Czy firmy oferujące chwilówki wpędzają ludzi w pętlę długów? One same twierdzą, że bynajmniej, ponieważ są dziewicami orleańskimi, czyli pożyczają odpowiedzialnie (odrzucając większość wniosków od tzw. gołodupców), działają transparentnie (czyli klient zawsze wie ile będzie kosztowała pożyczka, nie ma żadnych ukrytych opłat), obsługują głównie ludzi dobrze zarabiających, którym po prostu nie chce się iść do banku (lecz mimo tego mają kaprys kupić sobie nowy odtwarzasz), a przede wszystkim – pożyczają drobne kwoty, od których nie da się wpaść w pętlę długów. Czy mają rację? Cóż, na pierwszy rzut oka wygląda to logicznie. Ale sprawdźmy na konkretnym przykładzie. Okazja nadarza się nie lada, bowiem napisała do mnie pani Anna, która – jakoś tak się dziwnie składa – ani nie leży na pieniądzach, ani nie jest japiszonem, który kasy potrzebowałby tylko na nowego iPada.
„Samotnie wychowuję czwórkę dzieci. Jest początek roku szkolnego i brakuje mi pieniędzy na zakup książek i przyborów szkolnych. Postanowiłam wziąć pożyczkę w firmie pożyczkowej, bo widziałam w telewizji ich reklamę. Przyznano mi, ale nawet nie wiem ile. Chciałam 1200 zł, ale przysłano mi na e-maila z kilkoma załącznikami. Po przeczytaniu Pańskiego bloga, w którym ostrzega Pan przed takimi pożyczkami, boję się, że zostanę oszukana. Skusił mnie krótki termin przyznania pieniędzy, w obiecywaną w reklamie bezpłatność pierwszej pożyczki nie wierzę – sądzę, że będę musiała zapłacić jakiś procent lub opłaty. Konsultanci tej firmy, dostępni na czacie, udzielają wymijających odpowiedzi lub odsyłają do rozmowy telefonicznej z Warszawą. Czyli, że praktycznie nie wiem już nic. Nie rozumiem dokumentów, które mi przysłali, moim zdaniem chcą mi dać inną pożyczkę, niż tę, o którą prosiłam. Proszę, niech Pan poradzi. Jak spłacić te pieniądze i uwolnić się od tej firmy na stałe? Jedynie w Panu moja nadzieja”.
Zobacz również:
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Pani Anna do swojego błagalnego e-maila załączyła wszystkie dokumenty, które dostała od Vivusa. Sporo tego.
Po pierwsze: warunki pożyczki, z których wynika, że pani Anna pożycza 1200 zł na 30 dni bez oprocentowania. Po drugie: wyciąg z salda pożyczki, z którego wynika to samo, co z warunków. Dodatkowo na wyciągu jest informacja, że można przedłużyć pożyczkę na kolejne 7-30 dni. „Kiedy będziesz chciał przedłużyć termin płatności, po prostu wybierz dogodny dla siebie termin i przelej pieniądze za przedłużenie”. Firma daje do wyboru opcje przedłużenia o tydzień (trzeba dopłacić 117 zł), dwa tygodnie (151 zł) albo okrągły miesiąc 228 zł). Wybór ostatniej opcji oznacza, że pożyczam dziś 1200 zł, pierwszy miesiąc mam gratis, a za drugi miesiąc płacę już odsetki w wysokości 20%.
Do tego pani Anna dostała „Formularz informacyjny dotyczący kredytu konsumenckiego” (wymagany przez prawo), a także – i tego już całkiem nie zrozumiała – „Umowę pożyczki odnawialnej”. Nie chciała żadnej pożyczki odnawialnej, nie wnioskowała o nią, więc się zdziwiła. Umowa jest napisana trudnym, prawniczym językiem, ma aż dziewięć stron, z czego same definicje zajmują półtorej strony. Zrozumiałem z niej tyle, że firma pożyczkowa otwiera mojej czytelniczce konto kredytowe w celu ograniczenia formalności przy udzielaniu kolejnych pożyczek. To jeszcze w pętlę długów nikogo nie wpuszcza, ale jeśli klient nie poprzestanie na jednej pożyczce, tylko będzie potrzebował pieniędzy przez cały czas, pożyczanie stanie się łatwiejsze (bo to swego rodzaju umowa ramowa).
W umowie jest zajmująca całą stronę tabelka, z której wynika ile będą kosztowały kolejne pożyczki. I tak, gdybym chciał pożyczyć 500 zł na dwa tygodnie, to do zwrotu miałbym 547 zł, gdybym chciał przedłużyć umowę o trzeci tydzień – mój dług rośnie o kolejne 49 zł, zaś gdybym chciał wydłużyć spłatę pierwotnych 500 zł do miesiąca – muszę zapłacić już nie 49 zł, lecz 63 zł. W sumie więc pożyczka na miesiąc będzie mniej kosztowała 110 zł (47 zł „bazowego” kosztu i 63 zł za przedłużenie).
Są też opłaty dla klientów spóźniających się ze zwrotem pieniędzy. Jeśli zbyt późno poinformujemy firmę, że chcemy prolongować pożyczkę – Vivus naliczy 15% prowizji za sporządzenie nowego planu spłat. Jeśli będzie konieczne wysłanie wezwania do zapłaty, to za pierwsze Vivus weźmie 35 zł, za drugie 45 zł, a za trzecie – 55 zł. Te monity są wysyłane po 30, 60 i 90 dniach. Po trzech monitach firma może skierować już sprawę do windykatora (choć podobno zwykle stosuje nawet przez kilka miesięcy windykację wewnętrzną). Wyobraźmy sobie, że pani Anna nie spłaci 1200 zł, które pożyczył jej prywatny pożyczkodawca. Najpierw zapewne przedłuży umowę o miesiąc i zapłaci za to 228 zł, potem pewnie spróbuje o długu zapomnieć, za co firma naliczy 180 zł (15% za przeliczenie planu spłat), następnie firma wyśle trzy upomnienia (w sumie 135 zł), a potem dług pójdzie do windykacji. Już w tym momencie z pożyczonych 1200 zł robi się jakieś 1750 zł. W ciągu kilku miesięcy.
Wyplątać się z takiej zależności jest koszmarnie trudno. Mam nadzieję, że pani Anna znajdzie w sobie tyle siły, by za miesiąc oddać 1200 zł albo dorzuci firmie 228 zł i odda pieniądze za dwa miesiące, nie wpadając w głębsze długi. Jeśli jednak ma czwórkę dzieci na utrzymaniu i nie miała pieniędzy na zakup przyborów szkolnych, to obawiam się, że wszystko może się skończyć bolesnym rolowaniem długów.