Większość naszych dzieci dostaje kieszonkowe. To przeważnie nieduże pieniądze, ale w swojej masie składają się na grube miliardy złotych, którymi – w skali roku – zarządzają nasze dzieci. Niestety, w większości korzyści odnoszą z tego tytułu koncerny spożywcze i sieci handlowe, sprzedające czipsy i słodkie napoje. Jak sprawić, żeby kieszonkowe było… inwestycją w przyszłość dziecka? Co zrobić, żeby misja „kieszonkowe” zakończyła się sukcesem?
Kieszonkowe to w Polsce coraz bardziej powszechny sposób „zarabiania” pieniędzy przez dzieci. Już mniej więcej 80% dzieci dostaje od rodziców stałą kwotę kieszonkowego, a średnia kwota tej wypłaty to 70 zł. To oznacza, że nasze dzieci mają do dyspozycji potężną kasę. Czy wiemy, co się z nią dzieje?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W ramach akcji edukacyjnej „Misja Kieszonkowe”, której liderem jest bank BNP Paribas, zaś jednym z partnerów „Subiektywnie o Finansach” – zapraszam na stronę akcji, jest pod tym linkiem – przeprowadzono badania, z których wynika, że kieszonkowe jest zjawiskiem niemal powszechnym w polskich rodzinach.
Kieszonkowe, czyli góra kasy, które rozpływa się w powietrzu!
Jeśli wyjmiemy ze statystyki najmłodsze dzieci, które kieszonkowego raczej nie dostają – a więc te poniżej 6 lat – to można szacować, że w skali miesiąca nasze dzieciaki dostają do zarządzania trudną do wyobrażenia kwotę pół miliarda złotych. A w skali roku mówimy już o 6 mld zł!
Tak naprawdę jest to pewnie jeszcze więcej, bo przecież te szacunki nie uwzględniają dodatkowych pieniędzy, które dzieci dostają od rodziców, babć, dziadków i innych krewnych na urodziny, imieniny, Dzień Dziecka, na Gwiazdkę, a czasem i z innych okazji.
Co nasze dzieci robią z taką górą pieniędzy? Otóż intuicyjnie czuję, że zdecydowana większość tych kwot – może nawet 80-90% – rozpływa się „w powietrzu”, czyli jest wydawana na drobiazgi. Czipsy, cola, batoniki… Problem z kieszonkowym jest taki, że w większości rodzin jest ono postrzegane właśnie jako pieniądze na przyjemności.
Tymczasem tak być nie powinno. Kieszonkowe ma być instrumentem finansowej edukacji dziecka. Na tych pieniądzach dziecko ma się nauczyć oszczędzać, akumulować bogactwo, odraczać bieżące przyjemności na później, pomnażać posiadany kapitał i spełniać duże marzenia zamiast małych zachcianek.
Dziecko, które na etapie kieszonkowego nauczą się podstawowych zasad rządzących światem pieniędzy, mają ogromną szansę nie stać się klientami firm pożyczkowych (czyli nie wpaść w długi z powodu braku umiejętności zarządzania płynnością domowego budżetu) ani ofiarami piramid finansowych (czyli nie uczyć się na dużych pieniądzach, że nie każdy zysk jest „pewny jak w banku”, lecz poznać ból straty z powodu błędnej decyzji już za młodu).
Tylko jak to zrobić? Łatwo o błędy na polu organizacyjnym (czym jest kieszonkowe, a czym nie jest, jakie wydatki dziecko powinno finansować samo, a jakie muszą finansować rodzice), psychologicznym (próba wtrącania się w sposób wydawania przez dziecko kieszonkowego, krytyka jego potrzeb i wydatków), finansowym (jak wypłacać kieszonkowe i jaką ma mieć wysokość), a wreszcie wychowawczym (nie lubimy patrzeć, jak nasze dziecko cierpi wskutek własnych błędów i mamy skłonność, żeby pozbawiać go konsekwencji tego stanu – a to błąd).
Wszystkie te problemy omawiamy – i rozwiązania podpowiadamy – na stronie akcji edukacyjnej „Misja Kieszonkowe”. Znajdziecie tam rady, podpowiedzi i narzędzia potrzebne do tego, żeby kieszonkowe stało się najlepszą inwestycją w przyszłość dziecka. Zapraszam do odwiedzenia strony #misjakieszonkowe
Misja: kieszonkowe, czyli jak dawać, ile dawać i kiedy być jak bank centralny?
Jest z kieszonkowym kilka problemów stricte finansowych. Pierwszy jest taki, że kieszonkowe może być źle „skalibrowane”. Ponieważ dziecko nie pracuje, więc nie można ocenić, ile ta „praca” jest warta, ani ile dzięki niej powstaje PKB. W przypadku kieszonkowego kryterium są raczej wartości edukacyjne. Chodzi o to, żeby jego wysokość odzwierciedlała potrzeby bieżące dziecka oraz motywowała go do oszczędzania.
