Nowym – i chyba rozwojowym – tematem w branży bankowej w ostatnim czasie zaczyna być sankcja kredytu darmowego. Hipotetycznie może ona dotyczyć setek tysięcy kredytów gotówkowych, w których są nieścisłości, nieprecyzyjne zapisy albo klauzule abuzywne. Jeśli sąd potwierdzi taką sytuację, klient nie płaci odsetek od kredytu. Jak donoszą mi prawnicy prowadzący sprawy klientów przeciwko bankom, niektórzy bankowcy znaleźli ciekawy sposób na zmniejszenie ryzyka takiego obrotu sprawy
O ile w przypadku kredytów frankowych dziś już banki mają w rezerwach większość możliwych strat wynikających z orzekania przez sądy nieważności umów, o tyle na horyzoncie widać już kolejne dwa problemy. Pierwszy z nich to kredyty WIBOR-owe (tutaj zarzutem są potencjalne nieprawidłowości w ustalaniu stopy procentowej, ale sprawę „zmiękcza” zatwierdzenie stawki referencyjnej przez państwo), zaś drugi to sankcja kredytu darmowego dotycząca kredytów gotówkowych. Co ona oznacza?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Artykuł 45. ustawy o kredycie konsumenckim umożliwia skorzystanie z darmowego (bezprocentowego) kredytu w sytuacji, gdy w umowie znajdą się jakieś uchybienia. Rzecz dotyczy tylko kredytów o wartości do 255 000 zł (bo tylko takie mają status konsumenckiego według polskiego prawa), zaciągniętych przez osoby prywatne po 17 stycznia 2014 r. (czyli nie „starsze” niż dziesięcioletnie), spłacanych w terminie (lub z niewielkim tylko opóźnieniem). Nie wchodzą pod te przepisy żadne kredyty hipoteczne (nawet o niskiej wartości).
Sankcja kredytu darmowego może wchodzić w grę, jeśli w umowie kredytobiorca znajdzie (przed spłatą kredytu lub nie później niż w ciągu roku po jego zamknięciu) któryś z popularnych błędów: przekroczenie limitów pozaodsetkowych kosztów kredytu (narzuconych przez prawo), błędne obliczenie oprocentowania kredytu, opuszczenie jakichś informacji, które klientowi należy zgodnie z prawem dostarczyć (np. brak wylistowania jakiejś opłaty). Prawnicy widzą też jako podstawę do „ataku” różnicę między kwotą kredytu a pieniądzem wypłaconym klientowi do ręki. Pod ten ostatni błąd podpada np. kredytowanie prowizji.
Oczywiście sprawę w takim przypadku rozstrzyga sąd, więc nie ma pewności, że każdy kredyt będzie darmowy. Ale kancelarie prawnicze, którym powoli chyba zaczyna wysychać źródełko w postaci kredytów frankowych, w poszukiwaniu nowych dochodów przeczesują rynek w poszukiwaniu klientów z umowami kredytów hipotecznych. Chętnie i za darmo analizują umowy w poszukiwaniu punktów zaczepienia.
Z pożyczkami gotówkowymi jest ten problem, że niedociągnięcia w umowach zdarzają się dość często. Klientom trzeba przekazać tak dużo informacji i tyle wyliczeń, że w umowach przeważnie czegoś brakuje. A jeśli jeszcze dochodzi kredytowana prowizja… Oczywiście, tu nie jest tak, jak z kredytami frankowymi: że mamy klauzulę abuzywną, więc umowa upada i koniec pieśni. W przypadku kredytów gotówkowych wchodzą w grę kwestie interpretacji zapisów umowy i ich znaczenia dla sytuacji konsumenta.
