W Polsce jest już ponad milion uchodźców z Ukrainy. Może za chwilę będzie kilka milionów. Polacy pokazują wielkie serca i pomagają, jak mogą. Zasilamy pieniędzmi organizacje charytatywne, udostępniamy uchodźcom mieszkania, przewozimy ich z granicy, pracujemy jako wolontariusze w miejscach, gdzie potrzebują wsparcia. A gdzie jest w tym czasie rząd? Chyba zapomniał o najważniejszym
Nie jestem panikarzem, ale zaczyna mnie przerażać sytuacja uchodźców z Ukrainy, którzy setkami tysięcy (ostatnio 200 000 osób) przekraczają naszą granicę, są z reguły zwożeni do największych miast w Polsce i „na spontana” przekazywani do pękających w szwach hal targowych. To są ludzie, którzy prawdopodobnie będą musieli u nas zostać przez miesiące, lata, a niektórzy na zawsze.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ich domy w Ukrainie często zostały zbombardowane, więc nawet nie mają do czego wracać. Może być też tak (obym nie miał racji), że miejsca, w którym mieszkali, znajdą się na terenach zajętych przez wroga, okupanta. Trzeba będzie zapewnić im w Polsce warunki do życia nie przez tydzień, nie przez miesiąc, ale dla wielu na stałe.
Rząd da PESEL, ale… nie zapłaci za mieszkanie
Co na to polski rząd? Premier Mateusz Morawiecki ogłosił właśnie pakiet udogodnień dla uchodźców z Ukrainy. Co zawiera? Dokument wystawiony przy przekroczeniu granicy ma wystarczyć uchodźcom z Ukrainy do legalnego pobytu w Polsce przez półtora roku (w zależności od sytuacji – pobyt może być przedłużony do trzech lat).
Uchodźca będzie mógł ubiegać się o jednorazową zapomogę w wysokości 300 zł. Ten, kto udzieli mu schronienia, ma otrzymać 1200 zł miesięcznie, ale… tylko przez dwa miesiące. Uchodźcy mają dostać numer PESEL, co pomoże im załatwiać sprawy urzędowe. Dzięki temu będzie można ich przyjąć do pracy i zgłosić do ubezpieczenia.
Wszystko pięknie, ale większość z nich albo nie ma gdzie mieszkać, albo ma zapewnione mieszkanie na góra dwa-trzy miesiące. To jest podstawowa potrzeba – dach nad głową na co najmniej pół roku albo wręcz bezterminowo. Dziwnym trafem o tym premier ani minister spraw wewnętrznych, ani nawet minister od rodziny się na konferencji nawet nie zająknęli. Generalnie dla tych ludzi problem dachu nad głową dla uchodźców nie istnieje!
W zasadzie trudno się dziwić, że politykom umykają najważniejsze rzeczy, bo to przecież ta sama wesoła gromada, która doprowadziła do tego, że w czasie dwóch lat pandemii Covid-19 zmarło w Polsce 200 000 ludzi. Z tego tylko 100 000 to były ofiary wirusa, a reszta – ofiary złego zarządzania państwem przez rządzących. Liczba tzw. nadmiarowych śmierci była w Polsce najwyższa w Europie.
Pierwszych kilkaset tysięcy uchodźców z Ukrainy przyjechało do swoich rodzin w Polsce, więc nie stanowili „systemowego problemu”. Kolejnych kilkaset tysięcy zostało „zaopiekowanych” przez tych z nas, którzy mają wolne mieszkanie i mogą je udostępnić bezpłatnie uchodźcom albo opłacić im czynsz najmu komercyjnego.
Teraz na granicy pojawiają się osoby, które nie mają gdzie pójść, a liczba osób posiadających mieszkania się wyczerpuje. Część wynajmujących nie chce zaś udostępniać mieszkań Ukraińcom nawet na zasadach komercyjnych, bo mówią, że „krótkoterminowe umowy im się nie opłacają”.
Sprawdziłem na własne oczy, że w Warszawie miejsca, w których uchodźcy otrzymują dach nad głową, coś do jedzenia i pierwszą pomoc, pękają w szwach. Tam, gdzie przygotowano 100 miejsc, nocuje kilkaset osób i nie ma żadnego planu, co dalej z nimi zrobić. I wciąż napływają następni.
Jedynym pomysłem rządu na zapewnienie uchodźcom dachu nad głową jest pospolite ruszenie. Premier zapowiedział 40 zł dziennie dla każdego, kto weźmie pod swój dach uchodźcę. I to tylko przez chwilę. Taki sposób „załatwiania” spraw znamy aż za dobrze.
