Donald Trump podpisał rozporządzenie, na podstawie którego utworzył strategiczną rezerwę bitcoinów w USA. Wywiązał się więc ze swojej obietnicy wyborczej wobec środowiska kryptowalutowego, ale wielkiej hossy – jakiej oczekiwali najwięksi optymiści – z tego raczej nie będzie. Rezerwa ma być bowiem „bezinwestycyjna” dla amerykańskiego rządu. Co to oznacza? I czy to może być w dłuższej perspektywie dobra informacja dla fanów kryptowalut?
Donald Trump zapowiedział w trakcie kampanii wyborczej poprzedzającej zeszłoroczne wybory, że będzie popierał wszelkie inicjatywy, które mają na celu zbudowanie w USA centrum światowego kryptowalut. Jednym z postulatów było utworzenie rezerwy strategicznej bitcoina. Czyli potraktowanie bitcoina jako magazynu wartości, a być może nawet skupowania go z rynku tak, jak banki centralne skupują np. złoto. I nadania mu wiarygodności takiej, jaką mają tradycyjne waluty. Po ogłoszeniu tego zobowiązania rynek kryptowalut opanowała hossa (bitcoin podwoił swoją wartość).
- Zastanawialiście się kiedyś, ile śladu węglowego generuje Wasza firma? Warto wiedzieć, bo coraz częściej mogą Was o to pytać. Jak policzyć swój ślad? [POWERED BY BANK PEKAO]
- Na jaki procent założyć lokatę, żeby ochronić swoje pieniądze przed inflacją? Trzy kroki [POWERED BY RAISIN]
- Polska na ścieżce inwestycji, Europa na ścieżce konfrontacji. Dr Ernest Pytlarczyk o deglobalizacji [POWERED BY BANK PEKAO]
Trump utworzył strategiczną rezerwę bitcoinów. Jest jedno „ale”
W niedzielę przed tygodniem Trump jeszcze dorzucił do pieca i na swoim koncie w Truth Social ogłosił, że plan zostanie wdrożony w życie z rozmachem, którego nikt się raczej nie spodziewał. To miała być nie tylko akumulacja bitcoinów, lecz także innych kryptowalut: ethereum, XRP, solany i cardano. Swój zamiar Donald Trump ostatecznie potwierdził czynem, ale w ograniczonym stopniu – podpisując w czwartek rozporządzenie tworzące strategiczną rezerwę bitcoinów. W nieco innej formule, niż zapowiadał.
Rozporządzenie wykonawcze ustanawiające strategiczną rezerwę bitcoinów mówi, że powstanie ona z wykorzystaniem zapasów bitcoinów już posiadanych przez władze, np. uzyskanych w wyniku federalnych postępowań karnych i cywilnych w sprawie konfiskat aktywów. Rezerwa będzie zawierała około 200 000 bitcoinów, które są obecnie w posiadaniu rządu federalnego (tak do końca nie wiadomo ile ich jest, bo nigdy nie przeprowadzono żadnego audytu).
Z rozporządzenia wynika, że wysocy urzędnicy amerykańskiego rządu będą upoważnieni do opracowywania „neutralnych dla budżetu USA” strategii pozyskiwania dodatkowych bitcoinów. Nie są planowane żadne dodatkowe zakupy, poza konfiskatami bitcoinów w ramach ścigania przestępstw. Nic nie wiadomo o planach włączenia do strategicznej rezerwy innych kryptowalut. A największym zawodem dla inwestorów posiadających bitcoiny jest fakt, że nie będzie zakupów realizowanych na rynku. To byłaby gwarancja długotrwałej kryptohossy.
Czytaj więcej o aktualnych nastrojach na rynku kryptowalut: Załamanie cen bitcoina i innych kryptowalut. Czyżby bessa przyszła wcześniej niż się spodziewano? Donald Trump nie „dowozi” obietnic, risk-off straszy…

Kto wymyślił strategiczną rezerwę bitcoinów?
Znaczna część Republikanów ciepło wypowiada się o kryptowalutach. Należy do nich pochodząca ze stanu Wyoming senator Cynthia Lummis. Sama ma ponoć 5 BTC w swoim portfelu inwestycyjnym (o wartości ponad 400 000 dolarów). I darzy bitcoina jako inwestycję sympatią od lat – po raz pierwszy zainwestowała w bitcoina za namową swojego zięcia w 2013 r.