Ponieważ w przypadku tego rodzaju kredytów nie mówimy o jednej „podejrzanej” klauzuli, która we wszystkich umowach wygląda mniej więcej podobnie, lecz o różnych możliwych problemach – pozwów nie da się zautomatyzować (niektórzy prawnicy próbują, ale wychodzi to słabo, bo łatwo podważyć taki pozew). A to oznacza, że koszty dla klienta są wyższe w stosunku do wartości umowy, niż przy „hipotekach”. W kredytach gotówkowych do ugrania jest zwykle mniej niż w przypadku kredytu hipotecznego. Jeśli jest to np. 10 000 zł albo 20 000 zł odsetek, to koszty prawników mogą „zniszczyć” finansowy sens kwestionowania umowy.
Niemniej jednak jest niemal pewne, że prawnicy będą w tej sprawie działali aktywnie i – ośmieleni sukcesem dotyczącym franków – będą starali się namówić klientów banków do składania pozwów także i dotyczących kredytów gotówkowych. Już teraz takich pozwów jest w sądach chyba z kilkanaście tysięcy (choć nie widziałem kompleksowych danych, to wynika raczej z moich przesłuchów z rynku).
Więc banki wolą chuchać na zimne i nie czekać aż pozwy o sankcję kredytu darmowego staną się popularne wśród klientów banków. Mec. Jacek Szymański z poznańskiej kancelarii prawniczej Szymański Wyjatek opowiedział mi niedawno o dwóch ciekawych przypadkach swoich klientów, posiadaczy kredytów gotówkowych. Otóż bank w tych dwóch przypadkach sam przyszedł do kredytobiorców z propozycją konsolidacji kredytów.
„Dwóch moich klientów dostało z banku PKO BP propozycję konsolidacji (którą zresztą przyjęli), która zakładała zwrot pobranej prowizji za udzielenie kredytu (proporcjonalnie do czasu „życia” kredytu), przedłużenie okresu kredytowania i udzielenie nowego kredytu już bez prowizji, a przy okazji na stałym oprocentowaniu. Te zabiegi powodują istotne z punktu widzenia przeciętnego użytkownika kredytu konsumenckiego, obniżenie raty”
– mówi mec. Jacek Szymański. To dla klientów dobry deal, dostają kredyt tańszy i bardziej przewidywalny, z łatwiejszą do strawienia umową, bo na stałym oprocentowaniu. Zwrot prowizji oznacza, że klient nie płaci już odsetek za tę część pożyczki (kredytowana prowizja to przecież dodatkowy zarobek banku, klient dostaje do ręki mniej pieniędzy, ale odsetki płaci od wyższej kwoty). Ale – jak zauważył prawnik – tutaj może być także drugie dno:
„Jak wiadomo, to właśnie oprocentowanie prowizji jest źródłem naszych twierdzeń o możliwości zastosowania sankcji kredytu darmowego. Konsolidacja poprzez udzielenie nowego kredytu bez prowizji pozbawia zatem konsumentów możliwości skorzystania z dobrodziejstw tej instytucji. O ile moi klienci podjęli te decyzje świadomie, to zakładam, że zdecydowana większość godzi się na te propozycje, nie mając wiedzy o motywacjach banku”
– komentuje mec. Jacek Szymański. Oczywiście: nie każdy kredytobiorca będzie miał interes i chęć walczyć o sankcję kredytu darmowego. Im niższa i bardziej krótkoterminowa pożyczka, tym bardziej trzeba się zastanowić czy skórka jest warta wyprawki (czyli wynagrodzenia dla prawnika). Natomiast mec. Szymański uważa, że klienci – niezależnie od tego, jaką mają intencję – powinni mieć wiedzę, że tego rodzaju oferta banku może mieć drugie dno.
Bardzo jestem ciekaw czy sankcja kredytu darmowego może stać się zagadnieniem tak istotnym dla branży bankowej, jaką stały się kredyty frankowe. Osobiście wydaje mi się, że w tym przypadku potencjał jest znacznie mniejszy, ale kto wie… Jak widać, banki tym razem już nie chcą zaspać i działają już teraz, gdy problem nie jeszcze nabrzmiał. Jak myślicie, w którą stronę rozwinie się sytuacja z potencjalnie (dla niektórych) darmowym kredytem gotówkowym?
zdjęcie tytułowe: Austin Chan/Unsplash