Już wiadomo, że niższe wynagrodzenia naliczone wielu nauczycielom, wykładowcom akademickim, policjantom i emerytom nie wynikały wyłącznie z niepowiększenia pensji o „kawałek” kwoty wolnej od podatku i „kawałek” ulgi dla klasy średniej. „Polski Ład” ma dziury, które rząd panicznie próbuje załatać. Ale czy zgodnie z prawem? Z drugiej strony rząd próbuje wyjaśnić niektóre sprzeczności w przepisach. Na przykład dylemat: ulga dla klasy średniej a wspólne rozliczenie małżonków
Rząd pośpiesznie łata dziury w „Polskim Ładzie”. Już wiadomo, że zaniżone pensje niektórych podatników – w tym nauczycieli, policjantów oraz nauczycieli akademickich – nie wynikały tylko z nieuwzględniania przy pierwszej wypłacie za 2022 r. „kawałka” kwoty wolnej od podatku lub „kawałka” ulgi dla klasy średniej. Te dwie rzeczy – o których pisałem na „Subiektywnie o Finansach” – nie powodują realnych strat, mogą zostać wyrównane przy rozliczeniu rocznym.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
„Polski Ład”, czyli lista wad
Część problemów wynika z faktu, że autorzy „Polskiego Ładu” tak skomplikowali system podatkowy, iż sami nie mogą się w nim połapać. I nie przewidzieli, że niektórzy podatnicy tracą na „Polskim Ładzie”, mimo iż rząd obiecywał co innego. Okazało się na przykład, że:
>>> skoro policjanci nie płacą składek na ubezpieczenia społeczne (pokrywa je państwo), to w ich przypadku nowa składka zdrowotna (9% zamiast 1,25%) liczy się od wyższej kwoty. I nawet po uwzględnieniu wyższej kwoty wolnej od podatku dostają po uszach.
>>> nauczyciele akademiccy jako pierwsi (bo już dostali styczniowe wypłaty) zderzyli się z felerem „Polskiego Ładu” wynikającym z tego, iż część ich wypłat jest objęta 50-procentowym kosztem uzyskania przychodu. Ci z dość wysokimi poborami w związku z tym nie zyskają (jak inni) na podniesieniu progu podatkowego, stracą natomiast na „nieodpisywalnej” od podatku składce zdrowotnej.
>>> nauczyciele mający drugi etat zorientowali się, że nie mogą skorzystać z kwoty wolnej od podatku (bo wykorzystać ją można tylko w jednym miejscu zatrudnienia), co oznacza, że ich pobory z drugiego etatu zostaną uderzone z całą siłą wyższej składki zdrowotnej.
>>> emeryci mający stosunkowo wysokie świadczenia dostali obniżkę, bo do emerytur nie stosuje się „ochrona” wynikająca z ulgi dla klasy średniej, zaś „nieodliczalna” składka zdrowotna stosuje się jak najbardziej.
Rząd opublikował rozporządzenie, które część z tych problemów ma rozwiązać. Wygląda natomiast na to, że paniczne łatanie „Polskiego Ładu” będzie się odbywało na rympał, aktami prawnymi niskiego rzędu łatającymi ustawy napisane najwyraźniej na kolanie przez jakąś bandę amatorów. Tę samą, która – zamiast skupić się na szkoleniu księgowych i sprawdzaniu, czy w „Polskim Ładzie” nie ma dziur – zajmowała się przez ostatnie miesiące głównie rozlepianiem propagandowych plakatów.
Na razie padła deklaracja, że „bogatsi” emeryci będą płacili zaliczki na podatek dochodowy takie jak w zeszłym roku. Z komunikatów Ministerstwa Finansów wynika, że będzie korekta zasad naliczania pensji dla policjantów oraz dla nauczycieli akademickich (nie potrafię podać szczegółów, jeśli wiecie więcej – piszcie w komentarzach) i że będzie można w każdej chwili (a nie tylko przez wzięciem pierwszej pensji w roku) złożyć i wycofać deklaracje w sprawie doliczania do pensji kwoty wolnej od podatku oraz ulgi dla klasy średniej.
