22 grudnia 2024

Niedziela handlowa! A gdyby tak była w co drugi weekend? Albo… w każdy? Czy to rozpędziłoby gospodarkę? I czy my tego chcemy?

Niedziela handlowa! A gdyby tak była w co drugi weekend? Albo… w każdy? Czy to rozpędziłoby gospodarkę? I czy my tego chcemy?

Dziś (wyjątkowa) niedziela handlowa. Niektórzy politycy postulują, żeby taka była w każdą niedzielę. Albo przynajmniej w co drugą. Czy powrót do handlowania w niedziele na stałe miałby sens? Czy zmieniłby coś w gospodarce? Co mogłoby to oznaczać dla pracowników i rynku pracy? Jak zmieniłoby branżę handlową? I czy Polacy w ogóle tego chcą? Czy skoro w tę niedzielę możemy iść swobodnie do sklepu, to w każdą powinniśmy móc?

W Polsce duże ograniczenie handlu w niedziele zaczęło się w 2018 r. (wtedy sklepy zostały zamknięte w dwie niedziele w miesiącu), zaś od 2020 r. jest już opcja hardcorowa, czyli sklepy zamknięte są w niemal każdą niedzielę. Jest dosłownie kilka niedziel, w które można „bezkarnie” handlować. Otwarte mogą być sklepy na stacjach paliw, a także te, w których za ladą stoi właściciel.

Zobacz również:

W Polsce nikt już nie myśli o powrocie niedziel handlowych „po całości”. Ale w Sejmie jakiś czas temu pojawił się projekt ustawy, która przewidywał dwie niedziele handlowe w miesiącu. Za pracę w niedzielę miałoby przysługiwać podwójne wynagrodzenie, a pracodawca miałby obowiązek wyznaczyć pracownikowi dzień wolny w ciągu 6 dni przed albo 6 dni po tej niedzieli, w którą pracownik musiałby pracować. Czy to w ogóle ma sens?

Trzeba uczciwie przyznać, że tego typu obostrzenia nie są zbyt popularne w Europie. Owszem, w Niemczech i Austrii też niedziele są co do zasady niehandlowe, podobnie jak w znanej z socjalnych ciągot Francji. Większość sklepów zamknięta jest w Norwegii i Szwajcarii. „Miękkie” ograniczenia obowiązują w kilku innych krajach – w Chorwacji sklepy mogą sobie wybrać 16 niedziel w roku, w które są otwarte, zaś w Belgii sklepy muszą być zamknięte jednego dnia w każdym tygodniu, ale mogą sobie wybrać, który to ma być dzień.

Czy handel w niedzielę miałby znaczenie dla polskiej gospodarki?

Udział handlu w rocznej wartości tego, co wszyscy w kraju wytwarzamy (czyli w PKB), wynosi mniej więcej 15% (w latach 2019-2022, według danych GUS, wahał się między 14,1% a 14,4%). Przy założeniu, że PKB w tym roku będzie wynosił jakieś 3,5 bln zł, mówimy o sytuacji, kiedy ewentualne zamknięcie wszystkich sklepów we wszystkie dni „zniszczyłoby” 500 mld zł wartości polskiej gospodarki.

Oczywiście nie mówimy o zamknięciu wszystkich sklepów na wszystkie dni, tylko o skutkach ekonomicznych ograniczenia handlu w jeden z siedmiu dni w każdym tygodniu, czyli teoretycznie o „stracie” rzędu 15%. Oczywiście przy założeniu, że ludzie tych zakupów nie przełożyli na inne dni. To by było aż 75 mld zł na minusie, czyli 2% całego PKB.

Czy z powodu zakazu handlu w niedzielę Polacy kupują mniej, czy też „tylko” kupują inaczej (czyli chodzą do sklepu w inne dni lub kupują gdzie indziej i coś innego)? Zerknąłem do statystyk GUS dotyczących dynamiki obrotów w handlu detalicznym i w 2022 r. – porównując do roku 2015 – byliśmy trzecim najszybciej rosnącym krajem w Europie pod tym względem (za Rumunią i Słowenią).

Wartość polskiego handlu detalicznego w 2022 r. wyniosła 155% wartości tegoż handlu z roku 2015. Skumulowana inflacja w tym okresie to ok. 40%, co oznacza, że zakaz handlu w niedziele nie przeszkodził polskim handlowcom realnie zwiększać obrotów o mniej więcej 2% rocznie. A polskim konsumentom – w robieniu zakupów. Oczywiście nie możemy wykluczyć, że gdyby niedziele były „pracujące”, to branża handlowa nie rosłaby szybciej, ale obiektywnie rzecz biorąc – rosła szybko.

