Małpia ospa zbliża się do Polski. A może już tu jest? Czy grozi nam kolejna pandemia ze wszystkimi przykrymi konsekwencjami dla naszych portfeli? A może to tylko strachy na lachy? Niektórzy już próbują na małpiej ospie zarobić. A ja sprawdzam, czy trzeba stawiać portfele (te inwestycyjne też) w stan alarmu
Od kilku tygodni media donoszą o nowych przypadkach małpiej ospy pojawiających się poza kontynentem afrykańskim, na którym choroba nie jest niczym nadzwyczajnym. Pojawiła się ona najpierw w Wielkiej Brytanii, ale zaczyna coraz bardziej przybliżać się do Polski. Przypadki małpiej ospy odnotowali już Niemcy i Czesi, co oznacza, że być może kwestią czasu jest to, kiedy pojawi się u nas, choć w Polsce nigdy do tej pory nie wystąpiła.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Strach ma wielkie oczy – wyobraźnia niektórych, niejednokrotnie dramatycznie dotkniętych osobistymi zdarzeniami, związanymi z pandemią koronawirusa, podpowiada, że czeka nas podobny scenariusz. Inni zaś, poza obawami o własne zdrowie, analizują, czy będzie można zarobić na małpiej ospie.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) poinformowała o pierwszym potwierdzonym przypadku małpiej ospy (ang. monkeypox) na Starym Kontynencie na początku maja. Sprawa dotyczyła osoby, który udała się w podróż z Wielkiej Brytanii do Nigerii pod koniec kwietnia i wróciła 4 maja, tego samego dnia zgłaszając się do szpitala. Dwa dni później okazało się, że to małpia ospa.
Czy znów mamy problem? Na dobre nie przeminęła pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 (niewykluczone, że jesienią zaatakuje kolejna fala, oby tak łagodna jak ostatnia), a na horyzoncie pojawiło się nowe zagrożenie. Niektórzy – pamiętający jak dewastujące skutki miała pandemia – obawiają się „powtórki z rozrywki”. Inni liczą na kolejną hossę akcji firm z sektora ochrony zdrowia (producenci szczepionek, leków przeciwwirusowych, sprzętu medycznego, maseczek). Czy warto przyłączyć się do tej gry?
Małpia ospa: czy może być choć w połowie tak groźna jak Covid-19?
Małpia ospa jest chorobą odzwierzęcą wywoływaną przez wirusa należącego do rodzaju Orthopoxvirus z rodziny Poxviridae. Występuje sporadycznie, najczęściej na zalesionych terenach Afryki Środkowej i Zachodniej. Okres inkubacji ospy małpiej wynosi zwykle 6-13 dni, choć spotkano przypadki, gdy wynosił on i 5, i 21 dni. Objawy zazwyczaj ustępują w ciągu 2-3 tygodni od zakażenia. Polegają one najczęściej na: gorączce, bólu głowy, mięśni oraz pleców, a także dreszczach i uczuciu zmęczenia. Towarzyszy temu powiększenie węzłów chłonnych.
W miarę rozwoju choroby na ciele zakażonego pokazuje się wysypka, najczęściej na twarzy, która rozprzestrzenia się na inne części ciała. Później pokazują się zmiany skórne (plamki, grudki, pęcherzyki, krosty). Choroba trwa w sumie od 2 do 4 tygodni. Wykryto dwie linie genetyczne wirusa – zachodnioafrykański i środkowoafrykański (z dorzecza Konga). Współczynnik śmiertelności w przypadku pierwszego wynosi ok. 1%, natomiast drugiego może wynosić nawet 10%.
Zazwyczaj małpia ospa przenosi się na osoby, które miały kontakt z zakażonymi zwierzętami. W grę zatem wchodzą ugryzienie przez zwierzę, zadrapanie lub konsumpcja niegotowanego mięsa. Niemniej możliwe jest też przeniesienie jej w relacji człowiek-człowiek.
