Naukowcy w ostatnich dniach zaalarmowali: Covid-19 atakuje głównie kraje, w których główną chorobą cywilizacyjną jest otyłość. Na takie kraje przypada aż 90% ofiar pandemii. Kłopot w tym, że od kilku lat to właśnie otyłość jest w Polsce plagą. Na nią szczepionki raczej nie wynajdziemy. Ile kosztuje nas otyłość?
Powszechnie wiadomo, że bardziej podatne na Covid-19 są osoby, które cierpią na choroby współistniejące. W tym oczywiście cukrzyca, nadciśnienie i nowotwory. Niestety, wśród chorych na nowotwory śmiertelność Covid-19 przekracza 25% i to niezależnie od wieku chorego. Jednak jest i inny wyznacznik, który dramatycznie zwiększa ryzyko, że Covid-19 nas zabije. To otyłość.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
London Telegraph donosi, że po zbadaniu danych ze 100 krajów okazało się, że aż 2,2 mln z 2,5 mln zgonów na Covid-19 miało miejsce w krajach o wysokim odsetku osób chorujących na otyłość. Z badania wynika, że śmiertelność Covid-19 jest aż 10 razy wyższa w krajach, w których ponad 50% populacji cierpi nadwagę. Jako przykład podaje się np. Wielką Brytanię, która ma trzeci najwyższy wskaźnik zgonów na Covid-19 na świecie oraz czwarty najwyższy wskaźnik otyłości. Z drugiej strony, Wietnam ma jeden z najniższych poziomów otyłości na świecie, a także ma najniższy wskaźnik zgonów Covid-19.
————-
RAPORT NA ROCZNICĘ PANDEMII. 4 marca 2020 r. ogłoszono pierwszy przypadek zakażenia chorobą Covid-19 w Polsce. Czy jesteśmy bliżej czy dalej od pokonania koronawirusa? Na to pytanie próbował odpowiedzieć Maciek Samcik, a Irek Sudek przyjrzał się pandemicznym zaskoczeniom. Maciek Bednarek sprawdził, czy posłuchaliśmy higienicznych zaleceń ekspertów i od momentu wybuchu pandemii częściej myliśmy ręce.
————–
BMI jak wyrok w erze pandemii?
Badanie definiuje jako otyłe osoby posiadające wskaźnik masy ciała (BMI) powyżej 25 (waga do wzrostu). Inne kraje „z nadwagą” to Włochy i Stany Zjednoczone. W Wielkiej Brytanii pacjenci z nadwagą Covid-19 byli trzy razy częstszymi „gościami” OIOM-ów. Raport wykazał, że zwiększona masa ciała jest drugim co do wielkości predyktorem słabego zdrowia na starość.
Nowe badanie potwierdza wyniki publikowane w zeszłym roku w magazynie „Lancet, który zauważył, że otyłość zwiększa ryzyko śmierci z Covid-19 o ok 50%. „Teraz wiemy, że nadwaga jest naszą następną pandemią” – mówi dr Tim Lobstein, autor raportu, prof. z Uniwersytetu w Sydney.
Czy to ma coś wspólnego z Polską? Tak, bo z jednej strony może się zdarzyć, że Covid-19 zostanie z nami jeszcze na długie lata, zaś otyłość staje się w Polsce najważniejszą chorobą cywilizacyjną. Według danych NFZ problem nadwagi lub otyłości dotyczy już co czwartego Polaka. Prognozy są jeszcze bardziej zatrważające, wynika z nich, że w ciągu najbliższych 4-5 lat na otyłość może cierpieć 30% naszych rodaków.
Niestety otyłość, oprócz powodowania wielu niedogodności życia codziennego, odpowiedzialna jest za powstawanie wielu innych chorób. Jedną z nich, jest cukrzyca, na którą choruje blisko 2,3 mln Polaków (cukrzyca typu drugiego, czyli ta mocno skorelowana z otyłością stanowi ok. 80% wszystkich zachorowań na cukrzycę), zaś łączne wydatki NFZ na nią to ok. 2 mld zł.
