11 września 2021

Ile dziś znaczy licencja, certyfikat, stempel dopuszczenia do użytku? To uczucie, gdy fundusz okazuje się przekrętem, a hełm strażacki rozpada się w rękach

Ile dziś znaczy licencja, certyfikat, stempel dopuszczenia do użytku? To uczucie, gdy fundusz okazuje się przekrętem, a hełm strażacki rozpada się w rękach

Ile dziś znaczy certyfikat, licencja, nadzór państwowy, świadectwo dopuszczenia do użytku? Nie ma znaczenia czy chodzi o fundusz inwestycyjny – który okazuje się przekrętem, choć sprzedaje go licencjonowany bank – czy o… hełm strażacki, który może rozpaść się na głowie, choć ma wymagane certyfikaty. Konsument i użytkownik niczego nie może być pewien. Co poszło nie tak?

Dokładnie 20 lat temu, 11 września 2001 r. o godz. 8:46 czasu lokalnego (w Polsce było wczesne popołudnie) porwany przez terrorystów pasażerski Boeing wbił się w północną wieżę World Trade Center. Kwadrans później kolejny samolot uderzył w wieżę południową. To był największy atak terrorystyczny w historii.

Zobacz również:

Zginęło wówczas 2340 cywilów, 71 policjantów i 343 strażaków. USA ruszyły na wojnę w Afganistanie (dopiero kilka dni temu się oficjalnie wycofały, oddając de facto władzę Talibom), a świat już zmienił się na zawsze. I nie chodzi tylko o zaostrzone kontrole bezpieczeństwa na lotniskach – wojna z terroryzmem trwa w zasadzie cały czas.

Przy okazji takich rocznic zawsze się zastanawiam, czy jesteśmy bezpieczni. Spośród wszystkich służb państwowych, które to bezpieczeństwo mają nam zapewniać, największym zaufaniem cieszy się straż pożarna. Do większości wypadków ciężkich wypadków/przypadków to strażacy przyjeżdżają pierwsi i zwykle to im przypada w udziale najbardziej niebezpieczna robota. Po zamachach na World Trade Centre to oni ponieśli największe straty spośród służb ratunkowych.

Strażak w Polsce: co cztery minuty gasi jakiś pożar

Tak się składa, że mam wśród znajomych strażaków i trochę się interesuję ich robotą. Na szczęście tylko raz w życiu byłem ich „klientem” i na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Jest to całkiem duża społeczność. W Polsce jest 230 000 strażaków-ochotników, którzy mają uprawnienia, by brać udział w akcjach ratowniczych (ponad 16 000 jednostek, w tym 4500 remiz „premium” działających w ramach państwowego systemu ratownictwa). A do tego „pod parą” stale jest 30 000 strażaków Państwowej Straży Pożarnej (ponad 500 jednostek w kraju).

strażacy w Polsce
Strażacy w Polsce

Z państwowych statystyk wynika, że w zeszłym roku strażacy (państwowi i ochotnicy) gasili prawie 130 000 pożarów, czyli mniej więcej 15 na godzinę. Na szczęście ci, których znam, mają coraz lepsze wozy i coraz nowocześniejszy sprzęt. Na wymianę wyposażenia rocznie idzie kilkadziesiąt milionów złotych (z kasy państwa oraz funduszy pozyskanych samodzielnie przez strażaków).

I co? Znajomi strażacy mówią, że na tym rynku – tak samo, jak na moim finansowym – można się nieźle wpuścić w maliny. Tak jak zdarza się, że licencjonowane przecież przez państwo instytucje finansowe wciskają nam toksyczne produkty finansowe, tak strażakom zdarza się kupić hełmy, które – choć posiadają wszystkie niezbędne certyfikaty – mogą nie zapewnić wymaganego bezpieczeństwa.

Sytuacja, w której producent ekskluzywnej odzieży oszuka nas i zamiast dobrej klasy garnituru za kupę kasy wciśnie odzież nie najlepszej jakości, może mocno wkurzyć, ale da z tym żyć. Co jednak, jeśli pracujemy w niebezpiecznych warunkach i ubranie czy sprzęt ma chronić nasze zdrowie i życie, a jakość nie jest taka, jak powinna?

