Skutkiem kryzysu klimatycznego są nie tylko fale upałów, ale też coraz częstsze problemy z dostępnością wody. Mamy coraz więcej okresów suszy, podczas których wyczekujemy deszczu, na przemian z bardzo intensywnymi ulewami. Podczas ulew niestety bardzo dużo wody po prostu się marnuje, a przecież wodę z deszczówki można odzyskiwać. Do czego ją można wykorzystać i ile kosztuje instalacja do zbierania deszczówki?
W 2019 r. w Skierniewicach zabrakło wody w kranach. Skala oburzenia mieszkańców była ogromna. Nic dziwnego, bo ludzie nie mogli się wykapać i przygotować posiłków. Winny był długi okres bez opadów i zwiększone zużycie wody przez mieszkańców. Niestety w okresach suszy takie sytuacje będą zdarzać się coraz częściej, bo Polska należy do krajów o bardzo niskich zasobach wodnych w przeliczeniu na mieszkańca.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Skierniewice to nie jedyny przypadek. Pod koniec czerwca tego roku w całej Polsce ponad 150 gmin apelowało do mieszkańców o to, by nie podlewali ogródków, bo w kranach brakowało wody. Mało kto jednak takich apeli słuchał i trudno się dziwić. Jeśli ktoś włożył w założenie ogrodu sporo czasu i pieniędzy, to ciężko pogodzić się z myślą, że nagle wszystko ma uschnąć. Skutkowało to niestety tym, że w niektórych miejscowościach ciśnienie w kranach było tak słabe, że wieczorny prysznic był nie lada wyzwaniem.
Przeczytaj też: Kryzys klimatyczny: kto się bardziej do niego przyczynia? Bogaty Szwed segregujący śmieci czy ubogi Hindus wyrzucający je do rzeki?
Z drugiej strony mamy bardzo dużo ulewnych dni, podczas których w miastach dochodzi do podtopień. Jeśli taka ulewa przychodzi zaraz po okresie suszy, to wyrządza więcej szkód niż korzyści. Sucha ziemia nie jest w stanie szybko absorbować wody, więc trafia ona do studzienek kanalizacyjnych, które też nie nadążają z jej odprowadzaniem. Efektem tego są zalane miasta i miasteczka.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Deszczówka przyjacielem dobrego ogrodnika
Idealnym rozwiązaniem wydaje się zbieranie deszczówki, którą możemy wykorzystywać właśnie w okresach suszy. Kluczowa jest retencja wody w miastach, ale sami też możemy „łapać deszcz” na mniejszą skalę. Potencjał zbierania wody deszczowej jest na tyle duży, że w ubiegłym roku wystartował rządowy program „Moja woda”, w ramach którego można było starać się o dofinansowanie systemu retencji wody w wysokości 5000 zł.
W marcu 2021 r. ruszył drugi nabór, ale środki ponownie szybko się wyczerpały. Miejmy jednak nadzieję, że będą kolejne edycje tego programu. Niektóre gminy ogłaszają też konkursy z nagrodami finansowymi, zachęcając swoich mieszkańców do zbierania deszczówki. W ramach tego typu konkursów można wygrać nawet kilka tysięcy złotych.
Korzyści ze zbierania deszczówki mają wymiar nie tylko ekologiczny. Każdy dobry ogrodnik wie, że woda deszczowa jest dla roślin dużo lepsza niż z kranu. Poza tym na wykorzystaniu deszczówki możemy sporo oszczędzić. Szacuje się, że podlewanie trawy w okresie wegetacji to koszt ok. 20-30 zł na 100 mkw. miesięcznie. W przypadku trawnika o powierzchni 500 mkw. i podlewaniu go przez 5 miesięcy, rachunek za podlewanie może sięgnąć ok. 700 zł rocznie. Jednak w okresach suszy nasz ogród ma dużo większe wymagania, więc roczny koszt może przekroczyć nawet 1000 zł.
Wodę deszczową można wykorzystywać nie tylko w ogrodzie. Możemy nią również umyć samochód, a nawet wykorzystać do prania lub spuszczania wody w toalecie.
Przeczytaj też: Globalne ocieplenie ograbi nas z pieniędzy. Pięć porad, jak przygotować swój portfel na zmianę klimatu
Jak łapać wodę z deszczu? I ile to kosztuje?
Wystarczy w okresie letnim podjechać pod jakikolwiek market budowlany, żeby przekonać się, iż zbieranie deszczówki to temat na czasie. W działach ogrodniczych i przed sklepami wystawione są zbiorniki o różnych rozmiarach i rozmaitych kształtach. Najłatwiejszym rozwiązaniem są zwykłe zbiorniki naziemne, które podłączamy do rynny. Za prosty zbiornik o pojemności 200-300 litrów z kranikiem i systemem podłączenia do rynny zapłacimy ok. 350-450 zł.
Nie wszystkim prosty zbiornik przypominający beczkę się jednak podoba. Dlatego w sklepach znajdziemy też zbiorniki wyglądem przypominające duże kamienie, które mogą wpasować się w krajobraz naszego ogrodu. Za takie rozwiązanie zapłacimy oczywiście więcej, bo ich cena sięga nawet ponad 1000 zł.
Ale zbiornik o pojemności 200-300 litrów nie wystarczy do podlania dużego trawnika. Będzie to raczej rozwiązanie np. do podlewania warzywniaka czy kwiatów. Do podlewania małego ogródka często wystarczy nam konewka, ale możemy również wykorzystać wąż ogrodowy. A tu potrzebne jest ciśnienie, a więc pompa, której koszt wynosi od 300 do 800 zł.
Jeśli chcemy zbierać więcej deszczówki, trzeba pomyśleć o zbiorniku podziemnym. Najpopularniejsze zbiorniki mają pojemność 2000-5000 litrów, choć oczywiście znajdziemy zarówno większe, jak i mniejsze. Za gotowy zbiornik o pojemności 2000 litrów z pompą zapłacimy ok. 4000 zł. Większe zbiorniki (5000 litrów) to już koszt rzędu 6000-7000 zł. Niestety przy słabo przepuszczalnym gruncie ta cena może być jeszcze wyższa. W jednym ze sklepów, do którego dzwoniłam, usłyszałam cenę… 13 000 zł.
Mam na myśli zbiorniki wykonane z tworzywa sztucznego. Tańszą opcją będzie zbiornik betonowy, który przypomina szambo. Betonowy zbiornik o pojemności 5000 l znajdziemy w internecie za ok. 2500 zł. Ale trzeba do niego doliczyć filtr i pompę, co podniesie koszt o ok. 500-1000 zł. Łącznie wydamy więc ok. 3500 zł.
A co, jeśli przy ulewnym deszczu nasz zbiornik nie pomieści wody? Jej nadmiar można odprowadzić do kanalizacji deszczowej. Alternatywą jest też zakopanie obok zbiornika przelewowego bez dna, do którego będą trafiały nadwyżki wody. Koszt takiego rozwiązania to ok. 1000-1500 zł.
Należy też pamiętać, że zbiornik (niezależnie od tego, z czego jest wykonany) trzeba jeszcze w ziemi zakopać i doprowadzić do niego rury z rynien. Koszt pracy koparki, wywozu ziemi i rur to kolejne ok. 1000 zł lub więcej. Całkowity koszt odzysku deszczówki w zależności od rozwiązania może wynieść od 4500 do 15 000 zł.
Zbieranie deszczówki w najbardziej zaawansowanej wersji nie jest tanią sprawą. Z drugiej strony takie rozwiązania są coraz bardziej potrzebne. Dlatego warto rozważyć taką inwestycję, zwłaszcza jeśli jesteśmy na etapie budowy domu i wszystkie „brudne” prace są jeszcze przed nami. Co ciekawe, w niektórych częściach Polski gminy coraz częściej nakładają na inwestorów obowiązek posiadania szczelnego zbiornika na deszczówkę przy budowie domu.
Zbieranie deszczówki rozwiąże problemy z suszą i podtopieniami?
Zbieranie deszczówki to nie tylko chęć dbania o ekologię. Nowe osiedla domów jednorodzinnych często budowane są na terenach, które wcześniej były polami uprawnymi. Wybudowanie na takim terenie domów wraz z infrastrukturą zwiększa ryzyko podtopień, bo woda ma coraz mniej punktów ujścia. Zbieranie deszczówki może więc uchronić mieszkańców przed podtopieniami.
A co, jeśli dom jest już zbudowany, a koszt prac związanych z zakopaniem zbiornika o pojemności kilku tysięcy litrów nas przerasta? Wówczas warto rozważyć postawienie zbiornika wolnostojącego. Koszt jest stosunkowo niewielki, a w okresach suszy warto mieć takie awaryjne rozwiązanie.
Coraz więcej polskich miast stawia na zbiorniki retencyjne i sadzenie drzew. Niestety wciąż mamy w Polsce miejscowości, których włodarze zapominają o takich „wydatkach” i zamiast starać się wodę odzyskiwać, to betonują kolejne place. O betonowaniu polskich miast pisaliśmy więcej tutaj, a poniżej zabawny (?) przykład (z lipca tego roku) niewłaściwego podejścia do gospodarki wodnej:
Prawdopodobnie najbardziej wydajnym systemem retencji w Europie może się pochwalić Hiszpania, gdzie poziom retencji sięga aż 40%. Polska pod tym względem raczkuje – retencji podlega raptem 6,5% wody. Mamy jednak ambitne plany, bo zgodnie z przyjętym przez rząd Programem Rozwoju Retencji, do 2027 r. poziom retencji ma wzrosnąć do 15%. Oby się udało.
Źródło zdjęcia: Pixabay