31 lipca 2024 r. senator wystąpiła z inicjatywą ustawodawczą znaną jako Bitcoin Act. Celem ustawy było utworzenie rezerwy strategicznej bitcoina (ang. Strategic Bitcoin Reserve, w skrócie: SBR). Według inicjatorki regulacji warto zbudować SBR, ponieważ „bitcoin wykazał się odpornością, powszechną adopcją i służy jako środek wymiany oraz magazyn wartości od ponad dekady„. Zdaniem Lummis „nabywanie i długoterminowe przechowywanie znacznych ilości bitcoinów przez USA może wzmocnić kondycję finansową Stanów Zjednoczonych, zapewniając zabezpieczenie przed niestabilnością monetarną”.
Fajnie to brzmi ale dla mnie jest w tym dużo fantazji, która towarzyszyła pomysłodawczyni. Trudno zgadnąć o jakim rodzaju odporności mówi Lummis – odporności na co? Bo na pewno nie o odporności na zmianę ceny rynkowej tokena. Zmienność kursowa, mimo że trochę spadła w ostatnich latach, jest wciąż gigantyczna. Trudno mi podzielić sformułowanie o „powszechnej adopcji” bitcoina. Dolarem można zapłacić, gdziekolwiek się chce. Tak nie jest w przypadku kryptowalut.
e-Marketer podał w grudniu 2024, że niespełna 4 mln dorosłych Amerykanów dokonało w poprzednim roku płatności za pomocą tokenów. Przy założeniu, że ta grupa wiekowa liczy ok. 260 mln osób, to nawet nie 2% populacji dorosłych rozliczało się za pomocą krypto.
Źródło: e-Marketer
Security.org po raz piąty z rzędu (pod koniec stycznia 2025 r.) opublikował z kolei wyniki dorocznego sondażu przeprowadzonego wśród dorosłych mieszkańców USA. Okazało się, że 28% Amerykanów posiadało jakiekolwiek kryptowaluty, z czego 75% deklarowało, iż dotyczy to bitcoina. Wbrew twierdzeniom o powszechnej adopcji ten odsetek utknął w miejscu i od paru lat oscyluje w przedziale 27-33%.
Źródło: opracowanie własne na podstawie security.org
Bitcoin jako magazyn wartości? Może to być dyskusyjne w kontekście jego postrzegania przez inwestorów instytucjonalnych. Pod koniec lutego br. Bank of America (BofA) zapytał profesjonalnych zarządzających, co uznają za aktywo, które powinno dobrze zachowywać się, gdy dojdzie do wybuchu wojen celnych na pełną skalę. 58% ankietowanych wskazało na złoto, a w dalszej kolejności dolara i 30-letnie amerykańskie obligacje skarbowe. Bitcoin był na szarym końcu z 3% poparciem.
Źródło: Bank of America
Cynthia Lummis zaproponowała, aby SBR objęła milion bitcoinów, czyli jakieś 5% podaży. Tworzono by ją przez pięć lat. W każdym roku rząd nie mógłby nabyć więcej niż 200 000 BTC. Rezerwa miałaby zostać utrzymywana przez co najmniej 20 lat. Bitcoinów nie można byłoby się pozbyć w tym czasie, chyba że posłużyłyby one do zaspokojenia roszczeń z tytułu federalnych instrumentów dłużnych. Po upływie 20 lat możliwa będzie sprzedaż BTC, ale w wielkości nie większej niż 10% aktywów w okresie dwóch lat.
Fundusz miałby być zasilany poprzez skupy z wolnego rynku, ale także transfery z agencji federalnych, które albo już posiadają zasoby bitcoina (konfiskowane podmiotom będącym na bakier z prawem), albo odnotują przyszłe wpływy w tym zakresie. Po wejściu w życie ustawy agencje miałyby obowiązek przekazać posiadane BTC do SBR.
Trump chce państwowego funduszu majątkowego
USA są już posiadaczem tokenów. Według danych Arkham miały one kryptowaluty warte 17,8 mld dolarów, z czego 17,4 mld dolarów przypadało na BTC (ok. 198 000 sztuk). W „portfelu” federalnym kryptowalut znajduje się osiem tokenów, ale ich rola w porównaniu z bitcoinem jest marginalna.
