18 marca 2017

Fundusze inwestycyjne po 2016 r. mają już tyle naszych pieniędzy, co przed kryzysem

Fundusze inwestycyjne po 2016 r. mają już tyle naszych pieniędzy, co przed kryzysem

Spłynęły wreszcie grudniowe statystyki dotyczące rynku funduszy inwestycyjnych. To druga najpopularniejsza forma gromadzenia przez Polaków oszczędności, więc zawsze pod koniec roku przeglądam te cyferki z wypiekami na twarzy. Z danych, które zebrał serwis Analizy.pl, czyli alfa i omega statystyczna, wynika, że w funduszach inwestycyjnych jest aż 259 mld zł naszych pieniędzy, a więc o 6,7 mld zł więcej, niż przed rokiem.

To ogromna kasa, ale trzeba od razu zaznaczyć, że dużą część z niej stanowią aktywa wniesione przez firmy i instytucje finansowe do funduszy specjalistycznych, zamkniętych i funduszy aktywów niepublicznych. Tego typu fundusze inwestycyjne stanowią bowiem wygodne „opakowanie” zapewniające preferencyjne opodatkowanie (inna sprawa, że rząd preferencję właśnie kasuje, więc w grudniu z tych funduszy odpłynęło 10 mld zł). Mniej więcej połowa kasy w funduszach to pieniądze zwykłych ludzi.

Zobacz również:

W FUNDUSZACH MAMY TYLE KASY, ILE W… 2007 R.

Z danych publikowanych przez Analizy.pl można wyczytać, że w funduszach inwestycyjnych trzymacie – jako klienci detaliczni, zwykli ciułacze i zjadacze bułek ze smalcem – „drobne” 135 mld zł. I że w zeszłym roku wpłaciliście do nich jakieś 5 mld zł nowych pieniędzy. Obie te liczby robią wrażenie pokaźnych dopóki nie nałożymy na nie tła. Otóż te 135 mld zł to mniej więcej tyle, ile mieliśmy w funduszach… pod koniec 2007 r.

W czasie kryzysu finansowego fundusze straciły nasze zaufanie i aż połowę pieniędzy – głównie z powodu ogromnej przeceny akcji w powiązaniu z wcześniejszym missellingiem, nieetyczną reklamą i obiecywaniem nam gruszek na wierzbie (pamiętacie te zieloniutkie reklamy pokazujące 170% zysku w ciągu roku?). Aż trudno uwierzyć, że dopiero teraz, po dziewięciu latach, fundusze zdołały wrócić do stanu posiadania naszych pieniędzy, jaki miały przed kryzysem.

W tym czasie – czyli też przez dziewięć lat – wartość naszych depozytów w bankach więcej, niż się podwoiła. Dla porównania pokażę jak mniej więcej w tym samym czasie zmieniały się giełdowe indeksy – nie wszystkie odrobiły straty z lat 2008-2009.

DO FUNDUSZY WPŁACILIŚMY 5 MLD ZŁ. DO BANKÓW – PONAD 30 MLD ZŁ

Jako się rzekło, w zeszłym roku wpłaciliśmy do funduszy 5 mld zł, co na pierwszy rzut oka też wygląda dobrze (tak samo, jak 135 mld zł aktywów w funduszach detalicznych). Przestaje tak wyglądać, gdy zerkniemy do statystyk NBP i KNF, z których wynika, że w tym samym czasie (a nawet krótszym, bo w KNF nie ma jeszcze danych za grudzień) wartość depozytów gospodarstw domowych w bankach wzrosła z 666 mld zł do 708 mld zł, a więc o jakieś 42 mld zł. Z tego mniej więcej 10 mld zł stanowiły odsetki dopisane do „starych” depozytów.

Ale i tak porównanie napływu świeżych pieniędzy do banków (plus 32 mld zł bez grudnia) oraz do funduszy inwestycyjnych (plus 5 mld zł) nie pozostawia złudzeń kto w zeszłym roku wygrał bój o nasze pieniądze. Tylko co siódma złotówka naszych nowych oszczędności popłynęła do powierników. Funduszom nie pomogło ani niskie oprocentowanie depozytów, ani w sumie dobre wyniki spółek giełdowych (na polskich akcjach małych i średnich firm można było zarobić 15%, choć okazało się to dopiero pod koniec roku).

W JAKICH FUDUSZACH NAJCHĘTNIEJ TRZYMAMY KASĘ?

Tu kolejna kiepska wiadomość. Otóż najpopularnisjzą dziś grupą funduszy są te, które inwestują w obligacje (mają 43,5 mld zł naszych pieniędzy). Tak się składa, że w najbliższych miesiącach te fundusze nie pokażą zbyt dobrych wyników (nie lubią, gdy zaczyna się zapowiadać na podwyżki stóp procentowych).

W zeszłym roku wpłacaliśmy pieniądze głównie do nich, a także do funduszy gotówkowych (najbezpieczniejszych) i absolutnej stopy zwrotu (mają zarabiać ciut lepiej, niż depozyt, ale przede wszystkim chronić kapitał). Wycofywaliśmy za to kasę z funduszy mieszanych (to akurat słusznie, relacja wysokości opłat do generowanych zysków jest w nich nędzna) oraz – i tu druga zła wiadomość – z funduszy akcji (mamy w nich już tylko 28 mld zł).

Jak pokażę poniżej, to właśnie na funduszach akcji można było w zeszłym roku zarobić pieniądze. Ale Polak wolał nie zarabiać, tylko kisić się w funduszach bezpiecznych. Niewykluczone, że – jak to często bywa – Polak skusi się do przeniesienia części pieniędzy do funduszy akcji dopiero wtedy, gdy ceny będą na szczycie. I znów straci.

NAJLEPSZE STRZAŁY MINIONEGO ROKU

To te, które lokowały pieniądze na rynku surowcowym (jedną z lepszych inwestycji było bardzo przecenione w poprzednich latach złoto) oraz w akcje spółek… rosyjskich. To ostatnie może dziwić – kto przy zdrowych zmysłach wkładałby pieniądze tam, gdzie może przyjść watażka z Kremla i w każdej chwili dekretem wszystko zabrać – ale akcje spółek rosyjskich były już tak przerażająco tanie, że wystarczyła perspektywa wzrostu cen ropy naftowej i gazu, żeby mocno odbiły.

Dobrze można było zarobić lokując pieniądze w funduszach kupujących spółki z Ameryki Łacińskiej, a także – co mnie bardzo cieszy – akcje spółek dywidendowych z całego świata. Uważam, że to najlepsza rzecz dla każdego posiadacza kapitału: stabilne, duże spółki, wypłacające co roku dywidendę. Na polskiej giełdzie w zeszłym roku średnia dywidenda wyniosła 5% wartości akcji. Czyli znacznie więcej, niż jakikolwiek depozyt.

PIĘĆ LAT FUNDUSZY: KTO SIĘ ODWAŻYŁ – ZAROBIŁ

Na polskim rynku kapitałowym – przynajmniej patrząc na wyceny największych spółek – przez kilka ostatnich lat panowała flauta. Wartość tych akcji albo stała w miejscu, albo nawet spadała. Teraz jednak – od kilku miesięcy – jest coraz lepiej. A patrząc na statystyki zarobków różnych rodzajów funduszy za ostatnich pięć lat – naprawdę nie ma powodu do narzekań. Kto przez ostatnich pięć lat trzymał pieniądze w funduszach inwestujących w polskie średnie spółki – zarobił 70% (czyli średnio 14% rocznie).

Kto postawił na akcje amerykańskie (w Polsce są fundusze, które pozwalają tak inwestować) – jest 56% na plusie. Fundusze międzykontynentalne zarobiły średnio 55%. Akcji azjatyckich – 25%. To kolejny dowód na to, że lokowanie pieniędzy na rynku kapitałowym wymaga cierpliwości. W długiej perspektywie bywa tak, że nie w każdym roku ceny akcji są wyceniane według swojej „prawdziwej” wartości, ale prędzej czy później nadchodzi „sprawiedliwość”.

 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu