Przed nami czas obniżania oprocentowania odsetek od depozytów bankowych. Im bliżej będzie przyszły rok, tym bardziej banki będą przygotowywały się do niższej ceny pieniądza, tnąc procenty depozytów i kont oszczędnościowych. Gdzie szukać alternatywy? Poza obligacjami oszczędnościowymi Skarbu Państwa warto zwrócić uwagę na notowane na giełdzie obligacje firm, które płacą nie najgorsze odsetki i są „too big to fail”
Bezpieczna (w miarę) inwestycja, na której można przyzwoicie zarobić, ograniczając do minimum ryzyko utraty kapitału? To ideał dla wielu oszczędzających, którzy chcieliby spróbować inwestowania, czyli wyjść ze swoimi pieniędzmi z banku i uciec od nisko oprocentowanych lokat. Ba, to ideał także dla wielu inwestorów, którzy nie mają wielkiego parcia na „wykręcanie” wysokich stóp zwrotu na swoich portfelach, a w zupełności wystarczy im spokojne zwiększenie realnej wartości oszczędności w niekoniecznie wysokim tempie, ale za to stabilnie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czy istnieją takie aktywa, które można określić mianem bezpiecznej inwestycji? Każda inwestycja wiąże się z ryzykiem – to trzeba na początku tego tekstu wyraźnie podkreślić. Choć w świecie inwestycyjnym co prawda pojawia się pojęcie stopy wolnej od ryzyka (risk-free rate) – stopa zwrotu z obligacji skarbowych, którym do końca „życia” zostało już bardzo niewiele czasu.
Oczywiście można jako instrumenty bezpiecznie traktować obligacje skarbowe. Gdy zerkniemy na warunki emisji obligacji oszczędnościowych Skarbu Państwa, to zobaczymy, że oprocentowanie obligacji sięga 5,75% dla obligacji 1-rocznych i 5,9% dla 2-letnich (oczywiście obliczając zysk trzeba odjąć podatek Belki i wziąć pod uwagę, że oprocentowanie może się zmienić w trakcie inwestycji, bo zależy od stopy procentowej NBP). Tymczasem według danych GUS inflacja cen konsumpcyjnych w Polsce to 4,9% w ujęciu rocznym – czyli ochrona przed inflacją jest dyskusyjna.
Są też fundusze inwestycyjne lokujące pieniądze klientów w obligacje skarbowe. Relatywnie bezpieczne są te, które skupiają się na obligacjach krótkoterminowych. Ostatnio generowały 6-7% zysku w skali roku, ale były też fundusze, które z ledwością wypracowywały 4-5% zarobku. Inwestowanie w obligacje daje obecnie nie najgorsze wyniki, ale trzeba przecież uwzględnić opłatę za zarządzanie pobieraną przez fundusze.
Czytaj więcej o tym: Fundusze obligacji znów biją zyskami oprocentowanie depozytów bankowych. I to chyba jeszcze nie koniec. Czy da się jeszcze wsiąść do tego pociągu?
Lek na spadające odsetki? Obligacje firm, które są too big to fail
Wciąż mało popularną inwestycją są natomiast obligacje korporacyjne. Przedsiębiorstwa bardzo często emitują dług, by pozyskać kapitał na rozwój. W Polsce od kilkunastu lat istnieje rynek Catalyst, o którym niedawno pisałem szerzej. Kłopot z polskim rynkiem obligacji korporacyjnych jest taki, że na rynku pierwotnym można kupić głównie obligacje od firm, które działają w dość trudnych, podatnych na wahania koniunktury gospodarczej branżach.
Oprocentowanie obligacji korporacyjnych jest o wiele wyższe niż obligacji skarbowych. Przeważnie „startuje” z okolic 7% w skali roku, a sięga i kilkunastu procent. Generalna zasada jest taka, że im wyżej oprocentowana obligacja korporacyjna, tym mniejsza (mniej stabilna) firma ją emituje lub tym większe ryzyko inwestycyjne za nią stoi (bo czasami dług emitują również przedsiębiorstwa, które chcą się w ten sposób „podratować”, mając problem z pozyskaniem kapitału w inny sposób).
Powie ktoś: obligacje skarbowe są bezpieczniejsze, bo przecież firma może zbankrutować. No cóż, państwa też ogłaszają niewypłacalność. Polska w XX wieku zbankrutowała – czyli nie była w stanie spłacać swoich zobowiązań zagranicznych i wykupić obligacji – aż trzykrotnie (ostatni raz w marcu 1981 r.). Takie kraje jak Grecja czy Hiszpania mają bogatą historię bankructw. Na przykład Grecja od utworzenia nowożytnego państwa w 1830 r. upadała 6-krotnie (ostatnio w 2015 r.). Ba, nawet nasz niezwykle stabilny sąsiad z zachodu – czyli RFN – ogłosił niewypłacalność w 1945 r.