To prawie tyle, ile będzie nas kosztował zakup szczepionek na Covid-19 w 2021 r. (prognozuje się, że całkowity koszt wyniesie 2,4 mld zł przy zakupie 62 mln dawek). A to tylko jedna choroba, bo otyłość może też być przyczyną: niedokrwienia serca, zaburzenia funkcjonowania nerek, impotencji, bezpłodności, zaburzenia miesiączkowania, kamicy żółciowej, chorób układu krążenia, zaburzeń oddychania, zwyrodnienia stawów, nadciśnienia tętniczego, chorób nowotworowych (rak macicy, piersi, jelita grubego, odbytu, prostaty, pęcherzyka żółciowego czy jajników) oraz zaburzeń psychicznych. Fajna wyliczanka, prawda?
Ile kosztuje nas otyłość?
W przypadku tych chorób ciężko dokładnie wskazać jednego winowajcę, jednak wg OECD otyłość odpowiada za ponad 20% chorób naczyniowo-sercowych i za ok. 9% przypadków raka. Te wartości – razem z cukrzycą – dają ok. 3 mld zł wydatków rocznie. NFZ prognozuje, że w najbliższych latach, z uwagi na prognozowany wzrost liczby osób otyłych w naszym kraju, wydatki wzrosną jeszcze o ok. 0,3-1 mld zł rocznie w ciągu najbliższych kilku lat.
Wydatki budżetu państwa związane z leczeniem cukrzycy robią wrażenie, ale to przecież jeszcze nie koniec, my sami – chorując – też musimy wydać sporo pieniędzy. Wg ankiety „Aptekarza Polskiego” aż 42,6% ankietowanych wydaje na leki na cukrzycę do 100 zł z własnej kieszeni, 23,5% respondentów aż 100-200 zł, zaś 10,1% ankietowanych po 200-300 zł. Co czwarty z diabetyków – 300 zł i więcej. Dla ponad 50% badanych ta kwota stanowi 10% i więcej ich miesięcznego budżetu.
Ponad połowa ankietowanych uważa, że ze względu na spore wydatki często zdarza im się rezygnować z wykupywania wszystkich leków, a wg ponad 80% badanych obecna terapia leczenia cukrzycy jest poza ich finansowym zasięgiem. A to tylko sama cukrzyca, niestety osoby otyłe często cierpią jednocześnie na więcej schorzeń.
Wydatki na walkę z chorobami związanymi z naszym trybem życia pożerają pieniądze z podatków oraz rujnują nasze domowe budżety. Sprawdźmy jeszcze ile pieniędzy wydajemy na niezdrowe jedzenie, które nas do tego stanu doprowadza.
Wg raportu ING przygotowanego na początku tego roku, aż 41% z nas kupuje słodycze kilka razy w tygodniu, zaś prawie jedna czwarta z nas robi to codziennie. Koszt batonika to ok. 2 zł. Jeśli należymy do osób, które dogadzają sobie słodką przekąską codziennie, to wydajemy 60 zł miesięcznie.
Również jedna czwarta z nas (wg raportu Medonet) je posiłek typu fast-food kilka razy w miesiącu, a 3% z nas robi to nawet kilka razy w tygodniu. Zakładając, że w knajpie fast-food zostawiamy jednorazowo 20 zł i że robimy to kilka razy w miesiącu, to przez cały miesiąc wydamy na śmieciowe jedzenie ok. 100-150 zł.
Idźmy dalej: 30% rodaków spożywa napoje słodzone co najmniej kilka razy w tygodniu i dotyczy to nawet ośmioletnich dzieci. Napój słodzony to ok. 4 zł, jeśli kupujemy taką butelkę cztery razy w tygodniu, to miesięcznie wydamy na tę „truciznę” ok. 60 zł.
Wygląda więc na to, że w ciągu miesiąca niektórzy z nas wydają ok. 250 zł na niezdrowe jedzenie. Bardzo prawdopodobne, że u niektórych ta kwota będzie znacznie wyższa, bo przecież codzienna słodka przekąska i sporadyczny obiad w fast-foodzie nie sprawi, że od razu staniemy się osobami otyłymi. Zakładając, że takie spożycie występuje u każdego członka czteroosobowej rodziny, to mamy dobre 1000 zł lub więcej w skali miesiąca.
Skąd się bierze nasza otyłość?
Niestety pandemia pogorszyła jeszcze sprawę, bo w tym trudnym czasie zdecydowanie postawiliśmy na rozpieszczanie się. W końcu, skoro nasze życie jest zagrożone, to chcemy chociaż trochę się nim nacieszyć. Poza tym siedząc na home office w dresie, często przestajemy się martwić tym, jak wyglądamy. Wg badań GFK dotyczących zachowań konsumentów w trakcie koronakryzysu, wydatki na czekoladę w tabliczkach wzrosły w większości krajów europejskich o 40-60%. W Polsce, w pierwszej połowie 2020 r., wydawaliśmy średnio o 17,5% więcej na desery oraz lody, o 20% zwiększyliśmy wydatki na słone przekąski, zaś na słodycze przeznaczaliśmy o 5% pieniędzy więcej.
