Kampania wyborcza już dawno za nami, ale jej koszty cały czas trzeba spłacać. A te pojawiają się w bardzo niespodziewanych miejscach. Policzyłem, ile na zaniżaniu cen paliwa przez Orlen stracili… inwestorzy, którzy postawili na detaliczne obligacje skarbowe. Jak do tego doszło? I jakie wnioski płyną dla nas, a jakie dla nowego rządu? Warto przeczytać, bo 100 milionów piechotą nie chodzi
W przedwyborczych miesiącach Orlen ustalał ceny w sposób, delikatnie mówiąc, niekonwencjonalny. Notowania ropy na światowych rynkach szły w górę, a benzyna na stacjach nic sobie z tego nie robiła. Ba, nawet w hurcie, czyli sprzedając innym dystrybutorom paliw, nasz czempion narodowy stosował ceny promocyjne.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dlaczego? Wiadomo. Walczący o trzecią kadencję rząd PiS starał się wszelkimi sposobami zachęcić wyborców do siebie. A wiadomo, że drogie paliwo jest jednym z najulubieńszych tematów do narzekania. Niechęć społeczeństwa do władzy przybrała jednak takie rozmiary, że zaczęliśmy narzekać, że tankujemy za tanio… Czuć było wiatr zmian.
Ale, ale. Tańsze (a przynajmniej – nie droższe) paliwo sprawiło, że inflacja też wynosiła nie tyle, ile „powinna” – gdyby ceny zachowywały się zgodnie z rynkiem. O ile? Według GUS wskaźnik CPI we wrześniu wyniósł 8,2%, a w październiku 6,6%. Ekonomiści oszacowali, że bez cenowej interwencji Orlenu, inflacja byłaby wyższa o 2 pkt proc. we wrześniu i o 0,3 pkt proc. w październiku.
Jednemu zabierze, drugiemu da
Dla kogo było to korzystne? Krótkoterminowo – dla tankujących. Można było przez miesiąc tankować o ponad 2 zł za litr taniej, niż sugerowałaby wycena surowca na rynkach. Dla kogo nie było? Po pierwsze – dla samego Orlenu, który przez te działania zmniejszył sobie zysk o kwoty rzędu kilku miliardów.
Przeczytaj: Ile kosztowała Orlen letnia promocja i „wyborcza obniżka” cen paliwa?
Po drugie stracili akcjonariusze. Mniejszy zysk firmy (i gorsze zarządzanie, pod dyktando interesów partyjnych, a nie gospodarczych) przekłada się na niższą jej wartość na giełdzie. Albo na spadki notowań, albo na mniejszy wzrost. A Orlen jest jedną z największych spółek na GPW. A dzięki programowi PPK szczęśliwymi akcjonariuszami paliwowego koncernu jest już prawie 3,5 miliona Polaków.
Po trzecie dla… walki z inflacją. We wrześniu i październiku Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na rżnięcie… nie, nie głupa, tylko stóp procentowych. Łącznie o 1 pkt proc. – bo przecież inflacja spadła poniżej 10% co miało być według prezesa Glapińskiego jakąś magiczną granicą, która oznacza opanowanie wzrostów cen.
I po czwarte: po kieszeni dostali posiadacze detalicznych obligacji skarbowych. Dlaczego oni? Ponieważ oprocentowanie tych najdłuższych instrumentów – cztero- i dziesięcioletnich oraz rodzinnych sześcio- i dwunastoletnich – jest powiązane właśnie ze wskaźnikiem inflacji. Im jest on wyższy, tym wyższe odsetki dostają oszczędzający.
Jak to obliczyć?
Postanowiłem policzyć, o ile mniej pieniędzy wzbogacili się posiadacze obligacji skarbowych. Jak to zrobiłem?
Instrumenty indeksowane inflacją mają wyznaczany poziom oprocentowania raz w roku. W pierwszym okresie odsetkowym (a więc przez pierwsze 12 miesięcy od zakupu) jest on ustalany przez Ministerstwo Finansów w ramach ogłaszanej co miesiąc oferty.
Na kolejny okres odsetkowy (a więc na następne 12 miesięcy) poziom oprocentowania wyznaczany jest jako marża plus – w praktyce – ostatnia znana inflacja. To znaczy, że np. obligacje kupione w ofercie grudniowej do ustalania oprocentowania biorą wskaźnik cen ogłoszony przez GUS w listopadzie. A w listopadzie GUS publikuje dane za październik.
Z tego wynika, że na zaniżoną inflację z października 2023 r. „załapali się” inwestorzy, którzy kupili obligacje skarbowe w grudniu 2022 r. i wcześniejszych grudniach. Z kolei na wrześniowej inflacji oparte są obligacje długoterminowe nabyte w listopadach.
Policzyłem więc, ile obligacji dziesięcioletnich i dwunastoletnich Polacy kupili w grudniach i listopadach od 2015 r. (tak daleko sięgają szczegółowe dane MF) do 2022 r. Z kolei dla obligacji czteroletnich i sześcioletnich wziąłem trzy i pięć ostatnich lat.
Założyłem, że kto kupił, ten trzyma te instrumenty do zapadalności. Pewnie jest jakiś odsetek osób, które dokonały przedterminowego wykupu, ale nie jestem w stanie sprawdzić, jaka to skala. Jednak z drugiej strony obligacje rodzinne i dziesięcioletnie nie wypłacają odsetek co roku, tylko je kapitalizują – a więc wraz z upływem lat kwota podstawy, od której liczone jest oprocentowanie, rośnie. Przyjąłem, że oba te czynniki znoszą się w granicach przybliżenia.
Łącznie wyszło mi, że obligacji, które w listopadzie dostały oprocentowanie oparte na wrześniowej inflacji było łącznie ok. 4,1 mld zł, zaś tych, które w grudniu załapały się na październikową ok. 4,3 mld zł.
Przeczytaj: Inwestowanie w obligacje antyinflacyjne z ulgą w podatku PIT?
Kiedyś Wałęsa, dzisiaj Orlen. 100 milionów
Ile odsetek przepadło ze względu na zaniżony wskaźnik inflacji? Jeśli „promocje” Orlenu zbiły CPI o 2 pkt proc. we wrześniu i o 0,3 pkt proc. w październiku, to znaczy, że wartość wypłaconych odsetek będzie niższa w 2024 r. o około 100 mln zł.
Można doliczyć do tego wakacyjne promocje (teraz już bez cudzysłowu), które wprowadziły też inne sieci stacji paliw, biorąc przykład z lidera rynku. A także pośredni wpływ, czyli danie pretekstu Radzie Polityki Pieniężnej do silnych obniżek stóp procentowych, co z kolei obniżyło z automatu oprocentowanie rocznych i dwuletnich instrumentów, których oprocentowanie powiązane jest właśnie ze stopą NBP.
Tutaj o dokładniejsze wyliczenia trudno, ale można pokusić się o szacunek, że zrobiłoby się z tego kolejne kilkadziesiąt milionów.
Warto też pamiętać, że długoterminowe obligacje się kapitalizują. To oznacza, że jeden rok z zaniżonym oprocentowaniem rzutuje na kolejne lata i psuje wynik nie tylko w tym jednym roku, ale i kolejnych.
Wniosek dla tych, którzy tracą 100 milionów zł
Czy posiadacze obligacji mogli jakoś temu zapobiec? Oczywiście, że organizowanie protestów w obronie wysokich cen paliw wiele sensu nie miało. Ale jeśli ktoś kupił rok temu długoterminowe obligacje skarbowe, to teraz może czuć się, jakby dołożył się do kampanii wyborczej PiS.
Władza się zmienia, ale nie ma co liczyć na to, że mechanizmy rządzenia od ręki się poprawią. Nadal mogą nas czekać dziwne regulacje, ulgi, zwolnienia, domiary i taryfy. Wystarczy, że gdzieś VAT wzrośnie albo spadnie albo ceny energii czy wody zostaną decyzją urzędową podniesione lub obniżone, a inflacja z takich technicznych powodów może się odchylić od normy.
Nie przewidzimy tego. Jeśli jednak masz w planach kupowanie inflacyjnych obligacji, to żeby zniwelować wpływ takich jednorazowych zdarzeń i nie trafić na kolejne „100 milionów”, pomyśl o rozłożeniu w czasie zakupu. Zamiast wydać całą kwotę w jednym miesiącu, rozłóż na trzy czy cztery transze. W ten sposób Twoja inwestycja będzie w większym stopniu zabezpieczała przed inflacją rozumianą jako trend, a nie inflacją – wskaźnikiem statystycznym.
Wniosek dla władzy
W skali makro kwota rzędu 100 milionów złotych nie powala. W morzu utopionych i zmarnotrawionych miliardów złotych publicznych pieniędzy może się to wydać nieistotną kroplą. I to jeszcze mielibyśmy się przejmować „rentierami”?
Rząd potrzebuje, by obywatele kupowali obligacje, tak samo jak obywatele potrzebują, by rząd je emitował (na korzystnych warunkach). Do tego potrzeba jednak wzajemnego zaufania. Dlatego nawet te „drobniaki”, jak 100 milionów złotych, powinny być szanowane.
Obejmując władzę w Polsce, koalicja ma pewnie mnóstwo pomysłów na to, jak – pozornie – prostymi zmianami rozwiązać najważniejsze problemy. Jak pokazuje przykład Orlenu – wszystkich konsekwencji nie da się przewidzieć.
Próba dociśnięcia gospodarki w jednym miejscu niechybnie sprawi, że w innym coś się wybrzuszy czy wręcz pęknie. Poprzednicy się o tym przekonali, gdy dzielnie walczyli z problemami, które sami wywoływali. Wysoką inflację „zwalczali” dopłatami i transferowaniem pieniędzy do kieszeni konsumentów. Wzrosty cen mieszkań chcieli „złagodzić” obywatelom, oferując dopłaty do kredytów.
Dlatego – ostrożnie z cudownymi lekami. W retoryce kampanii wyborczej wszystko wydaje się oczywiste. W prawdziwym świecie takie nie jest łatwo.
Chcesz wiedzieć więcej o obligacjach skarbowych? Sprawdź nasze e-booki.
Źródło zdjęcia: Annie Spratt/Unsplash