W kraju nie działa opieka nad małymi dziećmi? „Macie tu 500+ (zabierzemy kasę przedsiębiorcom) i coś sobie kupcie”. Emeryci nie mają jak dostać się do lekarza, bo ochrona zdrowia nie działa? „Macie tu 14-tą emeryturę i sobie idźcie do prywatnego lekarza”. Nie ma co zrobić z uchodźcami? „Macie tu po 40 zł i sobie z nimi zamieszkajcie”. Jeśli rząd nie umie załatwić jakiegoś problemu, to rzuca ludziom pieniądze zabrane wcześniej innym ludziom i mówi „radźcie sobie sami”
Widać to choćby po tak drobnej kwestii jak wymiana waluty przez przybyszy z Ukrainy. Kantory przestały wymieniać hrywny na złote, bo nie mają co zrobić z „nawisem” (nie mają gwarancji, że nie będą musiały odsprzedawać hrywny w bankach komercyjnych lub centralnym po niższym kursie). Wystarczyłoby wprowadzić gwarancję odkupu po jakimś sztywnym kursie i problem by się rozwiązał. Ale wśród polityków (chciałoby się powiedzieć „harcerzyków”, ale to obraźliwe dla harcerzy, z których wielu jest teraz wolontariuszami), którzy usiłują rządzić Polską nikt na to nie wpadł!
Milion uchodźców w Polsce potrzebuje planu. I ludzie, którzy im pomagają, też
Dla urzędników rządzących Polską mam cztery informacje. Po pierwsze: to, że Polacy przyjęli pod swoje dachy bliżej nieznaną liczbę uchodźców (albo dali im mieszkanie, które mogliby wynajmować), co nie oznacza, że tak może zostać. A tym bardziej nie oznacza, że nie musicie nic robić (czyli jak zwykle – że jak wydrukujecie plakaty, że jest dobrze, to będzie dobrze, już z „Polskim Ładem” na tym popłynęliście).
To, że ktoś miał odruch serca i przyjął do domu ukraińską rodzinę, prawdopodobnie nie oznacza, że będzie chciał z nią mieszkać przez najbliższy rok. Jeśli ktoś wynajął Ukraińcom mieszkanie – w końcu będzie chciał zacząć je wynajmować za pieniądze komuś, kogo na to stać. Trzeba tym ludziom przygotować jakieś „awaryjne” mieszkania. Choćby tymczasowe, jak kontenerowe szpitale covidowe budowane naprędce przez spółki Skarbu Państwa. I musi się tym zająć rząd, nie pospolite ruszenie.
Po drugie: operacja „obsługi” uchodźców to zbyt złożona sprawa, żeby podchodzić do tego, jak do organizacji obozu harcerskiego. Musi być system informatyczny usprawniający logistykę całego przedsięwzięcia. Dziś jest tak, że pracownicy punktów recepcyjnych na granicy nie wiedzą, kto przyjeżdża po uchodźców, dokąd ich wiezie, czy mają gdzie mieszkać? I czy ktoś w ogóle przyjedzie. Nie ma podstawowych informacji – nawet punkty recepcyjne między sobą nie są w stanie ich wymieniać, a co dopiero z „infrastrukturą ratunkową” w głębi kraju…
A jak powinno być? Każda gmina wyznacza od kilkuset do kilku tysięcy miejsc noclegowych i wrzuca je do systemu informatycznego. Wysłannicy władz lokalnych lub centralnych „czeszą” wszystkie motele, gospodarstwa agroturystyczne i inne miejsca, w których mogliby – odpłatnie lub nie – zatrzymać się uchodźcy. I informują, proszą o udział w akcji pomocy. To są dziesiątki tysięcy miejsc noclegowych w małych miasteczkach i na wsiach.
Punkty recepcyjne przy granicach – albo mieszczące się w największych miastach „punkty zrzutu” dużych grup uchodźców – mają informację w czasie rzeczywistym o tym, ile miejsc w danej gminie jest przygotowanych dla uchodźców, ile jest wolnych i mogą zrobić „rezerwację”. Dzięki temu już na granicy wiadomo, dokąd pojedzie dany uchodźca, a ten jest pewny, że nie jedzie „w ciemno”. Z zapisów w systemie informatycznym wprost wynikać ma, ile do gminy ma popłynąć pieniędzy z centralnej kasy.
Ten sam system informatyczny obejmować musi przewozy – powinny działać państwowe koleje i firmy autobusowe. A każdy, kto chce przewieźć uchodźców, loguje się do systemu, zgłasza się do przejazdu i wie po kogo przyjechać oraz gdzie go zawieźć. Przewozy są „krajowe” (z granicy do dużego miasta) oraz „lokalne” – z dużego miasta do gminy, która może ugościć określoną liczbę osób.
