Co najmniej dwie firmy handlujące złotem – Mennica Wrocławska oraz Inwestycje Alternatywne Profit – oferują programy systematycznego gromadzenia złota dla osób, których nie stać na jednorazowy zakup monety lub sztabki, a chciałyby mieć pieniądze nie tylko w banku lub funduszu inwestycyjnym. Wygląda to tak, jak w każdym innym programie oszczędnościowym – wpłacasz na wskazane konto określoną kwotę raz na jakiś czas (np. raz w miesiącu). A potem wysyłają ci kurierem sztabkę bądź przechowują w swoim skarbczyku.
Czy to chwyci? I czy mógłbym Wam polecić taki sposób gromadzenia kapitału? I po co w ogóle kupować sztabki i monety na raty, skoro w sprzedaży pojawiły się małe „porcje” złota, nawet jednogramowe, które można mieć już za cenę poniżej kilkuset złotych? Kolekcjonowanie tak małych przedmiotów jest kłopotliwe, no i cena nie jest atrakcyjna (zawyża je koszt wytworzenia takiej tyci-sztabki). Stąd pomysł Mennicy Wrocławskiej, która wymyśliła program systematycznego oszczędzania GoldSaver, oraz firmy Inwestycje Alternatywne Profit, w której – pod marką Mennica Złota – funkcjonuje Plan Systematycznego Gromadzenia Złota „Emerytura”. W tej ostatniej głównym wabikiem jest spodziewana niewypłacalność ZUS-u :-), a sztabki złota zgromadzone dzięki systematycznemu oszczędzaniu mają posłużyć za dodatkową emeryturę.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na stronie Mennicy Złotej zamieszczają nawet coś w rodzaju kalkulatora, w którym można obliczyć ile złota – w zależności od okresu oszczędzania oraz „składki” – uda się zgromadzić. Wizja wyłaniająca się z tego kalkulatora jest idylliczna. Wynika z niej, że jeśli przez 20 najbliższych lat będę odkładał po 100 zł miesięcznie, to uzbieram 113.000 zł na dodatkową emeryturę. A gdybym trzymał pieniądze na bankowej lokacie – zebrałbym 35.000 zł. Jak oni to wyliczyli??? Założenia tej bałamutnej symulacji są następujące: średnie oprocentowanie depozytu bankowego przez te najbliższe 20 lat wyniesie 3,5%, a wzrost wartości złota – średniorocznie 18% (autorzy symulacji zakładają, że zmiany cen w przyszłości będą takie, jak w latach 2008-2012, kiedy złoto podrożało z 1000 do 1600 „zielonych” za uncję). I wszystko jasne 🙂
Aha, założenia symulacji są oczywiście podane małą czcionką. Dużo wyraźniej są wyeksponowane słupki porównujące zyski ze złota na tle nędzy lokaty bankowej :-). Jakkolwiek złoto jest znanym od setek lat sposobem na przechowywanie wartości – posiadane w banku złotówki mogą okazać się nic nie warte, a złoto zawsze będzie miało realną wartość – to jednak opowiadanie ludziom, że ich pieniądze będą rosły dzięki sztabkom po kilkanaście procent rocznie, jest nieuczciwe.
„Już w chwili zaksięgowania wpłaty (pieniądze) przeliczane są na złoto, które przechowywane jest we w 100% ubezpieczonym skarbcu najwyższej klasy. Sztabki następnie wysyłane są do klientów ubezpieczoną przesyłką kurierską lub przygotowane do odbioru osobistego w naszym salonie”.
– pisze Mennica Złota. Ale tak naprawdę uczestnictwo w obu programach trudno nazwać „kupowaniem złota”, bo klient, po przelaniu np. 100 zł, nie dostaje do ręki nic poza saldem konta i zapewnieniem, że zebrane pieniądze są odpowiednikiem pewnej, zgromadzonej przez klienta ilości złota. Ale ich zamiana na „żywy” kruszec następuje dopiero po zebraniu określonej kwoty. W Mennicy Złotej najmniejszą „jednostką rozliczeniową” jest 5-gramowa sztabka (trzeba więc zebrać przynajmniej 800-850 zł, w zależności od ceny kruszcu), a w programie Goldsaver – jednouncjowa (trzeba więc zebrać 4800-5000 zł). Choć obie firmy oczywiście twierdzą, że przelewając im na konto 100 zł „kupuję złoto”.
„W GoldSaver kupujesz i gromadzisz, w dowolnych odstępach czasu, dowolną ilość złota, w oparciu o aktualną cenę 1 uncjowej (31,1 gramowej) sztabki”
– tak opisuje swój model biznesowy GoldSaver. Pytanie brzmi: kiedy w skarbcach pośredników pojawia się kruszec? Czy wtedy, gdy 50 klientów wpłaci po 100 zł, firma połączy ich pieniądze i kupi im „na spółkę” sztabkę, w której mają tymczasowo „udziały” (tak działają fundusze inwestycyjne)? A może na kontach klientów są tylko pieniądze i ta sytuacja trwa tak długo, jak długo każdego z tych klientów nie zaczyna być stać na zakup własnej, „prywatnej” sztabki?
Obie firmy deklarują, że nawet jeśli klient nie zgromadzi wystarczającego salda „złota” na koncie, by dostać do ręki kruszec, to są w stanie oddać pieniądze inwestorowi, przeliczając „jednostki uczestnictwa” w sztabce złota po bieżącym kursie kruszcu (w przypadku Goldsavera potrącają 2% od ceny rynkowej). A więc może być tak, że dziś „kupię złoto” za 100 zł, dzięki czemu zaksięgują mi np. pół grama, a po kilku tygodniach wycofam się z interesu i poproszę o zwrot kasy. Ale moje pół grama złota zostanie przeliczone na złotówki po aktualnym kursie, który może być niższy od startowego.
