Z początkiem 2017 r. większość sprzedawców prądu – za zgodą URE – obniżyła klientom ceny prądu, ale za to wzrosną opłaty za jego dostarczenie (będziemy w ramach tego „ukrytego podatku” dokładać się do kopalń). W sumie więc rachunki za prąd w tym roku wzrosną o 2-3%. To oczywiście nie znaczy, że za prąd wszędzie płacimy tyle samo.
W relatywnie taniej Enerdze za prąd w taryfie G-11 zapłacę 0,285 zł brutto (plus 5 zł opłaty handlowej miesięcznie). W PGE całodobowa taryfa G-11 określa cenę na nieco ponad 0,29 zł brutto za 1kWh energii (ale tu trzeba doliczyć aż 10 zł co miesiąc w opłacie handlowej). Niemal identyczne ceny są w Enei – 0,29 zł (i też aż 10 zł opłaty handlowej).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W Tauronie cena prądu dochodzi do 0,30 zł (plus 8 zł opłaty handlowej), zaś w Innogy jest najdrożej – niemal 0,34 zł (plus ok. 5 zł opłaty handlowej w jej najpopularniejszym wariancie). A tzw. alternatywni dostawcy energii? Dość tanio jest w Plusie, gdzie poza telefonem można też kupić prąd za 0,28 zł plus 3 zł opłaty handlowej miesięcznie (a więc nawet taniej, niż w Enerdze).
Czytaj też: Lekcja Energi, czyli dziwne rachunki w promocji producenta prądu
ILE OSZCZĘDZĘ NA TAŃSZYM PRĄDZIE?
Różnice w cenach prądu za jeden kilowat energii u poszczególnych dostawców wyglądają na aptekarskie, ale trzeba pamiętać, że rocznie zużywamy tego prądu sporo. Gospodarstwo domowe o małym zużyciu „przepala” jakieś 2000 kWh, u mnie „pękło” niedawno 4000 kWh (bo mam kuchenkę indukcyjną i nie używam gazu).
Przy takim zużyciu każdy grosik oszczędności na cenie energii oznacza o 40 zł więcej w portfelu. A każde 5 groszy (a taka jest różnica między Energą, a Innogy) – to już 200 zł rocznie w kieszeni. Do tego można dodać oszczędności (lub straty) na opłatach handlowych.
To właśnie one odpowiadają za to, że tak trudno porównać ceny prądu w poszczególnych firmach energetycznych. Drugim kłopotem są długie kontrakty – niektóre firmy energetyczne, oferując stałą cenę (czyli gwarancję braku podwyżek), żądają aż 3-letniego kontraktu z wysokimi karami umownymi!
JAK SPRAWDZIĆ KTÓRY DOSTAWCA GRA FAIR?
Biorąc pod uwagę to, że z początkiem tego roku część firm obniżyła ceny prądu (kto ma długi kontrakt podpisany jakiś czas temu – nie skorzysta na tych obniżkach), a także to, że w końcu przecież ceny zostaną uwolnione (co powinno docelowo spowodować wojnę cenową i spadek cen, na której też skorzystają tylko „wolni” klienci), wiązanie się z jednym sprzedawcę sztywnym kontraktem na trzy lata jest ryzykowne.
To może być dobry strzał tylko pod takim warunkiem, że ceny prądu w najbliższych latach pójdą w górę, zaś rynek nie zostanie uwolniony. Stąd wyznacznikiem fair-oferty jest dla mnie taka, w której cena prądu będzie atrakcyjna, opłata handlowa niska, zaś kontrakt obarczony karami umownymi – krótkoterminowy.
Z tego punktu widzenia największe nadzieje wiążę z niezależnymi sprzedawcami prądu. Takimi, którzy sami nie mają elektrowni, w których wytwarzają energię, lecz kupują ją na giełdzie mocy i odsprzedają nam z pewną marżą, korzystając z sieci przesyłowej innych dostawców. Oni mogą sobie pozwolić na większą elastyczność. I chyba zaczynają wykorzystywać tę przewagę.
Zerknąłem ostatnio na najnowszą – mającą dopiero kilka tygodni – ofertę firmy Fortum. To marka u nas nieznana, skandynawski producent i sprzedawca energii, który niedawno przejął trójmiejski Duon. Razem z Duonem przejął też część jego pomysłów na sprzedawanie energii. Pamiętacie jak Duon chciał sprzedawać prąd w kioskach z gazetami, albo dawać go za darmo? No to mam dla Was wiadomość – teraz znów to robi ;-).
Czytaj też: Kogoś pogięło? Sprzedawca gazu bawi się z nami w… przewidywanie pogody
Czytaj też: Najtańszy prąd płynie w kablu… telekomu?
PRĄD ZA DARMO PRZEZ 10 GODZIN. O CO TU CHODZI?
Otóż Fortum obiecuje, że przez 10 godzin można „tankować” prąd zupełnie za darmo i bez żadnych limitów. Nie płacę ani grosza, a zużywam ile chcę. Oczywiście chodzi o godziny, w których popyt na prąd jest najmniejszy – od 22.00 do 6.00 oraz między 13.00 a 15.00. W pozostałych godzinach cena nie różni się bardzo od oferowanej przez największych sprzedawców prądu na rynku – wynosi 0,31 zł za kWh prądu (a więc o 2,5 gr. więcej, niż w Enerdze oraz o 3 gr. taniej, niż w Innogy).
