Premier Donald Tusk ogłosił, że rząd po raz kolejny przedłuży zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych – tym razem do końca września 2025 r. Czy będzie się z czego cieszyć, gdy ta decyzja przyjmie postać ustawy, zostanie przegłosowana przez Sejm oraz podpisana przez prezydenta? Oto trzy powody decydujące o tym, że przedłużenie „mrożenia” cen energii zaszkodzi naszym portfelom
Politycy nie potrafią się odzwyczaić od ręcznego sterowania cenami energii. Najpierw przez dwa lata płaciliśmy za prąd „zamrożoną” – jeszcze przez poprzedni rząd – cenę 41 gr za kWh (wyższa, ale też sztywna, była po przekroczeniu zużycia 3000 kWh w skali roku). Od lipca 2024 r. obowiązuje nieco wyższy próg cenowy ustalony już przez nowy rząd – 50 gr za kWh.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
To oczywiście cena netto, do której trzeba doliczyć VAT oraz opłatę dystrybucyjną (średnio 43 gr). Realnie płacimy mniej więcej złotówkę za każdą zużytą kilowatogodzinę. I jest to o jakieś 20 zł miesięcznie więcej niż za poprzedniego rządu, który „mroził” ceny energii na nieco niższym poziomie (a różnicę rekompensował firmom energetycznym, dopłacając im z naszych podatków).
O ile jednak w 2022 r. mrożenie cen rzeczywiście miało sens, bo w Europie panował kryzys energetyczny i ceny rynkowe prądu poszły w górę trzy-, czterokrotnie, o tyle teraz już nic drastycznego się nie dzieje. Owszem, na giełdach idą lekko w górę, ale nie przekraczają 50 gr za kWh (w pierwszej części roku wynosiły 35-40 gr za kWh).
Po co „mrozić” tani prąd?
Przygotowywaliśmy się mentalnie do tego, że w przyszłym roku nasze rachunki za prąd mogą pójść w górę o kolejne 20-25 zł miesięcznie. Mrożenie cen miało się bowiem skończyć w tym roku i zamiast tego miały „wjechać” taryfy Urzędu Regulacji Energetyki, a te miały być wyższe. Państwowy regulator zezwolił firmom energetycznym na podwyższenie ceny prądu w taryfie całodobowej do 62-63 gr za kWh. Na rachunki miała też wrócić opłata mocowa wynosząca 4-14 zł miesięcznie.
Ale – co bardzo ważne – stosunkowo niskie ceny energii na giełdach oraz wyższe od nich taryfy URE (mające funkcję „cen maksymalnych”) dawały szansę na odbudowę konkurencji na tym rynku. Prywatnym firmom handlującym energią opłaca się bowiem kupować ją na giełdach (np. w kontraktach terminowych po okazyjnych cenach) i oferować klientom indywidualnym po cenach niższych od taryf URE. A ci klienci mają wybór – wziąć taryfę regulowaną przez URE albo jakąś inną, być może niższą i z dodatkowymi usługami.
Premier Donald Tusk – „ścigając się” z minister klimatu Pauliną Hennig-Kloską – postanowił to wszystko zaorać i przedłużyć zamrożenie ceny prądu do końca września 2025 r. To oznacza, że wszystkie firmy mogą sprzedawać energię tylko po cenie urzędowej (a nie po takiej, która wynika z taryfy URE lub z ich polityki cenowej, gdyby udało im się kupić na giełdzie prąd taniej).
Z tego, co powiedział premier, wynika, że gospodarstwa domowe będą płaciły nadal 50 gr za każdą kWh zużytego prądu plus: VAT, akcyza i opłata dystrybucyjna. Czyli jakieś 1,1 zł za kWh już z podatkami i opłatami za „druty” bez żadnego limitu zużycia. Do końca przyszłego roku ma być też zawieszone pobieranie opłaty mocowej. Rząd z naszych pieniędzy dopłaci do taniego prądu 5,5 mld zł, z czego większość pójdzie na rekompensaty dla firm energetycznych (które mogłyby sprzedawać nam prąd drożej, w ramach taryf zatwierdzonych przez URE).