Co mam na myśli? Zbyt niskie kieszonkowe skłania do wydawania wszystkiego na bieżąco (bo po co oszczędzać, skoro trzeba by odbierać sobie przyjemność konsumpcji np. przez pięć lat, żeby kupić coś, co spełni jakieś marzenie?). Idealnie skrojone kieszonkowe to takie, które – przy założeniu, że co najmniej połowa będzie akumulowana – pozwoli dziecku w przeciągu roku spełnić jakieś marzenie, do którego potrzebne są pieniądze.
Częstym dylematem związanym z kieszonkowym jest „jak często je wypłacać”? Jeśli mówimy o wartościach edukacyjnych, to kontakt z pieniędzmi powinien być jak najczęstszy. Bo wtedy dziecko częściej będzie miało do czynienia z dylematem „konsumować czy oszczędzać” oraz częściej rodzice będą mogli stymulować te decyzje dobrą radą lub poprzez jakieś bodźce finansowe.
Zdarza się, iż dzieci popadają w finansową „nadpłynność”, bo w większości przypadków (z badania przeprowadzonego na zlecenie BNP Paribas wynika, że w dwóch trzecich rodzin) kieszonkowe nie jest jedynym źródłem „zasilania” dziecka w gotówkę. Pieniądze dają też dziadkowie, wujkowie i ciocie oraz inni członkowie rodziny w ramach różnych okazji (święta, urodziny, Dzień Dziecka).
Może się więc zdarzyć, że dziecko zacznie dysponować większą kwotą, niż wynikałoby to z jego potrzeb. Większość rodziców ma wtedy pokusę, żeby zacząć „gmerać” przy kieszonkowym, np. je ściąć. Ale to nie jest dobra metoda – kieszonkowe ma być jak emerytura – bezwarunkowe.
Warto w takiej sytuacji zrobić to, co robią banki centralne, gdy na rynku jest za dużo pieniądza: podnieść „stopy procentowe”. Czyli zrobić coś w rodzaju „domowego banku” i zaproponować dziecku, że jeśli przekaże do niego pieniądze na jakiś czas (albo przynajmniej będzie je „dopisywać” do bieżącego salda stopniowo) – dostanie np. 25% odsetek. Chodzi o to, żeby dziecko poczuło, że oszczędzanie bardziej opłaca się niż wydawanie.
Generalnie dzieci – dokładnie tak jak dorośli – miewają problem z oceną, czy bardziej opłaca się wydać pieniądze od razu, czy też je zaoszczędzić. „Domowy bank” może być standardowym mechanizmem regulowania decyzji dziecka: jeśli rodzic zauważy, że młokosa pieniądze się nie trzymają, może zwiększyć finansową motywację.
Oczywiście dziecko nie ma szans w młodym wieku poczuć finansowej niezależności w taki sposób jak dorosły człowiek. Ale przecież może – i powinno – już od najmłodszych lat zasmakować przyjemności wynikającej z tego, że dzięki dobremu zarządzaniu swoim kieszonkowym rosną jego „możliwości finansowe” – i że czasem lepiej mieć pieniądze niż je wydać.
Kieszonkowe, czyli jak działa świat pieniądza
Przeciętne dziecko w skali roku – biorąc pod uwagę kieszonkowe oraz pieniądze przekazywane dziecku z różnych okazji – uzyskuje ok. 1000 zł, a może nawet więcej. To pieniądze wystarczające na zakup roweru, średniej klasy smartfonu czy na wakacyjny wyjazd (w przypadku starszych nastolatków). Ale przeważnie idą na niezdrowe przekąski, a te wszystkie rzeczy finansują dzieciom rodzice.
Każdy rodzic powinien usiąść ze swoim dzieckiem przy stole, ustalić z nim wysokość kieszonkowego, opracować system premiowy, który ma mobilizować dziecko do rozsądnego wydawania otrzymywanych pieniędzy, a przede wszystkim – ustalić, jakie potrzeby dziecka są finansowane przez rodziców, a jakie musi sfinansować sobie sam, przeznaczając na to pieniądze z kieszonkowego.
Jednym z największych problemów młodych ludzi wkraczających na rynek finansowy jest nieumiejętność gromadzenia oszczędności, dokonywania finansowych wyborów, budowania swojej finansowej stabilności i zamożności. To jest właśnie rola kieszonkowego – żeby już w młodym wieku pokazać dziecku potęgę takich mechanizmów jak procent składany (czyli efekt śniegowej kuli oszczędności), cierpliwość w lokowaniu oszczędności czy przyjemność wynikająca z finansowej wolności, niezależności.
Zapraszam na stronę akcji „Misja Kieszonkowe”. Znajdziecie tam rady, podpowiedzi i narzędzia potrzebne do rozmowy o kieszonkowym i do sprawienia, by stało się najlepszą inwestycją w przyszłość dziecka
—————————
Niniejszy artykuł jest częścią cyklu edukacyjnego „Odpowiedzialne finanse”, który „Subiektywnie o Finansach” realizuje wspólnie z bankiem