Mieszkasz w Warszawie? Możesz dostać 15 000 zł na budowę minielektrowni słonecznej na terenie miasta. Ten rok może być rekordowy pod względem liczby zainteresowanych, bo idą podwyżki cen prądu. Problem w tym, że trzeba się sporo natrudzić żeby informację o dotacji znaleźć. Pomagamy, bo nie lubimy jak kasa przechodzi Wam koło nosa.
Od 1 września można składać wnioski o bezzwrotną dotację w wysokości nawet 15 000 zł na budowę instalacji fotowoltaicznej albo kolektorów słonecznych. Kasa idzie z pieniędzy Miasta Stołecznego Warszawa. Jak się ubiegać o pieniądze i dla kogo skierowana jest oferta?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Własna minielektrownia słoneczna. Ale po co?
Do tej pory własna elektrownia słoneczna – ogniwa fotowoltaiczne, które produkują prąd ze słońca, a które są montowane na dachu nieruchomości – to było coś dla entuzjastów nowej energii, a nie dla przeciętnego konsumenta. Koszt typowej wielkości instalacji (3kW na powierzchni dachu ok. 20 m kw) ze wszystkimi dodatkowymi urządzeniami pod klucz to ok. 20.000 zł. Trzeba dużo fantazji, żeby się na taki pomysł rzucić.
Gdy już taką elektrownię mamy, to możemy korzystać z wyprodukowanego ze słońca prądu. Ale nie tak po prostu. „Nasz” prąd trafia do okolicznej sieci energetycznej. Po roku firma, która dystrybutorem prądu w naszym domu dokonuje bilansu – ile zużyliśmy prądu z sieci, a ile wysłaliśmy.
Zwykle taka autokonsumpcja prądu z paneli wynosi 20-30% zużycia w skali roku, ale są osoby, które mogą się pochwalić wynikiem nawet pod 50%. Od nadwyżki przysługuje nam rabat na prąd w wysokości 80%.
Jak łatwo obliczyć inwestycja zwraca się nieprędko. W Polsce prosumentów, czyli domów, które są jednocześnie konsumentami i producentami energii elektrycznej jest jak na lekarstwo – 30.000 osób. Niewiele jak na prawie 5,6 mln wszystkich domów jednorodzinnych (bo to głównie one mogą sobie pozwolić na montaż paneli słonecznych na dachu).
Elektrownia raczej do domu niż na balkon
Co zrobić, żeby nowych minielektrowni przybywało? Pomocną dłoń wyciągają samorządy. W Warszawie rusza właśnie nowy nabór do dotacji na domowe elektrownie słoneczne. Rusza, choć trudno się o nim dowiedzieć, bo informacji nie na stronie głównej Urzędu Miasta. Można o tym usłyszeć w mediach społecznościowych, albo dowiedzieć się tzw. pocztą pantoflową, gdy wieści roznoszą się między samymi zainteresowanymi.
To opcja dla tych, którzy mają na własność nieruchomość w granicach miasta. W pierwszej kolejności – dla właścicieli domów jednorodzinnych, bliźniaków, albo małych wspólnot, które liczą w bloku kilkanaście lokali – łatwiej jest się wtedy dogadać na wspólną inwestycję, niż w wielkim blokowisku.
Czytaj też: Prąd z pomocą lekarza, psychologa, a nawet pranie, gotowanie i sprzątanie. Awangardowa oferta Energi
Przy takich okazjach często słyszę pytania – a czy panele fotowoltaiczne można montować też na balkonie? Żeby ogniowo fotowoltaiczne pracowało najbardziej wydajnie musi być nastawione do Słońca pod kątem 30—35 stopni. Montaż na balkonie, pod bardzo dużym kątem, zapewne bliskim 90 stopni, sprawi, że panel będzie mniej efektywny, ale nie będzie tak, że jego instalacja będzie zupełnie pozbawiona sensu. Pionowe panele postawiła kilka lat temu warszawski dystrybutor prądu Innogy na niektórych swoich budynkach.
Ile dotacji można wyciągnąć od miasta?
Zasady wypłaty i wysokość dotacji dla Warszawiaków zostały określone w uchwale rady miasta nr XXXVIII/975/2016 z 15 grudnia 2016 r. Czytamy w niej, że mieszkańcy mogą liczyć na pokrycie:
- do 40% kosztów, maksymalnie 15 000 zł na osobę fizyczną lub osobę prowadzącą działalność gospodarczą w przypadku instalacji fotowoltaicznej lub kolektorów słonecznych (służących do podgrzewania wody)
- do 40 % kosztów, maksymalnie 40 000 zł dla wspólnot mieszkaniowych, osób prawnych i przedsiębiorców (z wyłączeniem osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą) w przypadku kolektorów słonecznych, o pomp ciepła (urządzenie elektryczne do służące do ogrzewania).
Jest trochę zastrzeżeń i ograniczeń. Na przykład takie, że dotacji nie dostaniemy jeśli chcielibyśmy podgrzewać wodę przy pomocy kolektorów, a jesteśmy już podłączeni do miejskiej sieci.
O przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń. W ubiegłych latach w podobnych projektach wpływało po kilkaset wniosków. Zgłoszenia można dokonać samemu wypełniając wniosek i podążając krok po kroku przez procedurę opisaną przez urzędników. Można zdać się też na firmę, która będzie nam docelowo montować instalację, wtedy to jej pracownicy, którzy mają na koncie niejeden wypełniony wniosek, zajmą się formalnościami.
Coś w sam raz przed startem podwyżek cen prądu
Czy to się w ogóle opłaca? Idę o zakład, że w związku z zapowiadanymi podwyżkami cen prądu (prezesi firm energetycznych mówią, że w tym roku nie przewidują wniosków o zmianę taryf, ale w przyszłym nie można tego wykluczyć) zainteresowanych dotacjami nie zabraknie.
Czytaj też: Zmiana taryf na prąd to tylko kwestia czasu. Zdradzamy sposoby, jak się bronić przed podwyżkami!
Układ jest prosty: 40% wartości inwestycji dostajemy w prezencie, a to już jest kawał grosza. Przy koszcie instalacji 20 000 zł dostajemy na starcie 8000 zł. Zwykle koszty inwestycji we własną elektrownię zwracają się po 7-8 latach, dzięki dotacji ten czas jeszcze się skróci.
No dobrze, ale jak sfinansować pozostają, niemałą część w kwocie kilkunastu tysięcy złotych. Można skorzystać z dedykowanego „zielonego kredytu”, który oferują takie banki jak ING, BOŚ Bank, czy Eurobank. Szczegółową ofertą prześwietliliśmy w tekście: Banki mocno reklamują ekokredyty. Ale czy taki kredyt rzeczywiście jest tańszy od innych? A może to tylko marketing? Sprawdzamy!
Można też zadłużać się tradycyjnie, co wcale nie musi oznaczać, że będzie drożej. A jeśli nie mamy kapitału na start i nie chcemy korzystać z dotacji, możemy sprawdzić ofertę litewskiego startupu Green Genius, który stawia instalację fotowoltaiczną w naszym domu bez żadnych kosztów na start, ale to my płacimy za cały wyprodukowany przez minielektrownie prąd. Takie rozwiązanie to zdaniem firmy obietnica obniżki rachunków o 20%.