Kamil Stoch i inne nasze gwiazdy sportów zimowych walczą na igrzyskach w PjongCzang nie tylko o sławę, zapisanie się na kartach historii i o status bohaterów narodowych, ale i o niemałe nagrody finansowe
Zaczęły się Zimowe Igrzyska Olimpijskie PjongCzang 2018. Kibiców oraz miłośników sportu – i nie tylko, bo igrzyska to ten moment, w którym rywalizacją interesują się nawet „nieusportowieni” – czeka kilkanaście dni emocji i wzruszeń. Miejmy nadzieję, że w wielu przypadkach z happy endem. Nasi faworyci to Kamil Stoch i cała drużyna skoczków, Justyna Kowalczyk, a może też panczeniści i biathlonistki.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie jesteśmy zimową potęgą sportową, lecz w klasyfikacji medalowej wszechczasów nie stoimy najgorzej – reprezentaci Polski we wszystkich rozegranych dotychczas igrzyskach na śniegu i lodzie zdobyli w sumie 20 medali (w tym sześć złotych). To zapewnia naszmu krajowi bardzo przyzwoite, 23 miejsce w klasyfikacji najbardziej „medalowych” krajów w sportach zimowych.
Inna sprawa, że te sukcesy to zasługa ostatnich dwóch igrzysk – w Vancouver (2010 r.) i Soczi (2014 r.) – w których zdobyliśmy 12 medali, podczas gdy we wszystkich poprzednich razem uciułaliśmy raptem osiem krążków. Jest to poniekąd dowód na tezę, że rozwój gospodarki kraju znajduje odzwierciedlenie w sportowych osiągnięciach. Pisałem o tym przywołując analizę „The Economist”, w których porównywano wzrost PKB w liczbą medali olimpijskich. I pewien związek znaleziono.
Czytaj więcej: Czy sukcesy olimpijskie pokrywają się z gospodarczymi? Medale olimpijski a wzrost PKB
Ile „kosztuje” złoty medal w PjongCzang?
Nasze asy powalczą na igrzyskach w PjongCzang nie tylko o sławę, zapisanie się na kartach historii i o status bohaterów narodowych, ale i o niemałe nagrody finansowe. Polski Komitet Olimpijski – jak na każdych igrzyskach – przyznaje medalistom premie.
W tym roku zwycięzcy w konkurencjach indywidualnych otrzymają 120.000 zł (formalnie jest to „do” 120.000 zł, ale w praktyce najpewniej będzie przyznana kwota maksymalna). Za srebrny medal premia wynosi 80.000 zł, zaś za brązowy – 50.000 zł (połowę stawki „zawodniczej” zgarną trenerzy medalistów). W konkurencjach drużynowych (drużyny, sztafety, załogi, pary) premie dla zawodników są niższe – do 90.000 zł za złoto, do 60.000 zł za srebro i do 37.500 zł za brąz.
Zwykle do premii od komitetu olimpijskiego swoje dorzuca związek sportowy, który „wydelegował” sportowca. Np. Polski Związek Narciarski na poprzednich igrzyskach płacił za złoty medal po 60.000 zł, a za srebro i brąz odpowiednio mniej.
Trzecim elementem finansowych gratyfikacji dla polskich sportowców zdobywających medale olimpijskie są nagrody Ministerstwa Sportu i Turystyki. Od 2016 r. premie poszły w górę – złoto jest „wyceniane” na 64.400 zł, srebro warte jest teraz 46.000, zaś brąz 36.800 zł. Kwoty te powstają poprzez mnożnik kwoty bazowej (2300 zł), któty cześniej wynosił 14, a po nowelizacji ustawy – 35.
Czwarta korzyść ze zdobycia medalu olimpijskiego to tzw. emerytura olimpijska. Zgodnie z prawem każdy medalista olimpijski nabywa prawo do specjalnego świadczenia, które co prawda nie jest wysokie – nieco poniżej 2500 zł – ale za to przysługuje już od osiągnięcia przez sportowca 40-tki dożywotnio.
Przy założeniu, że pieniądze te byłyby wypłacane przez 45 lat (to kwota brutto, ale nie odprowadza się od nich składek ZUS) można powiedzieć, że stawka medalowa to 1,35 mln zł. Oczywiście: są w naszej drużynie sportowcy (Stoch, Kowalczyk), którzy już to prawo nabyli na poprzednich igrzyskach.
Piąty element nagród finansowych dla medalistów w PjongCzang to premie od indywidualnych sponsorów sportowców. Co prawda na igrzyskach nie można eksponować żadnych marek komercyjnych, ale sukces olimpijski napędza nieuchronnie wartość komercyjną i reklamową sportowca przez jego intensywną obecność w mediach. A zatem medaliści mogą liczyć na bonusy.
Stawką olimpijskie złoto, sława i… ćwierć miliona. Razy trzy? Wariant maksimum
Podsumujmy. Jaka jest stawka walki o złoty medal olimpijski? To 120.000 zł od Polskiego Komitetu Olimpijskiego, prawdopodobnie jakieś 60.000 zł od związku sportowego (przynajmniej tyle płacił ostatnio Polski Związek Narciarski), 65.000 zł od ministerstwa, co w sumie czyni mniej więcej ćwierć miliona złotych. Do tego dochodzi emerytura olimpijska (jeśli ktoś jeszcze nie ma) oraz ewentualne nagrody od sponsorów.
W przypadku naszych absolutnych gwiazd, czyli skoczków narciarskich, do zgarnięcia jest pula prawie potrójna, bowiem zostaną rozegrane dwa konkursy indywidualne (na skoczni dużej oraz normalnej) oraz drużynowy. Przy założeniu, że Stoch, Kubacki, Żyła, Hula albo Kot zdobyłby dwa indywidualne złote medale i jeszcze złoto w drużynie na dokładkę…
Mógłby taki megawymiatacz – poza napisaniem historii – wzbogacić się o 700.000 zł. Dorzucając do tego emeryturę olimpijską mamy okrągłe dwa miliony do podniesienia z koreańskiego śniegu.
Czytaj też: Co można by mieć zamiast Neymara? Największą prywatną wyspę świata, albo 20 lat w…
Czytaj też: Ile zarabia najlepiej zarabiający kopacz polskiej tzw. ektraklasy piłkarskiej? To się w głowie nie mieści…
Zimowe zarobki polskich „lotników”
Z punktu widzenia najbardziej utytułowanego dziś polskiego sportowca zimowego, Kamila Stocha, ćwierć miliona złotych za pojedynczy złoty medal to kwota nie do pogardzenia, ale… niezależnie od igrzysk radzi sobie doskonale. Niedawno policzyłem, że w dobrym roku (takim, gdy mieści się w trójce najlepszych skoczków świata) podnosi ze skoczni mniej więcej milion złotych, a z kontraktów reklamowych – prawdopodobnie drugie tyle.
Czytaj też: Kamil Stoch pisze historię sportu. A ja… zaglądam mu do kieszeni. Ile zarabia „zimowy Lewandowski”?
W tym roku pan Kamil na samych konkursach Pucharu Świata zarobił 375.000 zł (a do tej pory odbyło się 20 z 31 zaplanowanych konkursów, więc w „pracując” takim tempie jeszcze powinien dorzucić do końca sezonu 120.000 zł) plus 200.000 zł na ekstra nagrodach za wygraną w Turnieju Czterech Skoczni i w turnieju Willingen Five, co czyni 575.000 zł
A inni Polacy? Dawid Kubacki w tym roku zarobił na skoczniach ok. 210.000 zł, Piotr Żyła 150.000 zł, Maciej Kot i Stefan Hula po ok. 140.000 zł. Dla każdego z nich złoty medal olimpijski („wyceniany” na 250.000 zł) oznaczałby – poza wszystkimi innymi splendorami – solidny zastrzyk gotówki. Czego oczywiście wszystkim polskim skoczkom życzę, pamiętając, że pieniądze to nie wszystko, bo tylko sława jest nieśmiertelna. Życzmy polskim sportowcom w PjongCzang sławy i bogactwa.