Kilka dni temu prysł mit nadchodzącego darmowego roamingu. Czekamy nań od lat – Komisja Europejska uznała przecież za swój cel zrównać ceny połączeń na terenie Unii i konsekwentnie do tego zmierza. Już wydawało się, że to może być pierwsze lato beztroskiego używania telefonów na wakacjach we Włoszech, Hiszpanii lub Grecji. Ale nie – gdy polskie telekomy opublikowały nowe taryfy roamingowe na obszar Unii Europejskiej, okazało się, że Bruksela niewiele wskórała.
Owszem, Orange zniósł opłaty za roaming przy połączeniach głosowych i SMS-ach, zaś T-Mobile i Play wprowadziły większe lub mniejsze kontyngenty darmowych rozmów (Play tylko w części taryf), ale jeśli chodzi o transfer danych to nadal jest nieciekawie. W części taryf operatorzy umieścili niewielką „paczkę” darmowego transferu (najczęściej jest to 1 GB do wykorzystania za granicą przez rok), ale generalnie nie ma mowy, by na wakacjach używać internetu mobilnego tak komfortowo, jak w domu. Po wykorzystaniu kontyngentu darmowego transferu (o ile w ogóle jakiś jest) za każdy 1 GB danych płacić będziemy od 80 zł do niemal 200 zł, w zależności od operatora i taryfy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Roaming na terenie Unii miał być tego lata za darmo. Ale będzie taki tylko dla wybranych. I to bez transferu danych
Czytaj też: Smartfonowa załamka. Miesiąc za granicą i rachunek za telefon… 56.000 zł. Jak to możliwe? Co z blokadą?
Regulator zmusi telekomy do darmowego roamingu?
Urząd Komunikacji Elektronicznej się wściekł i opublikował 16 maja komunikat, w którym grozi operatorom palcem i żąda od nich zastosowania się do zasady „ceny jak w domu”. A więc żeby klienci podróżując po Unii Europejskiej mogli przy tych samych cenach używać telefonu niezależnie od państwa, do którego zawitali.
„Wszyscy operatorzy powinni dostosować swoje oferty roamingowe do obowiązujących przepisów prawa, mówiących o przełożeniu ofert krajowych na połączenia na terenie państw Unii, z uwzględnieniem darmowych limitów minutowych, SMS i MMS oraz usług nielimitowanych przyznanych w kraju, podczas podróży zagranicznych na obszarze UE”
– głosi komunikat UKE. Urząd przypomina, że jeśli operatorzy będą naruszali prawo, UKE wezwie do zaprzestania takich działań, a jeśli to nie poskutkuje, będzie mógł nałożyć kary finansowe. To bardzo szlachetne i zgodne z ideą zjednoczonej Europy, by nie było w niej barier. Podróżujemy bez granic, niektórzy nawet płacą tą samą walutą w różnych krajach, więc telefony bez granic też by się przydały.
Ale czy nacisk regulatora coś tu może zmienić? Fakt: Plusowi i częściowo sieci Play należy się bura za brak kontyngentów darmowych minut w roamingu (w Orange i T-Mobile są one wystarczające), ale jeśli chodzi o transfer danych to na wakacjach nie poszalejemy w żadnej sieci. Tu jest największy ból: że przeglądając strony internetowe, pocztę, oglądając multimedia, korzystając z nawigacji i innych apek będziemy musieli się bez przerwy zastanawiać czy już wpadamy w dość wysokie opłaty, czy też szczęśliwie jeszcze nie (kto ma telefon w Plusie nie musi się nad niczym zastanawiać, bo ta sieć kosi klientów równo z trawą).
Czy jest szansa na tańszy transfer w roamingu?
Czy jest szansa na tańszy transfer? Wątpię. Zerknąłem na niedawne – pochodzące z lutego – wyniki negocjacji unijnych urzędników z europejskimi telekomami. Ustalono, że hurtowe ceny usług mają wyglądać w tym roku następująco: 3,2 eurocenta za minutę rozmowy, 1 eurocent za SMS oraz 7,7 euro za 1 GB transferu danych. Tyle maksymalnie może wziąć na terenie Europy jeden operator od drugiego za to, że klient tego drugiego korzysta z usług udostępnianych przez tego pierwszego.
