Kupowanie ubezpieczeń zaczyna przypominać zamawianie pizzy – możemy zamówić przez internet polisę składającą się z wybranych składników, zamiast brać to, co serwuje „kucharz”. Ale czy taka swoboda to dobra opcja dla każdego konsumenta? Kiedy poszukać ubezpieczenia w internecie? I czy będzie tańsze i lepsze, niż kupione u agenta?
Smartfony i upowszechnienie się taniego, nieograniczonego dostępu do internetu – na tych dwóch filarach opiera się rewolucja technologiczna. Odczuwają je niemal wszystkie sektory gospodarki. Całe nasze życie zaczyna krążyć wokół aplikacji mobilnych w smartfonie, geolokalizacji, personalizacji ofert (jeśli dostawca usług wie, gdzie się poruszamy, może dostosować ofertę do naszych potrzeb).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ta rewolucja nie omija ubezpieczeń – biznesu z natury rzeczy konserwatywnego, w gruncie rzeczy prostego, który polega na kalkulacji ryzyka i dzielenia go między klientów oraz wypłacania odszkodowań tym, których w ramach rachunku prawdopodobieństwa dopadł pech. Technologie wchodzą do ubezpieczeń w dwójnasób: po pierwsze przy sprzedaży polis, a po drugie przy obsłudze związanej z likwidacją szkód.
Pamiętacie ile czasu zabierała wizyta agenta ubezpieczeniowego przed laty? Dziś proces zakupu ubezpieczenia, wystawiania polisy i płatności składki skrócił się z dni do minut, a ubezpieczenia stały się bardziej dopasowane. Nie trzeba brać już wieloskładnikowych polis „od wszystkiego”, możemy wybrać to, co lubimy – prawie tak, jak składniki na pizzę.
Jedyne czego nam jeszcze brakuje, to świadomości i wiedzy: kiedy warto się ubezpieczyć, a kiedy nie? Jakie ryzyka nas dotyczą bardziej, a jakie mniej? Polisy bardziej zaczęły różnić się też cenami – nie ma już dwóch firm ubezpieczeniowych, dwóch sposobów sprzedaży polis (w biurze i przez agenta) i trzech rodzajów polis. Wybór firm i produktów jest większy, sposobów zakupu też jest mnóstwo i to wszystko rzutuje na duże rozbieżności w cenach. Podobną ochronę można mieć za 50 zł albo za 250 zł.
W 2009 r. wartość składek na ubezpieczenia majątkowe (bez komunikacyjnych) wynosiła 9 mld zł, a w ubiegłym roku – prawie dwa razy tyle (dokładnie 17 mld zł). Rynek się podzielił i mamy wybór czy chcemy korzystać z usług „w stylu retro”, z wizytą agenta-doradcy, czy też z nowoczesnych i ubezpieczyć się przez internet, samodzielnie składając polisę z klocków. Na jakie ułatwienia może liczyć klient, który postanowił się ubezpieczyć, ale nie zamierza poświęcić na ten proces więcej, niż kilka minut? Kiedy warto sprawdzić nowoczesną opcję? Czy nowocześniej oznacza też taniej?
Kiedy szukać polisy w internecie, a kiedy u agenta?
Kupowanie polis przez internet wymaga od klienta dwóch rzeczy: po pierwsze musi on mieć potrzebę, że chce być ubezpieczony (jeśli nie ma – zapewne dopiero agent ubezpieczeniowy tę potrzebę w nim wzbudzi lub ją uświadomi, choć można przecież nabrać chęci również po lekturze poradników w internecie). Po drugie musi mniej więcej wiedzieć co i od jakich ryzyk chce ubezpieczyć.
Jeśli jesteś w tym punkcie, to znajdujesz się w kręgu zainteresowania firm oferujących ubezpieczenia przez internet. Jest i trzecia okoliczność. Być może masz polisę od lat przedłużaną u tego samego agenta, ale męczy cię merkantylność tego układu: on przychodzi tylko raz w roku i uśmiecha się tylko wtedy, gdy podpisujesz polisę. Czy aby obecna polisa od agenta-mruka jest naprawdę najlepsza? Czy jest najtańsza? Jeśli chcesz to sprawdzić – najlepiej zrobić wycieczkę do polis internetowych i porównać ceny oraz zakres swojej polisy oraz tych oferowanych w sieci.
Zapomniałbym o czwartej rzeczy: czasie. W XXI wieku znacznie rzadziej się nudzimy i nie lubimy tracić czasu na rzeczy niepotrzebne. Jeśli wiem, że chcę kupić ubezpieczenie i mniej więcej wiem jakie – to nie ma sensu tracić godzin na zapraszanie agentów, żeby opowiadali o swoich polisach. Zwłaszcza, że za swoje usługi policzą prowizję wliczoną w cenę składki.
