Eurostat ma spore opóźnienie w danych – ostatnie są z 2019 r., czyli wydawałoby się – z zupełnie innej epoki. Jednak mamy trochę szczęścia – jeśli spojrzycie na wykres, to zobaczycie, że indeks cen noclegów w UE jest mniej więcej na tym samym poziomie, co w ostatnie przedpandemiczne lato.
Gdzie zatem można pojechać i tanio wynająć pokój? Tutaj, ku mojemu zaskoczeniu, wygrywa… Grecja. Zgodnie z danymi Eurostatu średni wydatek turysty na zakwaterowanie w 2019 r. wyniósł niecałe 6 euro za noc. W Polsce było to prawie dwa razy więcej – bo 11,5 euro. To porównywalna kwota do Portugalii (11,3 euro) czy Chorwacji (10,5 euro). Odwiedzający Hiszpanię wykładali 15,5 euro za dzień pobytu, we Włoszech kasowali turystów średnio na 26,5 euro, ale naprawdę drogo robi się, gdy wybierzemy hotel na Malcie (39 euro) albo w Austrii (56 euro).
Jechać w świat czy zostać w Polsce? Gdzie najmocniej rosną ceny hoteli?
Jak wspomniałem, ceny hoteli w Europie wróciły do poziomów sprzed pandemii i wygląda na to, że nadal będą rosły. Wyjątkowo szybko drożeją noclegi np. w Portugalii i Hiszpanii, gdzie są już kilkanaście procent wyższe niż w 2019 r. Jeśli planowaliście odwiedzić Półwysep Iberyjski, to może być ostatni moment w miarę przystępnych cen.
W skali całego świata przeciętny wzrost cen hoteli ma sięgnąć kilkunastu procent. Raport Global Business Travel Forecast zawiera prognozę ponad 10% wzrostu opłat za noclegi w Europie – średnia cena pokoju ma sięgnąć w tym roku 133 dolarów za noc.
Co więcej, może się okazać, że nie cena jest problemem, ale dostępność. Braki podażowe dotykają już nie tylko półprzewodników i surowców, ale także usług. Dwa lata covidowej zapaści w turystyce światowej nie skłaniały firm do inwestowania w powiększanie bazy noclegowej.
W te wakacje, kiedy wreszcie większość restrykcji została zdjęta, wielu turystów może obejść się smakiem. Moja rada – jeśli tego jeszcze nie zrobiliście, to ciśnijcie szefów o zatwierdzanie urlopów i rezerwujcie miejsca. Alternatywnie – zapoznajcie się z ofertą „Lato w mieście”.
A jakie są prognozy dla hoteli w Polsce? Tutaj z pomocą przychodzi serwis Nocowanie.pl. Z ich analiz wynika, że za zakwaterowanie w kurortach w naszym kraju przyjdzie zapłacić nawet o 30% więcej niż w zeszłym roku. Czy to dużo?
Oczywiście większość z nas będzie złorzeczyć pod nosem, wydając ciężko zarobione pieniądze, ale można też hotelarzy spróbować zrozumieć. Dwa ostatnie lata były dla branży raczej ciężkie, a kiedy przyszedł w końcu moment, żeby się odkuć, przez inflację i presję płacową koszty działalności wystrzeliły.
Gdzie jechać? Kiedy jechać? Polecam dobre narzędzie, żeby to sprawdzić
Dobre narzędzie do sprawdzania, gdzie (i kiedy) próbują nas naciągnąć, a gdzie dostajemy usługę „wartości godziwej” – daje Google. Możecie je sprawdzić pod tym adresem. Pozwala nie tylko na wyszukiwanie hoteli i innych noclegów (jak w Bookingu), ale też sprawdzić cenowe „benchmarki” dla danej lokalizacji i okresu.
Wziąłem na warsztat dwie znane – jak to się teraz mówi w marketingowej nowomowie – destynacje urlopowe w Polsce: nadmorską Ustkę i górską Polanicę-Zdrój. Co wynika z tej analizy? Po pierwsze – Polacy lubią plażować. I są gotowi za to zapłacić.
Właściwie przez całe tegoroczne wakacje ceny hoteli w Ustce – niezależnie od swojej klasy – będą wyższe niż norma. Jeśli z poziomów cenowych można wnioskować o popycie (a przy w miarę niezmiennej podaży ta teza wydaje się jak najbardziej uzasadniona), to znaczy, że turyści biorą każdy skrawek pokoju.
Jak inaczej wytłumaczyć to, że w połowie lipca dwugwiazdkowy hotel kosztuje 508 zł, a trzygwiazdkowy 484 zł? Co więcej, jak się porówna te ceny do typowych przedziałów dla danego okresu, to wygląda to prawie tak samo jak wykres inflacji na tle celu NBP.
Do normy sytuacja ma wrócić dopiero od września – musicie zatem zdecydować, czy wolicie płacić 500 zł za noc w szczycie sezonu czy poczekać do końca wakacji i nocować za połowę ceny. Noce wtedy dłuższe, więc wychodzi jeszcze korzystniej – prawie jak z tymi „promocjami” w PKP (kupujesz bilet na 3-godzinny przejazd, a koleje w gratisie dodają godzinę opóźnienia).
Jednak nie wszędzie sytuacja jest tak dramatyczna. Przenieśmy się w piękne polskie góry, do Polanicy-Zdroju. Niedaleko Góry Stołowe, uzdrowiska, tajemnicze sztolnie w Górach Sowich, no i rzut beretem przez granicę, żeby napić się czeskiego piwa. Tutaj ceny hoteli – choć wysokie – trzymają się w ryzach. Trzygwiazdkowy pokój znajdziemy w lipcu za 350-400 zł, a czterogwiazdkowy – za niecałe 500 zł.
Z ciekawości sprawdziłem jeszcze włoskie Rimini – i pewnie wielce Was nie zdziwię, gdy powiem, że w lipcu wcale nie jest tam drożej niż w Ustce. Przynajmniej, jeśli chodzi o noclegi. Ceny hotelu 2-gwiazdkowego (324 zł) mieszczą się w środku typowego przedziału, a 3-gwiazdkowe można wynająć po 409 zł. Drogo (relatywnie do normy) jest w lepszych miejscach – za cztery gwiazdki zapłacimy 630 zł, a za pięć – prawie 1700 zł.
Wiadomo, że koszty życia w Zachodniej Europie są wyższe, a do tego trzeba doliczyć przelot samolotem, także ostatecznie – nawet gdyby udało się zapłacić mniej za nocleg, łączny wydatek na włoskie wakacje okaże się większy.
Źródło zdjęcia: davidlee770924/Pixabay