Jak to możliwe? Przecież tak jak bank ma licencję wydaną przez państwowy nadzór, jego szefowie muszą spełniać mnóstwo warunków, a na bieżąco jego działalność kontroluje Komisja Nadzoru Finansowego, tak producenci hełmów strażackich nie mogą wpuścić na rynek byle czego, muszą zdobyć certyfikaty gwarantujące bezpieczeństwo produktu.

Kupujesz hełm i… sprawdzasz, czy w nim przeżyjesz

Tyle że ten system ma chyba dziury. Kilkanaście tygodni temu, po znajomości dostałem się na ciekawą imprezę – testy hełmów strażackich. Ważenie, nagrzewanie, wyziębianie i uderzanie. Na hełm poddany wysokim albo niskim temperaturom zrzuca się z kilku metrów żelazną kulę, ciężką jak diabli. I sprawdza się, czy hełm jest w jednym kawałku.

Każdy hełm musi wytrzymać kilka takich uderzeń. Symulowane warunki są nieco bardziej surowe niż te, które strażak może napotkać w akcji. Jeśli więc hełm nie przejdzie testów, niekoniecznie musi to oznaczać, że w warunkach bojowych strażak z takim sprzętem na głowie zginie, ale w pewnych warunkach może to nastąpić.

Jakkolwiek trudno uznać test, w którym uczestniczyłem, za miarodajny (po pierwsze było to laboratorium jednego z producentów hełmów, a nie niezależne, a po drugie tego dnia badano tylko po jednym egzemplarzu hełmów poszczególnych producentów), to i tak wpadłem w konfuzję.

Otóż wyobraźcie sobie, że z ośmiu badanych hełmów (od ośmiu różnych producentów polskich i zagranicznych) tylko dwa przeszły test w 100% oraz dwa były „na granicy”. Pozostałe cztery hełmy – choć mają wszelkie certyfikaty bezpieczeństwa dopuszczające je na europejski i polski rynek – albo się „rozhermetyzowały” (np. elementy w środku hełmu rozpadły się), albo po teście miały wielką dziurę w miejscu, gdzie strażak normalnie miałby głowę.

Hełm strażacki po ostrym testowaniu
Hełm strażacki po ostrym testowaniu wygląda tak (te dwa na górze „zdały”)

Z tego, co zdążyłem się zorientować, wyniki testów nie miały wiele wspólnego z poziomem cenowym produktów – test „oblały” zarówno bardzo tanie hełmy, jak i drogie, od renomowanych firm, sprzedawane po cenie trzy-cztery razy wyższej niż najtańsze. Akurat w tym teście, który mogłem obserwować, „przeżyły” hełmy polskiej firmy z Kalisza (Calisia Vulcan) oraz niemiecki Drager.

Oblały m.in.: inny renomowany hełm z Niemiec, popularny wśród strażaków produkt z Chorwacji (robi podobno furorę ze względu na znacznie niższą cenę niż polskie hełmy), amerykański, jak również hełmy wyprodukowane we Włoszech, Australii czy Austrii.

Zaznaczam, że mówimy o jednym, losowo wybranym hełmie (żeby postawić tezę o tym, że jakiś produkt nie trzyma jakości, trzeba by pewnie spróbować rozbić większą liczbę hełmów), ale to i tak dziwne, że wśród ośmiu certyfikowanych, posiadających świadectwo dopuszczenia na polski rynek produktów ledwie dwa przeszły test w sposób nie budzący wątpliwości.

Certyfikat, licencja, świadectwo dopuszczenia… ile to jest warte?

W przypadku sprzedawanych w bankach toksycznych produktów (np. funduszy inwestycyjnych, które okazywały się później przekrętami) klienci często argumentują, że nie mieli pojęcia, iż w licencjonowanej, nadzorowanej instytucji można kupić coś, przez co traci się oszczędności życia.