Dotyczy to bezpośredniego dotykania zakażonej osoby lub wdychania kropli oddechowych, przy czym w tym przypadku ma inne właściwości transmisji niż podatny na aerozol koronawirus – tutaj należy przyjąć raczej nazbyt ekspresyjne szeptanie sobie do ucha czy intensywne kłótnie „twarzą w twarz”, podczas których z małej odległości dochodzi do wydechu.
Skoro już jesteśmy przy bliskości, to warto również unikać wymiany płynów ustrojowych z nieznajomymi lub podejrzanymi o zakażenie – przykładowo nie najlepszym pomysłem jest całowanie się z takimi osobami czy wspólne palenie sziszy. O wiele rzadziej transmisja następuje pośrednio – np. poprzez odzież zakażonego.
John Brooks, epidemiolog z amerykańskiego CDC, ostrzegł, że wirus małpiej ospy może być przenoszony podczas kontaktów intymnych i seksualnych. Niektóre media podkreślały, że znacząca część odnotowanych przypadków to zakażenia drogą płciową. To półprawda. Każdy jest narażony na ryzyko zakażenia się wirusem małpiej ospy, nie tylko osoby uprawiające przygodny seks.
Zdaniem brytyjskiej NHS i amerykańskiej CDC najlepszymi środkami ostrożności, jakie można podjąć, żeby zminimalizować ryzyko zakażenia wirusem małpiej ospy, są:
– regularne mycie dłoni wodą z mydłem lub używanie środka do dezynfekcji na bazie alkoholu,
– spożywanie wyłącznie mięsa, które zostało dokładnie ugotowane,
– niezbliżanie się do dzikich lub bezpańskich zwierząt, w tym zwierząt martwych, a także zwierząt źle wyglądających,
– niejedzenie i niedotykanie mięsa dzikich zwierząt,
– izolacja od osób (w tym niedzielenie z nimi pościeli ani ręczników), które źle się czują.
W piątek minister zdrowia podpisał rozporządzenia wykonawcze, które dotyczą osób mogących mieć związek z wirusem małpiej ospy. Wynika z nich m.in. obowiązek kwarantanny dla osób, które mogły mieć styczność z wirusem. Z treścią aktów prawnych możesz zapoznać się na stronie RCL – https://legislacja.rcl.gov.pl/.
Jak nie dostać małpiego rozumu z powodu małpiej ospy?
W porównaniu z pandemią koronawirusa SARS-CoV-2 jesteśmy w zupełnie innym miejscu. Po pierwsze patogen i choroba jest znana od lat – to nie jest nagłe pojawienie się czegoś, co nie było znane ludzkości. Wirus został odkryty w 1958 r., gdy w koloniach małp hodowanych dla celów badawczych pojawiły się dwa ogniska choroby przypominającej ospę. Z powodu tego podobieństwa nowego wirusa nazwano „małpią ospą”. Pierwszy przypadek ospy małpiej u ludzi odnotowano później – w 1970 r. w Demokratycznej Republice Konga.
Co więcej, błyskawicznie po majowych doniesieniach z Wielkiej Brytanii doszło do wysekwencjonowania genomu wirusa otrzymanego od osób „świeżo” zakażonych w kilku ośrodkach kliniczno-akademickich. Na czym polega sekwencjonowanie, dowiesz się pod tym linkiem. W pracach jednego z zespołów badawczych uczestniczył Polak – dr Maciej Tarkowski z Uniwersytetu w Mediolanie.
„Nie grozi nam epidemia lub pandemia małpiej ospy, ale kontrola wirusa i zakażeń jest wskazana” – powiedział w wypowiedzi dla PAP Maciej Tarkowski. „Poznaliśmy jego sekwencję. Dzięki temu można sprawdzić, czy nie dochodzi do mutacji wirusa i czy mógłby się on łatwiej przenosić niż obecnie”- dodał.
Po drugie istnieją odpowiednie środki do zapobiegania zakażeniom oraz do leczenia choroby małpiej ospy. Do obrotu dopuszczona jest szczepionka duńskiej firmy Bavarian Nordic, której akcje notowane są na giełdzie (ticker: OMX:BAVA). W 2013 r. zgodę w tej sprawie wydała europejski nadzorca – EMA, a w 2019 r. amerykańska FDA. Na terenie UE preparat jest sprzedawany pod marką handlową Imvanex, zaś w USA pod brandem Jynneos.
Szczepionka jest przeznaczona do profilaktyki ospy prawdziwej lub małpiej u osób dorosłych w wieku co najmniej 18 lat, u których stwierdzono wysokie ryzyko zakażenia. Badania wskazują, że szczepienie przeciwko ospie prawdziwej może zapewnić ochronę krzyżową przed ospą małpią przy skuteczności 85%. Obie ospy są ze sobą spokrewnione, czego nie da się powiedzieć o ospie wietrznej, którą powoduje kompletnie inny patogen.
Po trzecie niektóre objawy choroby małpiej ospy są charakterystyczne i trudno je zatuszować nawet, gdyby zakładać działanie w złej wierze. Wysypka jest jedynie początkiem zmian skórnych, a to oznacza, że dość łatwo będzie zidentyfikować społecznie przypadki „wątpliwe”. To z kolei najprawdopodobniej będzie prowadzić do zmniejszenia interakcji z osobami dotkniętymi chorobą, jeżeli umkną służbie zdrowia. W dobie pandemii koronawirusowej można było zrzucać wiele na grypopodobne sytuacje – teraz to będzie niemal niemożliwe.
Te trzy argumenty przemawiają za tezą, że rozprzestrzenianie się wirusa powinno być niewielkie, choć z pewnością przydałaby się zdecydowana inicjatywa służb odpowiedzialnych za zdrowie Polaków, która uświadomiłaby im, jak należy postępować.
Pojawiły się „plotki”, że przebycie ospy wietrznej chroni przed ospą małpią, ale to nieprawda – takie właśnie pogłoski piętnuje m.in. prof. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Więcej na temat mitów pokutujących w przestrzeni publicznej, które są związane z małpią ospą, przeczytasz pod tym linkiem.
Małpia ospa w Europie, małpia hossa w toku?
Szczepionkę Bavarian Nordic podaje się w postaci wstrzyknięcia podskórnego w serii dwóch dawek podawanych w odstępie 28 dni. Szerszą charakterystykę tej szczepionki poznasz w języku polskim pod tym linkiem.
Bavarian Nordic nie zmonopolizował tego segmentu szczepionkowego, ponieważ w obrocie znajduje się jeszcze preparat starszej generacji – ACAM2000 giełdowej firmy Emergent BioSolutions (ticker: EBS). Jest on jednodawkowy. Niemniej FDA ostrzegła, że ma on sporo poważnych skutków ubocznych, a w związku z tym nie powinien być podawany m. in. osobom z osłabionym układem odpornościowym lub chorobami skóry.
To może nie być koniec wysiłków firm z sektora ochrony zdrowia, gdyż niedawno Moderna, znana szerzej m.in. ze swojej szczepionki przeciwkoronawirusowej Spikevax, zapowiedziała, że będzie prowadzić badania nad szczepionkami zapobiegającymi ospie małpiej.
W obrocie znajdują się również leki przeciwwirusowe przeznaczone dla chorych na małpią ospę. EMA dopuściła Tecovirimat SIGA, preparat wynaleziony przez amerykańską SIGA Technologies – jej akcje notowane są na giełdzie Nasdaq (ticker: SIGA). Lek jest zwykle przyjmowany doustnie w postaci kapsułek dwa razy dziennie przez 14 dni, lecz w drodze są też inne formy podania. FDA zezwoliła również na stosowanie go w postaci dożylnej. Ze szczegółami dotyczącymi tego preparatu zapoznasz się w języku polskim pod tym linkiem.
W czerwcu 2021 r. FDA zgodziło się na wprowadzenie do obrotu leku antywirusowego brincidofovir amerykańskiej firmy Chimerix notowanej na Nasdaq (ticker: CMRX) – jest on sprzedawany pod nazwą handlową Tembexa. Jest to doustny preparat przeciwwirusowym w postaci tabletek i zawiesiny podawany raz w tygodniu przez okres dwóch tygodni. Tembexa jest dopuszczona do stosowania u dorosłych i dzieci. Jest pierwszą i jedyną formą terapii zatwierdzoną dla noworodków.
Inwestorzy, wietrzący szansę na zarobienie na potencjalnym wzroście kursów akcji, powinni uwzględnić to, że tak naprawdę Chimerix jest obecnie spółką-wydmuszką. 16 maja CMRX pozbył się praw do dystrybucji Tembexy na całym świecie na rzecz wcześniej wspomnianej Emergent BioSolutions. EBS zapłacił z góry 225 mln dolarów gotówką i zobowiązał się do zapłacenia dodatkowych 100 mln dolarów, co będzie uzależnione od osiągania kamieni milowych w sprzedaży preparatu.
Czy da się… zarobić na małpiej ospie?
Część inwestorów uważa, że pozaafrykańskie przypadki małpiej ospy mogą stanowić zapowiedź głębszej fali zakażeń i zachorowań. Na chwilę pisania tej analizy zostało zidentyfikowanych ponad 400 przypadków. Wspominał o tym nature.com.
„Minęły trzy tygodnie od momentu, gdy organy zdrowia publicznego potwierdziły przypadek małpiej ospy w Wielkiej Brytanii. Od tego czasu ponad 400 potwierdzonych lub podejrzewanych przypadków pojawiło się w co najmniej 20 krajach spoza Afryki, w tym w Kanadzie, Portugalii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii – jest to największa epidemia, jaka kiedykolwiek wystąpiła poza Afryką. Sytuacja ta postawiła naukowców w stan gotowości, ponieważ wirus małpiej ospy pojawił się w oddzielnych populacjach w wielu krajach i nie ma oczywistego związku między wieloma skupiskami, co zwiększa prawdopodobieństwo niewykrytego, lokalnego przenoszenia wirusa”
– wskazał ten prestiżowy portal naukowy. Tym samym statystyki, o których wspomina nature.com, mogą oznaczać okres żniw dla niektórych firm biotechnologicznych. Można to dostrzec po zachowaniu się kursów przedstawionych spółek, ale być może na dłuższą metę nie ma to racjonalnego uzasadnienia.
Kurs akcji spółek powiązanych z małpią ospą od początku roku (Źródło: TradingView)
Biorąc pod uwagę to, co napisałem wyżej, nie sądzę, żeby w scenariuszu bazowym, zakładającym, że zakażenia/zachorowania są pod kontrolą, można było na tym zarobić. To nie jest przypadek pandemii SARS-CoV-2.
Owszem, rządy wielu państw rzuciły się na zakupy interwencyjne szczepionek/leków przeciwwirusowych lub mają to w planach (np. na szczeblu UE). Dokładne statystyki tych przedsięwzięć są jednak szczątkowe i nie dają dokładnego obrazu popytu.
Rządy niezbyt ochoczo chwalą się tym, jakie mają zapasy i ile kupiły nowych dawek. Po części jest to spowodowane tym, że ospa jest traktowana przez wiele państw jako przykład broni biologicznej (kategoria A). Ospa prawdziwa została skutecznie wyeliminowana za sprawą szeroko zakrojonych programów szczepienia w latach 70-tych poprzedniego stulecia. Cechowała ją wysoka śmiertelność (ok. 30%). Mimo uporania się z nią wciąż istnieją obawy, że może powrócić – w razie przypadkowego uwolnienia lub jako broń terroru.
Moim zdaniem rynek akcji zaczyna dyskontować czarne scenariusze, które trudno uzasadnić. A co Wy o tym sądzicie?
źródło zdjęcia tytułowego: Alexandra Koch/Pixabay