Niedziela handlowa czy niehandlowa - jak rośnie polski handel na tle Unii Europejskiej
Niedziela handlowa czy niehandlowa – jak rośnie polski handel na tle Unii Europejskiej

A ważna część, którą są galerie handlowe? Mimo tego, że niedziela handlowa w Polsce to rarytas, Retail Institute podaje, że obroty sieci handlowych i usługowych prowadzących działalność na terenie centrów handlowych wzrosły w 2023 r. o 4,1% w porównaniu do 2022 r. Średni obrót w tym czasie wyniósł 944,4 zł na każdy mkw. powierzchni najmu. Inna sprawa, że w tym samym czasie inflacja wyniosła 11,4%, czyli centra handlowe realnie pod względem obrotów się jednak skurczyły.

Zatem większość pieniędzy, których nie wydajemy w niedzielę w sklepach, wydajemy w inne dni tygodnia (w tych samych lub innych sklepach), wydajemy w inny sposób (na zakupy przez internet) albo wydajemy na inne rzeczy (np. na usługi cyfrowe, restauracje, wycieczki weekendowe).

Niedziela handlowa czy bez handlu - obroty w handlu rosną
Niedziela handlowa czy bez handlu – obroty w handlu rosną

Ekonomiści PKO BP szacowali w 2019 r., że jedna niedziela niehandlowa ogranicza miesięczną sprzedaż detaliczną o 1,1%. Ponieważ roczna sprzedaż wynosi 1,18 bln zł (to inna liczba niż udział handlu w PKB), a miesięczna niecałe 100 mld zł, mówimy o „niewydanej” kwocie 11 mld zł w skali roku przy jednej niedzieli niehandlowej o 44 mld zł przy wszystkich wolnych od handlu niedzielach.

Nie jestem pewny, czy dobrze liczę, ale przy założeniu, że ze sprzedaży detalicznej tylko część kwoty (np. 25%) jest realną wartością dodaną (czyli rzeczywiście trafia do PKB), można byłoby szacować, że realny spadek PKB z powodu niewydanych w niedzielę (i niewydanych z tego powodu w ogóle) pieniędzy nie przekracza 10-15 mld zł rocznie. To bardzo mało, wartość pomijalna. Z tego punktu widzenia handlowe niedziele raczej nie wywołają boomu gospodarczego.

Zobacz też dla kontekstu: Instytut Obywatelski, piórem obecnego ministra finansów Andrzeja Domańskiego, o zakazie handlu w niedzielę

Czy niedziela handlowa zmieni in plus branżę handlową?

Nie ma dwóch zdań, że zakaz handlu w niedzielę spowodował duże zmiany w polskim handlu. Niestety obawiam się, że nie są to zmiany na lepsze. Największą konsekwencją było wyrugowanie z rynku małych sklepików, które nie wytrzymały konkurencji marketingowej z sieciowymi dyskontami. Dyskontom – za pomocą wymyślnych promocji – udało się przekonać Polaków, żeby niedzielne zakupy przerzucili na piątek i sobotę.

Patrząc na dane GUS widać, że spada udział najmniejszych sklepów w handlu. Nie sądzę, że to dobre, bo lokalni przedsiębiorcy często lepiej „podłączają” do łańcucha wartości lokalne rolnictwo i przetwórstwo niż wielkie sieci handlowe.

Liczba sklepów w Polsce natomiast dramatycznie spada. W samym tylko zeszłym roku zamknięto 5000 sklepów, z reguły niewielkich punktów osiedlowych. Jeszcze w 2015 r., gdy Zjednoczona Prawica obejmowała władzę, mieliśmy w Polsce 402 000 sklepów. Dziś – a w zasadzie na koniec 2023 r., bo lepszych danych nie ma – jest ich już tylko 369 000.

źródło: Rzeczpospolita
źródło: Rzeczpospolita

Patrząc na spadający udział w rynku najmniejszych sklepów, nie ma wątpliwości, że to one są głównie zamykane. To, że na rynku rządzą dziś Biedronka z Lidlem, a w segmencie sklepów „podręcznych” Żabka, jest skutkiem ubocznym sześciu lat niedziel bez handlu. Niestety wszystkie te sieci to kapitał zagraniczny, zaś likwidowane ich kosztem sklepy – to kapitał polski.

Innym wygranym są stacje paliw. Czy zmiana zasad gry i „uruchomienie” niedziel dla handlu coś by zmieniło i pomogło odrodzić się małym lokalnym delikatesom? Nie wiem, ale może być już na to za późno. Poza tym wymagałoby to dodatkowych działań, m.in. ograniczenia tempa wzrostu płacy minimalnej, którą najmniej znoszą małe sklepiki.

Czy powrót niedziel handlowych byłby dobry dla pracowników?

Więcej pracy to więcej kasy – z tego punktu widzenia powrót niedziel handlowych byłby dobry dla prawie 2 mln osób pracujących w tej branży. Dla młodych pracowników zaczynających karierę zawodową, dla studentów chcących sobie dorobić i dla osób o najniższych kwalifikacjach to byłaby okazja do zarobienia pieniędzy. Ale czy bezrobocie jest tak wysokie, że bez tego te osoby sobie nie poradzą? Być może praca w handlu to nie jest to, co najbardziej rozwija w życiu?