Strażacy, którzy wybierają dla siebie hełmy, też w zasadzie nie mają żadnych instrumentów, by weryfikować bezpieczeństwo produktów, które porównują. Jedne hełmy są droższe, inne tańsze, jedne ładniejsze, drugie brzydsze, ale wszystkie mają przecież certyfikaty bezpieczeństwa.

Gdzie może tkwić błąd? Od osób z branży strażackiej dowiedziałem się, że certyfikaty honorowane w całej Europie (są trzy: EN 443:2008, EN 16471:2014, EN 16473:2014) można uzyskać w kilkudziesięciu instytutach badawczych. W Polsce honorowane są certyfikaty z zagranicznych instytutów, chociaż mamy własny (CIOP-PIB z laboratorium badawczym w Łodzi).

Tak jak Komisja Nadzoru Finansowego jedynie notyfikuje licencje bankom mającym centrale w innych krajach (nie muszą mieć osobnej polskiej licencji, wchodzą do Polski na podstawie europejskiego „paszportu”), tak w przypadku hełmów strażackich wydaje się świadectwo dopuszczenia (tutaj rolę KNF spełnia instytut CNBOP-PIB w Józefowie).

I tak jak KNF nie bada wszystkich ksiąg banków, które przychodzą do niego z „paszportem” europejskim, tak CNBOP-PIB nie przeprowadza badań tak, jak robi to jednostka certyfikująca. Polska instytucja ufa, że zagraniczny certyfikat został wydany zgodnie z regułami.

Tak więc podobnie jak polski klient banku musi na własną rękę sprawdzać, czy bank, który legalnie działa, nie wciśnie mu produktu toksycznego lub bardziej ryzykownego, niż wskazuje na to nazwa „bank”, tak szef jednostki strażackiej jest skazany na siebie przy wyborze wyposażenia.

W przypadku państwowej straży zakupy robione są centralnie i sprzęt jest dystrybuowany do jednostek bez możliwości dokonywania wyboru w remizach. W przypadku strażaków-ochotników (czyli OSP) decydentem jest zwykle zarząd danego OSP, który często opiera się na opinii strażaków. Można więc powiedzieć, że o wyborze produktu decyduje bezpośrednio „konsument”.

Kto płaci? W przypadku państwowej straży oczywiście budżet państwa, natomiast OSP ma pieniądze zarówno z podatków, jak i od samorządu terytorialnego (czyli z lokalnych podatków) oraz z darowizn i datków od firm i osób prywatnych.

Skąd wiedzieć, że bank nie oszuka, a hełm się nie rozpadnie?

Czy są to dobrze wydane pieniądze? Od momentu, kiedy hełm wyjedzie od producenta, nikt nie sprawdza, czy egzemplarz, który trafił na głowę strażaka, jest tym samym pod względem jakości produktem, który otrzymał certyfikaty i świadectwo dopuszczenia.

Tak naprawdę o tym, czy hełm jest bezpieczny, można będzie dowiedzieć się dopiero w akcji. Nie życzę żadnemu strażakowi, żeby podczas akcji zdarzył się wypadek, który potwierdzi, że hełm bezpieczny nie był, czyli tzn. hełm pękł, stopił się albo rozpadł.

Wychodzi więc na to, że branża finansowa nie jest jedyną, w której klient – mimo, iż po drugiej stronie jest instytucja licencjonowana, certyfikowana i nadzorowana – i tak zdany jest na siebie, jeśli chodzi o bezpieczeństwo.

Może powinno być tak, że stowarzyszenia konsumentów powinny wydawać swoje certyfikaty instytucjom finansowym (po audycie oferowanych przez nie produktów i podsuwanych do podpisu umów), a stowarzyszenia strażaków zrzucać się na własne testy kupowanego sprzętu?

