Kolejny duży bank idzie pod nóż? Deutsche Bank rozpoczął proces sprzedaży swojej polskiej odnogi – podała agencja Reuters, powołując się na nieoficjalne informacje. Taka transakcja mogłaby sporo zmienić na bankowej scenie i wpłynąć na miliony posiadaczy kont, kart i kredytów. Mówimy bowiem o jednym ze znaczących pożyczkodawców w Polsce (ponad 30 mld zł portfela kredytowego), który w rankingach największych banków lokuje się tuż za pierwszą dziesiątką.
Deutsche Bank: 350.000 klientów do wzięcia
Pod względem gabarytów (ok. 39-40 mld zł w zarządzanych aktywach) Deutsche Bank Polska jest nieco mniejszy od polskiej filii amerykańskiego Citibanku i trochę większy od Banku BPH, sprzedanego niedawno grupie PZU. Można go też porównać – pod względem aktywów, bo klientów ma proporcjonalnie niewielu – z połową Banku Millennium, czy BGŻ BNP Paribas. Obsługuje 350.000 klientów, prowadzi ćwierć milionów ROR-ów, ma sieć nieco ponad 100 placówek. Jest jednym z największych banków specjalizujących się w bankowości korporacyjnej, ma też ponadprzeciętnie duży udział zamożnych klientów. A więc całkiem niezły kąsek.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Deutsche Bank stoi jednak nie tylko korporacjami i bogatymi klientami prywatnymi, ale i kredytami hipotecznymi. Z całego portfela 31 mld zł kredytów aż 22 mld zł stanowią hipoteczne, w tym zdecydowana większość to kredyty we frankach i euro. Co prawda Deutsche Bank miał zawsze restrykcyjną politykę kredytową, więc jego portfel frankowy nie ma prawie złych kredytów (dla porównania w Getin Banku odsetek nie spłacanych lub wątpliwych kredytów hipotecznych tzw. „starego portfela” zbliżył się do 20%), ale franki i tak stanowią w jego bilansie obciążenie. I najprawdopodobniej bank będzie musiał je nadal obsługiwać, nawet jeśli pozbędzie się wszystkich innych aktywów.
Czytaj, że klienci Deutsche Banku pytają: „Czy moje lokaty są bezpieczne?”
Niemieckie kłopoty i polska konsolidacja
Plotki o tym, że Deutsche Bank – globalnie zarządzający aktywami wartymi 1,6 bln euro, a więc porównywalnymi z połową produktu krajowego brutto Niemiec (PKB to wartość wszystkich wytworzonych w gospodarce przez jeden rok dóbr i usług) – będzie chciał się pozbyć swojej polskiej odnogi, pojawiły się już jesienią zeszłego roku. Ale wtedy frankfurcka centrala jeszcze je dementowała. Dziś już z Niemiec słychać tylko chłodne i metaliczne „no comments”.
Pomysł Niemców, by pozbyć się działalności w Polsce nie jest niczym niespodziewanym. Największy niemiecki bank przeżywa kłopoty finansowe. Dwa lata temu zanotował największą w historii stratę 6,7 mld euro, w 2016 r. znalazł się 1,4 mld euro pod kreską, notując również 10% spadku przychodów. Szefostwo ogłosiło redukcje zatrudnienia i restruktuyzację. W czasie porządkowania działalności i odcinania ogonów peryferyjna działalność – a polski Deutsche Bank ma z punktu widzenia Frankfurtu taki właśnie status – często staje się zbędna. Niewykluczone, że tak jest i tym razem.
Z drugiej zaś strony warunki działalności dla banków w Polsce są dziś takie, że firma o gabarytach Deutsche Banku nie jest w stanie przynosić akcjonariuszom zauważalnych zysków. Koszty działalności rosną (m.in. z powodu podatku bankowego), zaczął się wyścig technologiczny kosztujący rocznie dziesiątki milionów złotych, a coraz większe udziały w kredytach i depozytach zgarniają największe banki. Żeby osiągnąć skalę działalności pozwalającą utrzymać ogólnopolską sieć placówek trzeba mieć najmarniej 2-3 mln klientów. Poza „wielką piątką” (PKO BP, Bank Pekao, BZ WBK, mBank, ING) zdobyły ją tylko Bank Millennium, Getin Bank, BGŻ BNP Paribas i Alior. A za kilka lat na rynku ma rządzić góra pięć-sześć banków, więc elita jeszcze się zawęzi.
Banki, które nie mieszczą się w czołówce albo są sprzedawane – taki los spotkał BPH, a wcześniej Nordeę, czy BGŻ – albo muszą osadzić się w niszy – taką drogę obrał Citibank, który skupił się w Polsce na kartach kredytowych i obsłudze bogatych klientów z dochodem powyżej 10.000 zł miesięcznie. O „godne życie” (albo po prostu o życie) będą walczyły BOŚ (specjalizacja: kredytowanie ekologii), Bank Pocztowy (nisza: klienci Poczty Polskiej), francuskie Eurobank i Credit Agricole oraz Raiffeisen Polbank (miał być sprzedawany, ale austriacki właściciel się wycofał).
Czytaj: Masz dzieci? W tym banku dostaniesz lokatę prorodzinną. Z premią!
Kto mógłby kupić Deutsche Bank? I za ile?
Z punktu widzenia każdego z banków już należących do elity – jak również z punktu widzenia tych, które walczą, by się do niej przebić – Deutsche Bank może być atrakcyjnym kąskiem. Ostatnio Wojciech Sobieraj, prezes Alior Banku, wspominał, że nie chciałby się ograniczać tylko do wzrostu organicznego i nie wyklucza dalszych zakupów. Po przejęciu Meritum Banku oraz BPH aliorowcy mają już ponad 60 mld zł aktywów, ale dopiero przekroczenie 100 mld zł – czyli osiągnięcie gabarytów „wielkiej piątki” – gwarantuje komfortową przyszłość. BGŻ BNP Paribas też mógłby w ten sposób wejść do bankowej „ekstraligi”. A z punktu widzenia PKO BP, czy PZU (ostatnio przejął od Włochów Bank Pekao) repolonizacja niemieckiego banku mogłaby być przyjemnością samą w sobie.
Czytaj: Repolonizacja w rozkwicie. Dwa największe banki złapał rząd. Co dalej?
Problemów z chętnymi być więc nie powinno, tym bardziej, że polski oddział Deutsche Banku najprawdopodobniej wciąż jest dochodowy. W 2014 r. miał 277 mln zł zysku, w 2015 r. – 144 mln zł (wyników za 2016 r. nie widziałem, w połowie zeszłego roku bank miał 118 mln zł zysku). Współczynnik wypłacalności na koniec czerwca 2016 r. zaraportował na poziomie 19,5%, to jeden z najlepszych wyników w branży.
Jaka mogłaby być cena? Bank BPH został sprzedany Aliorowi za 1,4 mld zł. Deutsche Bank jest lepiej sprofilowanym bankiem, niż BPH, więc być może poszedłby pod młotek drożej, po 1,8 mld zł. No, może za 2 mld zł. Chyba, że – na co się zanosi – nabywca weźmie tylko część banku (przy Niemcach zostaną walutowe kredyty hipoteczne). Wówczas wycena zapewne będzie mniejsza, ale i tak pewnie sięgnie 1,5 mld zł. Wizja zarobienia 400-500 mln euro na sprzedaży banku w Polsce nikogo we Frankfurcie nie uraduje, im w ramach programu wzmacniania niemieckiej ikony finansów potrzebne będą miliardy euro. Ale prawdopodobnie tu nie chodzi o pieniądze, tylko o robienie porządku.
Czy „artyści” z Frankfurtu wszystko przemyśleli?
Wygląda na to, że decyzja w sprawie sprzedaży Deutsche Banku zapadła, ale równie prawdopodobne, że Niemcy będą musieli się z niej wycofać. Z doniesień agencji Bloomberg wynika bowiem, że jest to część większego planu wyjścia z bankowości detalicznej na mniejszych rynkach (poza Niemcami i Włochami). To by oznaczało, że Niemcy kombinują, by zostawić sobie w Polsce bankowość korporacyjną i inwestycyjną. Choćby po to, by nadal obsługiwać swoje koncerny nad Wisłą – Boscha, Siemensa, Mercedesa… Ich dyrektorzy codziennie rano budzą się z przerażeniem na samą myśl, że mogliby stracić „kreskę”.
Na sprzedaż poszedłby więc tylko detal – i to „wykastrowany” z walutowych kredytów hipotecznych. To byłoby samobójcze z punktu widzenia frankfurckiej centrali (kawałkowanie czegoś, co ma jakąkolwiek wartość głównie dlatego, że się wzajemnie uzupełnia raczej nie podwyższy dochodu z transakcji). Ale nie tylko. Trudno sobie wyobrazić, by znalazł się chętny do zapłacenia sensownych pieniędzy za jeden z kilku kawałków Deutsche Banku. Złapać 40 mld zł aktywów to jednak co innego, niż przejąć lufę „odspawaną” od korpusu porządnego, niemieckiego czołgu.
Czytaj: Czeski film w niemieckim kinie, czyli… gmerają klientowi przy przelewie. Postanowili go… poprawić
Co może czekać klientów Deutsche Banku?
Gdyby jednak jakimś cudem na sprzedaż został wystawiony cały „polski” Deutsche Bank, to niejednemu konkurentowi jego zakup może otwierać drogę do awansu do wyższej ligi. Co by taka transakcja oznaczała dla klientów? Pospekulujmy. Posiadacze kont i depozytów w Deutsche Banku na razie nie mają powodów do niepokoju. Niewykluczone, że trafiliby do rąk banku nowocześniejszego i mającego więcej innowacyjnych produktów, niż Deutsche Bank. W dalszej perspektywie oczywiście mogłoby to oznaczać jakieś komplikacje – vide katastrofalnie przeprowadzone przeniesienie klientów BPH do Aliora – ale na razie za wcześnie jeszcze, by się denerwować. Depozyty we wszystkich bankach są gwarantowane przez państwo, a ewentualna zmiana właściciela nie oznacza żadnych zmian w trwających umowach.
Czytaj też: Wyższa kultura (nie)dostępna, czyli przenosiny klientów BPH
Posiadaczom kredytów walutowych mógłby z kolei grozić los podobny do tego, który spotkał klientów norweskiego DNB, a ostatnio BPH – czyli odcięcie od obsługi w placówkach i bycie na łasce banku, któremu „już nie zależy” (obsługa kredytów walutowych to wrzód na tyłku każdego banku, który wycofuje się działalności detalicznej). Ale na to też nie ma żadnej rady, bo refinansowanie kredytu walutowego dziś nie ma większego sensu ekonomicznego. Stawką w grze jest też los 2000 pracowników Deutsche Banku w Polsce, ale o ich przyszłości będzie można spekulować po pierwsze wtedy, gdy informacje o sprzedaży banku się potwierdzą, a po drugie – gdy będziemy wiedzieli kto będzie nabywcą.
Czytaj też: Konkurencja między bankami coraz mniejsza, a ich zyski…