Premier powiedział, że być może w drugiej połowie przyszłego roku będzie można obniżyć taryfy URE i ceny energii nie będą już musiały być „mrożone”. Nie wiadomo, co z bonem energetycznym, który obowiązuje od połowy tego roku i obejmuje ok. 15% gospodarstw domowych o najniższych dochodach. Prawdopodobnie już go nie będzie (przynajmniej do września 2025 r.).
Nowe zasady – czyli zamrożenie cen – nie będą obejmowały tych osób, które zdecydowały się na taryfy dynamiczne oferowane od niedawna przez wszystkie wielkie koncerny energetyczne. Ale to zapewne garstka osób, które są w stanie tak zoptymalizować pobór i zużycie prądu (produkując go i magazynując), żeby wykorzystywać te godziny w czasie doby, w których prąd jest prawie za darmo.
Przedłużenie „mrożenia” cen energii: trzy negatywne konsekwencje
Pomysł ogłoszony przez premiera – przedłużenie „mrożenia” cen energii – świadczy o kompletnym chaosie lub niezrozumieniu sytuacji panującej dziś w cenach energii. Być może mamy wymarzony moment do tego, by niskim kosztem (czyli podwyżek rachunków o 20-30 zł miesięcznie), mając w ręku wygodne narzędzie do wspomagania najbiedniejszych (bon energetyczny), wywołać konkurencję na rynku energii, która mogłaby już w przyszłym roku dać nam szansę na okruchy wojny cenowej o odbiorców energii. Są co najmniej trzy negatywne konsekwencje „mrożenia” cen energii, które planuje Donald Tusk.
Po pierwsze: to niemało kosztuje i jest niesprawiedliwe. Najwięcej na zamrożonych cenach zyskają ci, którzy zużywają najwięcej prądu – właściciele hacjend i posiadłości. A my dopłacimy firmom energetycznym z naszych podatków (płacić będą też ci najbiedniejsi). Jakiś rodzaj „urynkowienia” energii spowodowałby, że dopłacalibyśmy tylko tym, którzy tego najbardziej potrzebują (w bonie energetycznym). Przecież po to właśnie powstał bon energetyczny, żeby móc przywrócić rynek do sprzedaży prądu, a jednocześnie nie wywołać negatywnych skutków społecznych.
Po drugie: to rozwala konkurencję, która mogłaby obniżyć ceny. Mamy idealny moment, by przywrócić rynek prywatnych firm energetycznych, zaorany przez poprzednią władzę. Takie firmy jak Polenergia czy Respect Energy wytwarzają prąd taniej, handlują nim na giełdach i mają możliwości wystawienia klientom cen znacznie niższych od tych, które oferują największe koncerny w taryfach zatwierdzonych przez URE. Gdyby „prywaciarze” mogli walczyć ceną o klientów indywidualnych, to i państwowe koncerny – Enea, Energa, Tauron, PGE – wystawiłyby lepsze oferty niż te taryfowane (i niż to, co dziś wystawiają). Premier to wszystko rozwalił.
Czytaj więcej o tym: Firmy handlujące energią znów startują do naszych portfeli. Komu opłaci się kupowanie prądu „z respectem”? Prześwietlam ofertę Respect Energy
Po trzecie: to niszczy motywację do oszczędzania energii oraz do inwestycji w energooszczędność. Skoro wszyscy płacą tyle samo, niezależnie od tego, ile zużywają prądu, to po co zużywać go mniej? W mechanizmie rynkowym ci, którzy zużywają więcej prądu, szukają tańszych ofert. Albo starają się zużyć mniej. Albo myślą o tym, żeby samodzielnie prąd wytwarzać. To nam jest potrzebne, bo będziemy musieli niedługo zacząć wyłączać najstarsze elektrownie na węgiel, a budowa atomówki dopiero startuje (tutaj podcast o tym, czy to bezpieczne).