Źródło: Arkham
Z informacji, które dostały się do wiadomości publicznej nie wynika, aby do oficjalnych rezerw walutowych Fed kiedykolwiek trafiły kryptowaluty. Myśli o stworzeniu specjalnego wehikułu inwestycyjnego wzorem suwerennych funduszy majątkowych (ang. sovereign wealth fund, w skrócie: SWF), które są zasilane z pieniędzy rządowych i budują majątek społeczny dla przyszłych pokoleń. W lutym Donald Trump wydał rozporządzenie, by w ciągu trzech miesięcy sekretarz skarbu i sekretarz handlu wspólnie przedstawili mu plan utworzenia SWF. Wydaje się, że rozporządzenie o strategicznej rezerwie bitcoinów uprzedziło materializację tego obowiązku.
Bodaj najbardziej znanym przykładem SWF jest Norges Bank Investment Management (NBIM), spółka zarządzająca m.in. największym państwowym funduszem emerytalnym. Norweski wehikuł inwestycyjny, popularnie nazywany funduszem naftowym, zaczął działalność w 1996 r. Zasilają go dochody z wydobycia złóż ropy naftowej i gazu ziemnego odkrytych pod koniec lat 60. poprzedniego stulecia na Morzu Północnym. Na koniec 2024 r. NBIM operował aktywami wartymi 1,78 bln dolarów (odpowiednik blisko 20 bln koron norweskich).
Źródło: NBIM
Rządowe fundusze majątkowe zwykle skupiają się na inwestycjach w aktywa głównego nurtu – kupują akcje i obligacje. Są otwarte jednak też na inwestycje alternatywne. Od kilku lat w bitcoina lokuje pieniądze NBIM – miał 3 821 BTC na koniec 2024 r., które były warte ok. 350 mln dolarów. W zeszłym roku na nowe wody inwestycyjne wpłynął też fundusz Mubdala z Abu Dhabi. Wehikuł zakupił jednostki uczestnictwa w bitcoinowym funduszu z grupy BlackRock – iShares Bitcoin Investment Trust. Pozycja Mubdali była warta 437 mln dolarów.
Co oznacza dla kryptowalut to, że Trump tworzy strategiczną rezerwę bitcoinów?
Podpisane przez Trumpa w czwartek rozporządzenie nie podaje jak precyzyjnie wyglądałby przyszły skład portfela kryptowalut umieszczonych w amerykańskim rządowym funduszu „bogactwa narodowego”. . Mowa w nim o BTC i innych nie wymienionych z nazwy aktywach cyfrowych. W rozporządzeniu już cicho sza na temat tego, co dokładnie wchodzić będzie do rezerwy poza BTC.
Nie wiadomo też z czego wynika rozbieżność między ostateczną treścią rozporządzenia a wcześniejszym wpisem na Truth Social. Ten ostatni był zdecydowanie co najmniej niefortunny, a niektórzy nawet są zdania, że zwyczajnie zmanipulował on opinię publiczną. Część inwestorów odebrała go jako zapowiedź utworzenia rezerwy w oparciu wyłącznie o bitcoina, ethereum, XRP, solanę i cardano. Tak jednak nie będzie. Z rozporządzenia tak do końca nie wynika jak będzie.
Najważniejsze jest jednak to, że rezerwa nie będzie skupować tokenów z wolnego obrotu rynkowego. Jedynym źródłem jej zasilania mają być skonfiskowane kryptowaluty w trakcie postępowań karnych i cywilnych. A zatem czcze okazały się oczekiwania niektórych inwestorów, że nagle za sprawą skupów żetonów z giełd pojawi się nowe źródło popytu. Zresztą z moich obliczeń wynika, że nawet gdyby tak było, to dodatkowy popyt stanowiłby raptem setne procenta dziennej wymiany giełdowej. Czyli nie miałby jakiegokolwiek wpływu na kształtowanie cen.
Pomysł administracji Trumpa na stworzenie rezerwy kryptowalutowej budzi mieszane odczucia wśród ekspertów branżowych. I, co ciekawe, głosy kontestujące pochodzą również ze środowiska tych, których trudno uznać za przeciwników ekosystemu kryptowalutowego.
Jednoznacznym entuzjastą inicjatywy amerykańskiej jest Changpeng Zhao, współzałożyciel Binance, wiodącej giełdy kryptowalutowej świata, który na konferencji Bitcoin MENA w Abu Dhabi w grudniu 2024 r. stwierdził, że jeśli Stany Zjednoczone pójdą w kierunku stworzenia rezerwy, to inne kraje będą zmuszone pójść w ich ślady, aby pozostać konkurencyjnymi (przy czym nie wyjaśnił, na czym ma polegać ta konkurencyjność).
