Jak najwygodniej wyciskać pieniądze ze sklepowych promocji? Sprawdzam, co jest lepsze: plastikowe karty lojalnościowe, kupony rabatowe, pieczątki, gazetki sieci handlowych? A może… wszystko naraz, schowane w smartfonie i opakowane w cashback? Zastanawiam się też czego jeszcze brakuje w aplikacjach mobilnych, które agregują oferty sieci sklepów i galerii handlowych, czyli… trochę marzę o przyszłości
Sklepy od zawsze rywalizują o naszą lojalność. Orężem w tej walce są m.in. gazetki reklamowe, kupony promocyjne i karty podarunkowe. Wszystkie te „narzędzia” zachęcają konsumenta do ponownej wizyty w danym sklepie, do większych zakupów albo do polecania marki znajomym – a najczęściej do wszystkiego naraz. Dziś sprawdzę, jak aplikacje mobilne ułatwiają korzystanie ze sklepowych bonusów. I czy mają przewagę nad tradycyjnymi „nośnikami” promocji, jak np. gazetki sieci handlowych.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Papierowe gazetki promocyjne: jak je okiełznać?
Nie wiem czy zauważyliście, ale ostatnio głównym przeznaczeniem posiadanych przez nas – obowiązkowo przecież! – skrzynek na listy staje się przechowywanie gazetek reklamowych. Tyle, że ich przeczytanie i wyselekcjonowanie interesujących ofert pożera czas. To niejedyny problem z gazetkami. W mojej rodzinie nierzadko zdarzała się sytuacja, w której ktoś chciał kupić w danym sklepie coś, co zwróciło jego uwagę w gazetce reklamowej, ale oferta obowiązywała od… przyszłego czwartku.
Drukowanymi gazetkami trudniej zarządzać, segregować je i się w nich orientować. A przede wszystkim: szukać ofert pod kątem konkretnego produktu. Chcę kupić w promocji słuchawki do smartfona? Przejrzenie ofert w gazetkach (a nawet już samo znalezienie takich ofert) wydaje się być stratą czasu.
I to właśnie na przykładzie gazetek sieci handlowych najbardziej widać sens wypróbowania platformy internetowej, a w jej ramach aplikacji mobilnej ze zniżkami i promocjami. Jeśli gazetki – w formie cyfrowej – trafiają do takiej aplikacji, to nie tylko oszczędzamy czas, ale też otrzymujemy wygodę w postaci możliwości wyszukiwania konkretnego produktu w ciągu kilku sekund, porównywania promocji w różnych sklepach, ustawienia powiadomień o tym, że pojawia się nowa promocja ulubionej marki, w sklepie, do którego mamy najbliżej.
Każdy, kto choć raz skorzysta z „cyfrowych” gazetek nie chce już wracać do tych papierowych. Zresztą tych ostatnich sieci handlowe drukują już coraz mniej, żeby uniknąć zarzutów o niszczenie przyrody i niepotrzebne ścinanie drzew.
Plastikowe karty rabatowe: zawadzają w portfelu lub ciągle je gubimy
Ile macie kart lojalnościowych w portfelu? Kilka? Kilkanaście? Każda sieć sklepów ma ambicję, żeby włożyć nam do kieszeni swoją kartę lojalnościową. Każda działa na innych zasadach, więc o wszystkich należałoby pamiętać. Ale konia z rzędem temu, kto nigdy nie przegapił rabatu, bo po prostu nie miał przy sobie plastikowej karty rabatowej sieci sklepów albo w ogóle zapomniał, że takową ma?
Karty lojalnościowe wielu z nas denerwowały, więc sieci sklepowe zamieniają je często na aplikacje mobilne. Tyle, że to też nie jest idealne rozwiązanie. Nie każdy ma tony gigabajtów w pamięci swojego smartfona, żeby umieszczać tam rzadko używane aplikacje mobilne sklepów. Raczej jest trend do tego, żeby mało używane aplikacje „wycinać” ze smartfonów.
Zresztą oprogramowanie do smartfonów często wręcz samo zachęca do tego. Smartfon teoretycznie pomieści tysiące aplikacji, ale użytkownik nie da rady ich wszystkich zapamiętać i obsłużyć (szczególnie, jak się jakaś zaktualizuje i wymusi zmianę hasła na nowe – oczywiście długie, z cyfrą, wielką literą i znakiem specjalnym). Szukanie odpowiedniej aplikacji w telefonie niewiele się więc różni od szukania karty lojalnościowej w portfelu.
