W ramach obostrzeń związanych z rozprzestrzenianiem się choroby Covid-19 rząd postanowił w połowie Polski zamknąć siłownie, kluby fitness i baseny. Wygląda na to, że decyzje jak zwykle były przygotowywane na kolanie, więc znów będzie pośmiewisko z urzędników. Siłownie albo w ogóle się nie zamknęły, albo planują obejść zakaz. Jak? Są co najmniej trzy pomysły. Hitowe!
Od soboty połowa Polski oraz 70% ludzi jest objętych ograniczeniami wynikającymi z rządowych zarządzeń. Chodzi o to, by ograniczyć naszą aktywność i spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa Covid-19. W ramach nowych regulacji rząd postanowił ograniczyć działalność restauracji i szkół, przywrócił limity liczby ludzi w sklepach oraz praktycznie uniemożliwił organizację eventów (wesel, pogrzebów, urodzin). Więcej o nowych pomysłach na walkę z wirusem przeczytacie w tym felietonie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wśród ograniczeń znalazło się też zamknięcie siłowni, klubów fitness oraz basenów. Wywołało to spore zdziwienie przedstawicieli tej branży, zwłaszcza że jednocześnie nie zamknięto np. kościołów. Wiadomo, że w siłowniach i klubach fitness wylewa się litry potu (zakażonego?), oddycha się ciężko, szybko i głęboko (zakażonym powietrzem?), ale czy naprawdę nie istnieje sposób na bezpieczniejsze, zdystansowane ćwiczenia?
Rząd stuknął się w czoło i w piątek wieczorem zaktualizował rozporządzenie – w nowej wersji pojawiły się pewne furtki, pozwalające na to, by siłownie i kluby fitness mogły pozostać otwarte, przynajmniej dla niektórych klientów.
„Z zakazu prowadzenia działalności wyłączone są baseny, siłownie, kluby i centra fitness, które: działają w podmiotach wykonujących działalność leczniczą przeznaczonych dla pacjentów, są przeznaczone dla osób uprawiających sport w ramach współzawodnictwa sportowego, zajęć sportowych lub wydarzeń sportowych, albo są przeznaczone dla studentów i uczniów – w ramach zajęć na uczelni lub w szkole”
Przedstawiciele branży oczywiście podnieśli lament, bo kolejny lockdown to rzeczywiście dla nich nic wesołego. Tym bardziej, że tym razem zapewne nie będą mogli liczyć na taką pomoc, jaką otrzymali z tarcz antykryzysowych (choć wicepremier Jarosław Gowin zapowiedział, że chce rozmawiać z poszkodowanymi przedsiębiorcami i spróbuje pomóc).
Czytaj też: Koronawirus wywołał gigantyczny wzrost cen sprzętu sportowego. Porównaliśmy ceny
Siłownie i kluby fitness: trzy pomysły, jak działać dalej
Ale przecież nie samym lamentowaniem człowiek żyje. Właściciele klubów fitness już kombinują, jak obejść przepisy i dalej działać mimo formalnego zakazu. Trudno nie będzie, bo rządowi urzędnicy jak zwykle pisali przepisy na kolanie i pozostawili szeroką furtkę dla pomysłowości przedsiębiorców.
U mnie na osiedlu siłownie były w sobotę zamknięte, ale klub prowadzący zajęcia z jogi w sąsiedniej dzielnicy działa w najlepsze. A jeden z klubów fitness na północy Warszawy napisał na swoim fanpage-u na Facebooku: „dziś jeszcze jesteśmy zamknięci, ale przygotowujemy się do otwarcia w poniedziałek w zgodzie z nowymi obostrzeniami”.
Jak oni chcą to zrobić? Porozmawiałem sobie z kilkoma osobami pracującymi w branży fitness lub prowadzącymi siłownie i widzę, że pomysły są aż trzy. Jeden lepszy od drugiego.
Po pierwsze: zawody sportowe
Skoro siłownie mają być zamknięte dla „zwykłych” ludzi, ale jednocześnie można w nich prowadzić zawody sportowe, to znajomy właściciel klubu zamierza w poniedziałek uruchomić „ligę” dla swoich klientów.
Każdy, kto przyjdzie, będzie podpisywał oświadczenie, że zapisuje się do udziału w zawodach sportowych i wszystkie ćwiczenia będą się odbywały w ramach współzawodnictwa. Na koniec dnia będą przyznawane medale dla tych, którzy osiągnęli na konkretnym urządzeniu najlepszy wynik. Medale będzie można odebrać osobiście następnego dnia, albo mogą być wysłane pocztą.
Nie wiadomo jeszcze czy zostanie powołany w tym celu klub sportowy – wyobrażacie sobie jaki to może być wykwit klubów sportowych w kraju? Co tam w kraju, w każdej dzielnicy mogą powstać ich dziesiątki. Może z czasem powstanie jakaś inicjatywa, by siłownie-kluby miały jakieś międzyuliczne ligi?