Nie ma pewności, czy wprowadzane na chybcika korekty poprawią wszystkie niedociągnięcia oraz czy księgowi się w tym odnajdą. Część z nich już publicznie pyta: „o co chodzi w tym rozporządzeniu?”. Bo jeśli ktoś myśli, że jak napisze kolejny bełkotliwy przepis, na przykład taki jak ten (dotyczący – jak mi się wydaje – możliwości złożenia załącznika PIT-2 w dowolnym terminie, a nie tylko przed wypłatą pierwszej pensji)…
…to problem sam się rozwiąże – jest w grubym błędzie. Ten przepis ktoś musi najpierw zrozumieć, a potem (nierzadko) wprowadzić do systemu informatycznego, który niekoniecznie taką opcję musi przewidywać. Wcale nie jest więc pewne, czy rządowi uda się uspokoić sytuację. I wiadomo też, że nie wszyscy, którzy w styczniu dostali niższe pensje, w lutym też nie dostaną niższych.
Jest jeszcze jeden problem. Księgowi i biegli rewidenci zwracają uwagę, że poprawianie schrzanionej ustawy podatkowej rozporządzeniem nie musi przynieść jakiegokolwiek skutku prawnego. Nie jest więc pewne, czy księgowi nie potraktują ustawy jako ważniejszej wytycznej niż rozporządzenie.
W czasie przeprowadzonego w sobotę wieczorem przez urzędników Ministerstwa Finansów live-czatu dla księgowych przedstawiciele rządu przekonywali, że rozporządzenie jedynie przesuwa niektóre terminy oraz doprecyzowuje zawarte w ustawie stwierdzenia, więc na zasadzie delegacji ustawowej ma moc prawną. Ciekaw jestem, co na to prawnicy.
Sporo zastrzeżeń podatników dotyczy ulgi dla klasy średniej, przed której działaniem ostrzegałem na „Subiektywnie o Finansach” niedawno. Chodzi o to, że przysługuje ona tylko w określonych widełkach dochodów, a jeśli się w tych widełkach nie zmieścimy (bo np. dostaniemy dodatkową premię), to całą ulgę trzeba oddawać.
To oznacza, że czasem ulgi lepiej po prostu nie brać w ramach comiesięcznej pensji, a jeśli – jakimś cudem – uda się w niej zmieścić, to najwyżej przyjmiemy przyjemny przelew z urzędu skarbowego. Oczywiście, takie podejście oznacza niższą wypłatę (bo brak ulgi oznacza, że pozbywamy się jednej z dwóch „tarcz” osłaniających nas przed 9% składki zdrowotnej).
Czytaj też: Ta reforma podatkowa to tylko żałosna namiastka. Jak powinna wyglądać? (subiektywnieofinansach.pl)
Ulga dla klasy średniej a wspólne rozliczenie małżonków: jest rozwiązanie?
Najwięcej Waszych pytań dotyczyło kwestii korzystania z ulgi dla klasy średniej przy wspólnym opodatkowaniu z małżonkiem. Konfiguracji dochodowych, jeśli chodzi o wspólne rozliczenie małżonków, jest przecież bez liku.
Możliwe jest m.in. takie rozwiązanie, że jeden małżonek ma dochody poniżej widełek, które umożliwiają korzystanie z ulgi, a drugi – powyżej. Po połączeniu ich dochodów i podzieleniu przez dwa okazałoby się, że tak powstały dochód mieści się w obu przypadkach w widełkach uprawniających do ulgi. Czy w takim przypadku można z niej skorzystać? I czy wspólne rozliczenie małżonków ma wówczas sens?
Dwa przepisy podatkowe de facto sobie nawzajem zaprzeczają. Według art. 6 ust. 2 ustawy o podatku dochodowym przy wspólnym rozliczaniu się kwoty pomniejszające dochód uwzględnia się indywidualnie, a dopiero potem wspólnie oblicza się należny podatek.
Z kolei w art. 26 ust. 4c mówi, że przy wspólnym rozliczaniu się małżonków sumujemy odpowiednie dla tej ulgi przychody, dzielimy przez dwa i uwzględniamy ulgę, gdy mieścimy się w limicie. I mamy bolesną rozbieżność w interpretacji.
Ministerstwo Finansów w specjalnym komunikacie opublikowanym przez Polską Agencję Prasową uspokaja, że ulga dla klasy średniej może być bez problemu zastosowana przy wspólnym rozliczeniu małżonków, jeśli połowa ich łącznych przychodów mieści się w przedziale między 68 412 zł a 133 692 zł – czyli w widełkach uprawniających do skorzystania z ulgi.
„W przypadku wspólnego opodatkowania małżonków, każdy z małżonków może skorzystać z odliczenia, jeżeli spełnia warunki do jego zastosowania (uzyskuje przychody ze wskazanych źródeł i jego roczne przychody mieszczą się w przedziale od 68 412 zł do 133 692). Jeżeli jednak istnieje dysproporcja między przychodami małżonków i np. jeden przekracza limit przychodowy, a drugi nie osiąga żadnych przychodów, to też mogą skorzystać z odliczenia. W tym przypadku jednakże połowa łącznych przychodów obojga małżonków (z pracy na etacie oraz z pozarolniczej działalności gospodarczej) musi wynosić co najmniej 68 412 zł i nie przekraczać 133 692 zł”
– napisało Ministerstwo Finansów w swoim komunikacie. Czy to rozwiązuje problem? I tak, i nie. Z jednej strony jest to głos „z najsamszej góry” twórców systemu podatkowego. Z drugiej strony wciąż jest to tylko komunikat dla PAP, a nie oficjalna wykładnia prawa. Teoretycznie może się zdarzyć, że urząd skarbowy podejdzie do sprawy inaczej.
„Polski Ład” ma ten problem, że jest zbyt skomplikowany i zawiera w sobie sprzeczne przepisy. Na dodatek jest nakładką na system, który jeszcze wcześniej był trudny do ogarnięcia umysłem przeciętnego obywatela. Dlatego jest tylko jeden sposób na to, żeby „Polski Ład” przestał straszyć. Zaorać go i zrobić na nowo prosty system podatkowy z trzema sposobami pracowania (etat, wolny strzelec, przedsiębiorca zatrudniający ludzi), trzema stawkami podatkowymi i jedną ulgą na dzieci. I wystarczy.
Czytaj też: „Polski Ład” a zdolność kredytowa. Nie daj się złapać w tę pułapkę! (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj też: „Polski ład” to może być dla nich pułapka. Leasing przestanie się opłacać? (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj też: „Polski Ład” i płacenie pod stołem? Czy amnestia dla pracownika ma sens (subiektywnieofinansach.pl)
————-
Posłuchaj noworocznego odcinka podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W pierwszym w 2022 r. odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” zastanawiamy się, jaka część kredytobiorców hipotecznych może nie wytrzymać wyższego WIBOR-u po czwartej z rzędu (i nieuchronnych kolejnych) wzrostach stóp procentowych. Zastanawiamy się też nad tym, jaki sens mają bankowe reklamy promocyjnych depozytów i – dzięki danym NBP – demaskujemy ich bezsens (choć w ekipie „Subiektywnie o Finansach” nie ma zgody co do tego, czy to rzeczywiście jest całkiem całkowity bezsens czy tylko troszkę). Przedstawiamy też nasze szokujące prognozy na 2022 r. Na szczęście tylko trzy, ale za to mocno odjechane. A może wcale nie? Zapraszamy do posłuchania!
Zobacz też webinarium z doradcą podatkowym:
zdjęcie tytułowe: Vadim Bogulov/Unsplash