Polisy kupione „samoobsługowo” z reguły są nieco tańsze, niż odpowiedniki zakupione u agenta, bo klient nie korzysta z doradztwa, tylko proces zakupu przeprowadza sam. Oczywiście: szybkość i wygoda też mają swoją cenę. Kupując polisę w internecie, nie płacimy za usługi wysoko wykwalifikowanego agenta, ale za to ponosimy „składkę” na funkcjonowanie zaawansowanych systemów informatycznych, które ułatwiają błyskawiczny zakup i opłacenie polisy z poziomu fotela. W jednym przypadku płacimy więc za czas agenta, a w drugim – za technologię potrzebną do oszczędzania czasu własnego.
Internet może być dobrym miejscem do poszukania konkretnej polisy jeśli zależy nam na najniższej cenie. Oczywiście: można te poszukiwania powierzyć brokerom ubezpieczeniowym, którzy mają w ofercie polisy wielu firm, ale jeśli mniej więcej wiemy, czego chcemy – znalezienie w sieci kilku polis odpowiadających naszym oczekiwaniom i porównanie online ich cen nie powinno zająć więcej, niż kilkanaście minut.
W internecie polisy są „mniejsze”. I łatwiej je „układać” z klocków
W internecie czasem możemy kupić te same polisy, które mają w ofercie agenci. Ale coraz częściej firmy ubezpieczeniowe do sprzedaży internetowej wystawiają polisy specjalnie „skrojone” – prostsze, bardziej przejrzyste, łatwiejsze do ogarnięcia. Cyfryzacja oferty niejako wymusza też uproszczenie języka, skrócenie dokumentów (kluczowe informacje muszą się zmieścić już nie tylko na ekranie komputera, ale coraz częściej nawet smartfona!).
To de facto oznacza, że idąc po ubezpieczenie do internetu mamy dużą szansę, że znajdziemy tam coś prostego i zrozumiałego. Zamiast wielkiego pakietu – celowane ubezpieczenie od konkretnego ryzyka. Albo polisę, co prawda pakietową, ale składaną z klocków. Łatwo wybrać najlepszą dla nas polisę kiedy na stronie internetowej (zoptymalizowanej do działania zarówno na tablecie, smartfonie, czy laptopie) możemy dodawać i odejmować interesujący nas zakres: ochronę prawną, domowe assistance, ubezpieczenie szklanych elementów, etc.).
Polisy proste, obejmujące tylko jedno ryzyko – choć sprzedawane w internecie, czyli bez pośredników i samoobsługowo – bywają proporcjonalnie droższe od ceny podobnego składnika zawartego w tradycyjnych polisach „wielotematycznych”. To w zasadzie oczywiste: kupując np. u agenta cały pakiet, każdy z elementów tego pakietu kupujesz taniej. Ale z drugiej strony – kupując polisę „celowaną”, nie płacisz za te elementy „dużej” polisy, których i tak nie potrzebujesz.
Polisy internetowe, oprócz tego, że są prostsze, a często mają też przyjazną do oglądania dokumentację, bywają bardziej elastyczne jeśli chodzi o płatność. Częściej zaszyta jest w nich opcja miesięcznego abonamentu, z którego można w każdej chwili zrezygnować. Polisy „tradycyjne” – choć też coraz częściej możliwe do opłacania w ratach – zwykle kontraktowane są na rok.
Eksperci firmy McKinsey sprawdzili, że najlepiej sprzedają się te polisy, które są przejrzyste, wyłączenia jasne, a kluczowe informacje wyłożone niczym kawa na ławę. Takie polisy, które można streścić w dwóch słowach: polisa od nowotworu, polisa od zalania, polisa od pożaru, itp. itd.
Co z podpisem? Świadczenie usług drogą elektroniczną nie wymaga od nas, byśmy składali tradycyjnej parafki na dokumentach. Wystarczy telefoniczna akceptacja regulaminu i potwierdzenie zawarcia umowy lub aktywacja indywidualnego konta do obsługi polisy. To już jest zawarcie umowy. To czy dana firma oferuje taką opcję zależy od jej zaawansowania technologicznego.
Dzięki możliwości wyliczenia składki samodzielnie na stronie internetowej, wyboru produktów dodatkowych, OWU wysyłanych na maila i podpisowi składanemu drogą elektroniczną czas potrzebny do zawarcia umowy skraca się z kilku dni do kilku minut (sprawdziłem ze stoperem, można zmieścić się w pięciu minutach, choć bez czytania OWU). Do tego ubezpieczyć można się także w długi, niehandlowy weekend, gdy tradycyjne kanały sprzedaży ubezpieczeń są zamknięte na cztery spusty.
Ubezpieczenie mieszkania: coraz częściej dostępne online
Jedną z odmian ubezpieczenia, które dobrze nadaje się do kupowania przez internet, jest ubezpieczenie mieszkania. Jest dość proste w konstrukcji (przed zawarciem polisy podaje się tylko adres, wartość mieszkania, piętro, zabezpieczenia drzwi i ewentualnie wartość tego, co w środku), łatwo porównywalne z innymi (zakresy polis się trochę różnią, ale nie są to różnice „od Sasa do lasa”) i nie wymaga dużej wiedzy eksperckiej, żeby je samodzielnie wybrać.
Z drugiej strony są dość duże różnice w cenach polis, wynikające w sporej części ze sposobu ich sprzedawania. A więc dość podobną polisę mieszkaniową można mieć dużo taniej lub dużo drożej, w zależności od tego, czy kupimy ją w droższym czy w tańszym kanale sprzedaży. To również argument na rzecz sprawdzenia swojej polisy pod kątem jej ceny (i porównania z cyfrową konkurencją), zwłaszcza jeśli od kilku lat przedłużamy starą polisę u tego samego agenta. W tym czasie ceny spadły, część polis „przeszła” do internetu i ogólnie sporo się na rynku zmieniło.
O tym jak – step by step – kupuje się ubezpieczenie mieszkania przez internet będzie w kolejnym odcinku tego cyklu – niniejszy tekst jest bardziej o tym czym w ogóle ubezpieczenia w internecie różnią się od tradycyjnych. Ale oczywiście już teraz zachęcam, żebyście sprawdzili za ile moglibyście ubezpieczyć swoje mieszkanie w sieci.
———————————————–
ZAPROSZENIE: Myślisz o ubezpieczeniu mieszkania? Masz polisę mieszkaniową, ale korzystasz od lat z tego samego agenta i tej samej firmy ubezpieczeniowej? Świat się zmienia, warto sprawdzić nowe oferty. Kilka z nich jest w internetowym serwisie Europa Ubezpieczenia. Mają tam m.in. ubezpieczenie podróżne, mieszkaniowe, dla biegaczy (od wypadków), od kilku najpoważniejszych chorób, a nawet polisę od stłuczenia ekranu smartfona. Niektóre z nich recenzowałem już na „Subiektywnie…”.
Polisy internetowe Europy nie są najtańsze na rynku (choć zwykle mieszczą się w pierwszej piątce jeśli da się je z czymś porównać), ale są proste konstrukcyjnie, można je kupić od A do Z przez net, czyli z poziomu fotela w ciągu dwóch-trzech minut. Z reguły mają też dobrze napisane, przyjazne graficznie OWU. Kupić, nie kupić… ale warto przynajmniej obejrzeć.
Grupa Europa co najmniej do pierwszych śniegów będzie partnerowała cyklowi „Chroń swój majątek”, w którym Ekipa Samcika poradzi jak wybrać porządne ubezpieczenie mieszkania, na jakie haczyki zwracać uwagę w OWU, jak właściwie wycenić swój majątek, czym różnią się ubezpieczenia z internetu od tych kupowanych „w realu”, czy wynajmujący, najemca albo właściciel domu powinni szukać w polisach jakichś szczególnych funkcji i rozwiązań, jakie są plusy i minusy różnych odmian polis mieszkaniowych.
———————————————–
Cyfrowe OWU i polisa. Czy to wygodne jak papier?
Zaletą kupowania polis w internecie jest na pewno to, że są „paperless”. Zwykle do zawarcia jednej umowy potrzeba ok. 100 stron dokumentów! Składają się na to Ogólne Warunki Ubezpieczenia, ankieta potrzeb klienta, karta produktu, wniosek o zawarcie umowy i wreszcie kwitariusz.
Cyfryzowane dokumenty w formacie .pdf łatwiej jest przechowywać, bo zajmują mniej miejsca – nie musimy wydzielać go w szafkach, czy segregatorach na kolejne teczki z umowami, wszystko mamy w jednym folderze: „ubezpieczenia”. Przekazywanie cyfrowych wersji dokumentów jest błyskawiczne i powoduje, że umowa może być zawarta w ciągu minut, nie trzeba czekać aż poczta, agent lub kurier przywiozą papiery.