Osoby, które przyjęły Ukraińców pod swój dach lub wynajęły im mieszkanie bez opłat, w tym samym systemie rejestrują te osoby i wpisują, jak długo gwarantują im pobyt (i to jest podstawa do ewentualnych dopłat przekazywanych przez rząd). Dzięki temu wiadomo, kiedy państwo będzie musiało ewentualnie przejąć opiekę nad danym uchodźcą.
Najgorsze może być dopiero przed nami. Co będzie za miesiąc? A za rok?
Po trzecie: należy przygotować narzędzia, które pozwolą gminom i osobom „goszczącym” jak najbardziej ułatwić opiekę nad przyjętymi uchodźcami. Bony żywnościowe albo refundacja kosztów wyżywienia osób uciekających przed wojną, bilety komunikacji miejskiej (przynajmniej przez chwilę), dostęp do opieki zdrowotnej (przynajmniej w podstawowym stopniu), pomoc w sfinansowaniu opieki nad dziećmi dla osób poszukujących w Polsce pracy – to wszystko kosztuje i trzeba ogarnąć na cito.
A poza tym jak najszybciej ustalić (albo przynajmniej oszacować), jaka część Ukraińców zostanie z nami tylko na czas wojny, a jaka nie zamierza już wracać na Wschód. Na tych drugich musimy mieć długoterminowy plan. Trzeba mieć pomysł na ułatwienie im nauki języka polskiego, sfinansowanie nauki dla dzieci (przecież i bez nich polskie szkoły pękają w szwach, a brakuje nauczycieli), warto mieć pomysł na pomoc w znalezieniu pracy dla nich, czy na procedurę udzielenia kredytu na zakup mieszkania, gdy już staną finansowo na nogi… Ci ludzie mogą być gigantycznym wsparciem dla naszej gospodarki, ale musimy umieć uruchomić ten silnik.
Po czwarte: trzeba się dogadać z Unią Europejską, żeby przejęła od nas część uchodźców. Nie jesteśmy w stanie ugościć tu 4 mln osób, bo już przy milionie zaczynamy się dusić. Być może rząd ma plan, żeby te 4 mln przyjęli Polacy do swoich domów, a wtedy łatwiej będzie poprosić o zaległe pieniądze z Unii Europejskiej, które nam zablokowano z powodu powoływania do sądów sędziów-„przebierańców”?
Trwa poważna operacja przyjmowania gigantycznych liczb ludzi uciekających przed wojną i jest ona prowadzona w dużej części metodą pospolitego ruszenia. To jest dopuszczalne w pierwszych godzinach kryzysu, ale teraz nadchodzi moment, żeby pomoc dla uchodźców zorganizować tak, by para nie szła w gwizdek.
Milion uchodźców i pospolite ruszenie? Pomagajmy z głową
A wszystkich czytelników „Subiektywnie o Finansach” proszę, żebyście pomagali z głową. Zanim pojedziecie na granicę, znajdźcie miejsce do spania dla ludzi, których będziecie wieźli (nie jedźcie w ciemno!). Jeśli chcecie przyjąć Ukraińców pod swój dach – pomyślcie, czy Was na to stać. Może się zdarzyć, że to nie potrwa kilka dni, tylko miesiąc albo dłużej.
Czy na pewno jesteście na to gotowi? I Wasza rodzina też? Jeśli nie, to lepiej pomagajcie poprzez udział w zbiórkach lekarstw, długo ważnej żywności czy wszystkiego, co może przydać się Ukrainie. Albo wpłaćcie pieniądze na konto organizacji charytatywnej, która jest w kontakcie z broniącymi się ukraińskimi miastami i wie, co jest aktualnie najbardziej potrzebne. Największą z nich jest Polska Akcja Humanitarna. Natomiast jeśli chcesz wesprzeć ukraińskich żołnierzy, który walczą także o naszą wolność – zrób to za pośrednictwem Narodowego Banku Ukrainy.
————————-
„Finansowe sensacje tygodnia”: kiedy gospodarka Rosji ostatecznie zbankrutuje?
W nowym odcinku „Finansowych sensacji tygodnia” oczywiście analizujemy wpływ sankcji Zachodu na gospodarkę rosyjską. I sprawdzamy, czy Rosja może uratować się przed zmiażdżeniem przez światową koalicją państw demokratycznych. Maciek Bednarek opowiada o swoich – jako wolontariusza – przemyśleniach dotyczących pomagania uciekającym przed wojną mieszkańcom Ukrainy. Pytamy też o konsekwencje nagłej wolty, którą wykonały Niemcy w sprawie polityki energetycznej. Miał być rosyjski gaz, a będzie… energetyka atomowa i węgiel. Czy to dla nas dobrze czy niekoniecznie? Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem, jak również na platformach podcastowych Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i pięciu innych.
zdjęcie tytułowe: BBC