Oczywiście, bankructwa firm – i to nawet tych naprawdę dużych, mających setki milionów, a nawet miliardów przychodów – zdarzają się o wiele częściej niż bankructwa państw. Wystarczy wspomnieć choćby historie spółek Enron, Wirecard czy banku Lehman Brothers. Jednak firma firmie nierówna. Wśród tych, które emitują obligacje, są tak duże i tak stabilne firmy, że naprawdę trudno wyobrazić sobie ich upadłość we w miarę normalnych warunkach funkcjonowania całej gospodarki.
Niestety ich obligacji nie można kupić na tzw. rynku pierwotnym, czyli bezpośrednio od emitenta. Ale można je nabyć na rynku wtórnym, od innego inwestora, składając zlecenie w biurze maklerskim. Które korporacje z obligacjami notowanymi na Catalyst są „zbyt duże, by upaść” (too big to fail)? Pokusiłem się o krótką listę takich firm. I nie może dziwić, że są to głównie przedsiębiorstwa ze sporym lub dominującym udziałem Skarbu Państwa. Państwo ma to do siebie, że będzie broniło do upadłego należących do niego spółek, bez względu na to, jaka partia jest u władzy.
PKO BP, czyli obligacje dla zamożnych
Powszechna Kasa Oszczędności Bank Polski (PKO BP) to największy polski bank, gigant mający 507 mld zł aktywów (stan na koniec czerwca br.), wyprzedzając wicelidera, czyli Bank Pekao, aż o około 200 mld zł. PKO BP ma około 12 mln klientów, którzy korzystają z blisko 1000 oddziałów na terenie całej Polski. Jego kapitalizacja sięga 72,7 mld zł.
Skarb Państwa ma 29,4% udziału w kapitale i na WZA spółki. W akcjonariacie banku widzimy mnóstwo OFE i TFI, a także Norges Bank. Akcjonariusze dość regularnie otrzymują od banku dywidendy, których stopa – gdy już są one wypłacane – jest całkiem przyzwoita. Np. dla dywidendy za rok 2021 sięgnęła 6,9%, a dla dywidendy za 2023 r. stopa wyniosła 4,9%.
PKO BP może wypłacać dywidendy, bo regularnie pokazuje sowity zysk. W I półroczu 2024 r. zarobił 4,35 mld zł. W ciągu ostatnich 20 lat tylko jeden rok zamknął pod kreską, tracąc w pandemicznym 2020 r. 2,55 mld zł. Bank ma 46,9 mld zł kapitału własnego, więc nawet tak duża strata nie zagroziła jego finansowej stabilności.
Jak widać, jest to zyskowny, bankowy gigant, który właściwie sam w sobie jest „niewywracalny”, o ile jego władze nie dopuściłyby do jakiejś szaleńczej polityki inwestycyjnej czy w zakresie udzielania kredytów. W dodatku ma w akcjonariacie Skarb Państwa, który uwielbia otrzymywać od niego dywidendy. W branży finansowej mówi się o nim jako o „państwowej skarbonce”. Jest to narzędzie, którego polskie państwo zapewne nigdy się nie pozbędzie i zawsze będzie stało na jego straży.
Obecnie na Catalyst są notowane trzy serie obligacji PKO BP, zapadające w 2027, 2028 i 2029 roku. Ich oprocentowanie (zmienne) waha się w widełkach 7,35-7,44% (w bieżącym okresie odsetkowym). Za kupowaniem obligacji PKO BP przemawia również to, że banki jako sektor mają aż 18% udziału w obrotach na Catalyst, a dorównują im pod tym względem tylko deweloperzy. To oznacza, że nie powinno być problemu ze sprzedażą obligacji bankowej.
Jednak problem w tym, że obligacje PKO BP nie są dostępne dla przeciętnego Kowalskiego. Musi on bowiem mieć w kieszeni co najmniej 120 000 zł, by kupić jeden papier PKO0827 (wartość nominalna plus prowizja dla domu maklerskiego).
Poza tym należy pamiętać, że obligacje takie są oprocentowane zazwyczaj na zasadzie reguły: WIBOR 3M lub WIBOR 6M plus skromny procent. Np. obligacja PKO0827 ma oprocentowanie zmienne WIBOR 6M + 1,55%. Pamiętać więc należy, że gdy WIBOR będzie spadał wraz ze stopami procentowymi, w dół będzie też szło oprocentowanie takich papierów, więc będzie można odpowiednio mniej zarobić.