Mówicie, że takie dokumenty trudniej się czyta? Mnie osobiście łatwiej jest się poruszać po pliku cyfrowym, wystarczy, że wcisnę ctrl+f, czyli wejdę w tryb wyszukiwania słów w dokumencie i mogę szperać po konkretnych zapisach dotyczących wyłączeń, czy zakresu świadczenia.
Przejście na elektroniczny obieg dokumentów nie zawsze jest to jednak możliwe, w szczególności jeśli chodzi o polisy życiowe, czy zdrowotne. Przeszkody leżą w ustawach, np. w tej o świadczeniu usług zdrowotnych, gdzie bezwzględnie wymaga się wykazania papierowej dokumentacji. Ale jeśli np. ubezpieczam mieszkanie, to bez najmniejszego problemu wszystkie dokumenty mogę otrzymywać i przechowywać w formie cyfrowej.
Masz polisę z internetu? Czas zajrzeć do aplikacji
Firmy ubezpieczeniowe coraz częściej udostępniają swoje aplikacje na smartfony, które pozwalają wyszukać najbardziej dopasowany produkt, a w przypadku konieczności likwidacji szkody przeprowadzić procedurę szybciej, niż tradycyjną drogą. Firmy eksperymentują ze scyfryzowanym procesem likwidacji szkody, który polega na tym, że robimy zdjęcia zalanego mieszkania, albo rozbitego auta, a sztuczna inteligencja na podstawie podobnych szkód sama oszacowuje wielkość należnego świadczenia.
Dedykowane aplikacje i boty sprawdzą się przypadkach szkód prostych i nie budzących wątpliwości. W takim wariancie firma cieszy się, że ogranicza koszty poprzez zmniejszenie nawału pracy likwidatorów i rzeczoznawców, których może oddelegować na bardziej wymagający odcinek. Klient jest zadowolony, bo szybko otrzyma decyzję, pieniądze i przystąpi do usuwania szkody. W ostatnich latach jeden ze szwajcarskich ubezpieczycieli przeprowadził pilotaż, w którym sztuczną inteligencję wykorzystał do wypłaty szkód osobowych. Efekt? Średni czas likwidacji szkody skrócił się z 52 minut do zaledwie 5 sekund.
Według badania Digital Consumer 2017 z czatów i komunikatorów mobilnych korzysta 50% respondentów, a 85% z nich twierdzi, że jest im wygodniej kontaktować się z dostawcami usług przez tego rodzaju kanały. To domena głównie polis majątkowych, choć niektóre zakłady eksperymentują z polisami życiowymi. Jakie są kluczowe przewagi korzystania z cyfrowych aplikacji nad usługami fizycznych doradców? Respondenci ze wspomnianego badania odpowiadają, że:
- większe zaangażowanie 84%
- szybsze uzyskanie usługi 68%
- szybkość reakcji 68%
- obiektywna informacja bez przemilczeń 65%
- całodobowa dostępność 65%
Jak się zmienia praca agentów?
W najbliższych latach coraz więcej ubezpieczeń będziemy kupowali samoobsługowo. A agenci? Do kluczowych zadań agentów będzie należało doradzanie klientom w sprawie wyboru najbardziej skomplikowanych polis (życiowych, zdrowotnych, wyborze opcji dodatkowych, czyli klasyczna sprzedaż krzyżowa, zwana cross-sellingiem). Dzięki temu agent z jednego spotkania będzie w stanie „wykręcić” większą marżę dla siebie i dla firmy, a klient zyskać dodatkową ochronę, nad którą być może nawet pierwotnie się nie zastanawiał.
Proste ubezpieczenia będą sprzedawane przez aplikacje, przez internet. Zadowolone powinny być obydwie strony transakcji. Klienci, bo nie będą tracić czasu na bezproduktywne spotkania w prostych sprawach i kupią polisę w 5 minut, zamiast w 50 minut, a korporacje, że ograniczą koszty akwizycji.
Dziś z każdych 100 zł zarobionej składki średnio 27 zł ubezpieczyciele muszą przeznaczyć na koszty czyli pozyskania i utrzymania klienta. Praca agenta pozostanie w obszarach doradztwa i edukacji niezastąpiona, ale nie ma powodu by proste ubezpieczenia powierzać w ręce agentów, bo jest to przeważnie droższy, bardziej „luksusowy” sposób oferowania polis ubezpieczeniowych.
———————-
Partnerem cyklu „Chroń swój majątek” jest Grupa Europa, oferująca ubezpieczenia MyFlat, My House, My Property i MyRent, które można kupić w ciągu kilku minut całkiem przez internet
źródło zdjęcia:PixaBay