Stosunkowo często pobierane są aplikacje Biedronki, Żabki, CCC, Deichmanna, IKEA, Empiku, Carrefoura (wszystkie ponad 1 milion pobrań w Google Play), lepiej radzi sobie Kaufland (ponad 5 milionów pobrań), ale tak naprawdę przebojem rynek zdobyli Lidl i Rossmann (obie ponad 10 milionów pobrań!).
Z pomocą przychodzą platformy i aplikacje mobilne agregujące rabaty z różnych sklepów, które łączą zalety aplikacji sklepowych, a jednocześnie nie zajmują nam miejsca i pamięci na telefonie komórkowym. Do takich możemy zaliczyć, między innymi, aplikację goodie (już ponad 2 miliony pobrań!), czy Payback (działający na trochę innych zasadach).
Nawet, gdy mamy swoją ulubioną markę spożywczą, to zawsze znajdziemy produkty, które będą lepsze lub tańsze u konkurencji. Na platformach lub w aplikacjach łączących oferty różnych sklepów nie tylko szybko porównamy ceny interesujących nas produktów, ale też dodamy je do naszej listy zakupów jednym kliknięciem.
W goodie możemy stworzyć szybko i prosto swoje listy zakupów i je uporządkować według sklepów. Produkty możemy dodawać bezpośrednio z aktualnych gazetek lub – jeżeli czegoś nie ma w gazetce sklepu – ręcznie. Nasza lista zakupów może wyglądać na przykład tak, jak na screenie obok.
Kupony rabatowe: jeśli papierowe, to pozamiatane
Kupony rabatowe są prostym i skutecznym narzędziem marketingowym. Szczególnie, że warunkiem niektórych kuponów jest kupienie więcej, niż klient pierwotnie planował (stoi za tym jakiś rodzaj sprzedaży łączonej) lub powrót do danego sklepu w przyszłości.
Odmianą kuponów rabatowych są karty z pieczątkami, które wciąż modne są np. w sieciach kawiarni. Klient dostaje na takiej karcie pieczątkę za każdy zakup i gdy uzbiera tych pieczątek np. dziesięć, otrzymuje ciastko albo kawę gratis. Ostatnio kawiarnie próbują przenieść karty z pieczątkami do naszych smartfonów, proponując klientom „przesiadkę” z kartoników na aplikacje mobilne, w których pieczątki są zapisywane w formie cyfrowej.
Pierwszą firmą, która na krajową skalę w Polsce wprowadziła kupony do oferty był chyba McDonald’s. Najpierw mieli Bonifikarty, a potem kupony drukowane rozdawane przy kasach, które w całej Polsce się odrywało i przy kolejnym zamówieniu wręczało kasjerce, aby otrzymać rabat.
W erze smartfonów kupony można sobie było już pobrać na telefon, a obecnie McDonald’s ma już swoją aplikację ze specjalnymi ofertami. I nie tylko on. Dzisiaj sporo firm ma kupony rabatowe rozdawane razem z paragonami, albo umieszczane w aplikacji mobilnej. W zależności od sklepu, kupony i zniżki mogą zadziałać po prostu po zeskanowaniu karty lojalnościowej (np. Biedronka, Rossmann), po zeskanowaniu kodu paskowego albo QR kodu umieszczonego na kuponie lub po aktywowaniu kuponu w aplikacji mobilnej (Lidl, McDonald’s).
Z kuponami największy problem polega na tym, że łatwo je zgubić. Gdy przy kasie obok paragonu „wypluwany” jest kupon lojalnościowy, to przeważnie od razu ginie w odmętach kieszeni, a potem trafia do kosza. Są aplikacje, które pozwalają na skanowanie kodów rabatowych i ich „cyfryzację”. To miłe, ale po co cyfryzować coś, co zostało wydrukowane, choć nie musiało?
Ostatnio coraz częściej zamiennikiem kuponów drukowanych są eKupony, czyli po prostu kody rabatowe, które klient otrzymuje i może podać przy zakupach, otrzymując dzięki nim rabat.
Programy cashback, czyli sposób na potrójny rabat
Specyficznym, ale ciekawym rodzajem rabatu jest cashback. Wprawdzie płacimy wtedy standardową cenę za towar, ale w przyszłości otrzymamy zwrot części pieniędzy na nasze konto. Czyli w praktyce – jeżeli oczywiście nie zwrócimy, ani nie zareklamujemy towaru – produkty kosztują nas mniej. W tym przypadku znów może się przydać zgromadzenie ofert typu cashback w jednej aplikacji mobilnej lub na stronie internetowej, która wygodnie agreguje te oferty.