Czytaj: Komisja Europejska o hurtowych cenach usług w Unii
Jeśli więc jakiś polski telekom oferuje darmowe minuty w roamingu, to znaczy, że jest gotów płacić innemu, zagranicznemu operatorowi maksymalnie 13 gr. za każdą wygadaną przez swojego klienta minutę. W przypadku SMS-a – nieco ponad 4 gr. Orange i T-Mobile biorą to na klatę, zaś Plus i Play (w niektórych taryfach) mają wyższe ceny usług za granicą, czyli chcą jeszcze na roamingu zarobić. Powinny dostać strzał od regulatora. A transfer? 1 GB transmisji danych może wiązać się z koniecznością zapłacenia zagranicznemu operatorowi maksymalnie 35-40 zł (w zależności od kursu euro). To nie są małe pieniądze, zwłaszcza jeśli porównamy je z cenami abonamentów telekomunikacyjnych nad Wisłą.
Czytaj też: Telekomy jak stręczyciele. Dlaczego nie blokują tych numerów?
Czytaj też: W salonach telekomów nie mają prawa skanować nam dowodów!
U nas za 25 zł można mieć w większości sieci pakiet rozmów i SMS-ów no limit plus 5-10 GB transmisji danych. Gdyby założyć, że za granicą klient ma korzystać z tego samego limitu, to… polski telekom musiałby za sam internet zapłacić zagranicznemu „koledze” np. 77 euro za 10 GB (350 zł). Czyli: sprzedajesz klientowi pakiet za 25 zł, on wyjeżdża za granicę i korzysta z niego tak, jak w Polsce, a ty płacisz za to zagranicznemu telekomowi ponad dziesięć razy więcej, niż wynoszą twoje przychody z abonamentu. Złoty interes 😉
Wprowadzą pakiety „no roaming” i podwyższą ceny pozostałych abonamentów?
Po prostu: w Polsce transfer jest dużo tańszy, niż za granicą (pomijając siłę nabywczą wynagrodzeń). Za 25 zł klient dostaje tyle internetu, za ile we Francji, czy Włoszech musiałby zapłacić dużo więcej. Np. Orange we Francji sprzedaje pakiet 2 godzin połączeń głosowych, SMS-ów bez ograniczeń i 1 GB internetu za 10 euro miesięcznie (czyli 45 zł). Pakiet „no limit” rozmów i SMS-ów oraz 2 GB internetu kosztuje 20 euro. A wypasiony pakiet „no limit” z 30 GB internetu to już koszt 25 euro miesięcznie (czyli ponad 110 zł). Włoska filia Vodafone ma np. wśród swoich bestsellerów pakiet 30 GB internetu za 30 euro miesięcznie (czyli jakieś 130 zł). W Niemczech średnia cena 1 GB transmisji danych to 4 euro (17 zł). U nas niewiele więcej kosztują pakiety z rozmowami no limit, SMS-ami za free i 5-10 GB transmisji danych.
Tutaj: Przykładowa oferta francuskiego Orange i włoskiego Vodafone
I to by było na tyle jeśli chodzi o wspólny rynek. Nasze firmy telekomunikacyjne – i to nie wszystkie – są skłonne w cenie „polskiego” abonamentu dać klientowi ten przysłowiowy 1 GB internetu w „europejskiej” cenie, ale na pewno nie dadzą 10 GB, bo albo by poszły z torbami (przynajmniej w przypadku klientów „podróżujących”), albo musiałyby dość solidnie podnieść ceny do poziomów nieakceptowalnych przez polskich konsumentów.
Oczywiście: Komisja Europejska i nasz Urząd Komunikacji Elektronicznej mogą się ciężko uprzeć i powiedzieć, że żądają i domagają się zrównania cen roamingu z usługami lokalnymi. Ale wtedy w głowach szefów polskich telekomów zrodzą się oferty abonamentów w niskiej cenie, ale w ogóle bez możliwości korzystania z roamingu (który jest dla operatora tylko kosztem). Zaś abonamenty już dziś drogie będą jeszcze droższe, bo będą zawierały równe możliwości korzystania z nich w Polsce i w Unii Europejskiej. Zastanawiam się czy w tym kontekście jest sens dociskać telekomy – przynajmniej jeśli chodzi o transfer danych – bo jak nam się odwiną… A przecież już w 2022 r. 🙂 – jak wynegocjowała Komisja Europejska – hurtowe ceny transferu danych w Uniii Europejskiej mają wynieść tylko 2,5 euro za 1 GB.