—–

Podcast „Finansowe sensacje tygodnia”. Ekipa Samcika przepytuje prezesa Związku Banków Polskich

W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy z Krzysztofem Pietraszkiewiczem, prezesem Związku Banków Polskich. O frankowiczach, boomie hipotecznym (i zagrożeniach z nim związanych), mankamentach bankowych scoringów, „Polskim Ładzie”, cyberprzestępczości (i o tym dlaczego banki nie chcą brać współodpowiedzialności za kradzieże pieniędzy z naszych kont) oraz o wojnie gotówki z bezgotówką. Zapraszamy do posłuchania pod tym linkiem, a także na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast.

zdjęcie tytułowe: Ajale/Pixabay

Subscribe
Powiadom o
32 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Don Q.
3 lat temu

Do hełmu o którego bezpieczeństwie można się będzie przekonać się dopiero w akcji, bardziej podobne są produkty ubezpieczeniowe. Jak chodzi o produkty bankowe, to klient przeważnie przed zawarciem umowy może się zorientować, co to za produkt i nie skorzystać z FIZ, „polisy inwestycyjnej”, czy spekulacyjnych obligacji korporacyjnych, nawet jeśli w licencjonowanym>/i> banku ktoś go do tego zachęca. Ale rzeczywiście, nawet jeśli klient produkt bankowy dokładnie przeanalizuje, to jeszcze nie gwarantuje, jak w praktyce będzie później wyglądała bankowa obsługa. Naciąć się można nawet przy podstawowych produktach, kiedyś np. pewien bank często (zawsze?) pobierał opłatę za ror mimo spełnienia warunku bezpłatności (po… Czytaj więcej »

Don Q.
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Co do FIZ-ów czy obligacji korporacyjnych o rankingu spekulacyjnym wiadomo z góry, że na pewno będzie to produkt ryzykowny i zapewne obarczony innymi niedogodnościami (jak np. trudne przedwczesne wyjście z inwestycji).
A takie produkty stoją na tej samej półce, co obligacje rządowe, także w bankach z polską licencją, nadzorowanych przez KNF. Więc takie formalne licencje i tak nie zwalniają klienta z myślenia i zdobywania wiedzy, choćby na SoF…

~marcin
3 lat temu
Reply to  Don Q.

Wielkie dzięki za linki do rankingów, bardzo pomocne.

krzysztof
3 lat temu

test ciekawy, ale niestety nie do konca prawdziwy, a wlasciwie wnioski z niego wysnute>Pomijajac,ze to bylo badanie jednego chelmu, pomijajac motodyke badan istotna jest inna rzecz a mianowicie czy wszelkie normy wymagaja akurat spelnieniea takiego testu? bo jezeli np wszelkie certyfikaty wymagaja ,ze w chelm z wysokosci 2 metry ma spuscic kula o wadze 1 kg, to taki chelm moze to spelniac, ale jak spadnei na niego kula o wadze 2kg z 5 metrow to peknie.to nie jest wina producenta, on spelnai normy, jezeli Pan zwiekszy drastycznie wymaganai to logiczne,ze czesc wyrobow ich nie spelni.Podobnie jak testy aut sa robione… Czytaj więcej »

BdB
3 lat temu
Reply to  krzysztof

Parafrazując „Zmienników”: gdy wiesz czy pisać „hełm” czy „chełm”, pisz „kask” 😉

~marcin
3 lat temu

Tytułem wstępu (nie pamiętam dokładnie, przytaczam z pamięci): zanim lek zostanie uznany za bezpieczny, potrzebne są badania. W USA takie badania mogą zostać przeprowadzone albo przez firmy prywatne – żyjące z przeprowadzania takich badań – albo przez uniwersytety. Okazuje się, że firmy prywatne 4-6 razy częściej uznają, że lek jest bezpieczny/przydatny, niż uniwersytety. Dlaczego? Badanie jakości/bezpieczeństwa produktu stoi **w opozycji** do interesów producenta tegoż produktu – dlatego **nie** powinno być wykonywane przez podmiot, którego interes jest **zbieżny** z interesem producenta produktu. A wiadomo, że producenci (w większości wypadków) będą korzystać z usług tej firmy certyfikującej, która najczęściej wydaje korzystne dla… Czytaj więcej »