Po drugiej stronie jest ryzyko, że duże sieci handlowe – nie oszukujmy się, to im ewentualnie może się opłacać uruchomienie sklepów w niedziele – będą próbowały zmuszać pracowników, by godzili się na pracę w niedzielę. Jeśli cała galeria handlowa jest otwarta, to szefostwo sklepu może próbować różnych metod, by zapewnić załogę na niedzielę – niekoniecznie muszą to być metody polegające na ekstrapremiach.

Krótko pisząc: bezrobocia w Polsce prawie nie ma, więc „produkowanie” zapotrzebowanie na etaty w handlu nie jest jakoś szczególnie potrzebne. A te etaty – jeśli nie będą wykorzystywane w handlu – może pójdą do branż bardziej innowacyjnych i kreatywnych. Oczywiście jest pytanie, czy chcemy tak manewrować popytem na pracę czy też chcemy zwiększać jej ilość niezależnie od tego, jakie to będą miejsca pracy.

Czy Polacy chcą robić zakupy w niedzielę?

Wygląda na to, że nie jest to dla nas tak ważna sprawa, żebyśmy chcieli za nią umierać. Z przeprowadzonego całkiem niedawno badania na zlecenie BIG Infomonitor wynika, że handlu w każdą niedzielę chce mniej więcej 21% Polaków. Dokładnie taki sam odsetek oczekuje całkowitego zakazu handlowania w niedzielę. A pozostali? 40% mówi, że chętnie robiliby zakupy w niedzielę częściej niż dziś (czyli niektóre niedziele powinny być handlowe), zaś pozostałe 18% zeznaje, że jest im to doskonale obojętne.

Zatem można powiedzieć, że jest to argument minimalnie na korzyść „uruchomienia” niektórych niedziel dla handlu, aczkolwiek jaki byłby tego efekt, wcale nie jest pewne. Są poważne wątpliwości, czy sklepom będzie się opłacało handlować w niedzielę, skoro klientów wcale może nie być dużo, a koszty pracy w wolne dni będą zabójcze. Z drugiej strony nie jestem pewien, czy stawanie w rozkroku nie spowodowałoby tylko większego zamieszania, niż to warte.

W branży handlowej wszelkie nieregularności mają swoją cenę (np. jeśli chodzi o logistykę). Uruchamianie niektórych procesów tylko w co drugą niedzielę powoduje dodatkowe koszty, zamieszanie, angażuje niepotrzebnie siły i środki. Pytanie, czy w ogóle warto.

Zobacz też najnowszy wideofelieton samcikowy:

Niedziela handlowa: czy to ma w ogóle sens?

Patrząc od strony czysto ekonomicznej, handel w niedzielę lub jego brak nie ma prawie żadnego znaczenia dla gospodarki. Patrząc od strony interesu pracowników i rynku pracy – widać więcej ryzyk niż korzyści. Patrząc od strony branży handlowej: zakaz handlu zabija polski (bo relatywnie słabszy) kapitał, ale to jedna z wielu rzeczy, które go zabijają. Patrząc od strony konsumentów: jest ostrożne zielone światło dla handlu w niedzielę. Patrząc od strony efektywności i wskaźnika „koszty-zysk”: miałoby to sens tylko w opcji radykalnej zmiany.

Albo więc jesteśmy liberałami i otwieramy handel w niedziele, albo nie – i zostawiamy tak, jak jest. Natomiast sam problem jest relatywnie nieistotny w kontekście rzeczy, z którymi się teraz mierzymy: upadającą ochroną zdrowia (z deficytem w wysokości 50 mld zł rocznie w stosunku do zbieranej składki zdrowotnej), rosnącą dziurą w kasie ZUS (deficyt między składkami na emeryturę a wypłatami dla emerytów to 70-100 mld zł rocznie), zwijającą się edukacją (jakość kształcenia leci na pysk, wydajemy na nią 100 mld zł rocznie, powinniśmy pewnie dwa razy tyle), wydatkami zbrojeniowymi (400 mld zł w kilka lat), rewolucją energetyczną (po 30-40 mld zł rocznie przez jakichś 20-30 lat).

Musimy pilnie zreformować system podatkowy (żeby małe firmy znów zaczęły napędzać wzrost Polski w tempie 5-6% rocznie, bo teraz rośniemy w tempie nędznych 2-3% rocznie), zracjonalizować wydatki socjalne (niestety nie stać nas już na nowe „pięćsetplusy” oraz szesnaste i siedemnaste emerytury), zmniejszyć deficyt w państwowym budżecie (wynosić ma 240 mld zł w tym roku i astronomiczne 289 mld zł w przyszłym), zmniejszyć koszt obsługi zadłużenia Polski (60-80 mld zł rocznie wydajemy na odsetki od wyemitowanych obligacji). Na tym tle sprawa pracujących niedziel nie ma znaczenia.