Notowania obligacji PKO0827
Źródło: gpwcatalyst.pl
PGE, czyli nowa-stara energia
Kolejną propozycją jest PGE – czyli Polska Grupa Energetyczna. Kolejny gigant, tym razem z sektora energii. Grupa PGE jest jednym z największych graczy sektora elektroenergetycznego w Polsce. Wytwarza prąd z paliw kopalnych i OZE, wydobywa węgiel, prowadzi dystrybucję i sprzedaż energii elektrycznej. Prowadzi również obrót hurtowy energią elektryczną, gazem, uprawnieniami do emisji CO2. Grupa PGE wytwarza 41% produkcji netto energii elektrycznej w Polsce, a jej udział w rynku ciepła wynosi 18%.
PGE obsługuje około 5,5 mln klientów. Kapitalizacja akcji PGE na giełdzie sięga 16,3 mld zł. Skarb Państwa ma 60,86% udziału w kapitale i w WZA tej spółki. W jej akcjonariacie są liczne OFE i TFI. PGE nie może pochwalić się stabilnymi zyskami na pierwszy rzut oka, ale diabeł tkwi w szczegółach. W I połowie 2024 r. zarobiła 2 mld zł, ale w 2023 r. straciła 8,3 mld zł. Jednak w 2021 i 2022 r. generowała 3,3-3,9 mld zł zysku. Straty z 2023 r. to efekt gigantycznych odpisów (8,4 mld zł) spowodowanych przez nowe przepisy.
PGE co prawda jest mocno zadłużona (na 20,1 mld zł), jednak z uwagi na charakter jej działalności i umiejscowienie w polskim systemie energetycznym, można zakładać, że jest „too big to fail”. Na Catalyst są notowane dwie serie obligacji PGE. W przypadku PGE0526 oprocentowanie zmienne sięga 7,26% (WIBOR 6M + 1,2%), w przypadku PGE0529 7,06% (WIBOR 6M + 1,4%).
Obligacje PGE są dostępne dla przeciętnego Kowalskiego, bo np. do zakupu jednego papieru PGE0526 potrzebuje 1215 zł (wartość rynkowa papieru plus prowizja dla domu maklerskiego), podobnie jest z papierem PGE0529. Na każdej sesji można kupić co najmniej kilka papierów PGE, ale trzeba przyznać, że płynność nie powala. No i jeszcze niektórzy mogą mieć problem z tym, że pieniądze zainwestowane w zakupione na giełdzie papiery PGE w dużej części będą finansowały „brudną” energię (choć zapewne spółka przeznacza gros pozyskanych od inwestorów pieniędzy w inwestycje w OZE)
Notowania PGE0529
Źródło: gpwcatalyst.pl
KGHM, czyli zyski ze srebra
Miedziowy gigant. Spółka, która gdyby była nieco większa i nie miała w akcjonariacie Skarbu Państwa (a ma on 31,79% udziału w kapitale i na WZA), mogłaby trafić na cel samego Warrena Buffetta, który uwielbia firmy z tego sektora. 32,7 mld zł kapitalizacji czyni z KGHM ósmą pod względem wielkości spółką w indeksie WIG20.
KGHM jest jednym z największych producentów miedzi i srebra na świecie. Eksploatuje złoża w Polsce, ale także w Ameryce Północnej i Południowej (Sierra Gorda). Jest drugim co do wielkości producentem srebra. Spółka rozwija również projekty w zakresie odnawialnych źródeł energii. Grupa KGHM w I półroczu 2024 r. miała 1 mld zł zysku. W 2023 r. straciła 3,7 mld zł, głównie z uwagi na skokowy wzrost kosztów działalności. W latach 2021-22 zarobiła łącznie blisko 12 mld zł.
KGHM musi bardzo dużo inwestować, ale jego sytuacja finansowa jest stabilna. Na Catalyst są notowane dwie serie obligacji miedziowego giganta. Starsza z 2019 r. (KGH0629) ma oprocentowanie zmienne sięgające 7,51% (WIBOR 6M + 1,65%), a ta wyemitowana we wrześniu tego roku 7,11% (WIBOR 6M + 1,25%). Tegoroczna emisja o wartości 1 mld zł – będąca pierwszym etapem programu o wartości 4 mld zł – cieszyła się dużym zainteresowaniem inwestorów.
Emisja została zaoferowana profesjonalnym inwestorom, ale nominał jednej obligacji KGH0631 ustalono na 1000 zł. Po wprowadzeniu serii do obrotu na Catalyst stała się ona dostępna także dla inwestorów indywidualnych. I znajdują się instytucje, które chcą sprzedawać obligacje KGHM, bo np. 3 października do kupienia na Catalyst było 55 papierów KGH0631.
Notowania obligacji KGH0629
Źródło: gpwcatalyst.pl
PZU, czyli ubezpieczeniowy rodzynek obligacyjny
Warto na tej naszej krótkiej liście umieścić także Powszechny Zakład Ubezpieczeń (PZU), który na giełdzie jest już od 2010 roku. Grupa PZU jest największą instytucją finansową w Europie Środkowo-Wschodniej. Ma około 482 mld zł aktywów i regularnie zarabia na swoim biznesie krocie, pozostając ubezpieczycielem pierwszego wyboru dla milionów Polaków. W I połowie 2024 r. PZU zarobiło 2446 mln zł (nieco mniej niż rok wcześniej) przy przychodach z ubezpieczeń w wysokości 14 295 mln zł. Skarb Państwa ma w PZU 34,19% udziału (w kapitale i na WZA).
Od wielu lat PZU emituje obligacje. Obecnie jednak na Catalyst jest notowana tylko jedna seria: PZU0727. Jest ona całkiem nieźle oprocentowana (7,67% na zasadzie WIBOR 6M + 1,8%), jednak nie jest to papier nadmiernie płynny, bo np. 3 października na rynku dostępny był do kupienia tylko jeden. Jego wartość nominalna to 100 000 zł, więc podobnie jak w przypadku obligacji PKO BP, inwestor musi dysponować grubszą gotówką, by „zaparkować” swoje środki w takiej dość bezpiecznej ubezpieczeniowej „przystani”.
Notowania obligacji PZU0727
Źródło: gpwcatalyst.pl
Przybliżyliśmy tylko cztery wielkie przedsiębiorstwa z udziałem Skarbu Państwa, które naszym zdaniem są „too big to fail”, czyli „zbyt duże, by upaść”. Ich biznesy są potężne i stabilne, ich wyniki finansowe są dobre, a ich skala działalności i umiejscowienie w gospodarce, wsparte udziałem Skarbu Państwa, sprawia, że są praktycznie „niezatapialne”.
A jest takich firm „too big to fail” na Catalyst jako emitentów obligacji jest więcej. Można by wymienić choćby Bank Pekao czy grupę energetyczną Enea. Pamiętajmy też, że w przypadku niewypłacalności obligatariusze (posiadacze papierów dłużnych) są zaspokajani finansowo przed akcjonariuszami – to dodatkowy atut lokowania kapitału w papierach dłużnych.
A i jeszcze takie PS. Na Catalyst są notowane również obligacje Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) oraz Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), i to również są podmioty, które nie mogą upaść. Obligacje te są całkiem nieźle oprocentowane (np. BGK1127 – 6,81%), jednakże płynność tych papierów jest bardzo niska, jeszcze niższa niż papierów korporacyjnych wielkich spółek (np. 3 października nie było na rynku do kupienia ani jednej obligacji BGK1127).
———————————
CZYTAJ O INWESTOWANIU W OBLIGACJE POPRZEZ FUNDUSZE:
Warto słuchać zarządzających z UNIQA TFI, z którymi wspólnie prowadzimy Was już od wielu lat przez meandry inwestowania. W artykułach i podcastach wskazujemy na to, co się może stać w przyszłości i jakie to daje możliwości dla naszych pieniędzy.
>>> Niespełna dwa lata (i kilkanaście procent) temu pisaliśmy i pokazywaliśmy podczas webinaru: Boisz się ryzyka w inwestowaniu? Oto patent, by ten strach wyeliminować. Rozwiązanie podsuwa… wysokie oprocentowanie obligacji. I ta prosta strategia
>>> Rok temu (i niespełna 20% temu) pisaliśmy i mówiliśmy w podkaście: Wielki czas średnich spółek: czy po wzroście wartości indeksu mWIG40 o 50% w niecały rok to wciąż jest okazja inwestycyjna?
>>> Niespełna rok temu (i jakieś 27% temu…) pisaliśmy i mówiliśmy w podkaście „Finansowe Sensacje Tygodnia”: American dream się skończył czy… na nowo się zaczyna? Czy wciąż warto inwestować oszczędności w amerykańskie akcje i obligacje?
Zapraszam do wspólnego zaplanowania funduszu spełniania marzeń. Jak to zrobić z głową i jak policzyć ile pieniędzy na to potrzeba – o tym przeczytasz w tym poradniku: Planujemy fundusz spełniania marzeń. Co zrobić, żeby się nie „rozpłynął” we mgle? Ile trzeba, a ile można zebrać w emerytalnych „spiżarniach”? Podliczam!
———————————
CZYTAJ W HOMODIGITAL.PL: KRÓTKA HISTORIA IT NA GPW
Dwadzieścia lat temu na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie zadebiutowała największa obecnie polska spółka IT Asseco Poland. Z kolei 30 lat temu na parkiecie pojawił się Optimus – pierwsza spółka z sektora notowana na GPW, dziś znana jako… CD Projekt. Losy polskich giełdowych spółek IT były często zagmatwane. Oto krótka (i selektywna) historia polskiego IT na GPW.
Źródło okładki: PGE/Facebook