W gronie popierających zamysł zbudowania rezerwy jest też Mike Saylor, CEO MicroStrategy, spółki posiadającej prawie 500 000 bitcoinów. Saylor wezwał rząd USA do redefinicji strategii finansowej, w myśl której doszłoby do sprzedaży rezerw złota i inwestowania uwolnionych środków w bitcoina. Przedsiębiorca zasugerował, że sprzedaż zasobów złota mogłaby sfinansować zakup do 5 milionów BTC.
Zobacz też najnowsze wideo (a potem czytaj dalej tekst):
Wątpliwości wśród części entuzjastów kryptowalut budzi ewentualne włączanie do przyszłych rezerw innych tokenów niż bitcoin. Zamysłowi rządzącej w USA administracji nie może nadziwić się Harrison Seletsky, dyrektor ds. rozwoju biznesu na platformie tożsamości cyfrowej SPACE ID. Odniósł się on do kryptowalut wymienionych przez Trumpa na Truth Social.
Jego zdaniem XRP i cardano są łańcuchami-widmami, które mają niewiele mają do pokazania pod względem aktywności w łańcuchu blockchain, w przeciwieństwie do ethereum czy solany. Uwzględnianie krytykowanych żetonów porównał do sytuacji, gdyby kraje grupy G7 zdecydowały się dodać kolejny kraj do listy członkowskiej i wybrały Zimbabwe. Owszem to kraj, ale z całym szacunkiem do niego, to nawet nie jest zbliżony do reszty pod względem kalibru.
Suchej nitki na inicjatywie rezerwy kryptowalutowej nie pozostawili dwaj ekonomiści EBC – Ulrich Bindseil i Jürgen Schaaf. Według nich budowa zasobu rządowego powoduje uzależnienie od niekontrolowanej technologii, „wydobywania”, nieprzejrzystych cen na nieuregulowanym, skoncentrowanym rynku, który nie jest chroniony przed manipulacją cenami, co stwarza znaczne ryzyko dla państwa.
Ponieważ bitcoin nie zwiększa potencjału produkcyjnego gospodarki, wzrosty cen nie odzwierciedlają perspektywy przyszłych zysków z działalności wytwórczej – wyjaśnili ekonomiści na łamach Frankfurter Allgemeine Zeitung. Ich zdaniem pakowanie się państwa jako inwestora na tym rynku może prowadzić tylko do pompowania bańki spekulacyjnej, której pęknięcie przyniesie wszystkim straty.
Czytaj też o tym czy nadchodzi bitcoinowa bessa: Gwałtowne schłodzenie na rynku bitcoina. Dojdzie do 200 000 dolarów, czy…? Ten człowiek radzi: „uciekaj, zanim będzie za późno”. Ryzyko jest zbyt duże?
Fundusz bogactwa narodowego czy koń trojański dla dolara?
W USA niektórzy ekonomiści ostrzegają, że strategiczną rezerwę bitcoinów można by porównać do konia trojańskiego wprowadzonego na rynek walutowy, zdominowany dziś przez dolara. Dobitnie w sprawie wyraził się James Surowiecki na łamach The Atlantic w eseju pod znamiennym tytułem „Strategiczny szwindel kryptowalutowy”.
„Zwolennicy kryptowalut twierdzą, że posiadanie przez Stany Zjednoczone dużych magazynów bitcoinów i innych aktywów kryptograficznych wzmocniłoby dolara. Ale dolar jest walutą fiducjarną, co oznacza, że jego wartość nie zależy od pokrycia w jakichkolwiek aktywach posiadanych przez rząd. Co więcej, bitcoin został stworzony, aby być alternatywą dla dolara, a nie jego wsparciem”.
Zakup przez Stany Zjednoczone aktywów wartych miliardy dolarów, które zostały stworzone jako alternatywa dla dolara, byłby w najlepszym razie ekonomicznie bezcelowy, a w najgorszym osłabiłby zaufanie do dolara. Nic tak dobitnie nie przekazuje komunikatu: „martwimy się o przyszłą wartość naszej waluty” jak zakup przez rząd wartych miliardy dolarów spekulacyjnych walut alternatywnych” – ocenił Surowiecki.