W górnych widełkach ofert rynkowych jest jedynie opłata handlowa, która w tej promocji wynosi 9,9 zł miesięcznie. Tak czy owak „straty” wynikającego z zakupu energii po ciut wyższej cenie (i przy nieco wyższej opłacie handlowej), niż u większości wiodących dostawców można próbować zrekompensować sobie przestawiając część zużycia prądu na pory, w których opłata za zużycie nie jest w ogóle naliczana.
ILE PRĄDU DA SIĘ ZUŻYĆ W NOCY?
Pytanie brzmi: jak dużą część zużycia prądu da się przekierować na czas po 22.00 lub na porę między godzinami 13.00 a 15.00? Teoretycznie sporą: ładować komórki i laptopy można przecież w nocy. Pranie i zmywanie zaprogramować na późny wieczór (nowe urządzenia mają opcję timera). A odkurzanie mieszkania – na weekend po 13.00.
Nic nie da się natomiast zrobić z lodówką (jej na noc nie wyłączymy), kuchenką elektryczną, telewizorami i żarówkami oświetlającymi nam mieszkanie. Ile więc realnie da się zaoszczędzić? Ładowarka do laptopa pożera przeciętnie 50W energii na godzinę, a ładowarka do smartfona – 4W. Zakładając, że ładujemy te urządzenia przez trzy godziny na dobę zużywamy 0,2 kWh energii w skali doby i jakieś 180 kWh rocznie.
Jedno pranie – w zależności od mocy pralki – kosztuje mniej więcej 2-3 kWh, co czyni roczne zużycie w okolicach 200-300 kWh. Jedno zmywanie automatycznej zmywarki to 1 kWh energii, czyli kolejne 300 kWh w skali roku. Odkurzacz zużywa 1-2 kWh na godzinę, co oznacza, że rocznie – przy cotygodniowym sprzątaniu – będzie „kosztował” 50 kWh.
Teoretycznie więc w darmową strefę da się „zepchnąć” zużycie energii rzędu 800-900 kWh. W moim przypadku to mniej więcej jedna czwarta łącznego zużycia. Dlaczego więcej zużycia przekierować się nie da? Kuchenka indukcyjna – to mój główny pożeracz prądu – przez godzinę potrafi pożreć od 2 do 8 kW, co przez rok oznacza 1000-2000 kWh zużycia (w zależności jak długo i ile pól jest wykorzystywanych).
Lodówka zjada 300-400 kWh energii rocznie i niewiele da się z tym zrobić (poza minimalnym podwyższeniem temperatury „docelowej”, co zmniejsza pobór prądu). Na pocieszenie można powiedzieć, że siłą rzeczy jedna trzecia pracy lodówki przypada na „darmowe godzinki” siłą rzeczy (więc jestem 100 kWh do przodu).
A inne sprzęty? Telewizor „kosztuje” jakieś 100 kWh rocznie (mam dwa) i raczej nie jest oglądany po 22.00. Są i inne sprzęty, jak kuchenki mikrofalowe, czajniki elektryczne, toster, gofrownica, maszyna do robienia soków, frytkownica, gofrownica, ekspres do kawy, okap kuchenny, piekarnik… Godzina używania większości z tych urządzeń „kosztuje” od 0,5 do 2-3 kWh. Szacuję, że łącznie pożerają mi 300-400 kWh rocznie.
Dochodzą zwykłe żarówki – 100W i 12 żarówek czyni 1,2 kWh na godzinę i – powiedzmy – jakieś 2 kWh na dobę (żarówki świecą się przez kilka godzin na dobę, ale nigdy wszystkie naraz). W sumie kolejne 600 kWh energii, której zużycia żadną miarą nie da się przenieść na darmowe godziny, nie będąc „nocnym Markiem”.
CZY TO SIĘ MOŻE OPŁACIĆ?
Czas na bilans. Jeśli uda mi się nie płacić za 1000 kWh energii rocznie, to zaokrąglając cenę jednego kWh do 0,3 zł otrzymuję oszczędność rzędu 300 zł Trochę z tej korzyści (pewnie jakieś 50 zł) odpada mi z powodu wyższej opłaty handlowej, niż u większości dużych sprzedawców prądu, ale i tak oferta Fortum wydaje mi się ciekawa.
Wcześniej – jeszcze jako Duon – firma chachmęciła koszmarnie, bo przedstawiając podobne oferty oferowała dużo wyższe od standardowych ceny prądu „w szczycie” i domagała się podpisywania długoterminowych umów. Nikt przy zdrowych zmysłach – nie mogąc przetestować ile tak naprawdę zużycia jest w stanie przenieść do tańszej lub darmowej strefy – nie podpisze cyrografu ze zobowiązaniem na dwa lata (to jest też – nota bene – główna wada taryf „ekologicznych” u największych sprzedawców prądu). W przypadku oferty Fortum wady zostały wyeliminowane.
Cena prądu „w szczycie” już nie straszy, zaś krótki okres umowy – tylko rok – zmniejsza do minimum ryzyko klienta, że nie będzie w stanie zaoszczędzić tyle, by zrekompensować sobie wysoką opłatę handlową. Pewną niedogodnością może być konieczność opłacania dwóch faktur – osobną od dostawcy prądu, a osobną od firmy, która jest właścicielem sieci przesyłowej (alternatywni dostawcy energii nie mają własnej sieci).