Za swój niezdrowy styl życia płacimy więc potrójnie. Najpierw 200-300 zł miesięcznie stopniowo nabywając kilogramy, następnie chorując dokładamy kolejne paręset złotych na leki, w zależności od schorzenia, a kolejne pieniądze oddajemy w podatkach, które potem są na nasze leczenie przeznaczane.
A przecież nie uwzględniliśmy jeszcze kosztów leczenia próchnicy, do której również przyczynia się nadmiar słodyczy w diecie. Koszt pojedynczej prywatnej wizyty to minimum 150-200 zł, kwota ta może być nawet kilkukrotnie wyższa w przypadku bardziej zaawansowanego leczenia.
Na podatek cukrowy spadłą fala hejtu, bo niewielu z nas wierzy, że działania rządu, szczególnie te związane z jakimikolwiek podwyżkami cen, mają na celu poprawę jakości naszego życia. Czy jednak bardziej niż fakt podnoszenia opłat, nie powinien nas bulwersować fakt szalejącej epidemii otyłości, szczególnie wśród dzieci?
Otyłość jest bardzo ciężką chorobą, która utrudnia codzienne funkcjonowanie wielu ludziom, niestety wyjście z niej jest bardzo trudne, szczególnie gdy już zdążą pojawić się inne zaburzenia. Jest to też o tyle zdradliwa choroba, że nie pojawia się nagle, ale jest to często bardzo długi proces. Łatwo przegapić moment, w którym kilka niegroźnych nadmiarowych kilogramów zaczyna przeradzać się w schorzenie.
Niestety, w tym wszystkim nie pomagają nasze wzorce kulturowe. Zapraszając gości głupio nie postawić ciastek na stole. „Nie wypada” też odmówić dodatkowej porcji obiadu u cioci. Nie ma się co łudzić, że utrata kilogramów jest łatwa, gdyby tak było, to cały przemysł fitness już dawno by upadł.
Dzieci jedzą „śmieci”
W statystykach dotyczących otyłości w naszym kraju najbardziej niepokojące wydają się jednak być dane dotyczące dzieci. Jesteśmy w czołówce państw europejskich pod względem otyłości wśród najmłodszych. Na słodycze dla dzieci wydajemy często o wiele wyższe kwoty niż na siebie. I dzieje się się to już na samym początku życia dziecka, czyli wtedy kiedy jego nawyki żywieniowe są kształtowane. Co więc zrobić?
Wyrzućmy napoje słodzone z diety, łącznie z dosładzanymi wodami. Rezygnując z nich na rzecz wody z kranu oszczędzamy parędziesiąt złotych miesięcznie. Przynajmniej przez jakiś czas jesteśmy w stanie ukryć przed sobą fakt istnienia jakichkolwiek napojów słodzonych.
Zlikwidujmy cukier w domu. Nie bez powodu mówi się, że to „biała śmierć”. Kawa z mlekiem może być wystarczająco słodka, a herbata bez cukru też napoi.
Zamiast słodyczy – jedzmy owoce. Miejmy je zawsze pod ręką i miejmy nawyk stałego uzupełniania tych zapasów.
Kupmy dzieciom skarbonkę i namawiajmy babcie, wujków i znajomych, żeby zamiast przynosić czekoladki, wrzucali dziecku drobne do skarbonki. Przy okazji wdrażamy w jakimś stopniu edukację finansową. A przy wydawaniu kieszonkowego dawajmy dzieciom wybór: butelka słodkiego napoju lub dodatkowe drobne do skarbonki.
To tylko kilka pomysłów, rodzice zapewne sami najlepiej wiedzą jak postępować ze sobą i ze swoimi dziećmi i co będzie najbardziej skuteczne. Jeśli jednak naprawdę chcemy odciążyć w dłuższym terminie służbę zdrowia, to powinniśmy skupić się na swoim zdrowiu, bo niektóre przewlekłe choroby są znacznie groźniejsze, niż pandemia Covid-19.
zdjęcie tytułowe: Angelos Michalopoulos/Unsplash