Nie ma dziś mowy o wprowadzaniu bitcoina do oficjalnych rezerw walutowych banku centralnego. Ale utworzenie czegoś w rodzaju „funduszu bogactwa narodowego”, czego częścią – a może dominującym aktywem – byłyby kryptowaluty, może mieć dwojakie konsekwencje. Z jednej strony może być sygnałem, że nawet dla rządu amerykańskiego to jest „normalne” aktywo, a nie spekulacyjne żetony bez żadnej wartości wewnętrznej. Z drugiej strony w dłuższej perspektywie inwestorzy rzeczywiście mogą zacząć patrzeć na bitcoina nie tyle jako na „normalną” inwestycję, ile jako na alternatywę dla dolara.
Bitcoin jest wyceniany w dolarze, więc im mniej wart będzie dolar, tym więcej dolarów będzie kosztował bitcoin. Jest to więc naturalny hedge na wartość dolara. Pytanie czy amerykański rząd powinien zachęcać do zawierania takiego zakładu. Albo czy powinien go sam zawierać, de facto „zabezpieczając się” przed spadkiem wartości własnej waluty.
Jest jeden plus rezerwy z punktu widzenia spekulacyjnie nastawionych inwestorów. Co prawda na razie nie będzie zakupów bitcoinów na rynku (być może nigdy ich nie będzie), ale za to padła obietnica, że Stany Zjednoczone nie sprzedadzą żadnych bitcoinów zdeponowanych w rezerwie. „Będzie ona przechowywana jako magazyn wartości” – powiedział David Sacks, urzędnik zajmujący się rynkiem kryptowalut w administracji Donalda Trumpa.
„Przedwczesna sprzedaż bitcoinów kosztowała już amerykańskich podatników ponad 17 mld dolarów utraconej wartości” – powiedział Sacks, uzasadniając strategiczną rezerwę bitcoina. Jej znaczenie w proponowanym kształcie będzie niewielkie, ale warto obserwować jak będzie się zmieniało podejście amerykańskich urzędników do rynku kryptowalut.
Jedno jest pewne: na rynku krypto mało jest już nadziei, że są jakieś czynniki „regulacyjne” – w tym utworzenie kryptorezerwy – które mogłyby wywołać nową falę hossy. Ale kryptowaluty potrafią zaskakiwać, więc jeśli wszyscy spodziewają się spadków ceny bitcoina (co ewidentnie wynika z analizy technicznej – tzw. formacja głowy i ramion, która może sprowadzić notowania bitcoina do 60 000 dolarów) to być może jego fani szykują się do zakupów.
Czytaj też: Kto ma najwięcej bitcoinów? Rządzą Amerykanie, ale Polacy też dają radę (chyba). W których krajach posiadacze bitcoinów mają najlepiej?
Czytaj też: bitcoin, czyli wartość w głowie. Jak przechowywać oszczędności, by mieć do nich stały dostęp i żeby to było bezpieczne? „W pamięci” – przekonują zwolennicy kryptowalut. Czyli jak?
Czytaj też: Czy bitcoin jest antyinflacyjny? Tak uważają jego zwolennicy, ale czy mają wystarczająco mocne argumenty? A może po prostu liczy się wiara?
———
ZAPROSZENIE:
Jeśli myślisz o lokowaniu części oszczędności w kryptowaluty, ale nie wiesz, jak się za to zabrać i gdzie kupić swoją pierwszą kryptowalutę, to możesz skorzystać z usług sieci kantorów Quark. To najstarsza sieć tego typu w kraju – w bezpieczny, wiarygodny sposób kupisz tam kryptowalutę i uzyskasz pomoc dotyczącą jej przechowywania. Zapraszam, sam korzystałem z usług sieci Quark i kupiłem odrobinę bitcoina z natychmiastową „dostawą” do aplikacji kryptowalutowej, z której korzystam. Więcej szczegółów na stronie Quark.
Pamiętaj jednak, by w ten sposób lokować tylko te pieniądze, których w przewidywalnym czasie nie będziesz potrzebować – bierz pod uwagę, że kryptowaluta jest najbardziej wahliwą klasą aktywów i jej wartość może zarówno wielokrotnie się pomnożyć, jak i spaść niemal do zera. Nie odczytuj też tej zachęty jako rekomendacji lub porady. Pamiętaj, że Twoje pieniądze to wyłącznie Twoje (i tylko Twoje) decyzje oraz odpowiedzialność. Inwestując pieniądze zawsze pamiętaj o dywersyfikacji i rozkładaniu zakupów (i sprzedaży) na dłuższy czas, by uśrednić cenę transakcji.
———
zdjęcie tytułowe: Unsplash/Canva