~marcin
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Tak, część pracowników państwowej instytucji będzie podatna na korupcję. Natomiast w firmie prywatnej ta korupcja ma charakter systemowy oraz legalny i nazywa się zysk/premia… Tak naprawdę nie musiałaby to być stricte państwowa instytucja – mógłby to być np. uniwersytet. No i część pracowników uniwersytetu będzie, owszem, lecieć na kasę. Ale, z drugiej strony, spora część naukowców to jednak ludzie z poczuciem misji – a pomijając już fakt, że otrzymują pensję na uniwersytecie, to część z nich zarabia także na doradztwie czy na prawach do wynalazków. Tak więc kasy im nie brakuje, przez co trudniej ich skorumpować – co odróżnia ich… Czytaj więcej »

~marcin
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Równie dobrze można argumentować, że w państwowym systemie można usiłować panować nad zjawiskiem korupcji, a u prywatnego przedsiębiorcy dążenie do zysku będzie cechą immanentną… Tak naprawdę problem sprowadza się do tego, gdzie narysować linię podziału pomiędzy państwem a biznesem. Wymiar sprawiedliwości jest państwowy i sędziowie są podatni na korupcję. Czy chcielibyśmy mieć sprywatyzowane sądownictwo? Prawdopodobnie nie. Policja jest państwowa i policjanci są podatni na korupcję. Czy chcielibyśmy mieć prywatne, konkurujące ze sobą policje? Możliwe, że nie. Urząd Dozoru Technicznego jest instytucją państwową i jego inspektorzy są podatni na korupcję. Czy chcielibyśmy mieć prywatny dozór techniczny? Ja bym nie chciał. Tak… Czytaj więcej »

~marcin
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Tak jeszcze, aby połączyć tematykę finansów z opisaną przeze mnie partyzantką w przemyśle: Od jakichś 3 lat bywa że ERGO Hestia, zanim ubezpieczy fabrykę, przeprowadza audyt termowizyjny. Kamera termowizyjna pozwala znaleźć gorące miejsca w instalacjach elektrycznych. A czemu są gorące? A) Instalacja została źle zaprojektowana i kable są za cienkie jak na płynący nimi prąd. B) Instalacja została dobrze zaprojektowana, ale źle wykonana – podwykonawca podwykonawcy dał cieńszy kabel niż trzeba, bo taki był tańszy i akurat taki miał pod ręką. C) Instalacja została dobrze zaprojektowana oraz dobrze wykonana, ale później została obciążona dodatkowymi urządzeniami, których nie było w oryginalnym… Czytaj więcej »

jsc
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Lotnicy kiedyś mieli lepiej… jak pilot nie zgadzał się z takim meteorologiem to wsadzał go na pokład i zabierał na tzw. okrąg.

jsc
3 lat temu
Reply to  ~marcin

(…)Czy chcielibyśmy mieć prywatne, konkurujące ze sobą policje?(…)
W takim przykładowym Meksyku inaczej się nie da… jak nie otoczysz się najemnikami to masz przerąbane.

~marcin
3 lat temu
Reply to  jsc

Ale Meksyk jest zacofany i nie mają tam 500+.

jsc
3 lat temu
Reply to  ~marcin

Zacofany jak Taliban… nawet Trump nie miał odwagi wejście wojenną ścieżkę po tej głośnej masakrze na granicy.

jsc
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

A NFZ nie działa przypadkiem w modelu (…)planów sprzedażowych(…)?

jsc
3 lat temu
Reply to  ~marcin

(…)No i dla uzupełnienia: model wolnego rynku/konkurencji doskonałej zakłada, że każdy z uczestników rynku posiada pełną wiedzę o stanie rynku.(…)
A dlaczego w tej teorii nie ma ani słowa o tym, że dokonanie researchu też koszty, które nie koniecznie zostaną pokryte z zysków ze znalezienia najlepszej oferty?