Cashback może być kwotowy (stała kwota zwrotu przy określonej kwocie zakupów) lub procentowy (stały procent zwrotu). W przypadku programów bankowych trafia po prostu na konto osobiste klienta, a w przypadku zewnętrznych aplikacji oferujących cashback (taką jest m.in. goodie) po uzbieraniu określonej kwoty możemy ją wypłacić na konto bankowe.
Cashback jest czystym zyskiem – wystarczy go używać na produkty, które i tak chcieliśmy kupić Dlatego ogromne znaczenie ma to, żeby używać programów cashback, które dają największe możliwości – za pomocą jednej karty bankowej lub aplikacji mobilnej możemy w wielu miejscach uzyskiwać cashbackowe zniżki.
Np. goodie współpracuje z takimi sieciami i sklepami internetowymi takimi, jak Lidl, Carrefour, Pyszne.pl, Allegro, Smyk, RTV Euro AGD, eObuwie, Zalando lounge, czy W. Kruk. A także AliExpress, czy Groupon.
Lista sklepów jest długa i są one z różnych kategorii, a wiec cashback możemy zyskać za zakupy spożywcze, ubrania, elektronikę, w sklepach zoologicznych, książki, podróże, czy biżuterię, Wiadomo, że nie zawsze są to jednostkowo wysokie kwoty, ale im częściej na zakupach możemy uzyskać cashback, tym większa kwota się uzbiera w skali miesiąca, czy roku.
Użytkownicy goodie cashback tylko w tym roku (do końca września) dokonali za pośrednictwem goodie już blisko 1,7 mln transakcji, a na ich konta w goodie wróciło ponad 5,8 mln zł cashbacku.
Oczywiście nie warto wybierać marki ze względu na cashback, ale można wyrobić sobie nawyk, by przy większych zakupach sprawdzać, czy akurat dana marka współpracuje z naszą ulubioną platformą do oszczędzania na zakupach.
Warto też pamiętać, że cashback da się łączyć z innymi ofertami promocyjnymi i dzięki temu uzyskać podwójną, albo i potrójną korzyść. Np. z cashbacku goodie możemy korzystać płacąc dowolną kartą płatniczą, również taką wydaną przez inny bank mający program lojalnościowy. A więc jest szansa nawet na potrójną korzyść. Rabat od sklepu plus rabat od banku za zakup jego kartą i zwrot od platformy cashbackowej (np. goodie).
Z goodie można korzystać nie mając pobranej na smartfona aplikacji, wystarczy zarejestrować się w goodie, na stronie internetowej. Cashback dostępny jest zarówno przez aplikację mobilną (do ściągnięcia tutaj w Google Play lub tutaj w AppStore), jak i przez stronę www.goodie.pl). To może być cenna informacja dla tych czytelników, którzy preferują duże ekrany i zakupy w spokojniejszym trybie, a nie w pełnym biegu, spontanicznie i obowiązkowo ze smartfonem w ręku. Choć oczywiście ze smartfonem w ręku można także siedzieć w fotelu 😉
Karty podarunkowe: kłopot z wyborem i wysyłką. Chyba, że…
Karty podarunkowe zawsze były sposobem na szybki prezent. Jeżeli wiemy, że nasz znajomy często robi zakupy w danym sklepie, to nie ma nic prostszego, niż wręczyć mu kartę podarunkową tej marki. Z jednej strony będzie to prezent rzeczowy, a z drugiej obdarowany sam sobie wybierze, co za to kupi. Karty podarunkowe są też dobrym sposobem motywacji pracowników w firmach. Tutaj od lat prym wiedzie Sodexo, które oferuje firmom kupony dla pracowników akceptowane w naprawdę dużej ilości branż i marek.
Problem w tym, że karty podarunkowe wręczane w tradycyjnej formie mają wady. Trzeba się zdecydować na konkretną markę, nie każdą kartę można wykorzystywać wielorazowo, no i zawsze jest ryzyko, że ją gdzieś zawieruszymy.
Aplikacje mobilne odbierają trochę romantyzmu, ale dodają uniwersalności tym rozwiązaniom. W niektórych lojalnościowych aplikacjach mobilnych możemy komuś sprezentować kartę podarunkową na dowolną kwotę do dowolnego sklepu akceptującego karty płatnicze. Ponadto można taki prezent wysłać przez internet, np. do przyjaciela mieszkającego na drugim końcu Polski ze spersonalizowanymi życzeniami w formie animacji i tekstu – nabiera to dodatkowego znaczenia w czasie, gdy osobisty kontakt jest z powodu epidemii mocno ograniczany. W goodie może to wyglądać na przykład tak:
Przydałaby się aplikacja mobilna, w której trzymamy karty podarunkowe różnych sklepów i możemy z nich korzystać po prostu skanując kod kreskowy (bez podawania numeru karty i PIN). Można byłoby też zamieniać sobie cashback na karty danego sklepu.
Czytaj też: Finansowe prezenty last minute. Dla tych, którzy już nie mają siły myśleć o tym, że nie mają pomysłu
Nadchodzi czas wygodnej lojalności. Czyli jakiej?
Papierowe gazetki reklamowe, karty podarunkowe i kupony promocyjne nie mają przyszłości w swojej tradycyjnej formie. Nie są ani wygodne, ani tanie, ani ekologiczne. Skuteczne zdobywanie klienta będzie teraz zależeć od jakości i funkcjonalności aplikacji mobilnej. Sklepy stoją przed dylematem co zrobić, aby przekonać do zainstalowania swoich aplikacji jak najwięcej osób. A konsumenci muszą się starać w tym nie pogubić i uzyskać dla siebie korzyść, ale nie kosztem dużej ilości straconego czasu.
Największymi wygranymi w tej zawierusze mogą być aplikacje typu goodie, czyli połączenie wygody (asystent zakupów, karty podarunkowe, gazetki reklamowe) z profitami pieniężnymi (cashback, oferty rabatowe).
————————————
ZAPROSZENIE: Jeśli chcesz wygodnie i bez zbędnej straty czasu korzystać z wielu programów lojalnościowych pod jednym dachem, to ściągnij aplikację mobilną goodie i korzystaj z tańszych zakupów w ramach programu cashback, gazetek sieci handlowych w wersjach cyfrowych, tworzenia wirtualnych kart lojalnościowych do twoich ulubionych galerii handlowych, a także cyfrowych list zakupowych. Większość Ekipy „Subiektywnie o finansach” już z tych dóbr korzysta i sobie chwali.
————————————
Zaletą aplikacji jest też ich ciągły rozwój i nowe możliwości technologiczne. Wybiegnijmy trochę w przyszłość. Gazetka reklamowa zawsze będzie gazetką, a aplikacja będzie się stale rozwijać. Aplikacja mobilna może zaś nie tylko zaprezentować promocyjne oferty, ale też ułatwić zakupy, choćby poprzez funkcję elektronicznych list zakupowych.
Tradycyjne listy zakupów, pochowane w kieszeniach, bywają kłopotliwe. Z poziomu aplikacji mobilnej możemy łatwo sporządzić taką listę zakupów bezpośrednio zaznaczając interesujące nas produkty z gazetek. Niektóre aplikacje mobilne ułatwiają sprawę jeszcze bardziej. Możemy w nich zaznaczyć planowany posiłek, na przykład dorsza po portugalsku, a potrzebne składniki automatycznie dodają się do koszyka. Możemy ewentualnie usunąć coś co już mamy w lodówce i lista gotowa.
A może być jeszcze wygodniej. Wyobraźmy sobie, że wpisujemy w aplikacji co chcemy zjeść na obiad, aplikacja wyszukuje najtańsze sklepy i zamawia potrzebne rzeczy przez internet, automatycznie ściągając pieniądze z karty. I oczywiście naliczając rabaty. Albo zamówienie będzie na nas czekać za trzy godziny w ulubionym sklepie.
Jeżeli aplikacje nas poznają i nauczą się naszych nawyków, to pojawi się szansa, że w przyszłości dostaniemy dobrze dobrane, spersonalizowane oferty zakupowe. W tradycyjnej gazetce czytamy co tydzień to samo: ile kosztuje filet z kurczaka. Odpowiednie algorytmy to ogromne pole do popisu dla informatyków i analityków.
————————————
Ten artykuł jest częścią poradnikowej rubryki tematycznej #mądrekupowanie, której partnerem jest goodie, jedna z najbardziej rozbudowanych platform do oszczędzania na zakupach w Polsce
————————————
Obrazek tytułowy: PicJumbo/Pixabay
Źródła screenów w tekście: goodie