Czytaj też: Niedziela handlowa? W internecie. Zdążysz jeszcze zamówić prezent online i dostać go przed Wigilią. Ale nie daj się przy tym oszukać, ani okraść!

zdjęcie tytułowe: Copilot Designer

Subscribe
Powiadom o
52 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Rudolf
1 miesiąc temu

Z jednej strony finansiści nawołują do oszczędzania forsy i nie trwonienia jej na pierdoły.
Z drugiej ktoś chce handlu w niedzielę – nawoływanie do jeszcze większego konsumpcjonizmu.
Po cholerę to komu… te niedzielę handlowe..

Stefan
1 miesiąc temu
Reply to  Rudolf

Każda niedziela, od godz.10.00 tuż po po maszach w pobliskim kościele. Trudno dpochać sie do koszyka w niewielkim sklepie obok. Kolejki do kasy na 30 minut . 7 minut samochodem jest sklep z płazem w logo. Na szczęscie bez kolejek. I zastanawiam się – kto głosował na zakaz handlu w niedzielę ?

Paweł
1 miesiąc temu

Cytat „To, że na rynku rządzą dziś Biedronka z Lidlem, a w segmencie sklepów „podręcznych” Żabka, jest skutkiem ubocznym sześciu lat niedziel bez handlu” Całkowicie się z tym nie zgadzam, zakaz handlu w niedziel co najwyżej przyspieszył agonie małych sklepów. A powodem jest oczywiście cena i zachłanność zarówno sklepikarzy jak i hurtowni je zaopatrujących i nadmierne ich rozproszenie. Miałem sklepik praktycznie na przeciwko, ale i tak opłacało mi się często jechać nawet po dwie rzeczy do biedronki, ze względu na ceny. Dodam również, całkowity brak marketingu, ze strony małych sklepów, nawet gdyby mieli coś tańszego, to musiałbym iść i sam się… Czytaj więcej »

Alex
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

W Żabce są te same lub podobne jakościowo produkty co w dyskoncie. Tyle że w dyskoncie zapłacę za 1kg ziemniaków 1,99 zl,a w Zabxe 4,99 zl.

Jacek
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Potwierdzam to. We wszystkich prywatnych sklepach czy sklepikach te same towary były zawsze droższe, i nie ma co do tego dobudowywać żadnej ideologii. Po prostu konsumenci przenieśli się do Lidlów, Biedronek , Dino, Netto, Lewiatanów itp, bo było tu po prostu taniej. Z tych samych powodów upadły w Polsce sieci Delikatesów typu Piotr i Paweł itd. Konsument głosuje portfelem, a nie ideologią. Nie będę jechał na bazar, żeby kupić ziemniaki czy marchewkę, jak mam to pod bokiem w Biedronce, i mogę jeszcze pogrzebać sobie w towarze, a na bazarze – niekoniecznie. I nie mówcie mi, że na bazarze świeższe, bo… Czytaj więcej »

Dawid
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

On nie napisał, że w Piotrze i Pawle było to samo co w Biedronce, tylko, że konsument głosujący portfelem nie był chętny dopłacić za dodatkową jakość Piotra i Pawła. Doskonale to znam bo u mnie vis a vis był jeden sklep tego typu i biedronka. Jako studenciak niestety musiałem kupować w Biedronce, a w lepszym sklepie kupowałem od święta. I co, dziesiątki razy widziałem ten sam obrazek, klienci narzekają no to że obok w lepszym sklepie jest schludnie, nie ma porozrzucanych palet, nie ma długich kolejek do kasy. I co z tego skoro na koniec dnia nagrodę w postaci wyższego… Czytaj więcej »

Stefan
1 miesiąc temu
Reply to  Alex

1,99 za kg ziemniaków w Biedrze ? podaj namiary to kupię kilka worków aby do jesieni starczyło

Stef
1 miesiąc temu

Przecież to można łatwo zorganizować jednym zapisem w KP:
Pracownik ma mieć conajmniej 2 niedziele w miesiącu wolne!

Stefan
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

ale są sygnaliści

kris
1 miesiąc temu

Mieliśmy taką świecką tradycję (a może nawet i nie świecką — największe święto we wsi, odpust, to się zawsze wiązało, jak pamiętam, z kramami pod kościołem), że w sobotę jechało się na targowisko i do innych lokalnych punktów handlowych i usługowych, a w niedzielę do miasta do centrum handlowego. I komu to przeszkadzało? Komuś musiało. Is fecit, cui prodest — zyskały portugalskie i niemieckie dyskonty w pierwszej kolejności, a w drugiej kolejności sklepy z płazem w logo, im bardziej zaostrza się zakaz handlu w niedzielę, tym bardziej tam się drzwi nie zamykają w niedzielę (nawiasem mówiąc, ryzyko przywrócenia niedziel handlowych… Czytaj więcej »

Piotr
1 miesiąc temu
Reply to  kris

No to chyba był z Kambodży, na zachodzie sklepy w niedziele zamknięte.