~marcin
3 lat temu
Reply to  jsc

Spostrzeżenie jest trafne – zysk ze znalezienia najlepszej oferty może być mniejszy niż koszt poszukiwania tejże najlepszej oferty. Co w praktyce oznacza, że gdy potrzebuję kupić dwa wkręty, to idę do pierwszego lepszego sklepu, a gdy potrzebuję kupić tonę wkrętów, to najpierw poświęcam tydzień na poszukiwanie najlepszej oferty. A teoria… no cóż, jest uproszczeniem, nadal jednak może być w wielu przypadkach wystarczająco przydatna/dokładna. Tak samo jak dla opisu ruchu samochodu wystarczy nam zwykła fizyka klasyczna, ale dla opisu ruchu cząstek zwanych mionami potrzebujemy już użyć dokładniejszej fizyki relatywistycznej („Bez dylatacji [czasu] mion poruszający się z prędkością bliską prędkości światła powinien… Czytaj więcej »

Jerzy
3 lat temu

Spółdzielnie Mieszkaniowe są zrzeszone w związkach rewizyjnych SM które w określonych przedziałach czasu robią tzw. audyt.
Problem polegał na tym, że do niedawna audytorami byli najczęściej pracownicy innych spółdzielni mieszkaniowych którzy robili to na zlecenie. Kiedyś tłumaczyłem znajomej głównej księgowej w SM że to bez sensu, bo „kruk krukowi oka nie wydziobie”, ona mi tłumaczyła że muszą to robić spółdzielcy bo najlepiej znają specyfikę SM. Dobre co? Tajemna i magiczna wiedza jest potrzebna? Ponoć obecnie się już to zmieniło – więc robią emerytowani.

BdB
3 lat temu

Zabrakło mi tu chyba najgłośniejszego przypadku (i najsmutniejszego zarazem): Boeinga 737 MAX, którego producent sam sobie scertyfikował w majestacie prawa…

~marcin
3 lat temu

Wygrzebałem coś z mojego archiwum, więc mogę pokazać na przykładzie, jak działa biznes certyfikacji – a raczej, w tym wypadku, „certyfikacji”; różnica polega na tym, że prawdziwa certyfikacja odbywa się (powinna się odbywać) w oparciu o określone normy – natomiast to, co opiszę poniżej, to jest po prostu fejkowy eksperyment, nie mający oparcia w żadnych normach – który został tak przeprowadzony, żeby pokazać to, za co klient zapłacił. Opisany przeze mnie eksperyment dotyczy naklejek na telefon, mających rzekomo zmniejszać promieniowanie elektromagnetyczne od telefonu. W rzeczywistości naklejka taka albo nic nie zmienia, albo tylko pogarsza sytuację. Dlaczego? [Zastrzeżenie: Aby opis był… Czytaj więcej »

jsc
3 lat temu

(…)Do większości wypadków to strażacy przyjeżdżają pierwsi i zwykle to im przypada w udziale najbardziej niebezpieczna robota.(…)
To chyba nie do końca tak… pod Toruniem doszło do śmiertelnego wypadku, po którym został jeden z samochodów uczestniczących trafił na parking policyjny i dopiero tam zajrzano do bagażniku, w którym ujawniono ciało ofiary. Tak się składa, że nie straż została obarczona odpowiedzialnością tylko policja… https://wiadomosci.onet.pl/kujawsko-pomorskie/torun-policjanci-drogowki-nie-zauwazyli-w-rozbitym-samochodzie-ciala-ofiary/9yrl5d6

jsc
3 lat temu

(…)Nie życzę żadnemu strażakowi, żeby podczas akcji zdarzył się wypadek tzn. hełm pękł, stopił się, albo rozpadł.(…)
Górnicy też o to się modlą, ale mają też dodatkową prośbę… jak mają zginąć to najlepiej na miejscu.

dizzy
3 lat temu

Branża strażacka to dla mnie nieznane terytorium ale skądinąd poznałem kilka innych obszarów certyfikacji produktów i spotykałem się z przypadkami, gdzie sama norma dopuszczała uzyskanie certyfikatu czy atestu jakiejś instytucji WYŁĄCZNIE na podstawie DEKLARACJI producenta o spełnianiu tejże. Efektywnie produkt byłby wówczas „certyfikowany” dopóty, dopóki nikt nie udowodni że jednak normy nie spełnia :/
Także norma normie nierówna i sam fakt jakiejś certyfikacji nie zawsze daje nam jakiekolwiek gwarancje poza dobrym samopoczuciem..

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu