Rynek finansowy w Rosji został tydzień temu „zamrożony” decyzją tamtejszego banku centralnego. Giełdowe spółki nie są notowane, a dla władz na Kremlu to sposób na odsunięcie nieuniknionego krachu. Zaś dla funduszy inwestycyjnych, które zainwestowały część pieniędzy klientów na rosyjskim rynku, niemały kłopot. Taka zawierucha uniemożliwia wycenę rosyjskich aktywów – jeśli akurat miały pecha zostać z nimi, gdy wybuchła wojna. Sprawdzam, jak sobie z tym fantem radzą polskie fundusze inwestycyjne. I jak zawieszenie wypłat z funduszu wpływa na sytuację klientów funduszu
Pierwsi wyczuli pismo nosem najwięksi i najbardziej doświadczeni gracze. Już 28 lutego JP Morgan poinformował swoich klientów, że wypłaty (i wpłaty) z funduszy z silną ekspozycją na rosyjskie aktywa zostają zawieszone. W kolejnych dniach dołączyły takie tuzy rynku inwestycyjnego jak Amundi, HSBC, BNP Paribas czy Pictet. Miliardy dolarów zgromadzone w tych funduszach stały się niedostępne dla klientów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Fundusze inwestowały na rosyjskiej giełdzie. Ich klienci są zablokowani
Zawieszenie wypłat z funduszu to najgorszy z możliwych scenariuszy. Z czego wynika taka decyzja? Wszystko, oczywiście, dla dobra klienta. I choć takie tłumaczenie słyszymy często, gdy jakaś instytucja chce nam zrobić coś nieprzyjemnego, to w tym przypadku może mieć to rzeczywiste uzasadnienie. Zarządzający funduszem powinni na bieżąco podawać wycenę jednostek uczestnictwa, zgodną z tym, jaka jest rynkowa wartość poszczególnych składowych portfela.
Rosyjskie akcje i obligacje stały się jednak „nieinwestowalne” – według określenia szefów firmy MSCI, która opracowuje i licencjonuje indeksy. Leżącej i tak na łopatkach moskiewskiej giełdzie postanowiły dokopać agencje ratingowe. Fitch i Moody’s w czwartek zdegradowały ocenę Rosji do „śmieciowej”. Na to tylko czekali dostawcy indeksów, jak wspomniane wyżej MSCI, ale także FTSE Russell, by wyrzucić Rosję z grona rynków wschodzących i odizolować ją w kategorii „standalone”.
Emocjonalnie możemy czuć satysfakcję z kolejnego kamyczka, który będzie uwierał w bucie agresora z Kremla, jednak żadne sankcje nie są za darmo. My też ponosimy ich koszt. Jaki? Choćby taki, że nasze oszczędności zostają zamrożone „do odwołania”.
Dlaczego w interesie klientów jest zawieszenie możliwości wyjęcia pieniędzy z takiej inwestycji? Po pierwsze dlatego, że nie da się wyznaczyć, ile te środki są realnie – a wiec rynkowo – warte. Po drugie, żeby wypłacić klientowi jego pieniądze, zarządzający musi najpierw spieniężyć część aktywów. A zrobić tego nie może, bo rosyjskie rynki nie działają.
Ale przecież nie jest tak, że fundusz jest w 100% „zapakowany” w instrumenty finansowe notowane na zamkniętej giełdzie rosyjskiej, na pewno ma jakąś poduszkę płynnościową, gotówkę na czarną godzinę. Tak rzeczywiście jest. I tu dochodzimy do trzeciego i kluczowego powodu, dla którego stosuje się zawieszenie wypłat z funduszu. Fundusz może się obawiać, że jeśli do wypłacania środków rzuci się większa część klientów, to ta rezerwa nie starczy na pokrycie nawet części roszczeń – a wtedy prosta droga do bankructwa.
Zawieszenie wypłat z funduszu: lek na „nieinwestowalność”
Chociaż większość zawieszonych funduszy jest zarządzana przez zagraniczne instytucje, to problem dotyka też polskich inwestorów. Serwis Analizy.pl zbiera w jednym miejscu wszystkie „zamrożone” fundusze, które są dostępne na naszym rynku. Oprócz wymienionych wcześniej funduszy ze stajni JP Morgan i BNP Paribas, na dalszy rozwój wypadków poczekają klienci firm Schroder, Templeton czy Black Rock.
Z krajowych instytucji jako jedyne, jak dotąd, na taki ruch zdecydowało się Investors TFI, które od 1 marca zawiesiło zbywanie i odkupywanie jednostek uczestnictwa w jednym ze swoich funduszy – Investor Rosja. Jest to decyzja, której można było się spodziewać. Ten subfundusz, jak sama nazwa wskazuje, koncentrował się niemal wyłącznie na rosyjskim rynku – miał tam ulokowanych 87% aktywów.
Nie jest to na szczęście duży subfundusz (miał 24 mln zł aktywów na koniec stycznia, a w lutym wycena jednostki zapikowała o 57%, więc i wartość aktywów stała się jeszcze niższa), ale jego klienci mogą się niepokoić. Co się stanie ze środkami klientów? Zapytałem u źródła. Odpowiada Grzegorz Dróżdż, rzecznik prasowy Investors TFI:
„Zawieszenie realizacji zleceń zbywania i odkupywania jednostek uczestnictwa Investor Rosja wynikało z braku możliwości dokonania wiarygodnej wyceny istotnej części aktywów z powodów niezależnych od funduszu. Możliwość takiego zawieszenia została opisana w prospekcie informacyjnym Investor Parasol SFIO, którego Investor Rosja jest subfunduszem”
– powiedział mi Dróżdż. Na jaki czas zawieszono możliwość sprzedawania i kupowania udziałów w funduszu? Na razie na dwa tygodnie. Za zgodą Komisji Nadzoru Finansowego ten okres może zostać wydłużony do dwóch miesięcy. A co potem? „Tryb postępowania zostanie ustalony z regulatorem” – mówi Dróżdż.
Sytuacja jest z pewnością nietypowa, ale – jak zwykle w takich okolicznościach – należy zachować spokój. TFI zapewnia, że Investor Rosja cały czas dysponuje zgromadzonymi wcześniej aktywami. Natomiast nie jest pewne, czy będzie mógł je sprzedać (władze Rosji wprowadziły zakaz sprzedawania akcji przez inwestorów zagranicznych).
Czy fundusze PKO i Generali zdołały uciec spod topora?
Subfundusz PKO Akcji Nowa Europa był – na koniec 2021 r., według wyliczeń Analizy.pl – drugim najmocniej „zapakowanym” w rosyjskie akcje funduszem (42% udziału w aktywach na koniec stycznia). Od połowy lutego cena jego jednostki uczestnictwa spadła o ok. 40%, ale fundusz funkcjonuje bez zakłóceń.
Jak zarządzający z PKO TFI odpowiedzieli na wyzwanie związane z notowaniami (a właściwie ich brakiem) rosyjskich spółek? Zmienili benchmark, czyli poziom, do którego odnoszą swoje wyniki inwestycyjne. Do tej pory obliczany był jako koszyk składający się w 15% z WIG20, 25% tureckiego ISE30, 5% węgierskiego BUX, 5% MSCI Czech Republic, 10% WIBID O/N i 40% MSCI Russia. Od 4 marca rosyjski komponent zostanie usunięty, a udział WIG20 wzrośnie do 55%.
Dużo pracy mieli w ostatnich dniach zarządzający z Generali TFI. Ich fundusze dłużne okazały się dość silnie zaangażowane w rosyjskie obligacje. Mocno oberwał też flagowy Generali Korona Dochodowy, pozycjonujący się w kategoriach niskiego ryzyka (kilka lat temu, działając jeszcze pod egidą Union Investments, nosił nazwę UniKorona Pieniężny, zanim KNF nie zabronił stosować nieadekwatnych do profilu ryzyka nazw funduszy).
W ciągu ostatnich dwóch tygodni wycena jednostki poszła w dół o ok. 6% – może wydawać się to niewiele na tle wcześniej wymienionych funduszy, jednak dla Generali Korona Dochodowego oznacza to cofnięcie się z wyceną jednostki uczestnictwa do poziomów z 2018 r.
Ludzie z Generali wzięli się za czyszczenie portfela i w odcinkach podawali informacje o stopniowym zmniejszaniu ekspozycji w rosyjskie papiery. Ostatnio podali, że w większości funduszy udało się zejść w okolice zera, co trzeba uznać za swego rodzaju osiągnięcie, biorąc pod uwagę, jak trudno teraz handlować tymi aktywami.
Jak mówi porzekadło giełdowe, kiedy przychodzi odpływ, okazuje się, kto pływał bez kąpielówek. Ten etap chyba mamy już za sobą. Najbliższe dni pokażą, jak na te wiadomości zareagują klienci. Najgorsze co się może wydarzyć, to panika. Przejrzyjcie swoje rachunki w bankach i sprawdźcie, czy na pewno jesteście zadowoleni z doboru funduszy w Waszych portfelach, a ja będę monitorował sytuację i informował, gdyby coś nowego wyszło na jaw.
źródło zdjęcia: Pexels/Pixabay