Warunki działania banków w Polsce są coraz trudniejsze – jest to „zabawa” z roku na rok kosztowniejsza – więc co i rusz mamy przejęcia banków przez silniejszą konkurencję. Kłopot mają zwłaszcza średnie i małe banki, dla których utrzymanie sieci obsługi klientów detalicznych stanowi proporcjonalnie największy koszt. Allianz Bank, Meritum Bank, DNB Nord, Nordea – to tylko wybrane z małych banków, które powiedziały „pas”.
Teraz do tego grona dołącza Volkswagen Bank, który jeszcze kilka lat temu próbował podbić polską bankowość internetową. Celował w nowoczesnych, „samoobsługowych” klientów, posiadaczy aut marki Volkswagen i liczył na to, iż zbuduje „drugą nóżkę” dla klasycznej działalności banku samochodowego, finansującego zakupy aut koncernu-matki. Gdyby wszyscy klienci koncernu Volkswagen swoje domowe finanse powierzyli bankowi z tej grupy, to byłby z tego całkiem dobry interes.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Okazało się, że nic z tego – dla małych banków, nie mających sieci placówek, jedynym sposobem na wyróżnienie się są dobre depozyty. A w erze niskich stóp procentowych każde wyjście ponad przeciętność w dziedzinie depozytów jest potwornie kosztowne. Volkswagen Bank zdecydował więc, że to już koniec balu i zamyka działalność detaliczną w Polsce. Od listopada tego roku będzie wyłącznie bankiem dla przedsiębiorców.
Tutaj: komunikat Volkswagen Banku o zmianie profilu działalności
Volkswagen Bank do polskich klientów: „zabierzcie od nas swoje pieniądze”
O ile jednak inne banki w takich sytuacjach „sprzedawały” klientów konkretnemu konkurentowi (np. klienci DNB zostali automatycznie oddani Getin Bankowi), o tyle Volkswagen Bank postanowił postąpić niestandardowo i po prostu powiedział klientom, żeby… sobie poszli. Po prostu od 1 grudnia ich konta zostaną zamknięte, karty przestaną działać, a pieniądze będą przeniesione na konta techniczne. Jeśli klienci nie chcą stracić do nich dostępu, mogą zrobić dwie rzeczy: podać Volkswagen Bankowi numer rachunku, na który mają być przeksięgowane pieniądze, albo skorzystać z oferty transferu do Eurobanku.
To rzadko spotykana sytuacja, że bank puszcza swoich klientów wolno, nie zmuszając ich do transferu do wskazanego banku. Być może wyjaśnieniem tego faktu jest stosunkowo niewielka liczba klientów detalicznych, którzy korzystali z kont, kart i depozytów Volkswagen Banku – jest to dziś mniej więcej 30.000 osób.
Oferta przejścia do Eurobanku zawiera trzy elementy – promocyjny depozyt trzymiesięczny z oprocentowaniem 2,5% w skali roku (do 50.000 zł), automatyczne przekierowanie przelewów przychodzących na nowy rachunek (nie będzie trzeba informować kontrahentów o nowym koncie) oraz darmowy ROR i karta debetowa przez pierwszy rok (pakiet Active, ale bez konieczności spełniania przypisanych do niego warunków „darmowości”).
Jest jeden haczyk: oferta nie jest dostępna dla tych klientów Volkswagen Banku, którzy mają już otwary ROR w Eurobanku (ten ostatni gotów jest dotować tylko nowych klientów). Jeśli chodzi o warunki promocji to szału nie ma. Koledzy z blogów porównujących promocje bankowe od razu znaleźli dla klientów Volkswagen Banku korzystniejsze oferty niż ta sugerowana przez Volkswagen Bank. Ale trzeba docenić, że niemiecki bank samochodowy nie zmusza klientów do transferu w konkretne miejsce, a jedynie to sugeruje.
Czytaj: recenzja dobrowolnej oferty przenosin dla klientów Vw Bank
Dlaczego banki samochodowe się wykruszają?
Przykład Volkswagen Banku dowodzi jak trudno jest łączyć sprzedawanie samochodów z usługami bankowymi. Na pierwszy rzut oka nie ma nic łatwiejszego w przekonaniu klientów-posiadaczy aut danej marki, by związali się z bankiem prowadzonym przez dany koncern. Potencjalnych efektów synergii jest mnóstwo: spersonalizowane oferty promocyjne dotyczące usług dodatkowych i serwisu samochodów, punkty lojalnościowe, zniżki na paliwo… Tyle, że każdy klient już ma gdzieś konto i trzeba mieć naprawdę dobrych sprzedawców, niezłą ofertę bankową i pomysł na bonusy, by cokolwiek wskórać.
Nieprzypadkowo takie firmy jak Fiat Bank, Mercedes Bank, PSA Bank (marki Peugeot i Citroen) nie wychylają nosa poza działalność definiowaną jako „finansowanie zakupu i ubezpieczenia samochodów”. Jedynym bankiem samochodowym, który stara się zaistnieć na rynku babnkowym z pełną ofertą produktów jest Toyota Bank. Zobaczymy czy wytrzyma, czy też pójdzie w ślady banku Volkswagena.
Czytaj też: Koniec roku szkolnego? Toyota Bank zapłaci uczniom za dobre oceny na świadectwie
Danske Bank też będzie wyrzucał: nie chce już więcej depozytów korporacyjnych
Nie tylko Volkswagen Bank postanowił pozbyć się pieniędzy swoich klientów. Nieco podobną politykę wobec klientów korporacyjnych stosuje ostatnimi czasy duński Danske Bank (największy bank w tym kraju). Informuje on klientów, żeby do końca roku zabrali swoje depozyty lub skonwertowali na inne produkty banku (np. fundusze inwestycyjne), bo tych pieniędzy… nie potrzebuje.
Jak to możliwe, że bankowi nie opłaca się trzymać depozytów klientów? Tajemnica tkwi w wymogach dotyczących płynności (banki w Danii mają najostrzejsze w Unii Europejskiej regulacje dotyczące wskaźników płynnościowych) – im więcej bank ma depozytów, których termin utrzymywania jest nieznany, tym mniej pieniędzy może zaangażować w udzielanie kredytów (i tym więcej musi trzymać w pogotowiu na wypadek, gdyby klienci chcieli je wypłacić).
Przy ujemnych stopach procentowych, niskich marżach odsetkowych banków i wysokich wymogach regulacyjnych dotyczących płynności trzymanie depozytów klientów się nie opłaca – nie można w oparciu o nie wyemitować zbyt dużo pieniądza kredytowego, a te kredyty, których bank udzieli, nie przyniosą wystarczających zysków. Oczywiście sformułowanie „wystarczających zysków” jest względne, bo ostatnio banki w Danii miały rekordowe dochody (a więc niskie stopy im nie przeszkadzały). Wygląda na to, że duńscy bankierzy doszli do wniosku, że jeszcze wyższe zyski mogą osiągać tylko wtedy, gdy… zniechęcą część klientów do trzymania w nich pieniędzy.
Więcej o tym paradoksie: czytaj w tekście na Bloomberg.com
Źródło zdjęć w tekście: Pixabay.com