Pomysł na „mrożenie” cen prądu w sytuacji, gdy cena rynkowa jest na porównywalnym poziomie, jest antyrynkowy, niesprawiedliwy, niepotrzebny. Ma tylko jedną zaletę. Ludziom będzie się wydawało, że płacą za prąd mniej, niż płacą. Więc nie będą mieli motywacji, żeby przenieść się do tańszych dostawców energii. Jedynym wygranym będą państwowe koncerny energetyczne, które znów zainkasują dopłaty z naszych podatków, zamiast być zmuszone przez konkurencję do wystawienia nam niższych cen.
——————————-
GDZIE DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się zmian w podatku Belki? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także kont osobistych, rachunków firmowych i kart kredytowych. Wszystkie tabele znajdziesz w zakładce „Rankingi” na stronie głównej www.subiektywnieofinansach.pl.
——————————-
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
——————————-
ZAPLANUJ ZAMOŻNOŚĆ Z SAMCIKIEM:
Myślisz, że nie masz szans na żywot rentiera? Że masz za mało oszczędności? Że za mało zarabiasz? Że nie umiał(a)byś dobrze ulokować pieniędzy, gdybyś je miał(a)? W tym e-booku pokazuję, że przy odrobinie konsekwencji, pomyślunku i, posiadając dobry plan, niemal każdy może zostać rentierem. Jak bezboleśnie oszczędzać, prosto inwestować i jak już teraz zaplanować swoje rentierstwo – o tym jest ten e-book. Praktyczne rady i wskazówki. Zapraszam do przeczytania – to prosty plan dla Twojej niezależności finansowej. Polecam też trzy inne e-booki: o tym, jak zrobić porządek w domowym budżecie i raz na zawsze wyjść z długów, jak bez podejmowania ryzyka wycisnąć więcej z poduszki finansowej i jak oszczędzać na przyszłość dzieci.
———————–
POSŁUCHAJ „FINANSOWYCH SENSACJI TYGODNIA”:
>>> FST (238): Dlaczego po kiepskim 2023 r. polska gospodarka tak anemicznie zbiera się do wzrostu? Kiedy uruchomi się silnik inwestycji? Dlaczego słabnie silnik konsumpcji? Czego obawia się polski konsument? Dlaczego to, co widzimy w danych o stanie gospodarki, tak bardzo zaczęło rozjeżdżać się z tym, co czują i widzą ludzie w sklepach i na bazarkach? O strachach polskich konsumentów i nie tylko – Maciej Danielewicz rozmawia z Andrzejem Kubisiakiem z Polskiego Instytutu Ekonomicznego
>>> FST (239): Czy złoto stało się właśnie aktywem spekulacyjnym i czy to powinno zmienić nasz do niego stosunek? Jak wzrost cen złota wpływa na popyt producentów biżuterii i konsumentów? Czy możliwe jest, że powstanie złoto syntetyczne, które zmieni układ sił na rynku? Jakie są szanse na to, że powstanie waluta zabezpieczona rezerwami złota? Co się musi stać, żeby złoto znów spadło poniżej 2000 dolarów za uncję? O tym wszystkim Maciej Samcik rozmawia z Michałem Teklińskim, ekspertem Goldenmark i Goldsaver.pl.
>>> FST (240): Jak inwestować w ESG-style? To dużo więcej niż tylko ekologia. Inwestowanie w ESG ostatnio jakby wychodziło z mody, bo trend ten zaczął być utożsamiany z wyłącznie ekologią albo z… ekościemą, czyli greenwashingiem. Ale teraz nadchodzi „oczyszczenie”. Odpowiedzialne inwestowanie zaczyna być postrzegane jako lokowanie w szeroki lifestyle, czyli takie życie, które nie wymaga wielkich poświęceń, ani ograniczeń, a jedynie wyłącza te aspekty, które drastycznie szkodzą nam i naszym dzieciom. Jak inwestują fundusze definiujące ESG w ten sposób? Rozmowa z Pawłem Mizerskim, szefem inwestycji i wiceprezesem w UNIQA TFI.
———————–
ZOBACZ NAJNOWSZE ROZMOWY O PIENIĄDZACH:
———————–
zdjęcie tytułowe: archiwum własne autora