Nie jestem w stanie zrozumieć podejścia niektórych firm ubezpieczeniowych do tzw. białych włamań. A więc do sytuacji, w których klient-posiadacz polisy został okradziony, lecz w mieszkaniu nie ma śladów włamania. To się może zdarzyć: zamki są dziś słabsze, niż kiedyś, a dobry fachowiec-włamywacz, mając trochę czasu jest w stanie dobrać się do większości zamków.
Oczywiście, producenci drzwi i zamków zawsze reagują na nowe „wynalazki” złodziei i nowe drzwi są już wyposażane w lepsze mechanizmy antywłamaniowe, ale ten, kto ma zamek w starszej wersji i jest nieświadom, że zamek ów został „złamany”, może – przy sporej dawce pecha – stać się ofiarą białego włamania. Teoretycznie firma ubezpieczeniowa nie powinna się interesować tym w jaki sposób został okradziony klient. Wystarczy sam fakt, że było włamanie do objętego ochroną ubezpieczeniową lokalu, potwierdzony wnioskiem o wypłatę świadczenia, spisem utraconych przedmiotów oraz notatką policji (ewentualnie inną dokumentacją, np. zeznaniami sąsiadów).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kłopot w tym, że niektóre firmy ubezpieczeniowe w takich przypadkach zachowują się tak, jakby klient… sam się okradł. Co gorsza, część z nich tak konstruuje zapisy ogólnych warunków ubezpieczenia, żeby móc w majestacie prawa wykręcić się od zapłaty odszkodowania w sytuacji, gdy klient padł ofiarą białego włamania. Napisał do mnie pan Filip.
Białe włamanie: klient sam się okradł?
„Piszę do Pana jako osoby poważanej w środowisku za swoją dociekliwość i skuteczność oraz obnażanie nierównej walki konsumenta z dużymi instytucjami rynku finansowego. Otóż mnie, (jak i zapewne kilkaset innych osób w skali każdego miesiąca) spotkała niemiła niespodzianka po powrocie do domu – tj otwarte drzwi i okradzione mieszkanie. Zamek i drzwi nieuszkodzone … i tu zaczyna się problem”
– pisze pan Filip, który oczywiście zgłosił kradzież na policji, złożył zeznania, zgromadził dokumentację i dopiero z takim dossier udał się do firmy ubezpieczeniowej Warta ze zgłoszeniem szkody. W Warcie poklepali pana Filipa po ramieniu, podali chusteczkę, udzielili wsparcia moralnego, a potem… oświadczyli, że finansowo nie mogą mu pomóc, albowiem kradzież, której ofiarą być może padł (a przecież nie można wykluczyć, że sam się okradł, żeby wyłudzić odszkodowanie) nie spełnia warunków do wypłacenia odszkodowania.
Pan Filip się zdziwił, bo przecież – do jasnej cholery – specjalnie wykupił nieco droższą opcję polisy po to, by chroniła jego dobytek przed kradzieżą z włamaniem, a nie tylko przed burzą z piorunami, powodzią i uderzeniem statku powietrznego. W Warcie znów pokiwali ze zrozumieniem głowami, a potem uprzejmie wskazali panu Filipowi paragraf z ogólnych warunków ubezpieczeń, który zdejmuje z nich odpowiedzialność za kradzież z włamaniem, w której złodziej okaże się zbyt dobrym fachowcem. Ów paragraf – a właściwie definicja – brzmi tak:
„Kradzież z włamaniem – działanie polegające na bezprawnym zaborze przedmiotu ubezpieczenia w celu jego przywłaszczenia po: 1) usunięciu istniejących zabezpieczeń przy użyciu siły fizycznej, narzędzi, pozostawiającym ślady włamania, 2) otworzeniu zabezpieczeń oryginalnym kluczem, który sprawca zdobył przez kradzież z włamaniem do innego pomieszczenia zabezpieczonego lub w wyniku rabunku, o ile otwarcie to nastąpiło niezwłocznie po zdobyciu kluczy w sposób opisany powyżej. Za kradzież z włamaniem uważa się również zniszczenie przedmiotu ubezpieczenia mające bezpośredni związek z usiłowaniem lub dokonaniem rabunku, bądź kradzieży z włamaniem”.
Nie ma śladów, nie ma przestępstwa?
Kluczowym fragmentem jest ty passus mówiący o „narzędziach pozostawiających ślady włamania”. W oparciu o ten fragment definicji, stanowiącej część OWU, firma ubezpieczeniowa może się wykręcić od pokrywania kosztów klienta wynikających z tego, że zostal okradziony w sposób, który nie pozostawił śladów. Jest to o tyle problematyczne, że możliwe jest pokonanie zabezpieczeń bez pozostawiania widocznych gołym okiem śladów, a jedynie mikrośladów.
„Skuteczność ochrony ubezpieczeniowej od kradzieży z włamaniem zależy tylko i wyłącznie od fachowości włamywacza. Jeżeli trafimy na partacza, który wyważy drzwi albo wybije szybę, to będziemy chronieni polisą, jeżeli zaś okradnie nas fachowiec dysponujący wiedzą o konstrukcji drzwi, narzędziami i wytrychami pozostajemy na lodzie” – konkluduje pan Filip, który wynajął prawnika, a ten – posiłkując się orzeczeniami Sądu Najwyższego oraz sądów powszechnych z przeszłości, będzie próbował nakłonić Wartę do uznania, że białe włamanie to też włamanie, zaś wpisywanie do OWU czegoś innego jest po prostu nie fair.
Można też próbować ugryźć sprawę od drugiej strony – samemu zdobyć dokumenty i dowody na to, że białe włamanie wcale nie było takie „białe”. Wiem, że są klienci, dla których punktem zaczepienia jest policja i rzetelne śledztwo z jej strony, m.in. uwzględnienie w nim nagrania z monitoringu, czy badania mechanoskopijnego, które miałoby wykazać mikroślady na zamku. Sęk w tym, że policja najchętniej zamknęłaby sprawę od razu (zwłaszcza jeśli śladów jest mało lub nie ma ich w ogóle), zaś czas oczekiwania na wyniki badania mechanoskopijnego – jak twierdzi pan Filip – to jakieś dziewięć miesięcy.
Niektórzy ubezpieczyciele zachowują się przyzwoicie
Można też liczyć na to, że ubezpieczyciel zachowa się przyzwoicie. Jeden z moich czytelników, klient Hestii, jakiś czas temu opowiadał, że bezproblemowo dostał pieniądze z polisy ubezpieczeniowej – problemu nie stanowił nawet fakt, że jeden z kluczy zapasowych został zabrany przez włamywaczy (wg policji złodzieje wykorzystują kradzione klucze do przygotowania wytrychów). Fakt, że chodziło o stałego klienta, który nigdy nie spóźniał się z opłacaniem składek i raczej trudno byłoby uwierzyć, że wpadłby na pomysł pozorowania kradzieży. Ale wcale nie jestem przekonany, że takich porządnych ubezpieczycieli jest większość.
Proszę Was o sygnały jeśli macie wiedzę o tym jak zachowują się różne firmy ubezpieczeniowe i jak są skonstruowane zapisy w ubezpieczeniach Waszych mieszkań. Jeśli pomożecie, to wspólnie sporządzimy coś w rodzaju rankingu najbezpieczniejszych polis mieszkaniowych i dających największe poczucie bezpieczeństwa polis. Do sprawy białych włamań będę powracał w blogu także dlatego, żeby urzędnicy odpowiedzialni za ochronę konsumentów i kształtowanie prawa zrobili coś w kierunku wycięcia z rynku „nibypolis”, które zmuszają okradzionego klienta do udowadniania, że nie jest wielbłądem.To firma ubezpieczeniowa powinna umieć mu udowodnić oszustwo, skoro odmawia wypłaty odszkodowania.