Konrad
1 miesiąc temu

Jeśli jem 4 chleby na tydzień, palę 7 paczek papierosów i wypijam zgrzewka wody mineralnej to zakupy tych rzeczy bedą takie same niezależnie czy kupię je w czwartek czy w niedzielę. Artykuł jest tak głupią stratą czasu na „analizy” że aż brak słów. To chyba proste i logiczne że mając swoje nawyki i budżet na zakupy nie rozmnoze tego cudownie żeby w niedzielę kupić coś ekstra… Pracująca niedziela po pierwsze nie zwiększy żadnych obrotów ani innych PKB, a po drugie nie zwiększy żadnych dochodów pracowników handlu bo jak w umowie mają 40 godzin w tygodniu tak 40 godzin będą mieli… Czytaj więcej »

Piotr
1 miesiąc temu
Reply to  Konrad

Weź pod uwagę, że zakupy to nie tylko 4 chleby, 7 paczek papierosów i zgrzewka wody. To nawet nie są tylko kwestie spożywcze. Jak słusznie zauważono w artykule głównym poszkodowanym są centra handlowe (na dźwięk nazwy galeria zgrzytam zębami). Jest taka specyficzna grupa, która jeździła tam tylko w niedzielę – mieszkańcy Polski powiatowej. Wiesz dlaczego nie rozłożyło się to na inne dni tygodnia*? Bo taki wyjazd zajmuje sporo czasu, a sporo osób pracuje jeszcze w sobotę. Nie każdemu chce się po robocie jechać 50-80 km do miasta żeby spędzić tam kilka godzin. Mi osobiście handel w niedzielę zwisa, bo i… Czytaj więcej »

Dawid
1 miesiąc temu
Reply to  Konrad

„Jeśli jem 4 chleby na tydzień, palę 7 paczek papierosów i wypijam zgrzewka wody mineralnej to zakupy tych rzeczy bedą takie same niezależnie czy kupię je w czwartek czy w niedzielę.” jak dorosniesz to zrozumiesz, że zakupy to nie tylko chleb, woda i papierosy. Natomiast co do reszty to fakt, tak szczerze to nie zdążyło mi się rozmawiać z pracownikiem handlu który nienawidziłby pracy w niedzielę (inna kwestia że ja znam względnie młode osoby, które się kształciły i nie było szczurek ich ambicji wykładanie towaru na półkę) większość była nawet zadowolona bo bez kombinowania miała dzień wolny w tygodniu, a… Czytaj więcej »

Stanisław
1 miesiąc temu
Reply to  Konrad

Bardzo trafny argument, pracująca niedziela nie zwiększa PKB bo ludzie i tak zrobią te zakupy od poniedziałku do soboty. Pracujący poniedzialek nie zwiększy Pkb bo ludzie i tak zrobią te zakupy od wtorku do soboty. Pracująca sobotę nie zwiększy PKB bo ludzie zrobią te zakupy od wtorku do piątku, i zostaliśmy z pracująca środą i niezmienionym PKB, a ludzie będą mieli 6 dni wolnego.

Ppp
1 miesiąc temu

Nawet, kiedy prawie wszystkie niedziele były handlowe, to bardzo rzadko chodziłem na zakupy, więc wyłączenie tej możliwości przyjąłem obojętnie. W praktyce uważam, że sklepy w Niedziele powinny być otwarte, ale tylko cztery godziny – czasem komuś się zachce lodów, zauważy brak składnika do obiadu czy musi dokładnie obejrzeć towar, na co nie ma czasu w inne dni. Zatem godziny typu 10-14 wystarczą, po południu nie ma sensu. Oczywiście dla pracowników oznaczałoby to pracę w co drugą Niedzielę. Chociaż myślę, że przy 200% wypłacie za ten dzień mogliby się znaleźć po prostu ochotnicy, którym zależy na pieniądzach i ci, którzy faktycznie… Czytaj więcej »

Publico
1 miesiąc temu
Reply to  Ppp

To jest szerszy problem dotyczący dostępności do obiektów handlowych i usługowych. Skoro większość ludzi pracuje w godz. 7-15/8-16/9-17, to normalne, że czas na zakupy i załatwianie spraw mają po lub przed pracą. Plus soboty i właśnie niedzielę. Kwestia handlu jest dyskusyjna i rozwiązań multum. Może handel w niedziele tak, lecz dopiero od 14.00? Natomiast znaleźć otwarty urząd czy inną instytucję publiczną obsługującą interesantów w weekend jest niemal niemożliwe. OK, we wtorki często jest do 17-18, ale weekend nie i niczego nie załatwisz. Czyżby urząd dla urzędnika, nie dla obywatela? Nie zapominajmy, kto to wszystko utrzymuje… To jest problem. Kiedyś był… Czytaj więcej »

Celina
1 miesiąc temu

Moim zdaniem niedziele handlowe nikomu nie są potrzebne. Wystarczy te kilka w roku, które są.
Jeden plusik mój osobisty przemawia za powrotem handlu w niedzielę. Będzie mniej tłumu na ścieżkach rowerowych i na miejskich basenach 🙂

James
1 miesiąc temu
Reply to  Celina

Ta argumentacja do mnie trafia, niech tłuszcza uprawia swój konsumpcjonizm i zwolni ścieżki rowerowe osobom które logistykę ogarniają w tygodniu.
Swoją drogą sklepy przeważnie są otwarte w godzinach 6-23, czasami trudno mi zrozumieć, że ktoś nie ma czasu w trakcie dnia zrobić zakupów.

PawełS
1 miesiąc temu

„Wartość polskiego handlu detalicznego w 2022 r. wyniosła 155% wartości tegoż handlu z roku 2015. Skumulowana inflacja w tym okresie to ok. 40%, co oznacza, że zakaz handlu w niedziele nie przeszkodził polskim handlowcom realnie zwiększać obrotów o mniej więcej 2% rocznie.” Dwie sprawy: 1) po pierwsze, jest to niestety źle policzone. Poprawnie liczy się to tak: (1,55/1,4)^(1/7) i w wyniku wychodzi wzrost około 1,46%. To jednak bardzo daleko do 2% 2) Uprzejmie przypominam, że w 2022 przyjechało do nas sporo Ukraińców. Ilu dokładnie – tu każdy ma swoje źródła, w które wierzy 😉 ale niewątpliwie zarówno oni sami, jak… Czytaj więcej »

Jacek
1 miesiąc temu
Reply to  PawełS

– W niedziele handlowe w sklepach dorabiało sporo studentów studiów dziennych, którzy teraz stracili tę możliwość.
– W soboty sprzedawcy są tak umęczeni, że padają dosłownie na pysk. Obserwuję to u siebie w pobliskiej Biedronce, gdzie zresztą tak jak wszędzie jest niedobór pracowników. Gdyby była niedziela handlowa, ruch w soboty nie byłby tak uciążliwy.
– Poza tym myślę, że jednak ludzie mając trochę więcej czasu, kupowaqliby troche więcej (zbędnych) rzeczy.

Rafał
1 miesiąc temu

Zupełnie nie rozumiem potrzeby otwierania sklepów w niedzielę. Przecież sklepy działają ok 14h dziennie przez 6 dni co daje ok 85h w tygodniu. Chyba nikt zdrowy na ciele i duchu nie pracuje tyle, aby nie miał czasu zrobić zakupów.

Dawid
1 miesiąc temu
Reply to  Rafał

Są osoby którym się nie chce robić w inny dzień zakupów, mają portfele i było ich tylu żeby sklepy chciały o nich powalczyć. Oczywiście, że te osoby nie wymarły, po prostu chodzą do sklepu w nie preferowanym dla siebie czasie. Nie wiem czemu w dyskusji o niedziela u handlowych to zawsze musi być udowadnianie czy się fizycznie da żyć czy nie da żyć bez niedziel handlowych. Oczywistym jest, że się da. Tym mniej oczywistym jest pytanie dlaczego tą jedną gałąź dyskryminować tylko?

Daroz
1 miesiąc temu

Sklepy powinny być otwarte w każdą niedzielę. Wyjeżdżam do pracy w poniedziałek rano a wracam w piątek wieczorem, czasami w sobotę rano, czyli nie ma mnie cały tydzień. Jedyny dzień w jaki mogę iść na zakupy to sobota, więc marnuje pół dnia na zakupy, stojąc w kolejkach. To jest chore, wcześniej można było jakos sobie zorganizować weekend, a teraz? Z braku czasu w stacjonarnych sklepach kupuję już tylko spożywkę, reszta przez internet albo w kraju gdzie akurat jestem zamiast w Polsce. Tak na marginesie, np. w Danii sklepy są otwarte nawet 25 czy 26 grudnia i nikomu to nie przeszkadza.

Last edited 1 miesiąc temu by Daroz
James
1 miesiąc temu
Reply to  Daroz

Przy takim trybie pracy zakładam, że ma pan wysokie zarobki, dla gospodarki dobrze byłoby żeby skorzystał pan z pomocy gosposi, która w trakcie nieobecności zrobi zakupy. Zarobi gosposia, zyska też pan posiadając wolną sobotę poprawi się zdrowie psychiczne i fizyczne.

Mike
1 miesiąc temu
Reply to  Daroz

To zmień pan pracę na taką, która pozwoli robić zakupy w tygodniu. Ludzie pracujący w handlu mają się dostosować i łamać trzecie przykazanie, bo jaśniepan nie ma czasu.

Stanisław
1 miesiąc temu
Reply to  Mike

Jaśnie pan płaci i wymaga.
To raczej osoba która cierpi na religię lenistwa powinna zmienić zawód, zamiast wymuszać na nas przestrzeganie jego wyimaginowanych zasad.

Poza tym wykonując swoje obowiązki w niedzielę na UoP lub UZ nie łamie się trzeciego przykazania, dlaczego złamałeś 8 przykazanie właśnie twierdząc że jest inaczej?

Dawid
1 miesiąc temu
Reply to  Daroz

Jedyny dzień w jaki mogę iść na zakupy to sobota, więc marnuje pół dnia na zakupy, stojąc w kolejkach.”
smiesznie jakiś czas temu jak pisałem że sobotnie tygodniowe zakupy zajmują mi przynajmniej 45 minut,.to jakiś Felek pisał że 20 minut starczy jak się nie jest leniem i ma listę zakupów.teraz ty zakupy robisz pół dnia, może jesteś tym klientem na którego czekam który pół godziny kasuje się w kasie samoobsługowej z pełnym koszykiem? Miesiące misja i wciąż go nie spotkałem.

Artur
1 miesiąc temu

Proponuję otworzyć również urzędy miejskie – urząd skarbowy , wydział komunikacji, poczta, starostwo, i inne – od 6 do 22 oraz 7 dni w tygodniu. Oczywiście szkoły również bo po co rodziny mają spędzać wspólnie czas ze sobą.
Jeśli już tak bardzo pragniecie tych niedziel pracujących to chociaż wprowadźcie minimalna stawkę za tą niedzielę 400 zł netto.
„Banda nic nie robiących” nie ma co ze sobą zrobić to się Szweda po marketach. Więc zgodnie , wszyscy razem do pracy w niedzielę HURRA PRACUJACA NIEDZIELA.
Nie dorobicie się w tygodniu to też nie zrobicie tego w niedzielę.

Paweł
1 miesiąc temu
Reply to  Artur

A ja proponuję zamknąć w niedziele kina, teatry, restauracje i stacje benzynowe. W końcu niech ich pracownicy też spędzą trochę czasu z rodziną.
Poza tym nie rozumiem czym różni się kasjer z supermarketu od kasjera w kinie że jeden musi mieć wolną niedzielę a drugi nie.
I argument że najwięcej ludzi chodzi do kina w niedzielę do mnie nie przemawia. Taki sam był podnoszony przy dyskusji o handlowych niedzielach, a mimo to w niedzielę większość sklepów jest zamknięta. Iść do kina, teatru, restauracji czy zatankować można przecież w pozostałe dni tygodnia.

Dawid
1 miesiąc temu
Reply to  Paweł

Bo to nigdy nie był temat co jest potrzebne komu i jaka jest merytoryka takiego zakazu, tylko temat czysto polityczny.

Maciej
1 miesiąc temu
Reply to  Paweł

Zamknijmy szpitale, lotniska 🙂

Ksylia
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej

W ciągu 5 dni tygodnia jest 120 godzin w trakcie których można podróżować, nie ma żadnego racjonalnego powodu żeby ludzie latali w weekendy, niech nauczą się lepiej gospodarować czasem.

Piotr
1 miesiąc temu
Reply to  Paweł

Od wieki wieków kina,restauracje, cepeny były otwarte w niedziele, zresztą proszę nie pisać, że lekarze policjanci pracują w weeknedy, Oni mają dyżury,planowane operację czy papierkowa robota policji odbywa się 8-16 pn-pt, zresztą fajnie pojechać autem w niedziele na wycieczkę bez tych korków wokół galerii czy marketów, nawet idąc na spacerek w niedziele nie ma tych tłumów na chodnikach. W niedziele odpoczynek.

Sylwester
1 miesiąc temu
Reply to  Artur

Urzędy są otwarte do 15 w Wigilię, a nie do 13, jak sklepy. U przeciętnego prywaciarza siedzi się do 16, 17 lub nawet 18. Cały kraj jest poszkodowany, bo drobny procent pracowników sklepów ma ulgi, a korzystają z tego głównie wielkopowierzchniowe sklepy, czyli korporacje. Gdzie zaś lądują pieniądze korporacji, sam sobie odpowiedz.

Dawid
1 miesiąc temu
Reply to  Sylwester

U przeciętnego prywaciarza siedzi się do 16, 17 lub nawet 18.”
o kurcze to ja mojemu muszę laurkę wystawić, bo już ogłosił, że pracujemy do 12, a już ponad 90% załogi zglosiło zdalną na jutro. Dobrze jednak być wartościowym i szanowanym pracownikiem.

Stanisław
1 miesiąc temu
Reply to  Artur

„Proponuję otworzyć również urzędy miejskie – urząd skarbowy , wydział komunikacji, poczta, starostwo, i inne – od 6 do 22 oraz 7 dni w tygodniu. ”
Pytanie czy jesteś skóry za to zapłacić? Bo ludzie korzystający z handlu w niedzielę po prostu płacili za usługi z których korzystali.
A ja mam wrażenie że ty nie bierzesz pod uwagę, że urzędnik za darmo nie przepracuje drugie tyle, albo dostanie większą pensje albo pójdzie robić inne rzeczy.

Last edited 1 miesiąc temu by Stanisław
Beata
1 miesiąc temu
Reply to  Artur

Jeśli już tak bardzo pragniecie tych niedziel pracujących to chociaż wprowadźcie minimalna stawkę za tą niedzielę 400 zł netto Jeżeli już tak bardzo chcesz żeby po 21.12.2024 po ulicach polski kopciły samochody spalinowe to wprowadźmy stawkę 400 zł za każdy przejechany spalinową kilometr. Po co wprowadzać stawkę 400 zł netto skoro jest stos chętnych ludzi robić to za 29 zł brutto? Jakby ktoś nie chciał pracować w niedzielę to by nie szedł do tej konkretnej fuchy, to nie jest tak że dostępne zawody to lekarz, kasjer w kinie i sprzedawca. Możesz być sprzątaczka w fimie która pracuje od poniedziałku do… Czytaj więcej »

Mateusz
1 miesiąc temu

ale tylko wtedy gdy na wachcie w biedrze będzie Rysiek Petru, inaczej to się nie uda

Dawid
1 miesiąc temu
Reply to  Mateusz

Swoją drogą to jest taka miła manipulacja i tak miło, że żyjemy w kraju gdzie ten pomysł nie spotkał.sie z jednoznacznym stwierdzeniem,.że to jest kpina. Ja rozumiem, jakby on miał,.majątek i sytuację rodzinną przeciętnego pracownika dyskontu, to spoko, ale królewicz zarabiający gdzieś około 2/3 tego co ja (przynajmniej oficjalnie) będzie udowadniał, że da się przeżyć pracując kilka godzin w roku za te 29 zł za godzinę:D Jego wyborcy już zeszli do poziomu dzieciaków oglądających bananowych milionerów z chalengami typu „odkrywam życie bezdomnego przeżyje 2 dni za 30 dolarów” tempo zapominając o tych wszystkich aspektach typu jak się banan rozchoruje to… Czytaj więcej »

Jarek
1 miesiąc temu

Spożywkę ogarniam w piątek wieczorem, ale jeansy i buty kupuję w internecie. Pracuję do 18stej, więc po pracy mi się nie chce. W sobotę wolę coś ogarnąć koło domu. Jak handel ucieka do internetu, to nie ma pracy dla ochroniarza, sprzedawcy, konserwatora powierzchni płaskich itp 😉
A widzieli automatyczne magazyny firmy Ocado? Automat jeździ po magazynie i kompletuje zamówienie klienta.

Jarek
1 miesiąc temu
Reply to  Jarek

Załączam link do filmu. Myślę, że pracownicy handlu będą mieli dużo wolnego, gdy takie rozwiązania zrobią się powszechne

https://youtu.be/4DKrcpa8Z_E?si=bxlIWtfoT__EM_72

Marco
1 miesiąc temu

Mnie zawsze bawiło, że to wśród lewicowych znajomych znajdowałem najwięcej sympatyków niedziel handlowych. Co ciekawsze, to są pary bez dzieci (b. sporadycznie 2+1) lub single. I to właśnie oni mówią o braku czasu na zrobienie zakupów, szkodliwej ingerencji w wolny rynek (lewica xD) i ograniczanie ich swobód obywatelskich. O ironio! Ludzie z dziećmi na głowie, rozumiejący potrzebę systemowej osłony przed presją pracodawcy są zazwyczaj największymi zwolennikami. Kto dzieci ma ten wie jak czasem przydałaby się ta dodatkowa niedziela, żeby trampki na wf ogarnąć lub blok na platykę na pon. dokupić. Dla mnie mogą zostać tylko niedziele przed świętami.

Robert
1 miesiąc temu

Widzę, że wypowiadają się same osoby, które z handlem tradycyjnym B2C nie mają nic wspólnego. My jako mała firma, ze względu na brak niedziel musieliśmy zwolnić około 40 osób pracujących w weekendy. Obroty spadły o około 17% i nie było mowy o rozłożeniu sprzedaży na inne dni tygodnia. Część sprzedaży przeniosła się do internetu. Podejrzewam, że firm w takiej sytuacji było wiele.. Studentom z pracy dorywczej w weekendy została praktycznie tylko gastronomia gdzie niestety warunki często są dużo gorsze (brak dodatków, tradycyjnych godzin pracy, ubezpieczenia prywatnego, benefitów itd). Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – większość osób tutaj to Panowie… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu