Wiadomo już, że wynalazku o nazwie hulajnoga elektryczna z ulic wyplenić się nie da. Trzeba ucywilizować korzystanie z tych urządzeń, a jednym z elementów tego cywilizowania będzie ochrona ubezpieczeniowa tych co nimi jeżdżą i tych, którzy mogliby mieć (nie)przyjemność być ofiarami hulajnóg. Ile kosztuje takie ubezpieczenie? Od 11 zł rocznie dla liczykrupów do 200-300 zł dla miłośników ubezpieczeniowego wypasu. Czy warto je kupić? A może już masz taką polisę i nawet o tym nie wiesz?
Lada dzień elektrycznym hulajnogom na minuty stuknie rok od momentu debiutu w Warszawie. Pierwsze pojawiły się limonki od amerykańskiej firmy Lime, potem przyszedł czas na Hive (w kooperacji z siecią taksówkową FreeNow), Bird i w końcu CitiBee.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W sumie w Warszawie może być już jakieś 5.000 elektrycznych hulajnóg na minuty. Z moich obserwacji wynika, że przybywa też posiadaczy prywatnych hulajnóg – można je poznać po tym, że w porównaniu do tych na minuty są takie… bezbarwne, zwykłe i czarne. Nie wyróżniają się z tłumu, bo nie muszą.
Niestety, mimo upowszechniania się tego środka transportu, politycy nie zdążyli z nowelizacją przepisów ruchu drogowego tak, by określić co to właściwie jest ta hulajnoga i inne tego typu pojazdy (seagwaya, czy jednokołowe monowheele – widziałem ostatnio pewnego znanego ekonomistę, który po konferencji dosiadł takie cudeńko, a żona wracała piechotą ;-))
Przepisów nie ma, a wypadki są. Czas zadbać o siebie
A szkoda, bo przepisy są prawie gotowe: wynika z nich, że UTO, czyli Urządzeniem Transportu Osobistego, można by się poruszać legalnie po ścieżkach rowerowych. A gdy ścieżki nie ma, to jezdnią, na której prędkość dopuszczalna to 30 km/h. Jeśli nie ma ani drogi rowerowej, ani jezdni, UTO będzie można wjechać na chodnik. Proste? Naszych posłów przegłosowanie takiej regulacji jednak przerosło.
Brak przepisów sprawia, że chodniki zamieniają się w areny, na których uprawia się wolną amerykankę. Hulajnogiści lawirują między pieszymi, piesi muszą odskakiwać, a czasami wchodzą wprost pod pędzące UTO. Ręka w górę, komu to się jeszcze nie zdarzyło.
Szpitalne Oddziały Ratunkowe (niesławne ostatnio SOR-y) donoszą o setkach rannych, którzy są ofiarami elektrycznych hulajnóg – albo sami sobie zgotowali ten los, albo wpadli na pieszych czy innych użytkowników dróg i chodników. Ale są też cięższe przypadki – w Warszawie 25-latek wjechał na czerwonym świetle wprost pod samochód i zginął. We Wrocławiu 30-latek uderzył w tramwaj – przeżył, ale jego stan był ciężki.
Jest też spora grupa osób, które choć jechały ostrożnie musiały zrobić unik i ciężką hulajnogą porysowały komuś samochód. Albo wpadły na przechodnia, który musiał pojechać do szpitala. Wtedy pojawia się ryzyko, że trzeba będzie zapłacić ofierze odszkodowanie.
22.000 zł piechotą nie chodzi. Ucieka z hulajnogą
Prawdopodobnie rekordowa szkoda, którą musiał pokryć hulajnogista, wynosi obecnie 22.000 zł. Tę kwotę muszą zapłacić rodzice pewnego nastolatka, który swoją „maszyną” surowo potraktował karoserię samochodu. Dobrze, że nic mu się nie stało, ale gdyby wpadł nie na samochód, ale na inne dziecko? Wtedy rodzina musiałaby płacić odszkodowania (np. za koszty leczenia i rehabilitacji jeśli poszkodowany skorzysta z prywatnej służby zdrowia) i zadośćuczynienie (za ból i cierpienie).
Szczęśliwie, rodzice tego „malucha” mieli ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej w życiu prywatnym, które daje poduszkę finansową w razie takich zdarzeń. Idę o zakład, że gdy je kupowali, nie śniło im się, że polisa przyda się akurat w takiej sytuacji. Dla wszystkich, którzy chociaż raz planują wsiąść na UTO, mam radę. Wykupcie OC w życiu prywatnym i polisę od Następstw Nieszczęśliwych Wypadków.
Jak działają tego typu polisy w przypadku hulajnogisty i czy wszsytkie obejmują jeżdżenie na hulajnodze?
Polica OC w życiu prywatnym. Masz nowe mieszkanie? Pewnie masz już OC
Polisa OC w życiu prywatnym – tak, jak ta samochodowa – chroni nas, gdy wyrządzimy komuś krzywdę: zarówno materialną jak i osobową. Wbrew pozorom takie polisy są całkiem popularne, bo komponent, który chroni klientów od odpowiedzialności cywilnej bywa częścią ubezpieczenia nieruchomości. A w Polsce ubezpieczonych jest ponad połowa mieszkań i domów.
Oznacza to, że jeśli ubezpieczyliśmy mieszkanie, to jest duże prawdopodobieństwo, że mamy też polisę, która chroni nas przed szkodami wyrządzonymi na hulajnodze. Polisy OC w życiu prywatnym chronią bowiem m.in. przed szkodami z tytułu amatorskiego uprawnia sportu. A w tym zakresie mieści się zwykle jazda na rowerze/hulajnodze.
Co prawda interpretowanie jazdy na elektrycznej hulajnodze jako uprawianie sportu jest nieco naciągane (ktoś wie jakei mięśnie od tego wyrastają?), ale branża ubezpieczeniowa okazała dobrą wolę i zadeklarowała, że nie będzie się wymigiwać od uznawania roszczeń spowodowanych na hulajnodze (o ile nie np. nie byliśmy na podwójnym gazie, albo nie spowodowaliśmy wypadku z premedytacja) do czasu, aż Sejm ureguluje kwestię UTO.
Ale uwaga! Nie jest jednak tak, że OC prywatne mieszkania chroni nas z automatu. Dlatego każdorazowo trzeba się wczytać w Ogólne Warunku Ubezpieczenia – niemal na pewno nie znajdziecie tam zapisu o hulajnodze elektrycznej, bo gdy konstruowano umowy, takie cuda techniki były u nas nieznane. Trzeba szukać ochrony dotyczącej amatorskiego uprawiania sportu. Czasem „sport” w ramach polisy OC w życiu prywatnym to umowa dodatkowo płatna.
Dobra wiadomość jest taka, że za taką polisę płacimy raz na rok, a ochronie podlegają wszyscy domownicy. Jeśli mamy troje dzieci, które są koneserami elektrycznych hulajnóg, to nie musimy wykupować oddzielnie każdemu polisy.
Czytaj też: Szkolna polisa dla twojego dziecka: jak uniknąć zakupu taniego badziewia? O co zapytać w szkole?
Ile kosztuje bezpieczeństwo „cywilne” na hulajnodze?
Polisy OC w życiu prywatnym mają pewne ograniczenia – pierwsze to suma ubezpieczenia (jak już wiemy z opisanego wyżej przykładu, nawet niepozorna szkoda może uszczuplić portfel o 22.000 zł). To my decydujemy na ile się chcemy ubezpieczyć, więc warto nie oszczędzać na niskiej sumie ubezpieczenia. Druga to możliwość terytorialnego ograniczenia ochrony np. tylko do Polski.
Elektryczne hulajnogi przyjechały do nas z USA. Jeśli z okazji zniesienia wiz wybieracie się w odwiedziny do „wujka Sama”, zapewne traficie na miejscu na elektryczne pojazdy. Jeśli zamierzacie na nie wsiąść, z głębi serca radzę – miejcie ubezpieczenie, bo potencjalna ofiara nie będzie miała litości żeby oskubać Was co do centa.
Ile to kosztuje? To trudne do wyliczenia, bo niektóre firmy (np. Allianz) zaszywają OC w polisie nieruchomościowej i cena jest zależna od wielkości i wartości mieszkania. Ile zapłacimy w różnych firmach? Oto przykładowe, orientacyjne cenniki w warinancie minimum i maksimum.
Ceny OC w życiu prywatnym do 10.000 zł na terenie Polski Polsce
- Axa – 11 zł
- PZU – 21 zł
- Uniqua – 22 zł
- Aviva – 26 zł
Ceny OC w życiu prywatnym do 300.000 zł na terenie Polski
- PZU – 74 zł
- Axa – 89 zł
- Uniqa – 110 zł
- Aviva – 250 zł (ta polisa działa też w Europie i krajach basenu Morza Śródziemnego)
Ceny OC w życiu prywatnym do 300.000 zł na świecie*
- PZU – 111 zł
- Uniqa – 168 zł
- Axa – 206 zł
- Aviva – 350 zł
*uwaga – z polis mogą być wyłączone takie kraje, jak USA, Kanada, czy Australia
Widać, że czasami nie warto oszczędzać, bo wystarczy dopłacić relatywnie niedużą kwotę, a suma ubezpieczenia skacze do komfortowej kwoty 300.000 zł. Nie zabezpieczy nas to jeśli doprowadzimy kogoś do trwałego kalectwa, ale gruba ponad ćwierć miliona złotych to już wypasiona polisa. Dla porównania: obowiązkowe OC komunikacyjne ma ustawowo określoną sumę odpowiedzialności 5 mln euro w przypadku szkód osobowych i 1 mln w mieniu. No, ale przeważnie jednak dwie tony blachy są groźniejsze, niż 13 kg hulajnogi + waga kierowcy ;-).
Z trasy do szpitala. Ile kosztuje polisa NNW?
Co z polisą od Następstw Nieszczęśliwych Wypadków? Znalezienie dobrej polisy NNW jest bardzo proste – tutaj zasada jest banalna – im droższa tym lepsza. Dlaczego? Bo suma ubezpieczenia określa maksymalne odszkodowanie, gdy zejdziemy z tego świata, albo zostaniemy inwalidami. Najtańsze polisy z sumą ubezpieczenia 10.000 zł w przypadku złamanej ręki mogą nam gwarantować np. 200 zł. O refundacji rehabilitacji, zwrocie kosztów dojazdu, opieki nad dziećmi, czy za pobyt w szpitalu możemy zapomnieć. Jeśli koniecznie chcemy wersję ekonomiczną, to centy NNW zaczynają się od 20 zł/rok przy sumie ubezpieczenia 10.000 zł.
Natomiast jeśli wiemy, że ryzyko jest duże, to polisa o sumie ubezpieczenia sięgającej 200-300 tys. zł i o pełnym zakresie pomocy, to już koszt 400-500 zł rocznie. Oznacza to, że pełna wypasiona ochrona to koszt rzędu nawet ok. 800-1000 zł rocznie! Czy jest sens wydawać tyle pieniędzy? Jeśli wiemy, że na drodze ostrożność nie jest naszą mocną stroną, to tak.
A jeśli jesteśmy przeciętnym użytkownikiem, to najważniejsze będzie znalezienie złotego środka. Z naszych kalkulacji wynika, że przyzwoite NNW można znaleźć już od 100 zł. A być może za OC mamy już w pakiecie.
źródło zdjęcia: YouTube/kanał ReasonTV