Rząd zaproponował, żeby w przyszłym roku najniższe wynagrodzenie za płacę na całym etacie wynosiło aż 4626 zł brutto, czyli o kolejne prawie 400 zł więcej, niż dziś. A stawka godzinowa – 30,2 zł. To oznacza, że w przyszłym roku nie powinno być w Polsce nikogo, kto za pracę w pełnym wymiarze etatu dostałby na rękę mniej niż 3483 zł. I który za każdą godzinę pracy miałby mniej niż 21,8 zł. Pracodawcy ostrzegają: „firmy tego nie wytrzymają i będą zwalniać”. Mają rację? Jak polska płaca minimalna wygląda na tle krajów, które chcielibyśmy dogonić?
Rząd jak co roku o tej porze musi uporać się z poważnym płacowym problemem. Zgodnie z ustawą, wszystkim pracownikom z minimalnym wynagrodzeniem przysługuje coroczna inflacyjna waloryzacja zarobków. Rząd może zaproponować też wyższy poziom waloryzacji, jak było np. w zeszłym roku. Propozycja rządu na rok 2025 oznacza wzrost o 7,6% wobec poziomu, który będzie obowiązywał od 1 lipca tego roku. Teraz – czas na negocjacje.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Podana wysokość wynagrodzenia minimalnego w przyszłym roku to na razie propozycja rządu dla organizacji reprezentujących pracodawców i pracowników. Będą oni negocjować w ramach Rady Dialogu Społecznego. Ostateczne poziomy płacy minimalnej i stawki godzinowej nie mogą być jednak już niższe od tego, co zgłosił rząd.
Pracodawcom zależy na takim wzroście wynagrodzenia minimalnego, które nie zrujnuje ich planów biznesowych. To firmy wypłacają pensje pracownikom. Zbyt wysoki wzrost może zmusić je do oszczędności, czyli np. redukcji personelu. Z kolei związki zawodowe nastawione są na coroczne urealnienie zarobków pracowników, co było szczególnie istotne w ostatnich latach, kiedy poziom inflacji był bardzo wysoki, a zarobki traciły realnie na wartości.
Specjalna ustawa, uchwalona jeszcze w 2002 r. (wówczas płaca minimalna została ustalona na… 800 zł na 2003 r.) gwarantuje coroczny wzrost wysokości minimalnego wynagrodzenia o kwotę nie mniejszą niż wynosi inflacja CPI. Szczegółowe zasady wyjaśnione są tu. Jednocześnie, jeśli w I kwartale roku, w którym odbywają się negocjacje minimalne wynagrodzenie jest niższe od połowy przeciętnej pensji w gospodarce, gwarancja ta jest zwiększona dodatkowo o dwie trzecie prognozowanego wskaźnika realnego przyrostu PKB.
Chodzi o to, żeby najmniej zarabiający pracownicy nie tracili na tym, że pensje więcej zarabiających kolegów i koleżanek rosną szybciej, bo np. koniunktura w gospodarce jest dobra, a pracodawcy są skłonni szczodrze wynagradzać kluczowe dla firmy czy instytucji zespoły.
Już wiadomo, że wzrost wynagrodzenia minimalnego na przyszły rok będzie znacznie niższy od tegorocznego. W 2024 r. w dwóch krokach płaca minimalna wzrośnie aż o prawie 20%. To więcej niż wynikałoby z inflacji, która w zeszłym roku średniorocznie wyniosła 11,4%. Ale to był szczególny rok, bo na jego początku inflacja dochodziła do 18%, a pod koniec roku spadła do ok. 6%. Jeszcze mocniej natomiast rosły ceny żywności, a więc tej grupy towarów, które są szczególnie ważne w koszyku konsumpcyjnym najmniej zarabiających.
Tak hojna propozycja rządu mogła w zeszłym roku wynikać również z kalendarza wyborczego. Poprzedniemu rządowi zależało na poparciu jak największych grup pracowniczych. Ale i obecny premier Donald Tusk obiecywał przed październikowymi wyborami do parlamentu wzrost najniższych wynagrodzeń w wielu grupach zawodowych.
Czy „minimalsi” to aż tak duża grupa wyborcza? Tak. W ostatnich latach płacę minimalną pobierało ok. 3 mln osób, a obecnie rząd szacuje, że w 2025 r. to będzie ponad 3,1 mln osób. Liczba wszystkich pracowników według GUS to ok. 15,2 mln osób (zgodnie z danymi za 2023 r.). Czyli – sprawa dotyczy co piątej pracującej w pełnym wymiarze czasu osoby!
Coraz więcej osób na płacy minimalnej. Czy to problem?
Ze wszystkich stron słyszymy, że stale się bogacimy. Że już niedługo dogonimy najbogatsze kraje zachodnioeuropejskie, np. Francję czy Niemcy. Wspominali o tym i prezes NBP Adam Glapiński, i ostatnio premier Donald Tusk. No to jak to jest, że w Polsce płacę minimalną otrzymuje 20% pracowników zatrudnionych w gospodarce? Przecież płaca minimalna została pomyślana jako rodzaj wsparcia dla osób z najniższymi kwalifikacjami i najmniejszym doświadczeniem, wykonujących zadania stosunkowo proste.
Np. w USA płaca minimalna to zarobki przewidziane dla studentów i osób rozpoczynających karierę zawodową. I dotyczy zaledwie kilku procent pracowników. A niektórzy pracownicy w Polsce mogą na płacy minimalnej przepracować niemal całe życie. Pracownik, który rozpoczyna dopiero pracę, musi otrzymać minimalną stawkę, która niewiele różni się od stawki wypracowanej przez kolegę lub koleżankę z np. 20-letnim doświadczeniem. To frustruje.
W polskiej gospodarce idea płacy minimalnej rozrosła się do oddzielnej potężnej grupy pracowniczej, wśród której są różne kategorie zawodów, ludzie z różnym wykształceniem i doświadczeniem. Np. w wyniku braku podwyżek w wielu sektorach budżetówki sporo pracowników usług publicznych, zdrowia, edukacji czy administracji wpadło w ostatnich latach w otchłań płacy minimalnej. Ich średnie wynagrodzenie rosło bowiem wolniej niż wynosiła coroczna waloryzacja dla „minimalsów”.
Jeszcze kilka lat temu „minimalsi” to była grupa ok. 1,5 mln osób, ostatnio powiększyła się aż dwukrotnie. To sytuacja wyjątkowa wśród krajów rozwiniętych, a do tej grupy aspirujemy. Pokazuje ona, że nie jesteśmy jeszcze gotowi do tego, żeby jako cała gospodarka wejść do grupy krajów konkurujących jakością i produktywnością wykonywanej pracy.
Tak wielka grupa osób mało zarabiających jest prawdziwym ewenementem na skalę europejską, jeśli nie światową. Jeśli porównać wysokość płacy minimalnej do tego, co otrzymują przeciętnie osoby zatrudnione w sektorze przedsiębiorstw, to okazuje się, że płaca minimalna stanowi u nas ostatnio więcej niż połowę przeciętnych stawek, ostatnio ok. 55%. Unijna dyrektywa, która ma niedługo obowiązywać, zakłada że płaca minimalna nie powinna być wyższa niż 50% przeciętnego wynagrodzenia.
Dla porównania przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w kwietniu tego roku wyniosło 8271,99 zł i wzrosło w ciągu ostatnich ponad 3 lat z poziomu ok. 5500 zł, czyli w tym okresie o ok. 50%. W całym okresie obowiązywania płacy minimalnej wysokość przeciętnego wynagrodzenia wzrosła 4-krotnie, czyli tylko nieco mniej niż wyniósł wzrost płacy minimalnej. W 2003 r. przeciętne wynagrodzenie wyniosło ok. 2200 zł, natomiast płaca minimalna tylko 800 zł, czyli znacznie mniej niż połowę przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce.
Czy w Polsce płaca minimalna rośnie (za) szybko?
Płaca minimalna w państwach członkowskich Unii Europejskiej waha się od 477 euro miesięcznie w Bułgarii do 2571 euro miesięcznie w Luksemburgu. W Polsce na początku tego roku było to ok. 1000 euro, czyli poziom typowy dla trzeciej grupy krajów zaznaczonych na wykresie poniżej, wśród których są państwa naszego regionu i południa Europy – Cypr, Portugalia, Malta, Grecja. Co ciekawe, Stany Zjednoczone znalazłyby się co prawda w grupie drugiej (1137 euro miesięcznie jeśli weźmiemy płacę minimalną na poziomie federalnym), ale z niewielką różnicą w stosunku do Polski.
Poziom płacy minimalnej dla krajów spoza strefy euro został przeliczony na podstawie kursu lokalnej waluty do euro z 1 stycznia 2024 r., kiedy za euro trzeba było zapłacić 4,33 zł (podobnie jak obecnie w połowie czerwca). Złoty w tym czasie był już po dużej fali umocnienia, które nastąpiło pod koniec zeszłego roku. Gdyby nie ten wzrost, nasza płaca minimalna w euro byłaby niższa – jakieś 950 euro.
Średnia roczna stopa wzrostu płacy minimalnej w ciągu ostatnich 10 lat (od stycznia 2014 r. do stycznia 2024 r.) była najwyższa w Rumunii (+13,3%), a następnie na Litwie (+12,3%), w Bułgarii (+10,6%), Czechach (+9,4%) i Polsce (+9,2%). Najniższą 10-letnią, średnioroczną stopę wzrostu wśród państw członkowskich UE ma Francja (+2,0%).
W sumie na 27 krajów UE, w 22 funkcjonuje płaca minimalna. Takiej płacy nie mają Dania, Włochy, Austria, Finlandia i Szwecja. Na wykresie poniżej Eurostat zestawił kraje UE od względem wysokości płacy minimalnej na początku tego roku (lewa skala). Niebieskie słupki to punkt odniesienia sprzed 10 lat. natomiast czerwone kreseczki pokazują średni miesięczny wzrost płacy minimalnej (prawa skala). W Polsce ten wzrost wynosi średnio 10% rocznie, co jest przeciętną wartością dla grupy państw z najniższym poziomem płacy minimalnej.
Realną płacą minimalną dogoniliśmy już Irlandię
A jak wygląda wysokość płacy minimalnej wyrażonej w parytecie siły nabywczej? Czyli po uwzględnieniu tego, co można za daną kwotę w danym kraju kupić? Eurostat odnotowuje, że dysproporcje w płacach minimalnych są pod znacznie mniejsze po uwzględnieniu różnic w poziomach cen.
Na wykresie poniżej pokazane są płace minimalne brutto obowiązujące 1 stycznia 2024 r., po skorygowaniu o różnice cenowe w poszczególnych krajach. Odbywa się to poprzez wykorzystanie parytetów siły nabywczej (PPP) dla wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych. W ujęciu PPS państwa członkowskie UE posiadające krajową płacę minimalną można podzielić na trzy grupy, podobnie jak miało to miejsce w przypadku wartości wyrażonych w euro.
>>> Grupa 1, z minimalną krajową płacą powyżej 1250 PPS. Do tej grupy zaliczają się: Niemcy, Luksemburg, Holandia, Belgia, Francja, Irlandia, Polska, Słowenia i Hiszpania. Ich krajowa płaca minimalna wahała się od 1 374 PPS w Hiszpanii do 1 883 PPS w Niemczech.
>>> Grupa 2, z krajową płacą minimalną od 1 000 PPS do 1 250 PPS. Do tej grupy zaliczają się: Litwa, Chorwacja, Rumunia, Cypr, Portugalia, Grecja, Malta i Węgry. Ich krajowa płaca minimalna wahała się od 1 007 PPS na Węgrzech do 1 172 PPS na Litwie.
>>> Grupa 3, z minimalną krajową płacą poniżej 1000 PPS. Do tej grupy zaliczają się: Czechy, Słowacja, Estonia, Łotwa i Bułgaria. Ich krajowa płaca minimalna wahała się od 816 PPS w Bułgarii do 948 PPS w Czechach.
Wreszcie dogoniliśmy pierwszą grupę i idziemy łeb w łeb może jeszcze nie z Niemcami i Francją (choć – niewiele brakuje), ale już z… Irlandią! A do tego kraju również chcieliśmy się porównywać.
Co lepiej służy gospodarce: niska czy wysoka płaca minimalna?
Czy powinniśmy być zadowoleni z rosnącej płacy minimalnej? Ekonomiści powiedzieliby, że bogactwo narodów bierze się z pracy i jej wydajności a nie z administracyjnego ustalania wynagrodzeń pracowników. Z drugiej strony, słabo opłacany pracownik nie wypracuje odpowiedniej wartości dodanej, a pracodawca nie będzie wtedy zmuszony do innowacji. Jednak, biorąc pod uwagę proporcje płacowe w polskiej gospodarce, płaca minimalna zajęła w niej zbyt dużą rolę. W krajach europejskich obejmuje ona najwyżej kilkanaście procent pracowników.
I chyba powinniśmy zmierzać do tego celu. Choć raczej nie przez sztuczne obniżanie płacy minimalnej, niech ona sobie rośnie zgodnie ze wskaźnikiem inflacji, tak jak jest to zapisane w ustawie, ale może już nie więcej. Na przyszły rok rząd zaproponował 7,6% wzrostu minimalnej płacy, a więc – sporo. Inflacja roczna wynosi obecnie ok. 2,5%. Średnioroczny poziom inflacji w tym roku, według prognoz budżetowych, ma wynieść 5,2%, a w 2025 r. tylko 4,1%.
Wzrost płacy minimalnej wyniesie więc, o ile związki zawodowe nie wynegocjują wzrostu większego, sporo więcej niż inflacja. Ponownie może więc dojść do sytuacji, że płace będą się w Polsce spłaszczać. Spadnie motywacja do pracy i wydajność wśród pracowników osuwających się w stronę płacy minimalnej. A to nie będzie dobre zjawisko w gospodarce, która chce gonić inne kraje pod względem innowacyjności i zaangażowania w nowe technologie.
Źródło zdjęcia: sol/Unsplash