Trzeba oczywiście pamiętać, że powierzamy swoje pieniądze prywatnej firmie, która nie ma gwarancji państwowych i nie jest w szczególny sposób nadzorowana (jak banki). Gdyby coś złego się z taką firmą stało, to zgromadzone pieniądze mogą przepaść. Wiarygodność interesu – czyli realność obietnicy wymiany pieniędzy na sztabkę – gwarantuje wyłącznie reputacja i kapitał firmy. Nie jest to więc dobry pomysł dla kogoś, kto jest z natury nieufny i wszędzie wietrzy oszustwa. Nawet po wymianie pieniędzy zgromadzonych na koncie na sztabki (o ile klient zdecyduje się na ich płatne przechowywanie w skarbcu firmy), można mieć mały stresik czy te sztabki rzeczywiście istnieją :-). To trochę tak, jak z winem inwestycyjnym, które kiedyś kupiłem i które podobno jest przechowywane na „mojej” półce w jakiejś piwniczce pod Londynem. Podobno :-).
Abstrahując od tych wszystkich obaw i wątpliwości trzeba powiedzieć, że sam proces „kupowania złota” w ramach planów systematycznego oszczędzania jest zorganizowany bardzo zgrabnie. Zwłaszcza w programie GoldSaver, który przetestowałem na własnych oszczędnościach. Wpłata pieniędzy jest bardzo prosta i jest możliwa w ramach przelewu ekspresowego pay-by-link. Kasa jest więc online księgowana. Wpłaciłem stówkę i po kilku minutach moje saldo już było zasilone jakimś ułamkiem grama złota. To fajne. Zasady ustalania cen nabycia na obu platformach są dość jasno i klarownie komunikowane. W przypadku „emerytalnego” programu Mennicy Złotej jest to cena grama 5-gramowej sztabki szwajcarskiej w dostawie za 45 dni (aktualizacja ceny odbywa się co pół godziny), a w przypadku GoldSavera – kurs złota ustalany przez London Bulion Market Association (LBMA) plus 8,6% marży (tu cena zmienia się dwa razy dziennie).
Na razie „zainwestowałem” w GoldSavera 100 zł w dniu, w którym oficjalne notowania kontraktów terminowych na złoto wynosiły – w przeliczeniu na złote – 4815 zł. Za stówkę w GoldSaverze „kupiłem” 0,58 g. złota (po korekcie w górę, bo pierwotnie – podobno z powodu jakiegoś błędu – przeliczono mój zakup po zaniżonym kursie). To oznacza, że przy niezmiennych warunkach cenowych w przyszłości mógłbym moje pieniądze wymienić na złoto po uciułaniu 5400 zł. Tego samego dnia w Mennicy Wrocławskiej za 1-uncjową sztabkę musiałbym zapłacił 5150 zł.
Skąd ta różnica? Nie dość, że wkładam pieniądze na nieoprocentowany rachunek (nie wierzę, że firma od razu kupuje za moje pieniądze złoto, skoro nie daje mi możliwości fizycznej wysyłki sztabki mniejszej, niż 1-uncjowa), to jeszcze płacę o 250 zł więcej, niż gdybym kupił złoto od razu. Przecież w programie systematycznego oszczędzania powinno być taniej, bo firma obraca moimi pieniędzmi. W Mennicy tłumaczą, że gdybym chciał kupić 31 sztabek jednogramowych, to zapłaciłbym za nie ok. 6000 zł, a więc jeszcze więcej.
Konkludując: programy systematycznego zakupu złota oferowane przez pośredników to nic innego, jak rodzaj zakupu ratalnego oferowanego bezpośrednio przez sklep. Może ciut tańszego, niż koncept pod hasłem: „wziąć w banku kredyt gotówkowy i przeznaczyć go na zakup sztabki”, ale jednocześnie droższego, niż ciułanie pieniędzy na koncie oszczędnościowym i zakup sztabki na raz, za całą zgromadzoną kasę. Oczywiście: ciułając pieniądze na koncie oszczędnościowym nigdy nie wiem czy po uzbieraniu określonej kwoty będzie mnie stać na zakup sztabki (to zależy od cen). W programach systematycznego gromadzenia złota każdy „fragment” transakcji ma inną cenę, można więc uśrednić wartość zakupu całej sztabki.
Czułbym się nieco pewniej – choć wciąż zastanawiając się czy firma handlująca złotem jest najlepszym miejscem dla przechowywania moich oszczędności – gdybym w każdej chwili mógł zamienić zgromadzoną kasę na sztabkę złota o dowolnym „tonażu” (być może z dopłatą w gotówce). No i bardzo jestem ciekaw co by się stało, gdybym dziś kupił kawałek jednouncjowej sztabki za np. 1000 zł, a potem cena złota załamałaby się? Czy firma rzeczywiście kupiła dla mnie to złoto? Bo jeśli nie kupiła, ani nie zabezpieczyła się kontraktami terminowymi, a takich jak ja klientów byłoby więcej i chcielibyśmy dostać nasze sztabki…
Programy typu GoldSaver mogłyby być natomiast ciekawym uzupełnieniem oferty bankowej. Bank jest instytucją nadzorowaną, więc i poziom bezpieczeństwa takiej „inwestycji” byłby większy. I choć ceny złota ostatnimi laty nie zachęcały do jego gromadzenia, to być może pod bankowym „parasolem” programy systematycznego oszczędzania z wymianą ich efektu na złoto cieszyłyby się popularnością.