„Doskonale wiemy, że obecne rozporządzenia dały w kość wszystkim. Zwłaszcza tym, którzy… przygotowują się do zawodów (…). Wkrótce odbędzie się nasz challenge, w związku z tym od dziś nasz klub będzie dostępny wyłącznie dla zawodników, którzy przygotowują się do konkursu. Dla osób posiadających karnety udział w przygotowaniach do zawodów jest bezpłatny”
– taki komunikat zawisł na stronie internetowej pewnego klubu fitness. Nie pozostaje nic innego, jak tylko zapisać się na zawody i zacząć pilne przygotowania. Rząd nie mógł zrobić nic lepszego, by zadbać o ducha rywalizacji w Narodzie.
Po drugie: sklep z możliwością testowania sprzętu
Jeśli dana siłownia lub klub fitness prowadzi sprzedaż czegokolwiek, co jest związane ze sportem, to może wywiesić cennik i przerobić się na sklep. Każdy klient może sobie kupić (oczywiście za odpowiednio wygórowaną cenę) dowolny sprzęt i zabrać go do domu, albo może go testować.
Siłownie i kluby fitness muszą być zamknięte, ale sklepy przecież są otwarte. Więc sklep ze sprzętem fitness i z możliwością testowania nie łamie żadnych regulacji
Po trzecie: medytacje ruchowe i religijne
Podobno – tego nie słyszałem osobiście, lecz czytałem w internecie – jest klub fitness, który postanowił w ten weekend przerobić się na… kościół. Nie wiadomo kogo będą tam otaczać kultem – być może potwora z Loch Ness – ale to w sumie nieistotne. Ważne, że jak jest kościół, to jest ksiądz i są msze. A msze mogą wyglądać różnie, np. mogą polegać na krzewieniu kultu pięknego ciała.
W tym ostatnim pomyśle jest pewna cienkość. Kościół w zasadzie warto zarejestrować, co wymaga spełnienia pewnych warunków i chwilę trwa. Procedurę rejestracji związku wyznaniowego rozpoczyna wniosek składany do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Trzeba zebrać co najmniej 100 obywateli i napisać statut.
„Związek wyznaniowy lub kościół to wspólnota religijna, zakładana w celu wyznawania i szerzenia wiary religijnej, posiadająca własny ustrój, doktrynę i obrzędy kultowe”
– mówi definicja. Być może jednak da się rozpocząć kult ciała bez rejestracji. Jak czytam w serwisie Infor.pl, generalnie zarejestrowanie związku wyznaniowego nie jest obowiązkiem – ze względu na wolność wyznania każdy może utworzyć związek wyznaniowy, w ramach którego w nieskrępowany sposób będzie wyznawał to w co wierzy.
Rejestracja potrzebna jest tylko po to, żeby podejmować czynności prawne (pytanie czy kościół w klubie fitness będzie zbierał na tacę czy pobierał składki za krzewienie kultu ciała na swoim sprzęcie).
Autorytet państwa w gruzach. Ile osób z tego powodu umrze?
Jak widzicie, jest wesoło. Nie chodzi nawet o to, że rząd wypuszcza kolejne nieprzemyślane regulacje – i że urzędnicy piszą je na kolanie, choć powinni już latem mieć opracowanych kilka wariantów rozporządzeń i publikować je w miarę potrzeb. Chodzi o to, że rządzący nie potrafią wytłumaczyć ludziom dlaczego robią to, co robią.
Gdyby premier pojawił się w telewizji i powiedział: „z badań naukowców wynika, że 15% zakażeń wynika z tego, że ludzie wymieniają się śliną w klubach fitness, więc musimy je zamknąć, zaś w kościołach zakażeń nie ma, więc możemy je pozostawić otwartymi”, to zapewne prawie wszyscy by się dostosowali, a co najwyżej poprosili o wsparcie finansowe, jak przy lockdownie.
Ale premier wychodzi i wypowiada myśli, z których nie sposób wywnioskować jaka logika stoi za jego działaniami. I czy jakakolwiek stoi. Nie chodzi o to, żebyśmy z premierem wszyscy się zgadzali. Chodzi o to, żebyśmy mieli pewność, że to, co ogłasza, się na czymś opiera. Że zamykane jest to, co „sieje” wirusa, a otwarte jest to, co nie „sieje”. Brak takiej pewności niszczy autorytet premiera, ministrów (to pikuś) oraz państwa (to już nie pikuś).
Czytaj też: Przewoźnicy szukają w internecie kierowców taxi. „Spokojnie, nie musisz mieć licencji”
Pamiętacie awantury o maseczki? Czy trzeba je nosić, czy nie trzeba? Dziś stan prawny jest taki, że nawet jeśli policja napisze mandat za brak maseczki, a obywatel go nie przyjmie, to sąd prawdopodobnie go uniewinni. Bo nakaz noszenia maseczki został wydany rozporządzeniem, a nie ustawą. Rządzący, działając bez planu i z bez ładu, wpływają na niektórych obywateli w taki sposób, że ci dochodzą do przekonania, że rządu nie trzeba słuchać, bo i tak nic mądrego nie wymyśli. A to jest bardzo groźne, bo w warunkach epidemii oznacza, że więcej ludzi umrze.
—————————-
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” o handlu w niedzielę, godzinach dla seniorów, najbardziej podstępnych opłatach bankowych, o Jose Mourinho, nowościach w Google Pay oraz o banku, który nie rozumie słowa „nieco”. Zapraszamy do posłuchania!
Aby posłuchać podcastu kliknij tutaj
—————————–
zdjęcie tytułowe: Anupam Mahapatra/Unsplash